Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-03-2023, 13:14   #87
Lord Melkor
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację


Podczas wizyty u Barona Joachima zaskoczyła informacja o wizycie tamtego na bagnach. Ale starał się z tego jakoś gładko wybrnąć.
Stwierdził, że to tłumaczy obecność potwora w snach. Sen mógł być wywołany albo niepokojem związanym z tym wydarzeniem, albo być ostrzeżeniem od wyższych sił.
Zapytał się, czy ludzie z miasta często zapuszczają się na bagna, jeśli tak, to trzeba było ich ostrzec. Albo i zorganizować wyprawę żeby się zajęła tym potworem.
Również polecił Baronowi odpoczynek, chociaż wróżba którą miał sugerowała, że czas sprzyjał wyrafinowanym przedsięwzięciom, więc jeśli Baron coś planował, to nie należało się z tego wycofywać, tylko zachować większą czujność i ostrożność.

Kiedy wychodzili, zagadnął kapłankę Morra, mówić, że może z tą jej wzmianką że mury we śnie przypominały mury Akademii jest coś na rzeczy, bo sam miał wróżby wskazujące że coś złego może się tam wydarzyć. I to łączyło się też z niepokojącymi wróżbami o których wcześniej opowiadał kiedy spotkali się u Van Hansenów. Miał nawet mieć spotkanie z rektorem w tej sprawie.

Miał nadzieję, że w tej sposób nieco odsunie od siebie podejrzenia jeśli artefakt Vesty rzeczywiście zostanie wykradziony z Akademii, bo przecież czemu złodziej miałby ostrzegać sam przed sobą?


Południe, wizyta w Akademii


“- No i? To to? - zagaił go Hetzwig który też wszedł do środka i rozglądał się po tym wszystkich rupieciach. W końcu spojrzał chytrze na magistra. - Podobno czarodzieje widzą rzeczy jakich normalni ludzie nie mogą dostrzec. To co magu? Dostrzegłeś coś niezwykłego? Bo rektor mówi, że zostawił tą wisienkę na koniec i wiele do oglądania już nie ma. - odezwał się ponownie patrząc na niego z kpiącym uśmiechem. Przy drzwiach rektor spojrzał na nich ale raczej rozmawiał z Bartolomeo o tym wstawianiu nowych drzwi i krat, jak to by wyglądało, ile zajęło, ile kosztowało i tak dalej.”

Joachim zawahał się. Czuł wabiący go ze skrzyni odgłos dzwoneczków i wiedział, że to było to czego szukał. Tylko niestety przez strategię która przyjął doszło do wzmocnienia ochrony tego miejsca i nie łatwo będzie teraz wykraść artefakt…. ale przynajmniej spróbuje go zobaczyć.

- Tak, wyczuwam moc płynącą z tej skrzyni. Ale żeby więcej się dowiedzieć musimy ją otworzyć…

Łowca nagród skinął głową i spojrzał w stronę drzwi. Tam rektor już kończył umawiać się z Bartolomeo na te szacunki i kosztorysy co do drzwi i obaj podeszli do dwóch gości.

- Joachim mówi, że to może być to czego szukamy. Można otworzyć i rzucić okiem? - Hetzwig skinął kciukiem w stronę stojącej pod ścianą wielkiej i niezbyt urodziwej skrzyni. Za to sprawiała całkiem solidne wrażenie, nawet jak się patrzyło tylko zwykłymi oczami.

- Obawiam się, że to nie będzie teraz możliwe. - odparł grzecznie ale stanowczo profesor Vogel. Widząc pytające spojrzenia szybko wyjaśnił. - Procedura wymaga aby to robić wyłącznie w obecności wymaganej komisji. W tym wypadku chodzi o mnie, naszego głównego magazyniera oraz przedstawiciela ratusza, kapitanatu oraz upoważnionych kapłanów. Łącznie to jak widzicie pięć szacownych osób. Zresztą jak koledzy widzicie jest kłódka i dwa zamki, łącznie jest potrzeba trzy klucze. Z czego my mamy tutaj tylko jeden. Drugi jest w świątyni Mananna a trzeci w kapitanacie portu. - rektor jak i poprzednio wydawał się skłonny do współpracy i zależało mu na przekonaniu gości i to tak aby nie odnieśli wrażenia, że coś ukrywa lub mataczy. Procedura brzmiała jednak dość skomplikowanie jakby ktoś chciał się zabezpieczyć, że jedna, nawet uprawniona osoba z kluczem nie powinna dobrać się do zawartości skrzyni.

