Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-03-2023, 12:03   #105
Arvelus
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację


W rezydencji Zod główni kiwał głową i przytakiwał. Nie czuł potrzeby by cokolwiek dodać. Jin wystarczająco słusznie podsumował wydarzenia i Zod nie czuł by dodawanie czegoś było uzasadnione.
- Możesz na mnie liczyć.
Odpowiedział krótko wspominając rozmowę sprzed wieczoru i słowa Janna o ratowaniu jego przyjaciół. Może to mógł być dobry cel? Dobra metoda aby stłumić winę?

- Dopisuję się do chętnych na magiczną kolczugę. Łatwo ją przerobię na pancerz bardziej w moim rozmiarze, nie tracąc jej magii.

W świątyni

Alchemik jak zwykle przeglądał karty swojego notatnika, dopisując i wymazując różne fragmenty tekstu. W jego oczach widać było skupienie. Z cichym trzaśnięciem zamknął swój brudnopis i wypatrzył w tłumie zziębiętnych, przemoczonych ludzi Zoda. W kilku krokach pokonał dzielący ich dystans.

- Panie Zod! Rozmawiałem już z miejscowymi, wygląda na to że nikt nie jest zainteresowany kupnem zdobytych przez nas skórzni, ale ja mam dla nich zastosowanie. Czy byłby pan wstanie je przeprawić na coś… nieco większego?

Zod odwrócił maskę w keirunku alchemika. Wzniósł palec ale zawahał się i cofnął go.
- Hmmm…
Znów wniósł palec już pierwszą głoskę wydając i cofnął go by rozmasować podbródek pod maską.
- Zależy - w końcu rozłożył ręce w bezradności - Powinno dać się zrobić. Bah… jak to dla jakiegoś nieumarłego to tylko prościej, bo potnę je na płaty i wszyję bezpośrednio w jego ciało. O jakiej sylwetce mówimy?

Jin skrzywił się słysząc słowo na N. Jak było wiadomo to słowo które mogło wywołać wiele gniewu wśród zgromadzonych.

- Tak. Na trolla. Ale będzie nieco mniejszej… objętości. - potwierdził Jin [i]- Dam znać jak będzie gotowy do “przymiarek”.


W magazynie

Nowe dzieło Jina powalało złożonością. Niemal całość mięsa które do tej pory było na ciele trolla zostało z niego usunięte, odsłaniając kości, a w szczególności… klatkę piersiową. Wypełnioną po brzegi granatami, podobnymi do tych którymi Jin ciskał wcześniej. W obrębie ramion, klatki piersiowej i szyi pozostawione były fragmenty mięśni, ale żaden z nich nie był przyłączony tam gdzie chciałaby tego natura, tworzący skomplikowany bioinżynieryjny mechanizm którego zastosowanie na chwilę obecną nie było jasne. Szkielet stał bez ruchu, wyraźnie nie animowany przez twórcę.

- Oto on. - powiedział Jin, wpuszczając Zoda do magazynu, uchylając przy tym drzwi tylko na tyle ile było niezbędne. - Zależy mi przede wszystkim na ochronie klatki, jest pełna materiałów wybuchowych.

Zamaskowany kowal wszedł do środka, spojrzał na twór i dmuchnął, co chyba miało udawać gwizdnięcie. Podszedł do nieumarłego i zaczął od dokładnego obejrzenia i wyczucia projektu. Nie majstrował jeszcze przy nieumarłych. Nie znał ich kruchości poza tą pod jego toporem. Czy można wbić w kości małe gwoździki? Czy zbyt to naruszy strukturę? Jeśli za bardzo to czy wcześniejsze nawiercenie otworów rozwiąże sprawę?
- On ma jakieś kluczowe elementy strukturalne? Wiesz… za ruch naszych kończyn odpowiadają mięśnie. On nie ma tej przypadłości. Któreś żebra są ważniejsze? Czy gdyby je stracił to by tego nie zauważył? Precyzyjnie: które elementy wymagają obrony, jak nasze serducha, czy tętnice udowe, a które można zostawić jako stosunkowo mało śmiertelne?

