Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-03-2023, 06:55   #108
Zaalaos
 
Zaalaos's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputację
Zod dokonał kilku zakupów nim się spotkał z Jinem. Pierwszym co się w oczy rzucało się w oczy była tarcza przytwierdzona dziwnie do ramienia pomimo zachowania swojego przerośniętego toporu.

Odmienne traktowanie sprawiało mu wiele przyjemności. Chętnie, choć niewylewnie odpowiadał na przyjazne gesty czy przywitania. I podobnie czynił Jin, uśmiechając się uprzejmie do mieszkańców.

- Co myślisz, Jin? - zapytał alchemika - Czujemy się aby we dwójkę tam pójść, czy wołamy resztę? Normalnie bym się nie zastanawiał, ale po wczoraj należałoby przyjąć, że możemy natknąć się na jakiś maruderów od jaszczuroludzi, albo może nawet ci jaszczuroludzie napadli statek…

- Raczej kiepski pomysł na małą wycieczkę. Byłaby to dobra okazja do przetestowania naszego nowego wyrobu, ale dwuosobowa przygoda może się źle skończyć. Zawołajmy resztę. - wyraził swoją opinię alchemik i obrócił się do kupca - Co oznacza “dużo zapłacić”?
Mennius odetchnął głośno, ciężko stwierdzić czy z ulgi, czy ze zmęczenia.
- Tysiąc i dwieście złociszy za dotarcie do okrętu, zadbanie o załogę i zabezpieczenie ładunku. Jeśli, uchowaj Abadarze, zdarzyły się wypadki śmiertelne, kapitan poda wam listę załogi i pasażerów. W przypadku takiego nieszczęścia będę musiał przygotować listy i rekompensaty dla rodzin.
- Czyli dwieście na głowę. - Jin spojrzał pytająco na Zoda, ale sam podjął już decyzję. Na statku najprawdopodobniej byli ranni, wymagający jego pomocy. - Myślisz że to wystarczy za ponoszone przez nas ryzyko?
- Pieniądze mnie zadowalają - wzruszył ramionami Zod - Nie spodziewam się tam nic gorszego niż jaszczuroludzi, a najpewniej po prostu mielizna. Gorzej z dotarciem… da się w tej pogodzie wynająć jakiegoś kapitana by nas tam zabrał? I co dokładnie jest od nas oczekiwane? Jeśli statek jest na mieliźnie to nie wiem czy nasza pomoc wiele pomoże. Jeśli się rozbił na skałach to możemy najwyżej ukryć ładunek do późniejszego odebrania przez inną jednostkę i odeskortować załogę do kolonii. Co wtedy?.
- To mi wystarczy - kupiec pokiwał głową - Ładunek może poczekać, aż go odzyskamy, ale chcę mieć pewność, że załoga jest bezpieczna. Rybak wspominał, że maszt widział na południe stąd, ktoś może mieć jakąś mniejszą łódkę - wzruszył niepewnie ramionami - A może i dotrzecie tam na piechotę? Jeśli tak się da, to wynajmę później wóz z tartaku, żeby sprowadzić ładunek - zaczął się zastanawiać głośno.
- Transport należy już do pana. - przerwał kupcowi Jin - Być może Edward zna się na Spatiomancji na tyle by wytworzyć pozawymiarową przestrzeń do transportu większych ilości materiałów, ale nie gwarantuję tego. Jeśli na miejscu będą ranni zapewnię im stosowną opiekę. - alchemik uśmiechnął się do kupca i wyciągnął dłoń, by dobić umowy.
- Oczywiście, oczywiście, nie traktowałbym przecież panów jako tragarzy! - Gallo wyszczerzył się, ściskając podaną dłoń. Jego ręka była spocona i nieco śliska - Cieszę się, że mogę znów na panów liczyć! -
- Aby nie było - wniósł Zod wolną od topora rękę w obronnym geście - To nasza dwójka na razie się pisze i spodziewamy się, że reszta również będzie, ale to wymaga potwierdzenia. Teraz się rozeszliśmy po mieście, to trzeba będzie ich znaleźć, więc myślę, że teraz szybko dokończymy swoje sprawy i się zbierzemy, potem potwierdzimy, że bierzemy zadanie i wyruszymy, albo wypłyniemy jak się da. W porządku?
Kupiec energicznie pokiwał głową, aż zadrżały mu policzki.
- Ależ oczywiście! Liczyłem na rozmowę z wszystkimi, ale skoro wpadłem na panów… - serdelkowaty palec uniósł się w ostrzegawczym geście - Opłata pozostaje stała, niezależnie od ilości zaangażowanych! -
Alchemik spojrzał na Zoda i wzruszył ramionami. Nie miał nic więcej do dodania.
- Dobrze, 1200 sztuk złota. Postaramy się przekonać resztę, ale nie gwarantujemy że nam się uda. Do zobaczenia.
- Powodzenia i niech Abadar wam sprzyja! - kupiec skłonił się uprzejmie.

***

Czas przed wyruszenie w dzicz Jin spędził efektywnie. Miał mnóstwo do zrobienia.

Pierwsze na liście zadań było zrobienie zakupów. Dość dużo czasu spędził między świątynią Abadara, a sklepem Heri, miejscowej medyczki. Ostatecznie od kapłanów boga prawa nabył magiczną sakwę, wypełniającą się każdego ranka leczniczymi ziołami, prostym alkoholem, bandażami, oraz nićmi do szycia skóry.

