Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - DnD Wybierz się w podróż poprzez Multiwersum, gdzie krzyżują się różne światy i plany istnienia. Stań się jednym z podróżników przemierzającym ścieżki magii, lochów i smoków. Wejdź w bogaty świat D&D i zapomnij o rzeczywistości...


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-03-2023, 19:36   #101
 
Zaalaos's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputację
Wcześniej, ulice po potyczce

- Niestety nauka często nie idzie w parze z normalnością… Wielokrotnie spotkałem się z uprzedzeniami - odparł Jin na słowa szeryf, zerkając na plecy potomka orków - ale cieszę się że pani nie widzi przeciwskazań bym nauczył się czegoś nowego. Gwarantuję że ciało nie będzie problemem.

***

Teraz, posiadłość hrabiego

Alchemik skrzywił się widząc posiadłość hrabiego. Budowanie czegoś tak… ekstrawaganckiego było zwyczajnym marnotrawstwem pieniędzy, ale zdawał sobie sprawę z tego że różnica między władcą a chłopem to tylko percepcja tych ostatnich. Dla małych umysłów była to oznaka siły i powód by kogoś słuchać. W szczególności w miejscu tak oddalonym od cywilizacji.

Gdy w końcu stanęli przed hrabią Jin wyjął swój usłużny notes pełen notatek i zaczął referować wydarzenia, fakty i poszlaki które do tej pory zidentyfikowali, w kolejności chronologicznej.

- Po przyjeciu kontraktu od pala… szeryf Adaeli ruszyliśmy do fortu z którym utracili państwo łączność. Trasa do niego nie obfitowała w żadne niepokojące wydarzenia, ani poszlaki. Gdy dotarliśmy na miejsce natychmiast zauważyliśmy że bramy fortu zostały wyłamane z gigantyczną siłą. W obrębie fortu walczyliśmy najpierw z padlinożercami, a następnie z lokalnymi skautami plemienia gripplich i ostatecznie z robactwem. Potyczki nie były problematyczne.

W obrębie samego fortu znaleźliśmy kilkudniowe ciała miejscowych obrońców. Przeprowadziłem pobieżną obdukcję i skonkludowałem że większość z nich została zabita albo przez szpony czegoś humanoidalnego, albo za pomocą magii elektryczności. W ciała powbijane były bronie należące do członków plemienia Song’O, ale mogę z całą pewnością potwierdzić że były to rany zadane pośmiertnie.

Wśród innych poszlak znaleźliśmy papier z odciśniętą krwawą stopą jakiegoś łuskowatego humanoida, uciętę rękę jaszczuroludzia, oraz terbutje.

Kaplica w forcie została zdeskrowana, podobnie ciała, w wyniku czego została nawiedzona przez jakiegoś złośliwego ducha, starającego się by inni umarli śmiercią taką jak on sam. Kaplica wymaga ponownego poświęcenia.
Ostatnim elementem była notatka z pogróżkami którą przekazaliśmy zleceniodwaczyny -
tutaj Jin przerwał i spojrzał na szeryf Adaelę - oraz sam Muhduzi, który potwierdził że część znalezionych ciał należała do jego współplemieńców, którzy pomagali w obronie fortu. Znaleźli się tam ponieważ sprzedawali mięso za wyroby… cywilizacji.

Alchemik odczekał chwilę nim zaczął mówić ponownie.

- Co do wydarzeń zeszłego dnia… Myślę że większość faktów państwo już znają. Pridon’s Heart zostało zaatakowane przez jaszczuroludzi, wspomaganych przez nieprzeciętną, jakkolwiek niezbyt wyrafinowaną magię żywiołów.

Początkowo uporaliśmy się z trollem, przypuszczam że był tylko marauderem korzystającym z zamieszania, aczkolwiek nie ma na to żadnej gwarancji. Nie udało nam się go przesłuchać, a na ciele nie znaleźliśmy żadnych istotnych wskazówek… chociaż… wśród rzeczy które miał była różdżka z motywami fal, pozwalająca użytkownikowi zmienić swoją formę na bardziej dostosowaną do podróży wodnych. Należałoby ustalić czy jest miejscowa, czy to narzędzie które zostało wykorzystane by troll mógł zinfiltrować Pridon’s Heart. -
Jin zaczął coś pisać w swoim notatniku, widocznie dopiero teraz wpadł na ten pomysł.

- Kolejne były żywiołaki wody, które zaatakowały sklep Heri, miejscowej medyczki. Nosiły znamiona kontroli przez jakąś dziwną magię. Niestety od dawna nie posługiwałem się wodnym, więc nie mieliśmy możliwości ich przesłuchać. Atak zdecydowanie był celowany, a żywiołaki nie oddawały się przypadkowej destrukcji. Utrata medyka dla takiej społeczności mogłaby zabić większość populacji w dalszym okresie czasu. Sugeruje to że ktokolwiek to robi ma dość szczegółowe informacje o osobach i o planie samego Pridon’s Heart. Nie można wykluczyć działania kolaborantów, bądź magii pod którą jaszczuroludzie infiltrują miasteczko.

- W międzyczasie konsultowaliśmy się z miejscowym wróżbitą. Dualizm jego wróżb sugerował że burza nie jest naturalna, tylko wywoływana jest przez jakiś dający się zidentyfikować czynnik wyzwalajacy.

Po krótkim odpoczynku ruszyliśmy na pomoc szeryf Adaeli. Gdy dotarliśmy na miejsce było w zasadzie po walce. Dzięki szybkiem działaniu i wykorzystaniu maksimum naszych możliwości. -
tutaj Jin zerknął kątem oka na pół-orka - Udało nam się spacyfikować jaszczuroludzi. Sami jaszczuroludzie posługiwali się smoczym i zidentyfikowali się jako “Dzieci Bagien” w jednym z ich okrzyków bojowych. Walka nie była prosta, ale udało nam się ją rozwiązać bez dodatkowych strat osobowych. Następnie udzieliłem pierwszej pomocy tym którym… mogła jeszcze pomóc.

Pobieżnie przesłuchaliśmy szamana. Ten oznajmił że pochłonie nas Wieczna Burza, potwierdził że magia jest pochodzenia zewnętrznego, przywołana przez “Mówcę Bagien Darutheka”. -
tutaj Jin ponownie przerwał wymownie patrząc na sztorm w oddali - Po śmierci szamana burza straciła na sile i ostatecznie się rozwiała. Sam szaman nie wykazywał się mocą magiczną niezbędną do wywołania takiej ulewy, podejrzewam że “Daruthek” związał część magicznego efektu z jego osobą. Z dużą dozą prawdopodobieństwa huragan uderzy ponownie.

Wśród rzeczy które znaleźliśmy na szamanie było to -
powiedział nekromanta wyjmując z bandoliera stary święty symbol - Identyfikuję go jako symbol Pasterzy Burz, kultu wyznającego niektóre aspekty Gozreha. Sam symbol jest niemal antyczny, obecna inkarnacja kultu ma niewiele wspólnego z tymi którzy stworzyli ten przedmiot.


Alchemik przerwał referat i zmienił swoją rolę z mówcy na słuchacza. “Rada Miejska” dość szybko doszła do konsensusu i zaoferowała im kolejny kontrakt. I kolejną szansę by Jin mógł rozwijać swoją "sztukę". Zarówno medyczną, jak i nekromantyczną.

- Z przyjemnością pomogę. Na moje badania nigdy nie dość gotówki.
 

Ostatnio edytowane przez Zaalaos : 12-03-2023 o 19:40.
Zaalaos jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 14-03-2023, 11:27   #102
Kowal-Rebeliant
 
shewa92's Avatar
 
Reputacja: 1 shewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputację

Edro wydawał się nie być do końca zainteresowany tym, co hrabia ma do powiedzenia. Jedyną istotną informacją było to, że mają dalszą robotę. Lotsav niewiele dbał o przygody. Nie był też jakoś szczególnie zainteresowany tym, żeby czynić "dobro" i szerzyć sprawiedliwość. W zasadzie los innych osób był mu z reguły obojętny, o ile nie byli mu jakoś bliscy. Jedyne, czym naprawdę się interesował to swoje rzemiosło i testowanie wyników modyfikacji broni w praktyce. Żył dla walki i eksperymentów z orężem. Fakt, że najbliższa przyszłość wydawała się dosyć burzliwa dla kolonii, był mu tylko na rękę. Jego usługi będą potrzebne i należycie docenione. Więcej grosza to więcej możliwości tworzenia morderczych narzędzi. Nie liczyło się nic więcej.

