Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-03-2023, 16:57   #380
Lord Melkor
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację


Rozmowa z Riverą, wieczór

Bertrand znalazł de Riverę przechadzającego się wzdłuż rzeki i sprawdzającego stan swoich sił.

- Carlosie, miałbyś czas żeby porozmawiać?

- Oczywiście Bertrandzie, cóż cię do mnie sprowadza? - odparł nieco rozczochrany brunet z takąż brodą witając Bretończyka przyjaznym uśmiechem.

- Zbliża się decydujący moment naszej ekspedycji, ostateczna bitwa z jaszczuroludźmi. Muszę przyznać, że ta przygoda przeszła moje wszelkie oczekiwania, zaszczytem jest służyć pod twoim dowództwem….. nie wątpię, że zwyciężymy i pomyślnie wrócimy do Portu, a potem… no właśnie, czy zastanawiałeś się czy zostaniesz w Lustrii na dłużej? Pewnie otworzą się nowe możliwości, chociażby dzięki relacjom z Amazonkami lub Norsemanami - szlachcic był ciekaw jak daleko ich dowódca wybiega myślą w przyszłoś.

- Któż to wie? Nie ma co dzielić skóry na niedźwiedziu. Jak to mawia Zoja. To ponoć ich kislevskie powiedzonko. Zobaczymy jak to pójdzie z tym złotem i skarbami. Ale mam nadzieję, że uda się zebrać tego na tyle abym mógł kupić nowy statek i go wyposażyć. Jestem człowiekiem morza Bertrandzie, moje miejsce jest na morzu, nie jestem szczurem lądowym. Gdybym nie stracił swojego statku to nie wiem czy bym planował jakies wyprawy w głąb dżungli. - odparł kapitan nieco zaskoczony pytaniem ale i mile połechtany dobrą opinią jaką usłyszał od Bretończyka. Musiał się chwilę zastanowić ale w końcu wyznał jaki ma zarys przyszłych planów na to co by się miało dziać po powrocie do cywilizacji. Sporo zależało od tego z jakimi łupami by tam wrócili bo na razie nie mieli żadnych.

- Pytałem się bo widzę że dobrze się nam współpracuje, i zastanawiałem się czy będziemy mieli taką możliwość również w przyszłości. Ale ja raczej nie jestem człowiekiem morza, więc albo wrócę do Bretonii, jak sytuacja polityczna pozwoli, albo będę budować swoją przyszłość tutaj. No i dobrze byłoby znaleźć jakiegoś godnego małżonka dla mojej siostry… - zrobił pauzę bo rozważał nawet Carlosa jako kandydata, no ale w takiej sytuacji lepiej byłoby gdyby tamten się ustatkował.

- No ale teraz masz oczywiście rację że powinniśmy skupić się na pozytywnym zakończeniu wyprawy. Jak rozumiem mamy następujące wyzwania: wygrać bitwę z jaszczuroludźmi, uniknąć konfliktu z Amazonkami o podział łupów, a potem z nimi bezpiecznie wrócić… był ciekaw czy Carlos podobnie tutaj stawia akcenty jak on.

- Dobrze jest pływać statkiem, czuć wiatr we włosach, zew przygody sercu, chciwości w sakiewce i z kulą w pistoletowej lufie. Mieć wierną załogę za sobą i uwielbienie tłuszczy w portowych tawernach, podziw szlachetnych dam na salonach i zazdrosne spojrzenia mężów stanu i innych na karku. Ale dobrze jest też mieć swój własny port, przystań gdzie się rzuca cumę, swój kufel w tawernie i ciepły piec przy jakim można wygrzać kości po powrocie. To nie jest żywot dla każdego. Zwłaszcza szczury lądowe mają trudności z zaakceptowaniem tego. I już od dawna się do tego przyzwyczaiłem. - Carlos odparł po chwli zastanowienia. Ale jak zaczął mówić to ze swadą i luźną bezczelnością okraszoną szczerym uśmiechem. Pewna nutka nostalgii doprawiała to awanturnicze nastawienie do życia starego wilka morskiego jaki nie zamierzał dostosować się do wymogów życia w głębi lądu i przede wszystkim był człowiekiem morza.