Joachim uważnie słuchał słów profesora, które, podobnie jak wygląd skrzyni, sugerowały, że ktokolwiek umieścił tutaj artefakt, zdawał sobie sprawę że jest to coś o wielkim znaczeniu lub bardzo niebezpieczne.
- Oczywiście, szanujemy procedury…. wiesz może Profesorze, od jak dawna ta skrzynia się tutaj znajduje?

- Niezbyt długo. Jakoś to trafiło do nas pod koniec jesieni. Jeszcze zanim zima zaczęła się na dobre. - rektor zmarszczył brwi aby odświeżyć sobie pamięć ale nie brzmiało jakby ta skrzynia stała tu od początków budowy tego miasta i uczelni.

- A w jakich okolicznościach trafiła? - Joachim kontynuował pytania. Wszelka wiedza na ten temat była cenna.

- W dość dramatycznych. I potrzeba było odpowiednie miejsce do bezpiecznego składowania aż się postanowi co z tym robić dalej no i na razie tak to zostało jak widzisz. A czemu cię tak zainteresowała ta skrzynia? Uważasz, że ma jakiś związek z twoją wróżbą? Może coś ci się wyjaśniło podczas tej naszej małej wycieczki o co chodzi z tym zagrożeniem? - rektor widocznie nie był skłonny zdradzać zbyt wiele o tej skrzyni a może to też stanowiło część systemu bezpieczeństwa. Łowca nagród i mistrz ślusarski na razie się przysłuchiwali zerkając ciekawie to na rozmówców to na skrzynię jaka stała się głównym tematem rozmowy. Zaś profesor Vogel był ciekaw czy jak już właściwie obeszli całą uczelnię to czy magister jaki przybył tu przedwczoraj z ostrzeżeniem może już wyjaśnić coś więcej niż wtedy.

- Tak, sądzę że moje wróżby dotyczyły w szczególności zawartości tej skrzyni. Ważne jest, żeby nie wpadła w niepowołane ręce, wiązałoby się z tym zagrożenie, choć nie znam wszystkich szczegółów, moje metody dają wskazówki o bardziej kierunkowym charakterze niż bardziej szczegółowe rozwiązania. Na szczęście jako rezydent Kolegiów jestem właściwą osobą żeby zająć się tą sprawą, ale chciałbym się dowiedzieć więcej - czarodziej odparł pewnym siebie tonem, starając się przekonać rozmówcom że jako ekspert od takich magicznych tematów powinien wiedzieć jak najwięcej.

- Rozumiem i doceniam ale jak już mówiłem decyzja nie zależy tylko ode mnie. Jestem tu, że tak powiem, kustoszem tego magazynu ale ta rzecz nie należy do mnie. Przekażę twoją prośbę komisji. - Vogel skłonił głowę ale w kulturalny sposób odmówił podejmowania pochopnych decyzji jeszcze raz podkreślając, że nie jest tu jedynowładcą.

- No jak to już wszystko to ja już pójdę. W najbliższym czasie przyślę kosztorys zamówionych zabezpieczeń i omówimy wszystko jeszcze raz na spokojnie. - mistrz ślusarski zabrał głos uznając, że skoro to było ostatnie pomieszczenie do oglądania to jest gotów zabrać się do pracy.

- A gdzie cię spotkać magistrze? Na wypadek gdybyś znów miał jakieś uczulające na niebezpieczeństwo wróżby? - zagaił do Joachima łowca czarownic.

Joachim podał adres swojej kamienicy
- Regularnie patrzę w gwiazdy, więc nie wykluczam że pojawią się jakieś nowe znaki, choć mam nadzieję na lepsze wieści.