Pancerz, który został im podarowany przez mocodawcę, wzbudził lekkie zainteresowanie mężczyzny. W zasadzie był to zauważalnie lepsza sztuka, niż ta którą nosił na sobie. Postanowił porozmawiać o tym nieco później z towarzyszami. Póki co, potakiwał tylko słowom hrabiego.
 
__________________
Potrzebujesz pomocy z kartą do Pathfindera lub DnD?
Zajrzyj do nas!
shewa92 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 17-03-2023, 21:30   #103
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Amos pomógł odprowadzić szeryf Adaeli do kapłanów zachowując widoczny dystans od Jina. Nawet gdy obaj pomagali jej wstać, widać było wstręt na twarzy półorka. I bynajmniej nie ze względu na obecny wygląd mężczyzny.

W świątyni Amos wrócił do swojego kąta, gdzie bez żenady zrzucił mokre ubranie odkrywając wyrzeźbione niczym antyczny posąg ciało. Przy bliższym spojrzeniu można było zobaczyć pojedyncze włókna mięśni poruszające się gdy wyciągał z plecaka zestaw świeżych ciuchów. Gdzieś pomiędzy nimi leżał czarny kot leniwie wpatrujący się w swojego pana. Amos rzucił mu kawałek mięsa i przyglądał się jak źrenice rozszerzają się, ciało spina i atakuje lecący kawałek przekąski. Pomimo swoich małych rozmiarów Sierściuch był pełnej krwi drapieżnikiem. Amos usiadł oparłszy się o ścianę, a po chwili kocur położył mu się w nogach. Drapiąc go za uchem półork obserwował Jina zastanawiając się od kiedy nekromancja stała się czymś powszechnie akceptowalnym.

Następny dzień przywitał się cieplejszymi promieniami słońca. Amos spakował swój dobytek i razem z Sierściuchem przechadzali się od rana po kolonii sprawdzając szkody jakie wyrządziła burza. Wyglądało na to, że Pridon’s Hearth podniesie się dość szybko. Ludzie projektujący osadę znali się na rzeczy. Domy ustawione były w taki sposób, by wszelkie wichury uderzały i wyhamowywały na skraju osady, na drzewach, palisadzie i najsilniejszych budynkach. Zupełnie jak w walce, gdzie najsilniejsi stoją na przędzie osłaniając słabszych. Wszędzie, gdzie się nie rozejrzeć widać te same odwołania. Zapewne gdyby zainteresować się magią, Amos wysnułby te same porównania.

Niedługo później, półork w towarzystwie szeryf wszedł do domu hrabiego. Przywitał się zgodnie z protokołem, jednak wzrok spoczął na powabnej półelfce. Cóż poradzi, że ma słabość do filigranowych kobiet z pełnymi ustami? Miał tylko nadzieję, że nie wpatruje się w jej krągłości zbyt nachalnie. Stał nieco z tyłu, na uboczu drużyny, trzymając dystans od nekromanty. Również, gdy przyszło im zająć miejsce przy stole.

Parę razy dorzucił swoje spostrzeżenia do opisu prezentowanego przez Edwarda i Jina, szczególnie jeśli chodziło o szczegóły związane z wyposażeniem i wyszkoleniem przeciwników. Nie odnajdował się dobrze w takich sytuacjach, jego poprzednie pirackie życie podpowiadało zupełnie inne scenariusze co mógłby robić przy takim stole w takim domostwie. Co na pewno by robił jeszcze parę lat temu.
To życie jednak zostawił dawno za sobą.

Gdy spotkanie dobiegło końca, Amos sięgnął po swoją sakiewkę automatycznie ważąc ją w dłoni. Przyzwyczajenie z poprzedniego życia pomyślał spoglądając na ciekawskie spojrzenie Sierściucha, który wygrzewał się w oknie. Wzdrygnął się gdy usłyszał o koszcie "badań" jakie chciał przeprowadzać nekromanta. Nie skomentował jednak tego. Swoje zdanie wyraził wcześniej, jednak banda degeneratów zdawała się odmiennego zdania.
Sięgnął po koszulkę kolczą sprawdzając w palcach misternie splecione kółka. Była zdecydowanie lepszym pancerzem niż utwardzana skórznia, którą nosił na sobie, ale jego wzrok spoczął na towarzyszach (z pominięciem Jina). Potencjalnych chętnych było wielu.
- To bardzo szczodry dar. - powiedział spojrzawszy na hrabiego łaskawszym wzrokiem. - Zapewne ma dużo historii i rodzinnych wspomnień. -
Amos nie miał problemu z zabraniem takich rzeczy. Wiele razy grabił pamiątki rodzinne, złote pierścienie, obrączki, sygnety, czasem mniej wartościowe drobiazgi o dużej wartości sentymentalnej. Wyzbył się uczuć, traktował wszystko w kategoriach zimnej kalkulacji, która teraz podpowiadała, że człowiek powinien usłyszeć właśnie coś takiego.

Zanim zdecydują się na dalsze zbadanie problemów osady, będzie musiał wydać przydzieloną nagrodę. Miał tylko nadzieję, że dla obrońców Pridon’s Hearth lokalni handlarze będą mieli odpowiednie zniżki.

 
psionik jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 20-03-2023, 14:48   #104
 
EdwardDragon's Avatar
 
Reputacja: 1 EdwardDragon nie jest za bardzo znany
Edward starał się pomóc z zeznaniami jak potrafił, jednak nie wychylał się specjalnie gdy nie musiał, coś sprawiało że nie czuł się w posiadłości specjalnie dobrze, być może z powodu zmęczenia? W końcu ostatnie dni były dość wymagające. Gdy opuszczali gabinet z nowym zadaniem. Skłonił się do kolonialnej elity, zabrał co jego i starał się skupić na tym by skorzystać jakkolwiek pożytecznie pieniądze i czas jaki mają przed rozpoczęciem kolejnego zadania.

Korzystając z pieniędzy postanowił się zaopatrzyć w parę mikstur i materiały do spisywania zwojów. W schronie zastanawiał się czy może nie porozmawiać z Jinem, póki mają wolną chwilę. Widząc jednak jak ten jest zapracowany uznał że może lepiej zostawić to na czas gdy już zagrożenie zostanie zażegnane, zajrzał sprawdzić co u lokalnego wieszcza, po czym zabrał się za rozpisywanie zwojów. Napisał jeden, potem drugi, a następnie.. nie miał już sił. Oczy powoli zaczynały mu się same zamykać. Uznał ze w tym stanie będzie z niego jeszcze mniejszy pożytek niż zwykle. Spojrzał raz jeszcze na tych wszystkich ludzi których przetrwanie może zależeć od tego jak im pójdzie kolejna część zlecenia i znalazł sobie miejsce w którym mógłby się spokojnie położyć i usnąć.
 
EdwardDragon jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 23-03-2023, 12:03   #105
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację


W rezydencji Zod główni kiwał głową i przytakiwał. Nie czuł potrzeby by cokolwiek dodać. Jin wystarczająco słusznie podsumował wydarzenia i Zod nie czuł by dodawanie czegoś było uzasadnione.
- Możesz na mnie liczyć.
Odpowiedział krótko wspominając rozmowę sprzed wieczoru i słowa Janna o ratowaniu jego przyjaciół. Może to mógł być dobry cel? Dobra metoda aby stłumić winę?

- Dopisuję się do chętnych na magiczną kolczugę. Łatwo ją przerobię na pancerz bardziej w moim rozmiarze, nie tracąc jej magii.

W świątyni

Alchemik jak zwykle przeglądał karty swojego notatnika, dopisując i wymazując różne fragmenty tekstu. W jego oczach widać było skupienie. Z cichym trzaśnięciem zamknął swój brudnopis i wypatrzył w tłumie zziębiętnych, przemoczonych ludzi Zoda. W kilku krokach pokonał dzielący ich dystans.

- Panie Zod! Rozmawiałem już z miejscowymi, wygląda na to że nikt nie jest zainteresowany kupnem zdobytych przez nas skórzni, ale ja mam dla nich zastosowanie. Czy byłby pan wstanie je przeprawić na coś… nieco większego?

Zod odwrócił maskę w keirunku alchemika. Wzniósł palec ale zawahał się i cofnął go.
- Hmmm…
Znów wniósł palec już pierwszą głoskę wydając i cofnął go by rozmasować podbródek pod maską.
- Zależy - w końcu rozłożył ręce w bezradności - Powinno dać się zrobić. Bah… jak to dla jakiegoś nieumarłego to tylko prościej, bo potnę je na płaty i wszyję bezpośrednio w jego ciało. O jakiej sylwetce mówimy?

Jin skrzywił się słysząc słowo na N. Jak było wiadomo to słowo które mogło wywołać wiele gniewu wśród zgromadzonych.

- Tak. Na trolla. Ale będzie nieco mniejszej… objętości. - potwierdził Jin [i]- Dam znać jak będzie gotowy do “przymiarek”.


W magazynie

Nowe dzieło Jina powalało złożonością. Niemal całość mięsa które do tej pory było na ciele trolla zostało z niego usunięte, odsłaniając kości, a w szczególności… klatkę piersiową. Wypełnioną po brzegi granatami, podobnymi do tych którymi Jin ciskał wcześniej. W obrębie ramion, klatki piersiowej i szyi pozostawione były fragmenty mięśni, ale żaden z nich nie był przyłączony tam gdzie chciałaby tego natura, tworzący skomplikowany bioinżynieryjny mechanizm którego zastosowanie na chwilę obecną nie było jasne. Szkielet stał bez ruchu, wyraźnie nie animowany przez twórcę.

- Oto on. - powiedział Jin, wpuszczając Zoda do magazynu, uchylając przy tym drzwi tylko na tyle ile było niezbędne. - Zależy mi przede wszystkim na ochronie klatki, jest pełna materiałów wybuchowych.

Zamaskowany kowal wszedł do środka, spojrzał na twór i dmuchnął, co chyba miało udawać gwizdnięcie. Podszedł do nieumarłego i zaczął od dokładnego obejrzenia i wyczucia projektu. Nie majstrował jeszcze przy nieumarłych. Nie znał ich kruchości poza tą pod jego toporem. Czy można wbić w kości małe gwoździki? Czy zbyt to naruszy strukturę? Jeśli za bardzo to czy wcześniejsze nawiercenie otworów rozwiąże sprawę?
- On ma jakieś kluczowe elementy strukturalne? Wiesz… za ruch naszych kończyn odpowiadają mięśnie. On nie ma tej przypadłości. Któreś żebra są ważniejsze? Czy gdyby je stracił to by tego nie zauważył? Precyzyjnie: które elementy wymagają obrony, jak nasze serducha, czy tętnice udowe, a które można zostawić jako stosunkowo mało śmiertelne?

- Wszystkie elementy są tak samo ważne i równocześnie tak samo mało istotne. Nieumarłych animuje negatywna energia wypełniajaca ciało i jest rozłożona z grubsza “równo”. Utrata głowy większości nieumarłych nic nie zrobi, tak samo ręki, czy nogi, poszatkowanie na drobne fragmenty będzie za to letalne. Wiele zależy od mocy twórcy, im ktoś jest lepszy, tym więcej energii można skumulować w małej objętości. Z tego biorą się opowieści o rękach odciętych od ciała, szukających samodzielnie ofiary. - rozpoczął wyjaśnienia Jin - Najistotniejsze do obrony u tego… projektu jest klatka piersiowa i uda, tam jest najwięcej, kości, a przez to najwięcej animującej energii. Nie wspominając nawet o schowanych tam… materiałach.

Zod zagryzł język pod maską kiwając głową krótkimi ruchami, jakby przytakując ni to Jinowi, ni to sobie.
- Potrzebuję kuźni. I kilku narzędzi garbarkich aby łatwo pociąć te pancerze. I najlepiej wprowadzić tam ten okaz abym mógł na bieżąco przymiarki robić. Myślisz, że dadzą nam dostęp? Bez tego zajmie mi to całą noc ale też się da… Znaczy… ryzyko porażki wzrasta pewnie jakoś trzykrotnie… tak z jednej szansy na trzynaście, że się nie uda do tej szansy na siedem… a… będę jeszcze jakiegoś kleju potrzebował, chyba, że dasz mi jakieś niepotrzebne kości abym mógł metodami niszczącymi przetestować ich sztywność, kruchość i wytrzymałość. Potrzebuję wiedzieć czy do kończyn mogę na stałe przymocować płaty pancerza, czy muszę się bawić w paski i zaczepy…

Jin podrapał się po brodzie.
- Jeśli kuźnia będzie opróżniona i zamknięta nie powinno to być problemem. Jeśli nie… Wiesz, koniec końców reakcja Amosa była raczej umiarkowana, wielu przeciętnych ludzi próbowałoby mnie spalić gdyby wiedzieli czym się zajmuję. O mocowania się nie martw. - odparł Jin i odpiął od pasa sztylet. Brutalnie wbił go w kość udową “modelu”, zostawiając w niej głęboką bruzdę. Następnie zmieszał kilka składników ze swojego bandoliera, w tym kroplę trollowej krwi i pomazał tą miksturą “ranę”. Kość zasklepiła się jakby nigdy nie była uszkodzona. - Jeśli kości nie wytrzymają pierwszej wersji to możemy próbować ponownie… I klej… Myślę że mogę coś przygotować.
- Cóż… osobiście trudno się dziwić. Nekromanci, jako ogół, w pełni zasłużyli sobie na tego typu reakcje. Ale diablęta także, więc to nie tak, że będę kogokolwiek oceniał przez pryzmat większej grupy społecznej do której należy… spróbujemy jutro. Kilkoma złociszami trzeba będzie sypnąć, ale nie powinno być problemu z wynajęciem kuźni na wyłączność na parę godzin. Trzeba będzie tylko projekt tam przetransportować. Jakiś wóz i narzuta na niego… i zasłonięcie okien. Sam dla siebie też jej potrzebuję więc będą dwie pieczenie na jednym ogniu. Zrób mi ten klej to sporo ułatwisz. Aby związał kości ze skórą, więc dwa mocno porowate materiały. Musi jednak zachować odrobinę elastyczności, bo będą one pracować. Inaczej się wykruszy z czasem, choć kwestia tego na ile wyceniamy żywotność wielkiego szkieleta z prochem w klatce piersiowej… - zakończył Zod rozweselonym tonem.

- Raczej niezbyt dużo. - mruknął nekromanta kładąc dłonie na szkielecie. Jego ciało wynicowało się w obrzydliwy, łamiący logikę i zdrowy rozsądek sposób i niedoszły nieumarły zniknął “zjedzony” w wnętrzu Jina. - Transport nie będzie problemem. Tak samo klej, a do kosztów wynajęcia kuźni się dorzucę. - dodał, poprawiając przerzucony przez klatkę piersiową bandolier, jakby nie wydarzyło się nic niezwykłego.

Zod kiwnął głową z uznaniem
- Przydatna sztuczka. Z nie-nieumarłymi tak potrafisz? To by miało swoje zastosowania…

- Tak… potrafię. Przetestowałem na kilku zwierzętach. Wszystkie wyszły martwe, lub umierające. Przypuszczam że jest to problem który byłbym wstanie z czasem rozwiązać, ale to wymagałoby skupionych badań.
- Hmmm… - Zod szybko przekreślił pomysł z nagłym wyskoczeniem z piersi Jina by zaskoczyć wrogów.
- Mierzyłeś tego limity? To byłaby wygodna metoda transportowania nieporęcznego sprzętu… broń drzewcowa chociażby. Lekka ale do plecaka się nie włoży.

