Jake w napięciu obserwował wszelkie czynności wykonywane przy poranionej dziewczynie, która ułożył na stole. Gdy pojawiły się przy niej zdolne jakkolwiek pomóc osoby, odsunął się na bok i korzystając z chwili poszedł szybko przemyć ręce i twarz przynosząc dodatkowe ręczniki i koce. W milczeniu obserwował poczynania przyjaciół i nieznajomych nie zwracając za bardzo uwagi na nieludzkie zachowanie pozostałych i szalejącą wichurę na zewnątrz. Rany dziewczyny wyglądały paskudnie. Myśli o tym co mogło jej się przytrafić ukazywały mu coraz mroczniejszy obraz rzeczywistości, w której się znaleźli. Opis narzędzia, którym zadano rany również nie pomagał. Metaliczny zapach krwi drażnił jego nozdrza potęgując wzbierające w nim napięcie. Otrzeźwiał gdy tylko usłyszał, że ktoś ma przenieść dziewczynę do pokoju wskazanego przez Tima. - Ja pomogę...
Wyrwał się i wtedy zgasło siatło i rozbrzmiały kolejne wrzaski. - Szybko, zabierzmy ją stąd.
Ponaglił pozostałych wyciągając z kieszeni latarkę. Włączył ją i chwycił materiał, na którym była ułożona dziewczyna aby móc ją z kimś przenieść. Starając się chwilowo nie myśleć o osobach mogących być na zewnątrz, o których mówili pozostali. |