Heri sprzedał natomiast niemagiczny odpowiednik, a nabył narzędzia chirurgiczne, wzmocnione magią utrzymującą je w stanie nienagannej ostrości. Przetasował zawartość swojego bandoliera, tak aby narzędzia chirurgiczne były na wysokości sakwy z leczniczymi materiałami, tak aby jednym ruchem mógł je wyciągnąć i rozsupłać swoje medyczne wyroby.

Gdy to miał za sobą skierował kroki do portu i zaczął rozpytywać o… stymulanty. Pomocni i wdzięczni za ratunek, jak i opatrywanie ran pracownicy portowi szybko skierowali alchemika do podejrzanego jegomościa, który za kilkadziesiąt złotych monet odsprzedał Jinowi dwie malutkie fiolki ciemnobrunatnego napoju. Te, podobnie do innych istotnych w pracy narzędzi trafiły do bandoliera, do najwyższej kieszonki.

Ostatnim zakupem były narzędzia ślusarskie. I tutaj ich zdobycie nie było problemem. Wśród pracowników naprawiających posesję zarządcy był i ślusarz, testujący po kolei stan zamków w domostwie pana okolicznych terenów. Kilkadziesiąt sztuk złota sprawiło że alchemik stał się właścicielem zestawu używanych narzędzi.

Całość zwieńczył zdobyczą słownika wspólno-wodnego z prywatnej biblioteki zarządcy. Na uniwersytecie w trakcie zajęć z lingwistyki liznął trochę języków żywiołów i płynnie posługiwał się ognistym, oraz znał strukturę pozostałych trzech. Brakowało mu tylko słownictwa.

***

Z zakupami za sobą, Jin zamknął się w wolnym magazynie i oddał się eksperymentowaniu. W tym wypadku nie było to tworzenie nieumarłych. Tą czynność miał już za sobą.

Na kilku skrzyniach poukładał kartki papieru, zapisane skrupulatnie informacjami dotyczącymi jaszczuroludzi, jak i okolicznej fauny. Zarówno oni, jak i dinozaury były zimno krwiste. Gruba, pokryta łuskami skóra sugerowała wysoki stopień odporności na fizyczną traumę. Struktura ośrodkowego układu nerwowego gwarantowała wysokie tempo reakcji, a brak typowo ssaczych instynktów sprawiał że istoty te mogły być odporne na ataki oparte o umysł…

Po długim namyśle alchemik zdecydował się zaatakować najbardziej podstawową odmienność tych istot - zimnokrwistość. Z swojej sakwy alchemicznych reagentów wydobył biały proszek, który był podstawowym elementem jego alchemicznych granatów. Normalnie łączył go z palnymi substancjami, a ich wspólne spalanie powodowało nagły wzrost ciśnienia w pojemniku i eksplozję, ale tym razem miał inne plany.

Jedną z ciekawych właściwości tego proszku był gwałtowny spadek temperatury wody, jeśli tworzyło się z nim roztwór. Samo w sobie nie było to zbyt efektywne, z całą pewnością nie na tyle by zrobić krzywdę, ale… miał kilka pomysłów. Pozostawił swoje reagenty w magazynie i wyszedł na zewnątrz.

***

Wrócił po ponad godzinie, z kilkoma fiolkami wody pobranej z kałuż dookoła domu miejscowej medyczki. Liczył na to że część z nich zawierała w sobie choć odrobinę esencji żywiołaków wody. Nie przeliczył się. Po kilkunastu próbach zidentyfikował próbkę która zawierała to czego szukał. Ostrożnie ją opisał i przygotował kartonowy “mundurek” wypełniony białym proszkiem i kilkoma kroplami zdobycznej wody. Z pietyzmem wypisał na nim runy w mieszaninie Ognistego i Wodnego, posiłkując się przy tym zdobycznym słownikiem. “Ogień, Woda, Energia” głosiły kolejne znaki. Nie była to magia per se. Raczej amplifikacja naturalnych procesów, które zwyczajnie odrobinę przyspieszał, a dodatek primordialnej wody gwarantował wystarczającą ilość substratów.

Alchemik wziął głęboki wdech i cisnął przygotowanym granatem w jedną z pustych skrzyń. Eksplozji towarzyszyło wyzwolenie dużych ilości pary wodnej i… delikatny powiew chłodu. Jin nie spodziewał się żeby jego pomysł zadziałał za pierwszym razem, ale zawsze warto było mieć nadzieję.

Kolejne godziny przed zmrokiem spędził modyfikując mieszaninę, przechodząc przez kilkanaście wersji. Ostatecznie stanął na miedzianej osłonce na granat, wypełnionej mieszaniną wody, saletry amonowej, kuchenną solą i opiłkami srebra. Całość była pokryta symbolami w językach żywiołów- “Ogień, Woda, Energia, Absorbcja, Wymiana, Transformacja” Ta wersja przerosła najśmielsze oczekiwania Nekrochemisty, zmieniając biedne skrzynki w kostki lodu.

Jin przygotował kilkanaście takich mieszanin, które w większości powędrowały do plecaka. Kilka trafiło do pękającego już w szwach bandoliera. Będzie musiał poszukać jakiegoś efektywnego rozwiązania na transport całego swojego dobytku. Ale to było zadanie na przyszłość
.
 

Ostatnio edytowane przez Zaalaos : 02-04-2023 o 08:06. Powód: Dorzucenie informacji z doc'a na początku postu
Zaalaos jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem