Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-03-2023, 11:56   #201
Kowal-Rebeliant
 
shewa92's Avatar
 
Reputacja: 1 shewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputację

Każde "spotkanie" z Ineverą pogłębiało irytację Mharcisa. Ich relacja zdecydowanie nie była partnerska. Nie chciał zawierać żadnej umowy, nie miał żadnej prośby, a mimo wszystko został zmuszony do poddaństwa wobec istoty, której nawet nie pojmował. Czarna Glewia miała oczywiście rację. Zdolności magiczne strażnika wzrastały w zastraszającym tempie. Po kilku dniach potrafił niemal tyle, ile niektórzy uczyli się przez lata. Zasób jego magicznej mocy był co prawda ograniczony, ale bardzo szybko się odnawiał. Było to jakieś ograniczenie, ale od momentu, kiedy je pojął, był w stanie maksymalnie wykorzystać swoje mocne strony i zapewne będzie w stanie zminimalizować słabości. Jakoś zapewne uda mu się spełnić ostatnie żądanie Inevery. Nie miał zbyt wielkiego wyboru.

Historia Nauli, mimo że smutna i godna współczucia, nie zrobiła na strażniku większego wrażenia. Uważał, że zbrodnie, których dokonała i miała zamiar jeszcze dokonać nie były wystarczająco usprawiedliwione tym, co się jej przydarzyło, żeby mogła zasługiwać na litość. Zwłaszcza, że nawet po jej śmierci, nadal trzeba było sprzątać jej bałagan i drużyna miała przed sobą kolejne starcie. Oby zwycięskie.
 
__________________
Potrzebujesz pomocy z kartą do Pathfindera lub DnD?
Zajrzyj do nas!
shewa92 jest offline  
Stary 19-03-2023, 18:10   #202
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
W końcu bardka i zaklinacz dokończyli odsuwanie ciężkiej trumny, torując wszystkim drogę do tajemnego przejścia. W tym samym czasie czarnoksiężnik i łowczyni ubezpieczali ich na wszelki wypadek, a czarodziej podtrzymywał osłabioną paladynkę. Za zamaskowanymi drzwiami Bohaterowie Sandpoint ujrzeli zacieniony i długi na dwadzieścia pięć stóp korytarz. Odchodziły od niego dwie pary pnących się ku górze schodów. Po dyskretnym i uważnym sprawdzeniu obu odnóg okazało się, że zbiegają się w tym samym miejscu.

Dźwięk przelewającej się wody wypełniał pomieszczenie, które prawie całkowicie się zapadło, zmieniając w okazały basen pływowy. Niektóre ściany komnaty pozostały nienaruszone, na ich powierzchni można było dostrzec imponujące i bogate w detale reliefy przedstawiające pokaźne skarbce wypełnione po brzegi monetami, klejnotami, biżuterią i innymi kosztownościami. Po wschodniej stronie płaskorzeźba wyjątkowo ukazywała niebosiężną górę, w której szczycie wykuto oblicze o surowym wyrazie. Pod nim znajdował się wielki pałac, a jeszcze niżej zbocze górskiej doliny, które stanowiło łoże, na którym spoczywało ogromne miasto pełne strzelistych iglic.
— Czyżby to było legendarne Xin-Shalast? — rzekła z niedowierzaniem Sherwynn, dla pewności dotykając gładkiej i wilgotnej powierzchni rzeźbionego kamienia. — Miasto to według starożytnych podań i manuskryptów leży ukryte gdzieś pośród gór Kodar. Zgodnie z przekazami miało ulice wykonane ze szczerego złota i zapełniały je budynki wyrzeźbione z ogromnych klejnotów. Przez wieki poszukiwała go niezliczona liczba odkrywców i awanturników, z których wielu zginęło lub bezpowrotnie zaginęło. Żadnemu nie udało się odnaleźć tego mitycznego miasta. Obecnie większość uczonych jest zgodna co do tego, że nigdy nie istniało. Stanowić ma więc jedynie fikcyjne miejsce wymyślone przez starożytnych... Ja jednak nie chcę w to wierzyć. Marzę, że kiedyś naprawdę uda mi się je odkryć. Byłoby naprawdę cudownie postawić tam stopę...
W samym basenie poszukiwacze przygód dostrzegli pozostałości tego, co ongiś musiało być wspaniałym skarbcem. W rozbryzgujących się wodach spoczywały roztrzaskane urny, pokruszone kamienne skrzynie, zardzewiałe fragmenty niegdyś pięknej zbroi i sztuk broni oraz inne, dawno zniszczone skarby z zamierzchłej przeszłości. Najbardziej imponujący z nich wszystkich stanowił duży, inkrustowany koralami hełm wielkością odpowiadający bardziej olbrzymowi. Miał on bowiem prawie pięć stóp średnicy, a jego pełna osłona twarzy przedstawiała oblicze o gniewnym grymasie z wielkimi kłami. Hełm wydał się być wykonany ze złota. Problem jednak mogło stanowić ewentualne wyniesienie go na powierzchnię, ponieważ wyglądał na naprawdę ciężki.
— Skoro wlewa się tu słona woda, to basen musi łączyć się z morzem — stwierdziła Shalelu zamoczywszy dłoń. — Istnieje więc szansa, że przez ten zbiornik da radę wypłynąć na zewnątrz. W razie czego warto mieć to na uwadze.
Ledwie wymówiła te słowa, a zastygła w bezruchu wpatrując się gdzieś w lazurową toń. Ci, którzy podążyli za jej wzrokiem, zauważyli to samo co ona. Złoty hełm znajdujący się na dnie nagle się przesunął. Potem stopniowo się poruszył, jakby chciał obrócić się, aby na nich spojrzeć. Po pełnej konsternacji chwili spod nakrycia głowy wysunęły się ogromne szczypce i szereg wrzecionowatych nóg. Hełm okazał się domostwem dla ogromnego kraba pustelnika, który był bardzo zdeterminowany, by chronić swego domostwa.


