Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-03-2023, 18:10   #202
Alex Tyler
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
W końcu bardka i zaklinacz dokończyli odsuwanie ciężkiej trumny, torując wszystkim drogę do tajemnego przejścia. W tym samym czasie czarnoksiężnik i łowczyni ubezpieczali ich na wszelki wypadek, a czarodziej podtrzymywał osłabioną paladynkę. Za zamaskowanymi drzwiami Bohaterowie Sandpoint ujrzeli zacieniony i długi na dwadzieścia pięć stóp korytarz. Odchodziły od niego dwie pary pnących się ku górze schodów. Po dyskretnym i uważnym sprawdzeniu obu odnóg okazało się, że zbiegają się w tym samym miejscu.

Dźwięk przelewającej się wody wypełniał pomieszczenie, które prawie całkowicie się zapadło, zmieniając w okazały basen pływowy. Niektóre ściany komnaty pozostały nienaruszone, na ich powierzchni można było dostrzec imponujące i bogate w detale reliefy przedstawiające pokaźne skarbce wypełnione po brzegi monetami, klejnotami, biżuterią i innymi kosztownościami. Po wschodniej stronie płaskorzeźba wyjątkowo ukazywała niebosiężną górę, w której szczycie wykuto oblicze o surowym wyrazie. Pod nim znajdował się wielki pałac, a jeszcze niżej zbocze górskiej doliny, które stanowiło łoże, na którym spoczywało ogromne miasto pełne strzelistych iglic.
— Czyżby to było legendarne Xin-Shalast? — rzekła z niedowierzaniem Sherwynn, dla pewności dotykając gładkiej i wilgotnej powierzchni rzeźbionego kamienia. — Miasto to według starożytnych podań i manuskryptów leży ukryte gdzieś pośród gór Kodar. Zgodnie z przekazami miało ulice wykonane ze szczerego złota i zapełniały je budynki wyrzeźbione z ogromnych klejnotów. Przez wieki poszukiwała go niezliczona liczba odkrywców i awanturników, z których wielu zginęło lub bezpowrotnie zaginęło. Żadnemu nie udało się odnaleźć tego mitycznego miasta. Obecnie większość uczonych jest zgodna co do tego, że nigdy nie istniało. Stanowić ma więc jedynie fikcyjne miejsce wymyślone przez starożytnych... Ja jednak nie chcę w to wierzyć. Marzę, że kiedyś naprawdę uda mi się je odkryć. Byłoby naprawdę cudownie postawić tam stopę...
W samym basenie poszukiwacze przygód dostrzegli pozostałości tego, co ongiś musiało być wspaniałym skarbcem. W rozbryzgujących się wodach spoczywały roztrzaskane urny, pokruszone kamienne skrzynie, zardzewiałe fragmenty niegdyś pięknej zbroi i sztuk broni oraz inne, dawno zniszczone skarby z zamierzchłej przeszłości. Najbardziej imponujący z nich wszystkich stanowił duży, inkrustowany koralami hełm wielkością odpowiadający bardziej olbrzymowi. Miał on bowiem prawie pięć stóp średnicy, a jego pełna osłona twarzy przedstawiała oblicze o gniewnym grymasie z wielkimi kłami. Hełm wydał się być wykonany ze złota. Problem jednak mogło stanowić ewentualne wyniesienie go na powierzchnię, ponieważ wyglądał na naprawdę ciężki.
— Skoro wlewa się tu słona woda, to basen musi łączyć się z morzem — stwierdziła Shalelu zamoczywszy dłoń. — Istnieje więc szansa, że przez ten zbiornik da radę wypłynąć na zewnątrz. W razie czego warto mieć to na uwadze.
Ledwie wymówiła te słowa, a zastygła w bezruchu wpatrując się gdzieś w lazurową toń. Ci, którzy podążyli za jej wzrokiem, zauważyli to samo co ona. Złoty hełm znajdujący się na dnie nagle się przesunął. Potem stopniowo się poruszył, jakby chciał obrócić się, aby na nich spojrzeć. Po pełnej konsternacji chwili spod nakrycia głowy wysunęły się ogromne szczypce i szereg wrzecionowatych nóg. Hełm okazał się domostwem dla ogromnego kraba pustelnika, który był bardzo zdeterminowany, by chronić swego domostwa.


Osłonięty wielkim hełmem i grubym naturalnym pancerzem czterysta pięćdziesięciofuntowy skorupiak okazał się nader trudnym przeciwnikiem. Gros zwykłych ataków nie mogła uczynić mu większej krzywdy. Strzały i ciosy oręża odbijały się lub ześlizgiwały po jego twardej powierzchni. Atakował zaś niezwykle zajadle. Bohaterowie Sandpoint jednak wykorzystali swoje magiczne zdolności, by uderzyć tak, aby stawonoga naprawdę zabolało. Szczególnie przydatny okazał się w tym Urok Mharcisa, który w pewnym momencie pozwolił mu się wyswobodzić z niezwykle bolesnego chwytu potwora. Ale pominąć grubą fizyczną osłonę zwierzęcia zdołały również Cieniste Ostrze Valla, Magiczne i Ogniste Pociski Argaena oraz Fałszywe Podszepty Sherwynn. Zabójczy cios zadała jednak Verna, Boskim Ugodzeniem roztrzaskując skorupę kraba w drzazgi i zabijając go na miejscu.
— Mówiłam, że nic mi nie będzie — stwierdziła optymistycznie Scarnetti, podpierając się na wrażonym we wroga mieczu. Mimo wszystko wciąż widać było, że nie jest w pełni sił
Mharcis: -20 HP, zużycie slotu na czar 1 lvlu.
Vall: zużycie slotu na czar 2 lvlu
Sherwynn: zużycie slotu na czar 2 lvlu i 1 lvlu, zużycie 1 bardowskiej inspiracji
Argaen: zużycie slotu na czar 1 lvlu
Verna: zużycie slotu na czar 1 lvlu

Jeśli będą chętni odrobinę się zamoczyć, to przeszukanie sadzawki potrwa 11 minut.

Pozwoli jednak znaleźć:
  • 1000 srebrnych monet
  • 180 złotych monet
  • 8 kamieni szlachetnych wartych 10 złotych monet każdy
  • Amulet naturalnego pancerza (kiedy postać nie nosi żadnego pancerza, tylko ten amulet, jej Klasa Pancerza wynosi 14+modyfikator ze Zręczności)
  • Warty 200 złotych monet hełm o wadze 140 kg.




Po dokładnym sprawdzeniu zalane pomieszczenie okazało się ślepym zaułkiem. Jeśli w ogóle wiodła z niego jakaś inna droga, to najwyżej na zewnątrz, tak jak sugerowała elfia łowczyni. Trzeba było się cofnąć. Jedynym miejscem, które jeszcze mogło budzić jakieś wątpliwości, była komnata z filarem ze złota. Tam też poszukiwacze przygód powrócili. Na miejscu Sherwynn poprosiła o trochę czasu i wykonała rytuał wykrywania magii. Jak się okazało, był to dobry trop. Filar zbudowany z monet okazał się okryty jakimś zaklęciem iluzji. Wtedy też bardka podała pieśniarzowi klingi zwój, który znalazła w Komnacie Obserwacji. Było na nim zapisane dość cenne zaklęcie. Rozproszenie magii. Elf z pewnym żalem, ale jednak wykorzystał je na filar, odkrywając przed wszystkimi jego prawdziwe oblicze. Tak naprawdę obiekt wykonany był ze zwykłego kamienia. Nie rozwiązywało to za bardzo zagadki, ale dawało przypuszczenie, że z danym miejscem coś było nie tak. Ponowne, o wiele bardziej czasochłonne i drobiazgowe oględziny całej rzeźby pozwoliły odkryć, że w ścianie po lewej i prawej stronie ukryte były maleńkie szczeliny. Rozmiarami odpowiadające dokładnie standardowej monecie. A także to, że za filarem wydawała się znajdować pusta przestrzeń. Nie pozostawało nic innego, niż sprawdzić, czy włożenie do otworów monet wywoła jakiś efekt. Zaczynając od najmniejszego nominału Bohaterowie Sandpoint wrzucali kolejne bilony. Nieważne jak czujnie nasłuchiwali, wszystkie wydawały się spadać w nieskończoną przestrzeń, nie uderzając o żadne dno. Dopiero wrzucenie sztuki złota wywołało jakiś efekt. Filar przy akompaniamencie kamiennych zgrzytów zaczął powoli opuszczać się w dół, ostatecznie zatapiając w posadzce. Droga do Malfeshnekora wydawała się stać otworem.

Stracone złoto: 1 gp, 1 sp, 1 cp.