- A o jakiej komisji mówić Rektorze? Należącej do Akademii? - czarodziej postanowił przynajmniej tego się dowiedzieć.

- Nie, nie. Znaczy tylko częściowo. Akademię ja reprezentuję. A reszta to ci co wspomniałem. Ktoś z ratusza, kapłanów i kapitanatu. Będę musiał ich powiadomić o tej sprawie. I jeśli byś był zainteresowany otwarciem tej skrzyni to przedstawię im twój wniosek po czym zostanie czekać na odpowiedź. - rektor Vogel chętnie wyjaśnił te wątpliwości przypominając ten skład komisji o jakim mówił wcześniej więc widocznie chodziło o tą samą.

- No i trzeba się tak na wszelki wypadek przygotować na wścibskich gości skoro nasz magister mówi, że mogą się skusić na zawartość tej skrzyni. - dorzucił Hetzwig wskazując brodą na spory kufer wielkości małej szafy.

Popołudnie, rozmowa w Aptece Sigmindusa

- A tak, oczywiście. To chodźcie, na górę, ja wszystko tu zamknę i już do was idę. - grubas pokiwał swoją byczą głową ale jak już się pochwalił swoimi osiągnięciami to był gotów do dalszej, owocnej współpracy. Wrócili na górę do tego gabinetu a Joachim mógł wspomieć a propos ich rodzinnych ladacznic na jakie tak narzekał aptekarz, że zgodziły się na jego udział w roli niewidzialnej czujki tylko chciały najpierw sprawdzić jak to wygląda w praktyce. Bo jeśli w tej astralnej formie nie mógł otwierać drzwi ani okien to niezbyt to mogło pomóc w ich sforsowaniu. Ale jako ktoś na czatach to mógł się przydać. Na razie jednak czekały na to co wyjdzie ich szlachetnie urodzonym koleżankom w sprawie odbitki klucza do świątynnego skarbca. W końcu zanim zaczęli na poważnie rozmawiać przy stole znów zadzwonił dzwonek i po chwili gospodarz wrócił w mocno rozczochranym i woniejącym winem Aaronem co wyglądał jakby prawie zaspał na to spotkanie.

- Dobrze cię widzieć bracie - Joachim uśmiechnął się do Aarona, starając żeby to nie wygłądało to jak kpina. Nawet trochę go polubił, choć oczywiście przykre, że taki zdolny czarodziej pozwalał by nałóg niszczył jego potencjał.

- Rozmawialiśmy właśnie o imponującym przedsięwzięciu którym kieruje Sigismundus i o tym jak możemy je wesprzeć. Co do składników na mikstury, te dostępne do kupienia proponuje podzielić pomiędzy nas żeby nie kupować tego samego w nadmiernych ilościach, ja mogę dość sporo zakupić.

- Kilka bardziej egzotycznych składników znajduje się na okolicznych bagnach i tam myślę, że lepiej nie wyprawić się w pojedynkę, tylko większą grupą. Tym bardziej, że jak się dzisiaj dowiedziałem, podczas polowania na tych właśnie bagnach jeden z mieszkańców miasta trafił tam na ślad jakiegoś potwora dużo większego od człowieka, chociaż szczegółów nie znam bo nie widział go z bliska.

Przez chwilę nauczyciel i aptekarz patrzyli na Aarona z powątpiewaniem. Bo ten wpatrywał się w nich niezbyt bystro i marszczył brwi jakby przez alkoholowe opary walczył z własną pamięcią usiłując skojarzyć o czym rozmawiają.

- Aaa… Te muchy… I czerwie w łonach… Tak, tak, już kojarzę… Aha i co z tym? - wreszcie wydawało się, że coś się odektało we właściwym miejscu bo rozczochraniec pokiwał głową, że coś jednak pamięta z tego co było mówione. Co obaj jego koledzy przyjęli z ulgą i uśmiechami zadowolenia.

- No i właśnie dyskutujemy o miksturach wspomagających tą hodowlę. - wyjaśnił mu Tobias jakby mówił do ucznia jakiego nie było na ostatniej lekcji i teraz trzeba mu na szybko streścić o co chodzi w tej nowej.

- Dobrze koledzy może ja to wszystko uproszczę. Z tymi najprostszymi to ja sobie poradzę. Już wysłałem Strupasa by zdobył resztę. Przypuszczam, że do zmroku powinien wrócić. Więc wieczorem pewnie byśmy mogli zacząć produkcję. Sądząc po opisie przepisów dzień czy dwa i powinny być gotowe. Więc myślę, że na Wellentag, może Aubentag tak z zapasem, powinny być gotowe. Co prawda ta z traktu już do tego czasu ma szansę wydać miot ale jeszcze Loszce można dopomóc a tej drugiej przyda się na następny raz. Te najprostsze wedle opisów przyspieszają wzrost i czas dorastania maleństw w łonie o 10 do 20%. Więc może nie powala no ale to zawsze dzień czy dwa wcześniej niż bez tego. A przypominam, że jak te muchy mają być gotowe do użycia na przełomie miesiąca to okienko czasowe do zapłodnienia ladacznic mamy dość niewielkie. Potem oczywiście też można ale są coraz mniejsze szanse, że osiągnie się dorosłe osobniki na moment ataku. - gospodarz szybko nakreślił jak widzi sprawę zbierania tych składników. Wyglądało na to, że w podstawowej wersji jest szansa, że sam to da radę załatwić chociaż pomoc kolegów byłaby mu na rękę.

- Tak, ale te bardziej zaawansowane są skuteczniejsze ale też wymagają trudniejszych do zdobycia składników. Przyznam, że niezbyt mi się wyprawa na Diabelskie Bagna. Mają złą opinię. Rzeczywiście masz rację Joachimie, przydałoby się tam wysłać solidny zespół. Zwłaszcza jak tam taka mgła i jakieś potowory. Mamy właściwie kogoś kto zna się na bagnach i potworach? - guwernant przyznał mu rację ale też zauważył, że wyprawa na okryte złą sławą Teufelsumpf zapowiada się na dość trudną. Zwłaszcza jak tam miały jakieś potwory wchodzić w grę.

- Ja też wolałbym sam tam się nie udawać. Wziąłbym co najmniej mojego ochroniarza Gunthera i może kogoś z ludzi Silnego. Vasilij albo Norma chyba się trochę znają na wyprawach w plener? Moglibyśmy też poprosić o pomoc kogoś z plemienia Lily… - czarodziej wyliczał możliwe osoby przydatne w takie wyprawie.

- Lilly to miała iść do tych swoich jaskiniowców dziś lub jutro. Nie wiem czy jeszcze jest w mieście. A Vasilij i Norma mieli towarzyszyć Merdze to już tak trochę mieliśmy ich oszczędzać. Trzeba by dostać zgodę Starszego czy można by ich użyć. - Thobias skinął powoli głową bo coś ich zbór miał zdecydowanie miejski charakter i za bardzo ludzi z lasów, wiosek czy bagien to jakoś nie mieli. Norma przybyła ostatniej zimy z dzikiej i mroźnej Norski a Vasilij był hersztem lokalnych przemytników to była nadzieja, że może by mieli jakieś talenty w tej materii.

- No, to ktoś ma czas żeby się dzisiaj albo jutro Starszego o to zapytać? Ja mam trochę teraz rzeczy na głowie, jak sprawa artefaktu Vesty, ale tutaj chyba musimy Tobiasie, Aaronie porozmawiać na osobności? - czarodziej spojrzał na współwyznawców, wzdychając. Za dużo było naraz do planowania, ale w końcu jego Patron władał losem i intrygami.

- Ja tu jestem jak w lochu. Nie mogę się stąd ruszyć, muszę wszystkiego dopilnować. Może wieczorem jak Strupas wróci to go mogę poprosić aby wysłał wiadomość. - gospodarz odezwał się pierwszy zgłaszając te same trudności o jakich mówił jeszcze służącemu Joachima jakiego do niego posłał z prośbą o spotkanie.