- Ale to na razie dość odległe perspektywy. Na razie to tak jak mówisz, trzeba uporać się z tą piramidą. Szczerze mówiąc martwi mnie nieco to wszystko. Jeszcze w Porcie sądziłem, że piramida będzie pusta lub prawie pusta. A tu sam widzisz jak jest. Wszystko się skomplikowało. Wszyscy liczą na skarby i złoto a nasze jedyne sojuszniczki nie są za bardzo szczodre w swoich obietnicach. Zgodziły się aby nie rościć sobie żadnych praw do tego co pozostanie po jaszczurach. Ale ile tego zostanie to nie wiadomo. - przyznał naczelny wódz tej ekspedycji w trzewia parnej, błotnistej dżungli więc widocznie też miewał zwątpienia i ponure myśli w tym galimatiasie wzajemnych sprzeczności i powiązań jakie tu zastali i jakie oplatały ich jak pajęcza sieć.

"Co pozostanie po jaszczurach" to trochę mało precyzyjne określenie skoro jaszczury zajęły piramidę, prawda? - uśmiechnął się przebiegle Bertrand.
- Dlatego popieram pomysł by wprowadzić nasze siły do piramidy jak najwcześniej.
Poza tym myślę że potrzebujemy jeszcze dodatkowej przewagi w tej sytuacji.
- Myślę że albo powinniśmy jednak poprosić Norsemenów o wsparcie, bo oni powinni być szybsi od posiłków z Portu, albo wykorzystać te siły które proponuje nam Vivian… tylko tutaj mam pewne podejrzenia, spędziłem trochę czasu z Vivian podczas tej wyprawy. To potężna czarodziejka, i to pochodząca z Sylwanii.

- Myślałem, że pochodzi ze Stirlandu. To chyba jakaś prowincja Imperium. W głębi lądu więc nie znam tych rejonów zbyt dobrze. - ostatnią informacją nieco się chyba zdziwił bo wszak milady von Schwarz jak się przedstawiała to jako szlachcianka ze Stirlandu. Rzeczywiście te imperialna prowincja leżała w głębi lądu, z dala od nadmorskich portów czy granic z Bretonią nie mówiąc już o Estalii czy jeszcze dalszych, zamorskich krainach w jakich teraz byli.

- A z Norsmenami no cóż, to najbliższy okruch cywilizacji jaki tu mamy. Bliżej niż do Portu. Będę musiał to poruszyć na naradzie dziś po obiedzie. - przyznał, że taki pomysł chodzi mu po głowie ale wolał zbadać opinię zarówno reszty swojego sztabu najważniejszych dowódców i doradców jak i tubylczych sojuszniczek. Zwłaszcza, że wiadomo było, że mają zadawnioną zwadę z tutejszymi Norsmenami.

- Na tym pustkowiu gdzie tylko pająki i węże mają się dobrze niestety trudno o sojuszników. Właściwie ze wszystkim jest trudno. A przeciwnik niestety jest wciąż całkiem silny i liczny. Inaczej zapewne Amazonki poradziłyby sobie z nim same. - dodał zrywając jakiś liść z pobliskiego krzaka i machinalnie zginając go w palcach gdy mówił o tej skomplikowanej sytuacji jaką tu mieli.

- Bertrand był również zamyślony. Zastanawiał się jaki kierunek byłby najkorzystniejszy zarówno dla wyprawy jak i dla niego osobiście.
- Jak bardzo ufasz Amazonkom? Póki co zachowują się wobec nas godnie. W piramidzie kiedy byłem ciężko ranny pomogły mi chociaż nie musiały bo same były w trudnej sytuacji. Z drugiej strony są pryncypialne w tym na co im zależy. Ryzyko jest takie, że jak będzie za mało łupów od jaszczuroludzi to ktoś z żołnierzy zrobi coś głupiego i sytuacja wymknie się spod kontroli… natomiast z Norsemenami po naszej stronie według mnie nasza pozycja byłaby silniejsza i Amazonki musiałyby bardziej się z nami liczyć.

- Nie dziwię im się. Mało który władca chciałby wydać swoje miasto na pastwę zdobywców. Całkiem ich rozumiem, że starają się to ograniczyć. Chociaż zapewne nie takie częste gdy władca musi zdobywać swoje własne miasto. - uśmiechnął się pod nosem klepiąc się w kark od zabitego komara. - No ale jak pewnie wiesz większość nas jest tu z powodu skarbów i złota. Na co Amazonki nie chcą się zgodzic aby wydać na naszą pastwę swoje miasto. Zgadzają się jedynie na szaber tego co zostanie na truchłach jaszczurów. Przyznam, że nawet te skinki miewają jakieś ciekawe ozdoby ale czy to by nam wynagrodziło trudy kampanii i choćby pozwoliły kupić statek to nie wiem. Na razie im i nam jest po drodze. Więc się wspieramy. Co będzie dalej to się zobaczy. - wzruszył ramionami na znak, że trudno mu przewidywać przy tak skomplikowanej sytuacji i różnych sprzecznych wpływach i czynnikach. Do tego jeszcze przed czekającą ich bitwą o te piramidy.

- Zaś co do Norsmenów to nie wiem jaka by była ich reakcja. Nie sądzę aby nawet przy całkowitej współpracy i dobrej woli wystawili więcej niż jeden czy dwa oddziały. I zapewne z miejsca postawiłoby nas to w kontrze do Amazonek. A całościowo to ich armia na moje oko jest liczniejsza niż Norsmenów. Więc dla nas są cenniejszymi sojusznikami niż Norsmeni. A czy udałoby się pójść na kompromis i przekonać je do tego aby oni nas wsparli to nie wiem. Znaczy słyszałeś królową, jest zdecydowanie przeciwna. Współpraca z nimi postawiłaby więc pod znakiem zapytania nasz sojusz z królową. A poza tym nad moimi wojakami jeszcze jakoś umiem zapanować ale czy by mi się udało to nad rozgorączkowanymi po bitwie i z wizją rabunku swoich wrogów Norsmenami to nie jestem taki pewien. - kapitan wydawał się być sceptycznie nastawiony czy opłaca mu się działać wbrew woli królowej czy za ich plecami. Patrzył na to pod militarnym względem przed szykujacą się bitwą i widocznie nie chciał zrażać do siebie swoich sojuszniczek.

- Druga opcja to mieć po swojej stronie Vivian, ale wtedy powinniśmy się upewnić że ta jej tajemnicza “armia będzie po naszej stronie w bitwie…

- Nie wiem jak traktować jej słowa. Nasza tajemnicza dama skrywa w sobie wiele tajemnic. Zaproponowała jednak śmiałe rozwiązanie i teraz piłka jest po stronie królowej. Jutro mam nadzieję da odpowiedź bo trzeba jakoś zaplanować tą bitwę i całą resztę. - estalijski wilk morski nie był chyba do końca pewny jak powinien traktować słowa imperialnej uczonej ale, że i tak czekali na odpowiedź Amazonek to na razie wstrzymał się od głosu.

- A ty skoro spędziłeś z nią więcej czasu jak mówisz to co o tym wszystkim sądzisz Bertrandzie? Bo zamknięcie demonicznego portalu brzmi tyleż zacnie co niebezpiecznie. Ta wersja z pieczęciami wydała mi się mniej wymagająca. Ale trudno mi tu ocenić możliwości naszych pań. Jednej i drugiej i właściwie ich wszystkich. Znam się na morzach, oceanach i troszkę na wojaczce a nie sprawach mistycznych. - kapitan spojrzał na Bretończyka ciekaw jego zdania w tej dość zaskakującej kwestii jaka padła pod koniec narady.

- Vivian jest odważną i kompetentną osobą, to trzeba przyznać, potrafiła dzięki swojej magii przemykać się niczym cień i unieszkodliwiać wroga, kiedy byliśmy w piramidzie. Chociaż jest dla mnie wciąż pewną tajemnicą. Ale wydaje się, że jej nie zależy na złocie tylko magii związanej z piramidą, nie mamy więc chyba bezpośredniego konfliktu interesów.

- Być może. Ale to co zaproponowała to całkiem śmiałe rozwiązanie. Trudno mi to ocenić, kompletnie się na tym nie znam. Ale nie wiem czy nie przecenia swoich sił bo brzmi to jakby tam w piramidach czaiło się jakieś pradawne zło rodem z legend. I to nie byle jakie. Zakładam, że gdyby to było jakieś głupstwo to Amazonki nie miałyby z tym kłopotów albo zgodziły się to zacerować bez zastanowienia. - przyznał estalijski podróżnik niezbyt się czując pewnie w obcej dla siebie materii jaka niespodziewanie okazała się dość kluczowa w omawianej sprawie.