Ostrożnie i z przygotowanym orężem poszukiwacze przygód wkroczyli do skąpanej w mroku komnaty w kształcie litery „T”. Miejsce wyglądało na nieodwiedzane od wieków. Każdy postawiony krok wzbijał malutkie tumany kurzu i odbijał się echem zamierzchłych mileniów. Wkrótce dostrzegli trzy pary dwuskrzydłowych drzwi. Eksplorację rozpoczęli od północnych, zamierzając zwiedzać je zgodnie z kierunkiem ruchu cienistych wskazówek słonecznego zegara.

Za pierwszymi odrzwiami dostrzegli spustoszone, pokryte grudkami gruzu pomieszczenie. Na jego przeciwległym końcu znajdowało się podwyższone podium, na którym spoczywał wyciosany z marmuru tron. Po jego obu stronach stały posągi mężczyzny ściskającego w dłoniach książkę oraz glewię. Takie same jak ten, który Bohaterowie Sandpoint widzieli w krypcie na południowy zachód stąd i który Sherwynn uznała za władcę run. Na samym tronie wydawała się spoczywać niewyraźna, eteryczna postać, należąca do dokładnie tego samego mężczyzny. Można było odnieść wrażenie, że przemawiał on do publiczności, gestykulując rękoma o palcach upstrzonych zdobnymi, haczykowatymi pierścieniami, ale słowa wydobywające się z jego widmowych ust były trudne do rozróżnienia i wypowiadane w dziwnym języku.
— Poczekajcie, spróbuję przetłumaczyć — powiedziała muzykantka-najemniczka, milknąc na jakiś czas, by wsłuchać się uważnie w słabowity archaiczny przekaz. — To będzie mniej więcej tak: „... nadchodzi, ale rozkazuję wam pozostać. Ujrzyjcie mą moc! Bądźcie świadkami tego, że żałosny gniew Alaznist stanowi ledwie mignięcie w porównaniu z mą potęgą. Zabierzcie me ostatnie dzieło do swych mogił i niechaj wspomnienie o nim będzie ostatnią rzeczą, którą...”. Wypowiedź cały czas się powtarza.
W międzyczasie ulicznik i zaklinacz, opierając się na swojej wiedzy o tajemnych arkanach, wywnioskowali, że pomieszczenie to musiało ongiś służyć do magicznej komunikacji z władcą run. Jednak z jakiegoś powodu źródło przekazu uległo uszkodzeniu i do miejsca docierał jedynie zapętlony fragment ostatniej wiadomości. Z czasem magia podtrzymująca czarodziejski komunikator zaczęła zanikać, stąd przekaz stracił na głośności i wyrazistości.


Jako że w zrujnowanej komnacie nie było niczego innego wartego uwagi, poszukiwacze przygód skierowali swe kroki do kolejnych drzwi. Kilka kroków za nimi dostrzegli parę schodków prowadzących na podwyższenie, na którym znajdowały się trzy niskie stoły. Przy bliższej inspekcji ich blaty okazały pokryte osobliwymi i mrożącymi krew w żyłach narzędziami. Piłami, nożami o długich ostrzach i przedmiotami o mniej oczywistym przeznaczeniu. Nieopodal południowego stołu leżała dziwna kolekcja kości. Było ich za dużo jak na jeden szkielet, ale za mało jak na dwa. Niektórzy z oglądających nie mogli pozbyć się wrażenia, że okrutni thassilońscy magowie zajmowali się w tym w tym miejscu wytwarzaniem przerażających abominacji. Zdaniem Shalelu dane kości wyglądały na szkielet należący do dwugłowego mężczyzny z wyrastającym z jego krzyża szczątkowym szkieletem mniejszego mężczyzny.

  • Doskonałej jakości narzędzia chirurgiczne warte łącznie 100 sztuk złota.
  • Srebrno-złota siedmioramienna gwiazda. Jej powierzchnia usiana jest guzkami i ostrzami, a druga strona ma cienką zakrzywioną rączkę.




Na sam koniec Bohaterom Sandpoint pozostały południowe drzwi. Te okazały się nieco większe od pozostałych i wykonane z kamienia. Nie miały też klamek. Posiadały jedynie umiejscowiony pośrodku, wcięty zarys siedmioramiennej gwiazdy, której wnętrze pokrywały zagłębienia i rozcięcia.
 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 19-03-2023 o 18:28.
Alex Tyler jest offline