- Myślę że z tym musiałbyś się zwrócić do Edwarda. Moja “przestrzeń” nie przyjmuje niczego innego jak ciała, i ewentualnie ekwipunek który można uznać za należący do niego, o raczej niezbyt efektywnym wyciąganiu pojedynczych przedmiotów nie wspominając. - odpowiedział alchemik - Zupełnie jakby istniała jakaś wyższa, nieokreślona siła która mówi “to możesz tam składować, a tego nie”. Może jakieś bóstwo ma to w swojej domenie? - zaczął rzucać pomysłami Jin - A może istnieje jeszcze coś wyższego, odpowiedzialnego za rzeczywistość w której bytujemy, która decyduje co jest słuszne a co nie?

- Mamy kilka bóstw śmierci… bladolica dziwka wydaje się kimś kto mógłby maczać w tym palce. Ale może to kwestia tego, że pierwsza mi do głowy przychodzi… Dobra… jeszcze przed jutrem pomyślę o projekcie. Kilka pomysłów na pewno zostanie wyeliminowane jako głupie gdy poświęci się im trochę więcej czasu, może jakiś oczywiście najlepszy przyjdzie do głowy chwilę potem, ale teraz potrzebuję się napić… - powiedział z trochę większym naciskiem, z najmniejszą drobiną… czegoś w głosie i już skierował jedną stopę do wyjścia, czekając tylko by alchemik potwierdził, że temat został wyczerpany.

Nekromanta był już gotów kiwnąć głową, ale ta odrobina zawahania, ta emfaza położona na wybrane słowa… Cóż, większością pracy medyka jest leczenie ciała. Ale czasem trzeba leczyć i duszę.

- Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zawsze jestem gotów wysłuchać. Do alkoholu się teraz nie przyłączę, mam jeszcze kilka… niebezpiecznych ekstrakcji do przeprowadzenia, ale jeśli mogę to pomogę.

Zod rozważał chwilę ciesząc się, że maska kryje jego ledwie-istniejącą mimikę.
- Nie bardzo jest o czym opowiadać… Ostatnio mi się w głowie trochę pomieszało i jak przystało na prawdziwego mężczyznę, przepracowuję to technikami unikowymi i otępieniem alkoholowym - odpowiedział tonem odpowiednim dla dobrego żartu. - Jak będzie bardziej sprzyjająca okazja i temat sam przyjdzie to chętnie pogadam. Może zewnętrzna perspektywa jakoś pomoże, choć teraz definitywnie nie widzę jak by miała… ale teraz okoliczności nie sprzyjają. Może po twoich ekstrakcjach, jak rytuałowi rumowemu będzie można uczynić zadość. - Klepnął mniejszego towarzysza w ramię i obaj skierowali sie do wyjścia.


Zod zamknął się w kuźni i zasłonił wszystkie okna. Przeszedł się trzy razy po niej szukając możliwości by ktoś mógł podglądać i usunął je wszystkie. Wtedy zaczął pracę. Widział w ciemności więc nie przeszkadzał mu mrok. Ciął pancerze na skórzane płyty. Swoiste najmniejsze użyteczne kawałki, które potem składał nie w pancerz, ale integrował z samym szkieletem. Nie potrzebował zawrzeć w tym tworze możliwości zdjęcia go co znacznie ułatwiało proces. Choćby nikt nigdy by nie pomyślał, aby pancerz przykleić na sztywno do człowieka. Zod nie miał tego problemu.

Po wszystkim był zadowolony. Dwie warstwy pancerza chroniły jego pierś i większość kości również była owinięta warstwą, albo dwiema. Czaszkę zostawił gołą. Jako zmyłkę. On sam by ją brał na cel i się zdziwił kiedy strata łba by nie obeszła nieumarłego. Potem by się nie zdążył pewnie zdziwić kiedy lont by się dopalił.

Był zadowolony, a przede wszystkim ciekawy… jak to wyjdzie? Zobaczy się.

 

Ostatnio edytowane przez Arvelus : 07-06-2023 o 12:54.
Arvelus jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 24-03-2023, 09:09   #106
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Podczas spotkania

Hrabia klasnął w dłonie, zadowolony.
- Wspaniale! Przynieście mapę delty! – rzucił w powietrze, po czym zwrócił się do szeryf - Adaelo, wspominałaś, że zwiadowcy widzieli jaszczuroludzi…
- W ruinach na wybrzeżu i przy smołowych dołach na północny wschód stąd –
odpowiedziała kobieta, gdy jeden ze służących, młody chłopak o ciemnej czuprynie, wpadł do sali, niosąc naręcze dużych zwojów. Położył je z namaszczeniem na stole, skłonił się i wyszedł, zamykając za sobą drzwi.
Hrabia potrzebował kilku chwil, by wybrać odpowiedni rulon, znacznie mniejszy od pozostałych, za to wykonany z grubszego pergaminu. Po jego rozłożeniu oczom bohaterów ukazała się mapa delty Koriru, zdecydowanie różniąca się od tych przedstawiających bardziej cywilizowane obszary Avistanu – była bardziej toporna i znacznie mniej szczegółowa. Prezentowała zarys wybrzeża, i terenów nad rzeką, a wraz z nimi punkty orientacyjne ich okolicach, oraz lokalizację Pridon’s Hearth, fortu Przełomu i kilku lokalnych farm. Poza tym tereny gęstych dżungli w głębi lądu były w większości białymi plamami, poprzecinanymi jedynie nielicznymi oznaczeniami cieków wodnych.
- Minie jeszcze parę lat, zanim w pełni ukończymy katalogowanie tych terenów – wyjaśnił hrabia Narsus - Dłużej, jeżeli będą trafiać się nam takie …sytuacje - dodał, sięgając po rysik i podając go Adaeli. Kobieta zaznaczyła dwa niewielkie okręgi na północ od Pridon’s Hearth.
- Zgodnie z raportami, tu ruiny znajdują się na klifie, więc łatwo je będzie dostrzec z brzegu. Pola smołowe też nietrudno zauważyć, a jeszcze prościej wyczuć – stwierdziła z powagą.
- Może uda wam się tam znaleźć jakieś wskazówki co do miejsca pobytu tego plemienia - podjął hrabia - Po sprawdzeniu tych miejsc wróćcie złożyć raport. O nocleg w kolonii nie musicie się martwić, opłacę wasze pokoje –


Po opuszczeniu posiadłości

Amos

Gdy doradcy hrabiego opuszczali salę narad, półork raz jeszcze spojrzał w stronę panny Gadd. Drobna kobieta poruszała się z lekkością i gracją godną tancerki – lub, sądząc po rapierze przypiętym do pasa, szermierki. Zatrzymała się na moment, spoglądając przez szerokie okno na morze, a rozpuszczone kasztanowe pukle przesłaniały jej profil. Gdy w końcu ruszyła do drzwi, miał jeszcze moment na zobaczenie jej twarzy, zanim go minęła: najwyraźniej świadoma uwagi, puściła mu oko, a na jej pełnych ustach gościł zadowolony uśmieszek.
Rzucony niedługo później komentarz o koszulce wyraźnie ucieszył hrabiego.
- Ma pan rację. Dlatego tym bardziej nie chcę pozwolić, żeby kurzyła się na stojaku. Lepiej ją spożytkujecie niż ja, tylko jej nie zniszczcie – rzucił, by po chwili dodać – za bardzo.

***

Wczesnym popołudniem Amos przechadzał się po porcie, wpatrując się we wzburzone morze w oddali, a także Sierściucha polującego na resztki ryb zalegające w porozrzucanych koszach. Co prawda Kobaltowe Oko wypłynęło krótko przed burzą, ruszając w górę rzeki, ale ciężko było stwierdzić, jaki był los statku – jeśli się rozbił, nie zapowiadało się, by zdołali wyrwać się z tych okolic zanim ta cholerna burza się skończy. Albo oni jej nie skończą…
- Panie Wyatt! - kobiecy głos wyrwał go zamyślenia, a kiedy się odwrócił, dostrzegł nadchodzącą Hamsę Gadd. Półelfka zgrabnie omijała co większe kałuże i plamy błota, ale i tak jej wysokie buty były już nim pokryte. Gdy w końcu dotarła na deskowane molo, uśmiechnęła się na widok obżerającego się kocura.
- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam? - zapytała, podchodząc bliżej i niedbałym gestem odgarniając kosmyk włosów za lekko spiczaste ucho.


Edward

Po złożeniu swojej relacji, Muhduzi milczał przez całą naradę, co jakiś czas dopytując Edwarda, co właśnie jest omawiane – wszak ani hrabia, ani żaden z jego doradców nie zainteresował się tym, by mówić w zrozumiałym przez niziołka narzeczu. Wydawał się nieco speszony obecnością tylu „dużych ludzi”, jak to sam ich określał, chociaż i tak wyglądał zdecydowanie lepiej niż gdy odnaleźli go w forcie. Solidny wikt i opierunek sprawiły, że szybko odzyskał siły, a dzika burza poprzedniej nocy najwyraźniej nie przeraziła go zbyt mocno.
Gdy opuścili posiadłość, wciąż trzymał się czarodzieja.
- Skoro jaszczury sprowadziły wielką burzę, to zagrażają i waszemu plemieniu, i mojemu - zagadnął - Muszę ich ostrzec, a samotna droga przez dżunglę to pewna śmierć. Czy możecie mi pomóc? Plemię z pewnością was za to wynagrodzi! Mamy skarby, a nasza szamanka wie wszystko, co dzieje się w dżungli! - zapewnił z zapałem, chociaż Edward nie miał pewności, ile w tym było prawdy - Mieszkamy niecały dzień drogi od czarnych dołów, poprowadzę was


Jin i Zod

Wracając z magazynu do karczmy, w której Zod trzymał swoje narzędzia, bohaterowie minęli się z panną Gadd, zmierzającą w stronę portu. Kobieta kiwnęła im uprzejmie głową, ale nie zatrzymywała się, rozglądając jakby kogoś szukała. Kolonia wyglądała tak, jak można się było tego spodziewać po huraganie – śmieci i poodrywane fragmenty okiennic zalegały tu i ówdzie, a mieszkańcy pracowali wspólnie, by doprowadzić swoje rozklekotane domostwa do lepszego stanu. Zarówno Zod, jak i Jin znali się na rzemiośle na tyle, by mieć pewność, że wystarczyłoby kilka, może kilkanaście godzin burzy więcej, i z Pridon’s Hearth zostałyby w większości sterty desek. Obaj jednak mieli na tyle taktu, by nikomu o tym głośno nie mówić, szczególnie że reakcje kolonistów na ich osoby były co najmniej nietypowe. Zamiast, do czego byli przyzwyczajeni, ignorować, odwracać wzrok czy zerkać z obrzydzeniem, oni ich pozdrawiali: skinienia głowy, machnięcia ręką, a nawet powitalne okrzyki – to było coś nowego.
Gdy byli kilkadziesiąt kroków od karczmy, zauważyli, że w pośpiechu wychodzi z niej Gallio Menius. Tłusty kupiec, gdy tylko zauważył bohaterów, zamachał energicznie ręką i ruszył do nich biegiem.
- Panowie! Cały ranek was sz… uch! - stęknął, gdy poślizgnął się na ubłoconych deskach i ledwo utrzymał równowagę - Cholerne błocko… Cały ranek was szukam! - powtórzył, gdy już pokonał dzielącą ich odległość, a jego brzuszysko przestało falować - Potrzebuję waszej pomocy! Jeden z rybaków doniósł mi rano, że z oddali widział maszt Kobaltowego Oka u wylotu rzeku, dziwnie przekrzywiony. To musi znaczyć, że statek albo osiadł na mieliźnie po burzy, albo - wzdrygnął się zauważalnie, aż zawibrowały mu podbródki - się rozbił. Włożyłem w niego sporą sumę i potrzebuję kogoś, kto go znajdzie sprawdzi stan załogi i ładunku. Jestem gotów dużo zapłacić! –


Finnseach

Po wizycie u hrabiego elf postanowił sprawdzić jedno z miejsc, o którym zupełnie zapomnieli w obliczu wczorajszej burzy. Drukarnia okazała się być w opłakanym stanie – wicher zerwał fragment dachu, a spadające odłamki uszkodziły prasę. Na domiar złego, deszcz zalał część zapasów papieru, więc nie wyglądało na to, by w najbliższym czasie panna Penbury zdołała wznowić swoją działalność. Kobieta była na miejscu, z zapłakaną twarzą obserwując, jak jej sąsiedzi zajmują się naprawą jej dobytku. Jedynym pocieszeniem było to, że wózek, na którym się poruszała, nie uległ żadnym uszkodzeniom.
Opuszczając tą przykrą scenę, Finnseach natknął się na pana Blackwella.
- Och, dzień dobry, panie Silistar - mężczyzna przywitał się w elfickim z nienagannym akcentem, a elf przypomniał sobie, dlaczego dobrze się z nim rozmawiało podczas rejsu tutaj - Mam nadzieję, że miał pan spokojny ranek? Nie pytam o noc, gdyż wieści o waszych wyczynach rozeszły się szybko nawet jak na tak niewielką osadę. Proszę przyjąć moje najszczersze podziękowania - skłonił się głęboko - gdyby nie wasze działania, zapewne nie mielibyśmy teraz sposobności rozmawiać. Ale skoro owa sposobność już nastąpiła, mam dla pana i pańskich towarzyszy propozycję, prawdopodobnie dość intratną - na jego wąskich wargach zagościł lekki uśmiech - Doszły mnie słuchy, iż zamierzacie odwiedzić ruiny z okresu imperium Ghol’Gan na północ stąd. Jako kolekcjonerów antyków, z radością odkupię od was wszelkie archeologiczne znaleziska, na które tam natraficie. Mam nadzieję że jako pokrewna naukowa dusza rozumie pan moje zainteresowanie? - zapytał uprzejmie.


Edro

W kolonii brakowało dobrej areny do ćwiczeń, więc Edro musiał improwizować. Kilka podrywanych z budynków przez wiatr desek powinno stanowić znośne tarcze strzelnicze, a kamienisty brzeg z rosnącym klifem między posiadłością hrabiego a resztą zabudowań był wystarczająco odizolowany, by nikt postronny się nie napatoczył. Śliskie kamienie i sporadyczne fale utrudniały poruszanie się, co było dodatkowym urozmaiceniem treningu. Mijały kolejne godziny, w czasie których sprawdzał kolejne modyfikacje - boczne, zakrzywione ostrza, karbowane haczyki, pętle do chwytania broni, linki do strzał – a wszystko to w perfekcyjnym spokoju i ciszy, przerywanej tylko szumem fal.
Ta sielanka została jednak przerwana, gdy wraz ze stukotem strzały uderzającej o resztki „tarczy” zza szczytu klifu wynurzyła się twarz szeryf Adaeli. Kobieta machnęła oszczędnym gestem, upewniając się że wojownik zauważył jej obecność i nie potraktuje jej jak kolejnego celu, po czym zeszła do niego.
- Panie Lostav, dobrze, że jeszcze nie wyruszyliście. Miała właśnie kolejne spotkanie z hrabią - powiedziała, a z tonu jej głosu wywnioskował, że było już ich nieco zbyt wiele - Martwi go kwestia okolicznych gospodarstw i ich stan po burzy. Rwie się, żeby osobiście je odwiedzić, a ja nie mam nawet kogo tam wysłać. Tym bardziej po ostatniej nocy - rzuciła ze zgryzotą w głosie - Czy możecie się tym zająć? Farmy są niedaleko, po drodze do ruin. Zniszczenia powinny być znacznie mniejsze niż w kolonii, mam nadzieję że żadna większa pomoc nie będzie potrzebna. To twardzi ludzie, inni by tutaj nie przetrwali -
 

Ostatnio edytowane przez Sindarin : 24-03-2023 o 09:34.
Sindarin jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 24-03-2023, 12:12   #107
 