- Wszystkie elementy są tak samo ważne i równocześnie tak samo mało istotne. Nieumarłych animuje negatywna energia wypełniajaca ciało i jest rozłożona z grubsza “równo”. Utrata głowy większości nieumarłych nic nie zrobi, tak samo ręki, czy nogi, poszatkowanie na drobne fragmenty będzie za to letalne. Wiele zależy od mocy twórcy, im ktoś jest lepszy, tym więcej energii można skumulować w małej objętości. Z tego biorą się opowieści o rękach odciętych od ciała, szukających samodzielnie ofiary. - rozpoczął wyjaśnienia Jin - Najistotniejsze do obrony u tego… projektu jest klatka piersiowa i uda, tam jest najwięcej, kości, a przez to najwięcej animującej energii. Nie wspominając nawet o schowanych tam… materiałach.

Zod zagryzł język pod maską kiwając głową krótkimi ruchami, jakby przytakując ni to Jinowi, ni to sobie.
- Potrzebuję kuźni. I kilku narzędzi garbarkich aby łatwo pociąć te pancerze. I najlepiej wprowadzić tam ten okaz abym mógł na bieżąco przymiarki robić. Myślisz, że dadzą nam dostęp? Bez tego zajmie mi to całą noc ale też się da… Znaczy… ryzyko porażki wzrasta pewnie jakoś trzykrotnie… tak z jednej szansy na trzynaście, że się nie uda do tej szansy na siedem… a… będę jeszcze jakiegoś kleju potrzebował, chyba, że dasz mi jakieś niepotrzebne kości abym mógł metodami niszczącymi przetestować ich sztywność, kruchość i wytrzymałość. Potrzebuję wiedzieć czy do kończyn mogę na stałe przymocować płaty pancerza, czy muszę się bawić w paski i zaczepy…

Jin podrapał się po brodzie.
- Jeśli kuźnia będzie opróżniona i zamknięta nie powinno to być problemem. Jeśli nie… Wiesz, koniec końców reakcja Amosa była raczej umiarkowana, wielu przeciętnych ludzi próbowałoby mnie spalić gdyby wiedzieli czym się zajmuję. O mocowania się nie martw. - odparł Jin i odpiął od pasa sztylet. Brutalnie wbił go w kość udową “modelu”, zostawiając w niej głęboką bruzdę. Następnie zmieszał kilka składników ze swojego bandoliera, w tym kroplę trollowej krwi i pomazał tą miksturą “ranę”. Kość zasklepiła się jakby nigdy nie była uszkodzona. - Jeśli kości nie wytrzymają pierwszej wersji to możemy próbować ponownie… I klej… Myślę że mogę coś przygotować.
- Cóż… osobiście trudno się dziwić. Nekromanci, jako ogół, w pełni zasłużyli sobie na tego typu reakcje. Ale diablęta także, więc to nie tak, że będę kogokolwiek oceniał przez pryzmat większej grupy społecznej do której należy… spróbujemy jutro. Kilkoma złociszami trzeba będzie sypnąć, ale nie powinno być problemu z wynajęciem kuźni na wyłączność na parę godzin. Trzeba będzie tylko projekt tam przetransportować. Jakiś wóz i narzuta na niego… i zasłonięcie okien. Sam dla siebie też jej potrzebuję więc będą dwie pieczenie na jednym ogniu. Zrób mi ten klej to sporo ułatwisz. Aby związał kości ze skórą, więc dwa mocno porowate materiały. Musi jednak zachować odrobinę elastyczności, bo będą one pracować. Inaczej się wykruszy z czasem, choć kwestia tego na ile wyceniamy żywotność wielkiego szkieleta z prochem w klatce piersiowej… - zakończył Zod rozweselonym tonem.

- Raczej niezbyt dużo. - mruknął nekromanta kładąc dłonie na szkielecie. Jego ciało wynicowało się w obrzydliwy, łamiący logikę i zdrowy rozsądek sposób i niedoszły nieumarły zniknął “zjedzony” w wnętrzu Jina. - Transport nie będzie problemem. Tak samo klej, a do kosztów wynajęcia kuźni się dorzucę. - dodał, poprawiając przerzucony przez klatkę piersiową bandolier, jakby nie wydarzyło się nic niezwykłego.

Zod kiwnął głową z uznaniem
- Przydatna sztuczka. Z nie-nieumarłymi tak potrafisz? To by miało swoje zastosowania…

- Tak… potrafię. Przetestowałem na kilku zwierzętach. Wszystkie wyszły martwe, lub umierające. Przypuszczam że jest to problem który byłbym wstanie z czasem rozwiązać, ale to wymagałoby skupionych badań.
- Hmmm… - Zod szybko przekreślił pomysł z nagłym wyskoczeniem z piersi Jina by zaskoczyć wrogów.
- Mierzyłeś tego limity? To byłaby wygodna metoda transportowania nieporęcznego sprzętu… broń drzewcowa chociażby. Lekka ale do plecaka się nie włoży.

