21-03-2023, 01:44
|
#37 |
|
— Nie.
Odpowiedź Theodoryana była krótka, rzeczowa i zamknęła się w jednym słowie, które przed laty wybito z jego słownictwa gorącymi smagnięciami karnych nahajów, wyrachowanym warunkowaniem oraz dehumanizującą izolacją. Ironicznym zrządzeniem losu tenże respons był jednocześnie spowodowany właśnie tymi duchami przeszłości - każdą jedną duszą zgaszoną przedwcześnie przez okrutników na stanowiskach władzy, każdym trupem rzuconym w morskie odmęty czy zawieszonym na blankach, każdą kroplą niewinnej krwi. Letnie ciepło otwartego morza było przeciwieństwem klaustrofobicznego zimna ciemnego Tygla, ale i na “Gwieździe” silniejsi gotowi byli sięgnąć i chwycić brutalnie bezbronną istotę, poświęcić bez cienia wahania. Tym razem jednak Theodoryan nie był bezsilny i ani myślał pozwolić Żaglom na złożenie ofiary z młodego Lucana.
Tak jak I’ne May uciekł się do groźnego pozowania z napiętym łukiem, a Minorne do złotoustych sztuczek, tak Morayne jedynie trwał w miejscu. Czarownik nawet nie zaszczycił kapitana choćby zerknięciem przez ramię, nieznacznie spoglądając w stronę bakburty tylko po to, aby stale utrzymywać strzelające ponad spienioną taflę i pacyfikowane przez Altmerkę odnóża monstrum na peryferiach wizji. Dłonie wsparte o wyblakłe drewno barierki nadbudówki nie drgnęły choćby o cal, ani nie zaciskały nań w napiętym nerwami geście. Posągowy stoicyzm nie ustępował.
— Za parę sekund wymkniemy się spoza zasięgu macek, a zanim żmij otrząśnie się z magicznego stuporu, oddalimy na tyle, że nie będzie w stanie nas doścignąć. Pomiot Hircyna czy nie, monstrum pozostaje więźniem własnej fizjologii i fizycznych możliwości. Jeśli — Breton to słowo obłożył emfazą — jednak obawiacie się klątwy na swej załodze, kapitanie, czujcie się wolni do skoku za burtę. Wszak to na kapitańskich barkach ciąży odpowiedzialność, nie bezbronnych pasażerów. ______________________ Pierwszy rzut na Perswazję. Drugi to ew. przerzut.
Ostatnio edytowane przez Aro : 15-04-2023 o 01:06.
|
| |