Osłonięty wielkim hełmem i grubym naturalnym pancerzem czterysta pięćdziesięciofuntowy skorupiak okazał się nader trudnym przeciwnikiem. Gros zwykłych ataków nie mogła uczynić mu większej krzywdy. Strzały i ciosy oręża odbijały się lub ześlizgiwały po jego twardej powierzchni. Atakował zaś niezwykle zajadle. Bohaterowie Sandpoint jednak wykorzystali swoje magiczne zdolności, by uderzyć tak, aby stawonoga naprawdę zabolało. Szczególnie przydatny okazał się w tym Urok Mharcisa, który w pewnym momencie pozwolił mu się wyswobodzić z niezwykle bolesnego chwytu potwora. Ale pominąć grubą fizyczną osłonę zwierzęcia zdołały również Cieniste Ostrze Valla, Magiczne i Ogniste Pociski Argaena oraz Fałszywe Podszepty Sherwynn. Zabójczy cios zadała jednak Verna, Boskim Ugodzeniem roztrzaskując skorupę kraba w drzazgi i zabijając go na miejscu.
— Mówiłam, że nic mi nie będzie — stwierdziła optymistycznie Scarnetti, podpierając się na wrażonym we wroga mieczu. Mimo wszystko wciąż widać było, że nie jest w pełni sił
Mharcis: -20 HP, zużycie slotu na czar 1 lvlu.
Vall: zużycie slotu na czar 2 lvlu
Sherwynn: zużycie slotu na czar 2 lvlu i 1 lvlu, zużycie 1 bardowskiej inspiracji
Argaen: zużycie slotu na czar 1 lvlu
Verna: zużycie slotu na czar 1 lvlu

Jeśli będą chętni odrobinę się zamoczyć, to przeszukanie sadzawki potrwa 11 minut.

Pozwoli jednak znaleźć:
  • 1000 srebrnych monet
  • 180 złotych monet
  • 8 kamieni szlachetnych wartych 10 złotych monet każdy
  • Amulet naturalnego pancerza (kiedy postać nie nosi żadnego pancerza, tylko ten amulet, jej Klasa Pancerza wynosi 14+modyfikator ze Zręczności)
  • Warty 200 złotych monet hełm o wadze 140 kg.




Po dokładnym sprawdzeniu zalane pomieszczenie okazało się ślepym zaułkiem. Jeśli w ogóle wiodła z niego jakaś inna droga, to najwyżej na zewnątrz, tak jak sugerowała elfia łowczyni. Trzeba było się cofnąć. Jedynym miejscem, które jeszcze mogło budzić jakieś wątpliwości, była komnata z filarem ze złota. Tam też poszukiwacze przygód powrócili. Na miejscu Sherwynn poprosiła o trochę czasu i wykonała rytuał wykrywania magii. Jak się okazało, był to dobry trop. Filar zbudowany z monet okazał się okryty jakimś zaklęciem iluzji. Wtedy też bardka podała pieśniarzowi klingi zwój, który znalazła w Komnacie Obserwacji. Było na nim zapisane dość cenne zaklęcie. Rozproszenie magii. Elf z pewnym żalem, ale jednak wykorzystał je na filar, odkrywając przed wszystkimi jego prawdziwe oblicze. Tak naprawdę obiekt wykonany był ze zwykłego kamienia. Nie rozwiązywało to za bardzo zagadki, ale dawało przypuszczenie, że z danym miejscem coś było nie tak. Ponowne, o wiele bardziej czasochłonne i drobiazgowe oględziny całej rzeźby pozwoliły odkryć, że w ścianie po lewej i prawej stronie ukryte były maleńkie szczeliny. Rozmiarami odpowiadające dokładnie standardowej monecie. A także to, że za filarem wydawała się znajdować pusta przestrzeń. Nie pozostawało nic innego, niż sprawdzić, czy włożenie do otworów monet wywoła jakiś efekt. Zaczynając od najmniejszego nominału Bohaterowie Sandpoint wrzucali kolejne bilony. Nieważne jak czujnie nasłuchiwali, wszystkie wydawały się spadać w nieskończoną przestrzeń, nie uderzając o żadne dno. Dopiero wrzucenie sztuki złota wywołało jakiś efekt. Filar przy akompaniamencie kamiennych zgrzytów zaczął powoli opuszczać się w dół, ostatecznie zatapiając w posadzce. Droga do Malfeshnekora wydawała się stać otworem.

Stracone złoto: 1 gp, 1 sp, 1 cp.




Ostrożnie i z przygotowanym orężem poszukiwacze przygód wkroczyli do skąpanej w mroku komnaty w kształcie litery „T”. Miejsce wyglądało na nieodwiedzane od wieków. Każdy postawiony krok wzbijał malutkie tumany kurzu i odbijał się echem zamierzchłych mileniów. Wkrótce dostrzegli trzy pary dwuskrzydłowych drzwi. Eksplorację rozpoczęli od północnych, zamierzając zwiedzać je zgodnie z kierunkiem ruchu cienistych wskazówek słonecznego zegara.

Za pierwszymi odrzwiami dostrzegli spustoszone, pokryte grudkami gruzu pomieszczenie. Na jego przeciwległym końcu znajdowało się podwyższone podium, na którym spoczywał wyciosany z marmuru tron. Po jego obu stronach stały posągi mężczyzny ściskającego w dłoniach książkę oraz glewię. Takie same jak ten, który Bohaterowie Sandpoint widzieli w krypcie na południowy zachód stąd i który Sherwynn uznała za władcę run. Na samym tronie wydawała się spoczywać niewyraźna, eteryczna postać, należąca do dokładnie tego samego mężczyzny. Można było odnieść wrażenie, że przemawiał on do publiczności, gestykulując rękoma o palcach upstrzonych zdobnymi, haczykowatymi pierścieniami, ale słowa wydobywające się z jego widmowych ust były trudne do rozróżnienia i wypowiadane w dziwnym języku.
— Poczekajcie, spróbuję przetłumaczyć — powiedziała muzykantka-najemniczka, milknąc na jakiś czas, by wsłuchać się uważnie w słabowity archaiczny przekaz. — To będzie mniej więcej tak: „... nadchodzi, ale rozkazuję wam pozostać. Ujrzyjcie mą moc! Bądźcie świadkami tego, że żałosny gniew Alaznist stanowi ledwie mignięcie w porównaniu z mą potęgą. Zabierzcie me ostatnie dzieło do swych mogił i niechaj wspomnienie o nim będzie ostatnią rzeczą, którą...”. Wypowiedź cały czas się powtarza.
W międzyczasie ulicznik i zaklinacz, opierając się na swojej wiedzy o tajemnych arkanach, wywnioskowali, że pomieszczenie to musiało ongiś służyć do magicznej komunikacji z władcą run. Jednak z jakiegoś powodu źródło przekazu uległo uszkodzeniu i do miejsca docierał jedynie zapętlony fragment ostatniej wiadomości. Z czasem magia podtrzymująca czarodziejski komunikator zaczęła zanikać, stąd przekaz stracił na głośności i wyrazistości.


Jako że w zrujnowanej komnacie nie było niczego innego wartego uwagi, poszukiwacze przygód skierowali swe kroki do kolejnych drzwi. Kilka kroków za nimi dostrzegli parę schodków prowadzących na podwyższenie, na którym znajdowały się trzy niskie stoły. Przy bliższej inspekcji ich blaty okazały pokryte osobliwymi i mrożącymi krew w żyłach narzędziami. Piłami, nożami o długich ostrzach i przedmiotami o mniej oczywistym przeznaczeniu. Nieopodal południowego stołu leżała dziwna kolekcja kości. Było ich za dużo jak na jeden szkielet, ale za mało jak na dwa. Niektórzy z oglądających nie mogli pozbyć się wrażenia, że okrutni thassilońscy magowie zajmowali się w tym w tym miejscu wytwarzaniem przerażających abominacji. Zdaniem Shalelu dane kości wyglądały na szkielet należący do dwugłowego mężczyzny z wyrastającym z jego krzyża szczątkowym szkieletem mniejszego mężczyzny.

  • Doskonałej jakości narzędzia chirurgiczne warte łącznie 100 sztuk złota.
  • Srebrno-złota siedmioramienna gwiazda. Jej powierzchnia usiana jest guzkami i ostrzami, a druga strona ma cienką zakrzywioną rączkę.




Na sam koniec Bohaterom Sandpoint pozostały południowe drzwi. Te okazały się nieco większe od pozostałych i wykonane z kamienia. Nie miały też klamek. Posiadały jedynie umiejscowiony pośrodku, wcięty zarys siedmioramiennej gwiazdy, której wnętrze pokrywały zagłębienia i rozcięcia.
 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 19-03-2023 o 18:28.
Alex Tyler jest offline  
Stary 23-03-2023, 14:30   #203
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Elf rozglądał się dookoła z uwagą. Reliefy i rysunki robiły wrażenie. Wiedział, że przez lata wszystko to powinno się rozlecieć.

- Xin Shalast -
powtórzył, jakby chcąc zapamiętać nazwę. Pokiwał przy tym głową. Może to już czas? Może trzeba opuścić rodzinne miasteczko i ruszyć w świat? Jak Sherwyn właśnie. Jest jeszcze tyle do odkrycia. Tyle niezbadanych tajemnic. Nie był już tym chłopcem co jeszcze kilka dni temu.

Zaczął się rozglądać po pomieszczeniu. Starożytne ruiny ruinami, ale Vall mieszkał na ulicy. A to oznaczało, że bliżej jest mu do tego co cenne niż tego co bezcenne. A w basenie coś ewidentnie błyszczało. Coś co mogło być złotem…

I wtedy pojawił się ogromny krab. A może rak? Elf nie był nigdy specjalistą od skorupiaków. Odskoczył dzięki swojemu refleksowi i wezwał ostrze z cienia. Tym razem trzymał się na dystans, a dzięki czarom mógł ciskać swoim ostrzem po to tylko, by za chwile przywoływać je w swojej dłoni.

Wyprowadzał tak atak za atakiem, podczas gdy wokół rozbłysło światło magicznych pocisków i mroczna energia klątwy Mharcisa. Jeżeli tylko uda im się przetrwać, to będzie musiał udać się ze strażnikiem do kogoś, kto zrozumie naturę jego magii. Ale to jeżeli przeżyjemy…

Serce Valla niemal się zatrzymało gdy zobaczył paladynkę nacierając na bestię. Chciał zaprotestować… chciał ją powstrzymać… ale czy on mógł jej coś kazać? Była uparta i zawzięta. Nie trzeba było więc długo czekać, aż stwór padnie.

- Nie powinnaś się nadwyrężać. Nie szafuj życiem. Już prawie stąd wyszliśmy. Za chwilę wrócimy do miasta i się podleczysz -
powiedział Vall, choć wiedział, że nie da posłuchu jego słowom. Zamiast tego elf zdjął koszulę odsłaniając wątłą klatkę piersiową. Zanurkował w lodowatym basenie sięgając drogocenne kamienie i worek wypchany złotem. I coś jeszcze… amulet.

Amulet na srebrnym łańcuchu z jakimś symbolem, którego Vall nie rozpoznawał. Sam amulet jednak pulsował magią. Magią bliźniaczo podobną do czaru jakim otoczył się gdy byli jeszcze kilka pięter wyżej w siedliszczu goblinów.

Po chwili zaciągnął na siebie luźną koszulę. Sprawdził jedynie czy zestaw wytrychów pozostał nienaruszony na lewym nadgarstku. Mieli ze sobą naprawdę dużo gotówki. Vall nigdy nie widział takiej kwoty. Jednak klejnoty spakował do swojej sakiewki niemal odruchowo.
- Podzielmy pieniądze. Po zbroję tego skorupiaka wrócimy gdy oczyścimy podziemia.

***

Nie było trudno włożyć gwiezdzistego przedmiotu, do gwieździstego gniazda. Wszystko zdało się wręcz za łatwe. Toteż elf wyjął ze swoich narzedzi lusterko na długiej rączce i zerkł długo we wnętrze otwierjacego mechanizmu. Potem obszedł potencjalne drzwi, ocenił czy po ich otwarciu nie uruchomi się żaden inny mechanizm.

W końcu wygiął kark strzelając kręgami.

- Ruszamy. Ty proszę trzymaj się z tyłu. Naprawdę poradzimy sobie ze wszystkim
.

Trzymał dłoń na ramieniu Verny.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 27-03-2023, 22:04   #204
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Kiedy pieśniarz klingi montował klucz do wrót, powietrze aż naelektryzowało się od uwalnianej przez jego towarzyszy magii. Sherwynn i Verna uzdrowiły Mharcisa, a następnie sięgnęły po defensywne moce. Bardka wyśpiewała swoje trzy iluzoryczne duplikaty, a następnie podniosła na duchu siebie, Valdemara, Galadonela i Petara. Scarnetti z kolei wymodliła u Ragathiela świętą protekcję, dzięki czemu otoczyła ją wydzielająca delikatną poświatę aura odpierająca nieprzyjacielskie ciosy. Shalelu natomiast sprawdzała napięcie cięciwy swojego łuku.

Niedługo potem Vall skończył szukać ewentualnych pułapek, po czym odwrócił się do swojej najdroższej przyjaciółki.
Cytat:
— Ruszamy — powiedział trzymając dłoń na ramieniu Verny. — Ty proszę, trzymaj się z tyłu. Naprawdę poradzimy sobie ze wszystkim.
— Wiesz, że nie mogę — westchnęła paladynka z żalem w głosie, przenosząc wzrok na ornamentowane wrota. — Moją powinnością jest mścić zniewagi, naprawiać wyrządzone szkody i zaprowadzać sprawiedliwość. Nie wolno mi odstąpić, ani scedować swej odpowiedzialności na innych. Jeśli pozwolę umrzeć mym ideałom, to tak jakbym sama umarła.
Mimo to pod przepełnionym troską spojrzeniem drogiego jej elfa zaciętość dziewczyny nieco zelżała.
— Ech... obiecuję, że nie będę narażała się więcej, niż będzie konieczne.
Następnie spojrzała po obliczach całej drużyny i dostrzegłszy w nich zdecydowanie, pchnęła z całej siły oba skrzydła, otwierając przejście do nieodwiedzanej od prawie dziesięciu mileniów komnaty wyższego demona.


Komnata biesa była oświetlona przez znajdującą się w samym centrum, szeroką na dziesięć stóp jamę, z której wyzierały migotliwe, trzaskające płomienie, wypełniając wnętrze osobliwie wilgotnym ciepłem i drażniącym zapachem palonych włosów. W obu północnych rogach pomieszczenia na drewnianych podstawkach stało po kilkadziesiąt złotych świec, które paliły się, nie topniejąc. Południową ścianę z kolei pokrywała ogromna rzeźba siedmioramiennej gwiazdy – sihedronu.


Po chwili zza jęzorów płomieni wyłoniła się gargantuiczna sylwetka włochatego monstrum o ohydnym goblińsko-nietoperzowatym pysku. Barghest był niezwykle muskularny i wielki nawet jak na przedstawiciela swojego rodzaju. W jego błyszczących ślepiach czaiło się jedynie szaleństwo a ostre niczym szable pazury pokryte miał zgniłozielonym, cuchnącym jadem. Z licznie uzębionej, nienawistnej wszelkiemu istnieniu paszczęki ział powalającym odorem. W ciągu zaledwie paru uderzeń serca młodzi Bohaterowie Sandpoint zdali sobie w pełni sprawę z własnej brawury i nierzeczywistego oraz upiornego widoku, który się przed nimi rozpościerał. Z porażającej zmysły epitomy grozy. Coś takiego mogło być jedynie wytworem obłąkanego umysłu lub najgłębszych czeluści sfer. Dostrzegli bestię z najgorszego sennego koszmaru. Przytłaczający zmysły pomiot nieskończonej grozy. Dostrzegli... śmierć. Zetknięcie się twarzą w twarz z nadnaturalnym bytem z samych głębin Otchłani, chodzącym studium horroru i ucieleśnieniem najczarniejszych odmętów podświadomości sprawiło, że jedynie instynkt samozachowawczy mógł zmusić ich do jakiejkolwiek reakcji. Demon natomiast zaatakował...

Każdy musi wykonać Rzut Obronny na Mądrość o PT 14, albo zaczyna walkę ze statusem Wystraszony. Vall jest odporny, bo ma na sobie Heroizm.

 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 27-03-2023 o 22:12.
Alex Tyler jest offline  
Stary 09-04-2023, 20:16   #205
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Koniec Części I


... Nasza walka była zaiste godna umieszczenia pośród najwspanialszych heroicznych poematów. Co prawda później przyszło nam powalić niepomiernie silniejszych przeciwników, ale garstka dziarskich młodzików stawiających czoło przedwiecznej bestii z samych czeluści Otchłani nie ustępowała tym bataliom pod względem czystej poetyckości. Skąpana w nikłym blasku paleniska archaiczna kamienna komnata wydawała się drżeć w posadach, gdy zdjęty obłędem wielki demon ryczał potwornie, rozdając wokoło ciosy potężnych ramion. Verna przyjmowała na siebie główny ciężar natarcia, niewzruszona niczym krasnoludzki postument. I choć z ran jej obficie broczyła posoka skażona jadem monstrum, jej zapał gorał niczym diabelskie kuźnie Phlegethon. Za te krwawe rany odwdzięczaliśmy się potworowi atakami wykonywanymi z nie mniejszą zawziętością, choć jedynie magiczny oręż zdawał się czynić mu realny szwank. Me podwójne bułaty ledwie mogły naruszyć strukturę nienaturalnej materii, z której zbudowane było cielsko tej pozasferowej kreatury. Za to ciskane przez Argaena zaklęcia, od których duszne powietrze buzowało i tliło się od opalizujących iskierek magii, okazały się prawdziwą zmorą dla biesa. W ramach brutalnej pomsty Barghest niemal nie rozdarł na sztuki naszego przyjaciela, przy okazji wydzierając i kawał ciała z boku elfki Shalelu. Obrażenia były tak dotkliwe, że po wszystkim ledwie zdołałam przywrócić zaklinacza do tego świata. Lecz zanim to nastało, zdwojonym wysiłkiem opadliśmy włochaty koszmar, który próbował schronić się przed nami za niewidzialną zasłoną, mącąc umysły niektórych z mych kompanów plugawymi urokami. Parliśmy jednak niestrudzenie, tnąc na równi jego ciało i duszę. I w końcu go zmogliśmy. Ostateczny cios przypadł Mharcisowi, który razem z głową monstrum, przejął także jego duszę. Jak się potem okazało, nie dane było Malfeshnekorowi więcej ujrzeć otchłannych pól magmy i rzezi, albowiem stał się pożywnym pokarmem dla tajemniczej pani Inevery...

Dopiero później zdołałam odkryć, że Malfeshnekor był poplecznikiem potężnej Królowej Bakrakhanu i Runicznej Władczyni Gniewu – Alzanist, uwięzionym przez sługi Karzouga Pretendenta, Runicznego Władcę Chciwości i pana Xin-Shalast. W każdym razie powaliwszy biesa ostatecznie przypieczętowaliśmy kres wielkiej goblińskiej inwazji. Zwycięstwo to jednak okazało się zaledwie początkiem kłopotów Sandpoint i naszej niesamowitej przygody...

O czym dokładniej dowiecie się z kolejnych tomów, niedługo potem nagła seria brutalnych morderstw zasiała terror w sercach mieszkańców Sandpoint. Co ciekawe znak zabójcy wykazywał niepokojące podobieństwo do runy sihedron, którą pokonane gobliny wybrały jako swój plemienny totem. Śledztwo zaprowadziło nas do konfrontacji ze złowrogim mordercą, który za kryjówkę obrał sobie nawiedzoną posiadłość cieszącą się złą sławą na całym Zaginionym Wybrzeżu. Jednak okazał się on zaledwie jednym z wielu, członkiem grupy zabójców, którzy zwali siebie Banda Piłoskórych (wspomnienie o nich znajdowało się w dzienniku Nualii) i którzy praktykowali starożytną thassilońską magię obejmującą siedem grzechów głównych. Żeby położyć kres ich nikczemnym praktykom i odkryć prawdę kryjącą się za pojawianiem się w okolicy runy sihedron udaliśmy się do tętniącego życiem Magnimaru, choć w trakcie śledztwa niewiele brakowało, byśmy sami stali się głównymi podejrzanymi o wszystkie zabójstwa!

Aczkolwiek rozprawienie się z Bandą Piłoskórych wcale nie zamykało sprawy thassilońskiej symboli i problemów nadbrzeżnych miast. Niedługo po załatwieniu spraw w Magnimarze, Górę Hak opuściły znane ze swoich brutalnych i dzikich zachowań ogry i wymordowały żołnierzy Fortu Rannick, w tym stacjonującego tam słynnego emerytowanego bohatera wojennego. Kilku ocalałych strażników poprosiło nas o pomoc w odzyskaniu tej kluczowej fortyfikacji. Po wypędzeniu ogrów, w ramach nagrody otrzymaliśmy fort we władanie. Rozpoczęliśmy proces naprawy i rozbudowy swojej nowej twierdzy. Lecz w otaczającej ją dziczy wciąż narastała złowroga siła. Wkrótce miało okazać się, że napaść ogrów była jedynie preludium do jeszcze większej groźby.

Pogłoski się potwierdziły, gdy dowiedzieliśmy się o planach maniakalnego wodza Mokmuriana i niegdyś pokojowo nastawionych kamiennych olbrzymów z Płaskowyżu Storval. Mieli przypuścić szturm na nasze rodzime Sandpoint. Ostatecznie udało nam się odeprzeć pierwszy najazd olbrzymów i towarzyszącego im smoka (który to okazał się zaledwie oddziałem zwiadowczym). A następnie przypuścić kontratak na fortecę Jorgenfist. Siedzibę wroga. Po zażegnaniu zagrożenia, pod samym Jorgenfist udało nam się odkryć mrożący w żyłach sekret i zarazem tajemnicę kryjącą się za zachowaniem wodza olbrzymów.

Zło pod miastem Sandpoint nie chciało spać spokojnie, Karzoug, zabójca z zamierzchłej przeszłości, powrócił do życia i miał się wkrótce przebudzić. Ze swojej miejskiej fortecy Xin-Shalast wysoko w górach używał olbrzymów do zbierania dusz, aby odzyskać swą utraconą moc. Sekret pokonania go, zanim będzie mógł odzyskać swoje królestwo i zniewolić region, był ukryty w śmiercionośnym lochu zwanym Kuźnią Run. Po pokonaniu smoka, który jej strzegł, przeszukaliśmy nawiedzone krypty poniżej i odkryliśmy starożytną kuźnię zdolną do wzmacniania broni, aby móc skutecznie uderzyć w Karzouga. Jednak by pokonać tak starożytną magię, my Bohaterowie Sandpoint, musieliśmy niestety przyjąć najmroczniejszą moc starożytnego Thassilonu jak własną.

Zanurzywszy swoją broń w starożytnej magii Thassilon, byliśmy w końcu gotowi do konfrontacji z nowo wskrzeszonym Władcą Run – Karzougiem w samej siedzibie jego mocy, Oku Chciwości. Aby to uczynić, trzeba nam było udać się wysoko w góry Kodar, do legendarnego miasta Xin-Shalast. Tam stanęliśmy twarzą w twarz z ogromnymi olbrzymami, diabłami, smokami i innymi niesamowitymi potworami, zanim w końcu stawiliśmy czoła szalonemu czarodziejowi chciwości w jego wspaniałym pałacu na szczycie góry...


– Sherwynn z Sandpoint,
„Powstanie Władców Run. Tom I: Spalone Ofiary.”,
Oficyna Wydawnicza Tobblestone,
Magnimar 4710 Rachuby Absalomskiej.
 
Alex Tyler jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:15.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172