- No, nie jest to też moja dziedzina, może warto byłoby się naszych elfich magów poradzić? Moim zdaniem, jeśli pomoże nam w bitwie, to możemy też jej pomóc z tym portalem…

- Nasi elfi goście nadal przebywają w gościnie u Amazonek. Więc obecnie raczej nie możemy na nich liczyć. - przyznał kapitan zatrzymując się przed skrajem obozu jaki ograniczał ruch w tą stronę niezbyt imponującego strumienia. Zatrzymał się i wpatrywał się w ciemność niebotycznej dżungli, starszej i większej niż najstarsze i najmroczniejsze puszcze w ich rodzimym kontynencie.

- Być może. Nie do końca jestem pewien na co właściwie możemy liczyć ze strony naszej tajemniczej milady. Ale chyba zostaje i tak czekać na decyzję królowej i jej wyroczni. Bez nich to możemy tylko gdybać. - powiedział po tej chwili zastanowienia. Znów wyszło, że te trudne do oszacowania czynniki zależą w dość niewielkiej części właśnie od nich a w większej od owych mistyczek specjalizujących się w sztuce im właściwie nieznanej.

- Ale walka z demonami zapowiada się ciężko. Zwłaszcza, że o ile zrozumiałem to co mówiły na naradzie to nie chodzi o jakiegoś przypadkowego demona czy dwa ale cały ich portal i kto wie co jeszcze. - westchnął nabierając powietrza w płuca jakby to mogło pomóc mu rozjaśnić umysł. Z mroków dżungli oprócz tradycyjnych odgłosów dżungli dobiegały także pokrziwkiwania i bliżej nie zidentyfikowane stukoty oznajmiające, że nocne manewru już tam idą pełną parą.

- Tak, pytanie o jakiej to armii mówiła Vivian - musi nam powiedzieć więcej zanim podejmiemy ostateczną decyzję - skomentował Bretończyk, wpatrując się księżyc wznoszący się na tle nocnego nieba jakby miał tam znaleźć odpowiedzi.


************************************************** *****

Decyzje do podjęcia nie były łatwe, nie do końca wiedzieli jak dużymi siłami dysponują jaszczuroludzie, co dokładnie czeka ich w piramidzie i jak się skończy podział łupow z Amazonkami.

Bertrand starał się zabierać głos w sposób wyważony. Nie chciał za bardzo stawać w kontrze do Amazonek, z którymi uważał że miał dobre relacje i chyba szanowali się wzajemnie. Co do planu bitwy, poparł pomysł wysłania doborowego oddziału do środka piramidy równolegle z głównym atakiem. No i oczywiście sam się zgłosił, uzasadniając to tym, że już był w środku. Zawsze była to okazja do zdobycia lepszych łupów, a potrzebował przecież wzbogacić się na tej wyprawie.
Co do kwestii posiłków, zgodził się że ściągniecie dodatkowych ludzi z Portu Wyrzutków potrwa za długo. Dadzą jaszczurom w ten sposób czas na przygotowanie się no i podobno pogoda miała się wkrótce zmienić na gorsze. Co do oddziału Norsemenów to tego pomysłu nie odrzucił, bo oni mogliby pojawić się szybciej i byliby dobrym wsparciem w bitwie. Jako że odegrał istotną rolę w negocjacjach w ich osadzie oraz ocaleniu pojmanej Amazonki, zaproponował że jeśliby padłaby taka decyzja mógłby nawet się po nich wyprawić. No ale oczywiście rozumiał napięte relacje pomiędzy Norsmenami i poddanymi Królowej Aldery, chociaż pozwolił sobie zauważyć że takie wspólne działanie przeciwko jaszczurom mogłoby pozwolić obu nacjom na zawarcie pokoju w przyszłości.

Kwestii tego portalu prowadzącego rzekomo do krainy demonów nie za bardzo rozumiał i trudno mu to było rozstrzygnąć. Natomiast zapytał się, czy ta tajemnicza "armia" o której wspomniała Vivian, mogłaby pomóc najpierw w bitwie z jaszczurami. Jeśli tak, byłaby to alternatywa dla wsparcia Norsemenów, ale dobrze, żeby tajemnicza czarodziejka trochę więcej zdradziła w tej kwestii.




 
Lord Melkor jest offline