- Ja jak będę wracał to mogę zostawić mistrzowi wiadomość. Coś mam mu od was przekazać? - guwernant odezwał się z dostojeństwem i otworzył swoją torbę wyjmując z niej przybory do pisania i kartki aby napisać ową wiadomość dla Starszego.

- No mnie to by się ktoś do pomocy przydał. Bo we dwóch ze Strupasem to ledwo wiążemy koniec z końcem. Sami widzicie, jeden z nas zawsze musi być tutaj to na wszystko inne zostaje ten drugi. Nie wiem jak to będzie jak się stąd wyprowadzę. W tej jaskini Oster to też musiałbym kogoś mieć do pomocy. Przecież ktoś hodowli musi przypilnować, pewnie trzeba będzie jakieś cele czy inne klatki dla nich pobudować. Na początek mogę zabrać Strupasa no ale to wtedy żadnego z nas tu w mieście nie będzie. I co by nie mówić to jednak lubię tą aptekę i nie chciałbym aby mi tu wszystko rozkradli czy spalili. I jeszcze nie wiem co z hodowlą bo jak wam pokazywałem właśnie zacząłem. Ta z traktu to może wydać miot może jutro, może pojutrze, może w Wellentag najpóźniej. Przynajmniej wedle zapisków Mergi. A Loszka to parę dni później, jakoś w okolicach Marktag by wypadał termin. Jednak dzień w jedną czy drugą stronę może się to różnić. W Marktag też chciałem poszukać wozu z budą do transportu do tej jaskini. Bo tak w środku tygodnia to trochę nie wiadomo gdzie szukać. W dzień targowy najłatwiej. - grubas wylał z siebie całą listę komplikacji i potrzeb jakie ostatnio odkrył głównie w związku zaczętą hodowlą muszego nasienia Oster i planowanymi przenosinami do jej jaskini. Z tego co mówili wyglądało, że to cały dzień drogi na wschód więc niezbyt daleko z perspektywy miasta i okolicy ale też i nie tak blisko aby w pół dnia dało się wyskoczyć za miasto i wrócić.

- Dobrze, zapiszę to. Ale jutro i tak mamy zbór więc pewnie sam będziesz mógł porozmawiać z mistrzem. - Thobias zamoczył pióro w przenośnym kałamażu i zaczął nim pisać na papierze. Jak się można było spodziewać po wykształconej osobie, do tego nauczycielu i wychowawcy miał bardzo ładne i staranne pismo.

- A faktycznie jutro jest zbór - westchnął Joachim.
- Ostatnio jestem taki zapracowany, że czas szybko leci. Czarodziej rozumiał skargi aptekarza, ale nie miał zamiaru zostać pomagierem każdego potrzebującego pomocy w zborze, uważał że i tak teraz miał sporo na głowie a dobrze przecież było tez mieć czas na lektury i badania.

- Może ktoś z plemienia Lily mógły na stałe pomagać w jaskini? - zaproponował.
- No i dobrze że jutro jest spotkanie, bo zlokalizowałem artefakt Vesty w Akademii. Niestety nie będzie łatwo go wydostać.

- Może. Ale to by trzeba z nią pogadać a rzeczywiście ostatnio Starszy mówił, że miała udać się tam do swoich to może jej już nie być w mieście. Ciekawe czy zdąży do jutra wrócić. - aptekarz zadumał się nad propozycją młodszego i szczuplejszego kolegi. Jednak zgodnie z ustaleniami z wcześniejszego spotkania jakie odbyło się ledwo parę dni temu rzeczywiście była mowa, że mutantka miała udać się do swojej rodzimej jaskini za miastem aby omówić z nimi parę spraw więc mogło już jej nie być w mieście. Chyba, żeby coś opóźniło jej wymarsz z miasta.

- Zlokalizowałeś artefakt Vesty? I jak wygląda? Co to jest? Gdzie jest? - Thobias nie ukrywał swojego zaciekawienia nowym tropem jaki wiódł do tej z Sióstr jaka poświęciła się temu samemu patronowi co on więc nią był najbardziej zainteresowany.

- Jest ukryty w zapieczętowanej skrzyni w podziemiach Akademii. Słyszałem od niego wezwanie, niczym brzmienie dzwonków. Niestety, rektor jest bardzo ostrożny w tej sprawie i nawet nie pozwolił na otwarcie skrzyni… nie będzie też łatwo się tam dostać… - wyjaśnił Joachim.

- Czyli wiesz gdzie to jest? Trafiłbyś tam ponownie? Szkoda, że nie pozwolił otworzyć. Dalej nie wiemy co to jest. Ale jak słyszałeś zew Vesty to pewnie to to czego szukamy. - Tobias swoim analitycznym umysłem próbował przyswoić to co powiedział kolega.

- Ale jak jest gdzieś tam w środku Akademii to rzeczywiście nie będzie łatwo tego wydobyć. A duża ta skrzynia? Tak coś aby wynieść w plecaku czy torbie? - zaciekawił się grzecznie gospodarz. Nie widział skrzyni więc pytanie było zrozumiałe. Ale skrzynia była spora, pewnie dwóch ludzi by musiało ją przenosić. Do tego prowadził tam korytarz piwniczny i zamykane drzwi do piwnicy i jeszcze te do samego magazynu. A rektor rozmawiał z Bartolomeo o wstawieniu nowych zabezpieczeń.

- Trafić trafiłbym ale trzeba się przynajmniej by było przez dwoje drzwi przedostać. A skrzynię musiałoby dwoje ludzi przenieść. Mimo wszystko powinniśmy działać pewnie szybko, bo planują dodatkowo wzmocnić zabezpieczenia - zadumał się Joachim.

- Czyli dość spora. W kieszeni się tego nie wyniesie. Trudno będzie to załatwić dyskretnie. - zadumał się guwernant i wychowawca gdy usłyszał te wieści.

- Od dyskretnych spraw to mamy Burgund i Łasicę. Ich można by zapytać. - zaproponował Aaron widząc chwilę ciszy przy stole.

- Znowu one? Przecież jak im się uda to znów przypiszą sobie sukces. A już teraz jest ich najwięcej i się panoszą. A trzeba się liczyć, że na ten ich słodki miód ktoś znów się skusi i będzie ich jeszcze więcej. Myślę nad jakimś fortelem aby wydobyć tą skrzynię. Już prędzej wolałbym poprosić o pomoc chłopaków Silnego. Od zimy ich pozycja też spadła tak jak i nasza. - Tobias skrzywił się na myśl, że frakcja slaaneshytek miałaby znów przypisać sobie jakiś sukces w szukaniu dziedzictwa Sióstr.

- Już przy tej świątyni znów grają pierwsze skrzypce. Jak im się uda znów będą na piedestale. Ja też się zgłosiłem no ale właśnie po to aby nie było, że one te wszystkie sukcesy osiągają same. A zasiać się nie chcą. A to taka ważna dla nas wszystkich sprawa. - aptekarz też wydawał się nie być zwolennikiem wzrostu znaczenia koleżanek spod znaku Węża. No i wyraźnie miał do nich żal, że nie chcą dać się zasiać nasieniem Oster.

- To jak ich nie chcecie to nie. Ale wtedy trzeba wymyślić jak wydobyć stamtąd tą skrzynie. Ja mógłbym tam skoczyć jakbym wiedział jakie to drzwi ale sam to i tak jej nie wyskoczę. - mruknął Aaron odkorkowując sobie butelkę i chyba niezbyt przejmując się kto tu kogo lubi bardziej czy mniej w ich sekretnej, spaczonej rodzinie.

- Co masz na myśli mówiąc “skoczyć” - spytał się Joachim, na razie pomijając kwestię współpracy ze slaaneshytkami. To nie było dla niego kluczowe, tylko rezultat, nie miał teraz czasu na intrygi.

- No skoczyć. Najpierw tu a potem skok tam. Czasem. Czasem mi się udaje. Przez ścianę do środka albo na odwrót. Tylko nie wiadomo co tam jest to jednak ryzyko jest. I nie zawsze się udaje. Właściwie to czasem. - wymamrotał Aaron napełniając sobie kubek nową porcją wina prosto z butelki nie kłopocząc się z jego rozcieńczaniem wodą. Dwaj ich koledzy zmrużyli oczy niezbyt wiedząc jak traktować mamrotanie kolegi.