EdwardDragon's Avatar
 
Reputacja: 1 EdwardDragon nie jest za bardzo znany
Edward podrapał się po brodzie rozmyślając nad prośbą niziołka. Po chwili odezwał się w jego języku.
-Hmm.. czarne doły? Chodzi o te pola smołowe które pokazywali na mapie?
- Tak - niziołek pokiwał głową - Czarne doły, strasznie tam śmierdzi, a dinozaury przychodzą tam umrzeć.
-Jeśli jest to niedaleko miejsca do którego mamy się udać to chyba nie będzie problemu z nadrobieniem drogi.. Jeśli dinozaury przychodza tam umierać.. co mogą tam robić jaszczuroludzie? Możesz powiedzieć jakich zagrożeń możemy się spodziewać w tamtych okolicach?
Niziołek uśmiechnął się szeroko, gdy mag wyraził zgodę na pomoc, ale zmarszczył brwi na pytanie.
- Oni są podobni, to może też tam umierają? Moje plemię nigdy się tam nie zapuszcza, bo stare i chore dinozaury są ciągle bardzo groźne.
-Rozumiem, więc możemy tam spotkać duże i niebezpieczne stworzenia.. trzeba będzie uważać.. złożę to jako propozycje jak się znowu zbierzemy całą grupą.. a tak swoją drogą, co sądzisz o spotkanych tu ludziach?
- Dużo was tutaj, strasznie tłuści i głośni jesteście. W dżungli zginęliby w moment
- rzucił Muhduzi z rozbrajającą szczerością - Ale kuzyni z tego kamiennego domu, tej …karczmy? są bardzo mili. Mają dużo dobrego jedzenia, i się nim dzielą - dodał z szacunkiem, zapewne odnosząc się do niziołczych właścicieli Kamiennej Sali.
Mag przytaknął słysząc jego słowa, były zapewne prawdziwe, sam Edward pewnie nie przeżyłby zbyt długo samemu w tej dżungli.
-Doceniam szczerą odpowiedź. Większość zwykłych ludzi nie jest w stanie mierzyć się z dinozaurami i innymi takimi zagrożeniami. Potrzebują ochrony tych którzy potrafią, a tych nie zawsze można spotkać. Jest coś jeszcze co chciałbyś tu załatwić zanim wyruszymy?
- Zabrać trochę jedzenia od kuzynów dla plemienia. I tych proszków, które zmieniają smak - wyszczerzył się niziołek.

Mag zaśmiał się na słowa Muhduziego
-W takim wypadku jeśli nie masz nic przeciwko może przejdziemy się razem? W sumie też mógłbym załatwić sobie jakieś racje na drogę a nic więcej do roboty wydaje mi się że już nie znajdę.
Muhduzi pokiwał głową, zgadzając się na tą propozycję.


Gdy drużyna ponownie się zebrała Edward proponuje by przy okazji odprowadzić Muhduziego to jego wioski niedaleko Smołowych Pól gdzie mogliby zasięgnąć informacji o okolicy.
 
EdwardDragon jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 26-03-2023, 06:55   #108
 
Zaalaos's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputację
Zod dokonał kilku zakupów nim się spotkał z Jinem. Pierwszym co się w oczy rzucało się w oczy była tarcza przytwierdzona dziwnie do ramienia pomimo zachowania swojego przerośniętego toporu.

Odmienne traktowanie sprawiało mu wiele przyjemności. Chętnie, choć niewylewnie odpowiadał na przyjazne gesty czy przywitania. I podobnie czynił Jin, uśmiechając się uprzejmie do mieszkańców.

- Co myślisz, Jin? - zapytał alchemika - Czujemy się aby we dwójkę tam pójść, czy wołamy resztę? Normalnie bym się nie zastanawiał, ale po wczoraj należałoby przyjąć, że możemy natknąć się na jakiś maruderów od jaszczuroludzi, albo może nawet ci jaszczuroludzie napadli statek…

- Raczej kiepski pomysł na małą wycieczkę. Byłaby to dobra okazja do przetestowania naszego nowego wyrobu, ale dwuosobowa przygoda może się źle skończyć. Zawołajmy resztę. - wyraził swoją opinię alchemik i obrócił się do kupca - Co oznacza “dużo zapłacić”?
Mennius odetchnął głośno, ciężko stwierdzić czy z ulgi, czy ze zmęczenia.
- Tysiąc i dwieście złociszy za dotarcie do okrętu, zadbanie o załogę i zabezpieczenie ładunku. Jeśli, uchowaj Abadarze, zdarzyły się wypadki śmiertelne, kapitan poda wam listę załogi i pasażerów. W przypadku takiego nieszczęścia będę musiał przygotować listy i rekompensaty dla rodzin.
- Czyli dwieście na głowę. - Jin spojrzał pytająco na Zoda, ale sam podjął już decyzję. Na statku najprawdopodobniej byli ranni, wymagający jego pomocy. - Myślisz że to wystarczy za ponoszone przez nas ryzyko?
- Pieniądze mnie zadowalają - wzruszył ramionami Zod - Nie spodziewam się tam nic gorszego niż jaszczuroludzi, a najpewniej po prostu mielizna. Gorzej z dotarciem… da się w tej pogodzie wynająć jakiegoś kapitana by nas tam zabrał? I co dokładnie jest od nas oczekiwane? Jeśli statek jest na mieliźnie to nie wiem czy nasza pomoc wiele pomoże. Jeśli się rozbił na skałach to możemy najwyżej ukryć ładunek do późniejszego odebrania przez inną jednostkę i odeskortować załogę do kolonii. Co wtedy?.
- To mi wystarczy - kupiec pokiwał głową - Ładunek może poczekać, aż go odzyskamy, ale chcę mieć pewność, że załoga jest bezpieczna. Rybak wspominał, że maszt widział na południe stąd, ktoś może mieć jakąś mniejszą łódkę - wzruszył niepewnie ramionami - A może i dotrzecie tam na piechotę? Jeśli tak się da, to wynajmę później wóz z tartaku, żeby sprowadzić ładunek - zaczął się zastanawiać głośno.
- Transport należy już do pana. - przerwał kupcowi Jin - Być może Edward zna się na Spatiomancji na tyle by wytworzyć pozawymiarową przestrzeń do transportu większych ilości materiałów, ale nie gwarantuję tego. Jeśli na miejscu będą ranni zapewnię im stosowną opiekę. - alchemik uśmiechnął się do kupca i wyciągnął dłoń, by dobić umowy.
- Oczywiście, oczywiście, nie traktowałbym przecież panów jako tragarzy! - Gallo wyszczerzył się, ściskając podaną dłoń. Jego ręka była spocona i nieco śliska - Cieszę się, że mogę znów na panów liczyć! -
- Aby nie było - wniósł Zod wolną od topora rękę w obronnym geście - To nasza dwójka na razie się pisze i spodziewamy się, że reszta również będzie, ale to wymaga potwierdzenia. Teraz się rozeszliśmy po mieście, to trzeba będzie ich znaleźć, więc myślę, że teraz szybko dokończymy swoje sprawy i się zbierzemy, potem potwierdzimy, że bierzemy zadanie i wyruszymy, albo wypłyniemy jak się da. W porządku?
Kupiec energicznie pokiwał głową, aż zadrżały mu policzki.
- Ależ oczywiście! Liczyłem na rozmowę z wszystkimi, ale skoro wpadłem na panów… - serdelkowaty palec uniósł się w ostrzegawczym geście - Opłata pozostaje stała, niezależnie od ilości zaangażowanych! -
Alchemik spojrzał na Zoda i wzruszył ramionami. Nie miał nic więcej do dodania.
- Dobrze, 1200 sztuk złota. Postaramy się przekonać resztę, ale nie gwarantujemy że nam się uda. Do zobaczenia.
- Powodzenia i niech Abadar wam sprzyja! - kupiec skłonił się uprzejmie.

***

Czas przed wyruszenie w dzicz Jin spędził efektywnie. Miał mnóstwo do zrobienia.

Pierwsze na liście zadań było zrobienie zakupów. Dość dużo czasu spędził między świątynią Abadara, a sklepem Heri, miejscowej medyczki. Ostatecznie od kapłanów boga prawa nabył magiczną sakwę, wypełniającą się każdego ranka leczniczymi ziołami, prostym alkoholem, bandażami, oraz nićmi do szycia skóry.

Heri sprzedał natomiast niemagiczny odpowiednik, a nabył narzędzia chirurgiczne, wzmocnione magią utrzymującą je w stanie nienagannej ostrości. Przetasował zawartość swojego bandoliera, tak aby narzędzia chirurgiczne były na wysokości sakwy z leczniczymi materiałami, tak aby jednym ruchem mógł je wyciągnąć i rozsupłać swoje medyczne wyroby.

Gdy to miał za sobą skierował kroki do portu i zaczął rozpytywać o… stymulanty. Pomocni i wdzięczni za ratunek, jak i opatrywanie ran pracownicy portowi szybko skierowali alchemika do podejrzanego jegomościa, który za kilkadziesiąt złotych monet odsprzedał Jinowi dwie malutkie fiolki ciemnobrunatnego napoju. Te, podobnie do innych istotnych w pracy narzędzi trafiły do bandoliera, do najwyższej kieszonki.

Ostatnim zakupem były narzędzia ślusarskie. I tutaj ich zdobycie nie było problemem. Wśród pracowników naprawiających posesję zarządcy był i ślusarz, testujący po kolei stan zamków w domostwie pana okolicznych terenów. Kilkadziesiąt sztuk złota sprawiło że alchemik stał się właścicielem zestawu używanych narzędzi.

Całość zwieńczył zdobyczą słownika wspólno-wodnego z prywatnej biblioteki zarządcy. Na uniwersytecie w trakcie zajęć z lingwistyki liznął trochę języków żywiołów i płynnie posługiwał się ognistym, oraz znał strukturę pozostałych trzech. Brakowało mu tylko słownictwa.

***

Z zakupami za sobą, Jin zamknął się w wolnym magazynie i oddał się eksperymentowaniu. W tym wypadku nie było to tworzenie nieumarłych. Tą czynność miał już za sobą.

Na kilku skrzyniach poukładał kartki papieru, zapisane skrupulatnie informacjami dotyczącymi jaszczuroludzi, jak i okolicznej fauny. Zarówno oni, jak i dinozaury były zimno krwiste. Gruba, pokryta łuskami skóra sugerowała wysoki stopień odporności na fizyczną traumę. Struktura ośrodkowego układu nerwowego gwarantowała wysokie tempo reakcji, a brak typowo ssaczych instynktów sprawiał że istoty te mogły być odporne na ataki oparte o umysł…

Po długim namyśle alchemik zdecydował się zaatakować najbardziej podstawową odmienność tych istot - zimnokrwistość. Z swojej sakwy alchemicznych reagentów wydobył biały proszek, który był podstawowym elementem jego alchemicznych granatów. Normalnie łączył go z palnymi substancjami, a ich wspólne spalanie powodowało nagły wzrost ciśnienia w pojemniku i eksplozję, ale tym razem miał inne plany.

Jedną z ciekawych właściwości tego proszku był gwałtowny spadek temperatury wody, jeśli tworzyło się z nim roztwór. Samo w sobie nie było to zbyt efektywne, z całą pewnością nie na tyle by zrobić krzywdę, ale… miał kilka pomysłów. Pozostawił swoje reagenty w magazynie i wyszedł na zewnątrz.

***

Wrócił po ponad godzinie, z kilkoma fiolkami wody pobranej z kałuż dookoła domu miejscowej medyczki. Liczył na to że część z nich zawierała w sobie choć odrobinę esencji żywiołaków wody. Nie przeliczył się. Po kilkunastu próbach zidentyfikował próbkę która zawierała to czego szukał. Ostrożnie ją opisał i przygotował kartonowy “mundurek” wypełniony białym proszkiem i kilkoma kroplami zdobycznej wody. Z pietyzmem wypisał na nim runy w mieszaninie Ognistego i Wodnego, posiłkując się przy tym zdobycznym słownikiem. “Ogień, Woda, Energia” głosiły kolejne znaki. Nie była to magia per se. Raczej amplifikacja naturalnych procesów, które zwyczajnie odrobinę przyspieszał, a dodatek primordialnej wody gwarantował wystarczającą ilość substratów.

Alchemik wziął głęboki wdech i cisnął przygotowanym granatem w jedną z pustych skrzyń. Eksplozji towarzyszyło wyzwolenie dużych ilości pary wodnej i… delikatny powiew chłodu. Jin nie spodziewał się żeby jego pomysł zadziałał za pierwszym razem, ale zawsze warto było mieć nadzieję.

Kolejne godziny przed zmrokiem spędził modyfikując mieszaninę, przechodząc przez kilkanaście wersji. Ostatecznie stanął na miedzianej osłonce na granat, wypełnionej mieszaniną wody, saletry amonowej, kuchenną solą i opiłkami srebra. Całość była pokryta symbolami w językach żywiołów- “Ogień, Woda, Energia, Absorbcja, Wymiana, Transformacja” Ta wersja przerosła najśmielsze oczekiwania Nekrochemisty, zmieniając biedne skrzynki w kostki lodu.

Jin przygotował kilkanaście takich mieszanin, które w większości powędrowały do plecaka. Kilka trafiło do pękającego już w szwach bandoliera. Będzie musiał poszukać jakiegoś efektywnego rozwiązania na transport całego swojego dobytku. Ale to było zadanie na przyszłość
.
 

Ostatnio edytowane przez Zaalaos : 02-04-2023 o 08:06. Powód: Dorzucenie informacji z doc'a na początku postu
Zaalaos jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 01-04-2023, 12:51   #109
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Narada u hrabiego zakończyła się pewnym sukcesem. Z ciężkim mieszkiem lokalnej waluty, Amos czuł się zdecydowanie pewniej. Pewniej, że będzie w stanie zabezpieczyć się w kolejnych przygodach. Z ciekawością przyjął, że magiczna koszulka kolcza wywołała niezbyt wielkie, jakby zawstydzone zainteresowanie w drużynie. Cóż...
- Szkoda ją niszczyć, jeśli posiada swoją historię. - powiedział do siebie wpatrując się w nią przez chwilę. - Niejeden skorzysta z tego daru, pogadajmy później co z tym zrobić. -
Tak naprawdę to interesowało go spojrzenie i uśmiech Hamsy. Jak to mawiało się na statku: jedni lubią zbierać plony, inni wolą cudze żony.
Amos odprowadził kobietę wzrokiem do wyjścia, zanim z powrotem skupił się na naradzie. Ta całe szczęście była w miarę krótka i treściwa. Kilka celów, wolna ręka, czas na przygotowanie się. Trzeba będzie ustalić dalszy plan, ale niezależnie od tego Amos pilnie potrzebował wybrać się na zakupy. Nauczony doświadczeniem, burdel i knajpa były w ostatniej kolejności.

Na zewnątrz przyroda budziła się po mocnej burzy. Słońce rzucało ciepłe promienie na ogorzała twarz półorka gdy ten wracał do osady. Miał kilka rzeczy do załatwienia. Mimo to, zdecydował się najpierw wrócić nad morze. Dawne życie zdawało się nie chcieć go oddać na ląd i być może była jakaś prawda w stwierdzeniu, że morze nie oddaje tak łatwo tych, którzy pokładali w nim swoje życie.
Z zamyślenia wyrwał go znajomy głos.
- Panna Gadd - uśmiechnął się radośnie. Jego uwadze nie umknęły subtelne gesty półelfki. Wystarczyło tego nie spieprzyć. - Oczywiście że nie. Zastanawialiśmy się z Sierściuchem na co wydać tę górę złota, którą dostaliśmy od hrabiego. W czym możemy służyć? -
- O, to pański kot? - Hamsa wydawała się zaskoczona - Nie spodziewałam się tego po panu -
- Amos - półork wyciągnął rękę. - Przypałętał się i został. Pewnie lubi dreszczyk emocji. -
- Dobrze to rozumiem - półelfka uśmiechnęła się, ściskając jego dłoń - Hamsa -
Jak na tak drobną kobietę, miała zaskakująco silny uścisk, Amos miał już pewność, że ten rapier nie jest tylko dla ozdoby.
- Solidny uścisk. Podoba mi się. - uśmiechnął się szczerze przytrzymując uścisk nieco dłużej niż wymagała formalność. - Ten rapier pewnie też nie dla ozdoby. Osoba do zadań specjalnych? - zagaił.
Hamsa przesunęła delikatnie dłonią po rękojeści.
- Powiedzmy, że zawsze lubiłam pracę w terenie - odpowiedziała po chwili namysłu - Ale o tym innym razem, zagadujemy się - rzuciła żartobliwie oskarżycielskim tonem - Mam prośbę do ciebie i twoich towarzyszy. To jasne, że jaszczuroludzie stoją za ostatnimi atakami, ale wydaje mi się, że wciąż nie możemy wykluczyć tego, że Song'O są jakoś w to zamieszani. Ten niziołek, którego uratowaliście, może was zaprowadzić do siedziby plemienia. Chciałabym, żebyście wybadali, czy na pewno nie mają z tym nic wspólnego.
Amos usilnie próbował myśleć walcząc z krwią odpływającą z mózgu. Coś się nie zgadzało, jak to zwykle z kobietami, ale on nie miał pomysłu co.
- Na pewno są w jakiś sposób zamieszani. Jest zbyt wcześnie by wyrokować. - odpowiedział zasłyszaną kiedyś od śledczego frazą kupując sobie trochę czasu na sformułowanie kolejnej myśli. - Sprawdzimy ich zaangażowanie, ale do tego potrzebuję zdobyć zaufanie… i liznąć co nieco obecnego narzecza. Inaczej cała wizyta u nich na nic się zda. Znasz może język Song’O? -
- Można tak powiedzieć - odparła - Z tego, co wiem, mówią głównie w poliglocie, narzeczu z tych terenów, ale wplatają często słowa w niziołczym.
- Chyba będę potrzebować trochę korepetycji. Szybko się uczę. - uśmiechnął się drapiąc w potylicę.
- Chętnie bym pomogła, ale mam dziś sporo obowiązków - uśmiechnęła się smutno - Musimy oszacować straty po burzy. Z pewnością jakoś sobie poradzisz -
- No tak, burza. Praca, rozumiem. Sprawdzimy temat. Cóż, będę wieczorem w karczmie gdybyś miała ochotę na wino lub coś mocniejszego, teraz muszę zrobić jeszcze zakupy. Możesz mi wskazać gdzie mogę dostać składniki alchemiczne? -
- Konserwatorium Heri - lekkim ruchem dłoni wskazała centrum kolonii - Jest zaskakująco dobrze wyposażona. A co do twojej propozycji - uśmiechnęła się zalotnie - To chętnie, lecz nie dziś. Ale jak wrócicie z którejś eskapady, zapraszam waszą szóstkę na drinki. Potem pomyślimy o czymś …mocniejszym - puściła mu oko.
Amos uśmiechnął się, choć w głębi czuł się zmanipulowany. Nie podobało mu się to, ale każdy ma inne cele. Jego nie muszą być szlachetne i jeśli do zdobycia go będzie musiał zrobić coś, co i tak jest "po drodze", nie widział w tym większego problemu.

Gwizdnął na Sierściucha i ruszyli do swoich zadań. W pierwszej kolejności Amos odwiedził kuźnię. Zostawił tam swój stary poczciwy kordelas na rzecz lepiej wyważonej szabli. Przewaga zaokrąglonego ostrza nad prostym była ogromna na morzu i w gęstej dżungli może również okazać się równie duża. Sprawdził też pancerze na wszelki wypadek, gdyby konkurencja do koszulki kolczej była zbyt duża, a następnie udał się do sklepu z osobliwościami. Nie chciał tego robić, zostawił swoje dawne życie daleko za sobą stawiając pierwszy krok na pokład. To już trzeci drugi raz jak zaczyna od nowa i sytuacja zmusza go do wskrzeszenia swojego pierwszego życia. No, przynajmniej części.
Wśród całej maści zestawów alchemicznych, półork znalazł to czego potrzebował. Igłę, przenośny kałamarz, giętkie przewody, zestaw do mieszania składników i kilka innych alchemicznych przyrządów i składników. Zrobił dodatkowy zapas, na wypadek gdyby planowany powrót się przedłużył i wrócił do karczmy. Jego mieszek był już znacznie szczuplejszy, jednak wojownik czuł się o wiele pewniejszy. Następne pół godziny spędził na testowaniu swojego zestawu. Używając starej wiedzy przekazywanej w klanie, oraz swojego doświadczenia, półork przelał na swoją skórę wzór ochronny. Nowy tatuaż idealnie łączył się ze starym, ochronnym tatuażem mocy pokrywającym niemal całe jego ciało. Dwie nowe nici wyblakły wpasowując się w istniejące wzory, tak jakby od zawsze tam miały być. Amos przyjrzał się z zadowoleniem swojemu dziełu.
- I co Sierściuch? Wygląda jakby od zawsze tam były, nie? - rzucił do kota wylegiwgjącego się na słonecznej plamie na środku pokoju.
Schował zestaw i przebrał się w nowy strój. Wysokie buty z cholewami, dobre na statek, w gęstej dżungli były nieprzydatne. Nowe, skórzane o wiele lepiej trzymały kostkę na nierównościach zapewniając jednocześnie lepszą wentylację. Luźne koszule zastąpiła bardziej obcisła lniana, sznurowana ku górze koszula z krótkim rękawem odsłaniającym potężny, wytatuowany biceps i kapelusz chroniący zarówno przed słońcem, jak i pajęczynami jakie często rozwieszane były pomiędzy drzewami. Kapelusz wieczorem się nie przyda, więc zostawił go na łóżku, co momentalnie wykorzystał Sierściuch wchodząc pod niego.

Zszedł na dół do wspólnej izby. Osada nie dorobiła się jeszcze burdelu, więc Amos usiadł przy szynkwasie zamawiając coś mocniejszego do picia i przyglądając bywalcom. Skoro Hamsa była zajęta, może znajdzie kogoś innego do dotrzymania towarzystwa?

 
psionik jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03-04-2023, 19:54   #110
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Audiencja u hrabiego okazała się nie być aż tak wielką stratą czasu, jak początkowo przewidywał elfi uczony. Zająwszy miejsce przy stole niewiele się odzywał, czasami zaledwie dodając jakiś szczegół od siebie w paru zwięzłych stołach, ożywiając się dopiero nieco bardziej gdy rozwinięto mapę delty. Co prawda pozostawiała naprawdę wiele do życzenia i stanowiła marny okaz kartografii (oraz marniejsze jeszcze świadectwo wprawy eksploratorów Paleniska przez puste plamy), ale zimnoniebieskie spojrzenie chłonęło każdą linię i każdy znak z pełnią uwagi. Z zaciekawieniem przyjął ochotę hrabiego do osobistego poprowadzenia ekspedycji, którą prędko ugasił kapłan Abadara. Finnseach szczerze wątpił, aby Narsus miał okazać się przydatny gdziekolwiek. Z możnych rzadko kiedy był jakiś pożytek.


***


Częściowo — odparł elf na słowa Blackwella. Kąciki ust drgnęły w nieznacznym grymasie, jakby insynuacja że mężczyźni są do siebie podobni uraziła go w jakimś stopniu. — Archeologiczne znaleziska, jak sama nazwa wskazuje, należą do archeologów. Naukowa dusza rozumiałaby tenże fakt. Nie zamierzam grabić reliktów po cyklopach z Ghol-Gan tylko po to, aby zbierały kurz w pańskiej kolekcji. Miłego dnia, panie Blackwell.


***


Przy ponownym spotkaniu ze współpracownikami okazało się, że nie tylko kupczyk oferował dodatkowe zlecenia i w Palenisku wprawni najemnicy nie mogli - przynajmniej chwilowo - narzekać na brak ofert pracy. Nie, żeby większość z nich specjalnie zainteresowała Finnseacha, co też prędko wyraził.

Meteorologiczne fenomeny winny być naszym priorytetem — oznajmił. — Dlatego rozsądnie będzie podążyć za nim.

Skinął głową w kierunku niziołka.

Jego współplemieńcy znają te ziemie. Powinniśmy skorzystać z ich... "ekspertyzy".
 
Aro jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:57.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172