Być-Może-Mabel oparła się wygodnie na długiej lasce, na pierwszy rzut oka wykonanej z jednego z błękitnie świecących kryształów. Westchnęła ciężko. - Mówisz, że z kim jeszcze tu jesteś? I gdzie ten drugi? - świdrujący wzrok staruchy sprawiał, że minstrel czuł się co najmniej niepewnie - A kłopoty? Kłopoty to macie dlatego, że nie słuchacie moich rad. Zawierzacie swoje losy wrogom. Tracicie królewskie dary.
Oparła laskę o skałę i usiadła na dość sporym skalnym występie, wciąż jednak uważnie obserwując Hadriana. Chłopak mógłby teraz chwycić laskę i celnym ciosem powalić siedzącą przed nim istotę - ale jeśli to prawdziwa Mabel?
Oooo, wtedy chciałby się szybko przenieść jak najdalej stąd. - Bez pomocy gnommina, królewny i mojej bylibyście już dawno straceni dla naszej sprawy. Nie, żeby wasz los obchodził mnie bardziej niż zeszłoroczny śnieg - ale zależy mi na losie księżniczki. A wróżba mówi, że na moje nieszczęście odwrócić czar może jedynie któryś z was.
Z zakamarków jaskini, w których szukał zapewne żyjącego tu robactwa, wyszedł czarny kot. Przechodząc otarł się lekko o stopy Hadriana, skrytemu Bayardowi posłał długie spojrzenie okrągłych oczu... i wskoczył na kolana kobiety. Jej sękata dłoń pogładziłagęste futro zwierzaka, ale wiedźma nie przerwała przemowy. - Więc musiałam zostawić wszystko i ruszyć tu za wami. A mam już tego wilgotnego miejsca serdecznie dość. Znajdź mi tu zaraz tego drugiego i załatwmy szybko nasze sprawy.
__________________ "All that we see or seem is but a dream within a dream." E.A.Poe Odskrzydlenie. |