To się może okazać przydatne, jak działa to zaklęcie? - zainteresował się Joachim.
- Może dopracujemy plan jutro na zborze? Ale obawiam się, że czas nie działa na naszą korzyść więc trzeba by zrobić akcję w ciągu najbliższych kilku dni…

- To nie jest zaklęcie. Chyba… Chyba nie… Nic nie mówię ani nie robię gestów… Ot pomyślę sobie, że chcę tam skoczyć i już. Samo tak… Właściwie nie wiem jak to dokładnie działa. Taki wrodzony talent. Tak to nazywali. W Kolegium. Niektórzy tak mają. Rodzą się z tym. Albo tamtym. - wymamrotał Aaron nieco rozkojarzonym tonem. Sigismundus i Thobias przysłuchiwali się temu z zainteresowaniem bo rozczochrany i zaniedbany magister raczej nie kojarzył się z czymś innym niż kimś na wiecznym kacu lub popijającym coś w kącie. Jak teraz. Duszkiem wypił chyba z pół kubka i siąpił nosem więc raczej nie wyglądał jak jakiś godny zaufania uczony nie mówiąc już o magistrze sztuk mistycznych.

- No tak, jutro zbór. Ha! A może i poród! Z tej pielgrzymki powinny wyjść te małe to patrząc po wylinkach jakie miała do tej pory to może już jutro,albo pojutrze, albo jeszcze dzień potem. Trzymajcie proszę kciuki aby wszystko poszło jak najlepiej! Nawet za tą idiotkę bo co jak co ale na razie z nosicielkami to jest skąpo to nawet taką durną babę trzeba oszczędzać. - gospodarz pokiwał mądrze głową ale skoro mowa była o jutrzejszym, razem tradycyjnym terminie spotkania to i wrócił do tego tematu.

- No rzeczywiście. Powodzenia w hodowli, no i innych sprawach. Ale na mnie już czas. Jeszcze będę musiał wysłać tą wiadomość. - guwernant skinął głową i zaczął wkładać swoje papierzyska z powrotem do swojej torby.


************************************************** ******

Joachim zmęczył się dużą ilością spotkań i planów. Była kwestia pomocy w planach mnożenia się pomiotu Oster i potencjalnej wyprawy na bagna po składniki, choć tam widziano jakiegoś potwora, który nawiedzał też ludzi w snach... czy ten stwór był związany z Vestą? Miał też udać się na kolejne spotkanie ze zwierzoludźmi Gnaaka i zastanawiał się czy jakoś tych dwóch kwestii nie połączyć. No ale stwierdził że najważniejsza jednak była sprawa dziedzictwa Vesty. Ono go wzywało. Dlatego też temu chciał nadać najwyższy priorytet.

Wieczorem jeszcze odwiedził go były inkwizytor Heinrich. Pomimo niechęci do tej profesji wizyta wcale nie zakończyła się źle, ponieważ tamten zaoferował pomoc w sprawie artefaktu zamkniętego w skrzyni.

Przed snem zdecydował się postawić wróżbę na temat zdobycia artefaktu Vesty. Skłaniał się ku temu by jak najszybciej zorganizować kradzież, zanim obrona Akademii zostanie wzmocniona. I chciał postawić wróżbę czy to dobry pomysł i czy lepiej wziąć do pomocy Silnego czy Łasicę.

Następnego dnia planował się wyspać i trochę rano odpocząć, potem może jeszcze przed Zborem mógłby pogadać z Silnym czy ten byłby skłonny pomóc w napaści na Akademię. Dobrze też byłoby dowiedzieć się czegoś o tej komisji o której wspomniał rektor, w sumie mógł się przejść do ratusza i złożyć doniesienie o tym potworze na bagnach, a przy okazji spytać się o tą komisję. No i był Zbór, gdzie można było ich plany dopracować...



 
Lord Melkor jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem