Redgard również poznał, że krajan czyni coś Piaskożerom, co ma na nie wpływ. I jakkolwiek widać, było że z przybyłych piratów ma najmniej nieprzyjazne zamiary tak czynem tym kupiłby sobie nieprzychylność Yareda, gdyby nie fakt iż w istocie niebezpieczeństwo istniało. A trzask desek był tym co należało zażegnać w pierwszej kolejności. I cokolwiek Nazz czynił, zdawało się działać. Zarówno na piratów jak i zwierzęta. A to zasługiwało na możliwość uznania.
Pojawienie się żony w zupełności odwiodło już Yareda od ewentualności użycia siły. Widział w jej oczach drapieżny błysk gdy mijała piratów, ale po za tym nie uczyniła przeciw nim niczego. A mogła wiele. Wiele i okrutnie, bo darzyła te zwierzęta silnym uczuciem przynależnym wszystkim kobietom od zwykłych śmiertelniczek, poprzez potomkinie Yokudy, aż po samą Leki. Uszanował więc dzisiejszą łaskawość żony i kontynuując cichy uspokajający gwizd, kucnął obok Piaskożerów, by jego zapach był im silniejszy od potu marynarzy, jednak nie tracąc z oczu niedoszłych napastników.