Pierwszy upór, reszta pozostałe
5D6 => (6 +4 +5 +5 +3)
3 ikony i egzaltacja
4D6 => (4 +6 +5 +6)
2 ikony i 2 egzaltacje
4D6 => (6 +3 +4 +5)
2 ikony i egzaltacja
Potem wkroczyli do koszmaru, a dobry humor korsarza zdmuchnęło jak tchnienie gasi świecę. W miejsce ogienka wesołości buchnął krwawy płomień gniewu, zajmując umysł Saighdeara.
Żółte płomienie którymi pluł we wrogów przybrały niezdrowy czerwony kolor. Wyładowania gniewnie trzaskały przeskakując między istotami które Nomen Ryne stworzył uważając się za oświeconego geniusza. Lecz w rzeczywistości to wszystko było groteską…
i świętokradztwem.
Przebijając się przez tą szkaradną czeradę Saighdear zatrzymywał się przy nieszczęsnych Przodkach których tak okrutnie potraktowano by wydobyć kamienie dusz, które jeszcze ocalały. Tymi strzaskanymi się nie przejmował, już nic tam nie było i jedyne co mógł zrobić to po powrocie na Kaelor długo opłakiwać ich ostateczną śmierć.
Gdy w końcu dotarli do siedliska samego Ryne, Saighdear wkroczył tam z wysoko uniesioną głową, szablą sypiącą ledwie ujarzmioną energią i świerzbiącą rozjaśnioną od energii Osnowy ręką.
-
Ty. - wskazał ostrzem gospodarza -
Będziesz cierpiał!