- Myślę że z tym musiałbyś się zwrócić do Edwarda. Moja “przestrzeń” nie przyjmuje niczego innego jak ciała, i ewentualnie ekwipunek który można uznać za należący do niego, o raczej niezbyt efektywnym wyciąganiu pojedynczych przedmiotów nie wspominając. - odpowiedział alchemik - Zupełnie jakby istniała jakaś wyższa, nieokreślona siła która mówi “to możesz tam składować, a tego nie”. Może jakieś bóstwo ma to w swojej domenie? - zaczął rzucać pomysłami Jin - A może istnieje jeszcze coś wyższego, odpowiedzialnego za rzeczywistość w której bytujemy, która decyduje co jest słuszne a co nie?

- Mamy kilka bóstw śmierci… bladolica dziwka wydaje się kimś kto mógłby maczać w tym palce. Ale może to kwestia tego, że pierwsza mi do głowy przychodzi… Dobra… jeszcze przed jutrem pomyślę o projekcie. Kilka pomysłów na pewno zostanie wyeliminowane jako głupie gdy poświęci się im trochę więcej czasu, może jakiś oczywiście najlepszy przyjdzie do głowy chwilę potem, ale teraz potrzebuję się napić… - powiedział z trochę większym naciskiem, z najmniejszą drobiną… czegoś w głosie i już skierował jedną stopę do wyjścia, czekając tylko by alchemik potwierdził, że temat został wyczerpany.

Nekromanta był już gotów kiwnąć głową, ale ta odrobina zawahania, ta emfaza położona na wybrane słowa… Cóż, większością pracy medyka jest leczenie ciała. Ale czasem trzeba leczyć i duszę.

- Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zawsze jestem gotów wysłuchać. Do alkoholu się teraz nie przyłączę, mam jeszcze kilka… niebezpiecznych ekstrakcji do przeprowadzenia, ale jeśli mogę to pomogę.

Zod rozważał chwilę ciesząc się, że maska kryje jego ledwie-istniejącą mimikę.
- Nie bardzo jest o czym opowiadać… Ostatnio mi się w głowie trochę pomieszało i jak przystało na prawdziwego mężczyznę, przepracowuję to technikami unikowymi i otępieniem alkoholowym - odpowiedział tonem odpowiednim dla dobrego żartu. - Jak będzie bardziej sprzyjająca okazja i temat sam przyjdzie to chętnie pogadam. Może zewnętrzna perspektywa jakoś pomoże, choć teraz definitywnie nie widzę jak by miała… ale teraz okoliczności nie sprzyjają. Może po twoich ekstrakcjach, jak rytuałowi rumowemu będzie można uczynić zadość. - Klepnął mniejszego towarzysza w ramię i obaj skierowali sie do wyjścia.


Zod zamknął się w kuźni i zasłonił wszystkie okna. Przeszedł się trzy razy po niej szukając możliwości by ktoś mógł podglądać i usunął je wszystkie. Wtedy zaczął pracę. Widział w ciemności więc nie przeszkadzał mu mrok. Ciął pancerze na skórzane płyty. Swoiste najmniejsze użyteczne kawałki, które potem składał nie w pancerz, ale integrował z samym szkieletem. Nie potrzebował zawrzeć w tym tworze możliwości zdjęcia go co znacznie ułatwiało proces. Choćby nikt nigdy by nie pomyślał, aby pancerz przykleić na sztywno do człowieka. Zod nie miał tego problemu.

Po wszystkim był zadowolony. Dwie warstwy pancerza chroniły jego pierś i większość kości również była owinięta warstwą, albo dwiema. Czaszkę zostawił gołą. Jako zmyłkę. On sam by ją brał na cel i się zdziwił kiedy strata łba by nie obeszła nieumarłego. Potem by się nie zdążył pewnie zdziwić kiedy lont by się dopalił.

Był zadowolony, a przede wszystkim ciekawy… jak to wyjdzie? Zobaczy się.

 

Ostatnio edytowane przez Arvelus : 07-06-2023 o 12:54.
Arvelus jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem