Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-03-2023, 10:05   #580
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Heroldzi zdali sobie sprawę, że już czas. Budzili się niemal równocześnie, za wyjątkiem Navaho. Gdy reszta wstawała on już klęczał siedząc na piętach. Oczyszczał umysł.

Przeznaczenie było dla nich łaskawe. A może to efekt rezonansu pozostałego po magii de Worde? W każdym razie żaden z Heroldów nie poczuł, żeby zgłodniał. Każdy wiedział dokładnie co robić.

Gdy wyszli z podziemi zobaczyli, że w mieście pada. Gęsty rzęsisty deszcz. Jakby miasto płakało nad ich losem.

Podzielili się zgodnie ze wcześniejszymi ustaleniami. Utamkeeus ruszył piechota przed siebie. Zostawił wszystko co mogło być podejrzane. Miał ze sobą tylko jeden nowy telefon, z nowym numerem. Czekał na sygnał.

Tony zorganizował drugi samochód. Nie było to coś wygodnego, ale priorytetem było nie rzucanie się w oczy. Wraz z Cath ruszyli na dwór. Zaparkowali naprzeciw iluzji roztoczonej przez niedobitki Trenerów. Tym razem Cath wiedziała co robić i ignorując iluzję przeszła przez ścianę i zapukała.

Ciekawie byłoby wysłać tu eskadrę szturmową Antigenu.

W każdym razie miała za sobą słowo Arwyn co do pomocy Camarilli. W samym temcie wsparcia Arwyn wystarczył telefon od Tonego, ale w temacie Justycariusz już wypadało pojawić się osobiście.

Jak poprzednio otworzyła im czarownica Trenerów w stroju stylizowanym na azjatycki.
- Państwo do kogo?

***


Uta szedł spokojnie analizując sytuacje zeszłego wieczoru. Zmieniło się wszystko, jak w kalejdoskopie. Kończyła się pewna epoka.

***


Spoon zabrał ukrytą wcześniej czapkę. Poczuł dziwny ciężar gdy chował ją do wewnętrznej kieszeni kurtki. Był jedynym strażnikiem, który mógł powstrzymać powrót boga. I chyba jako jedyny nie czuł parcia, żeby go powstrzymać.

Obok niego na miejscu pasażera siedział Yusuf. Ten, który wiedział co jest słuszne. Powstrzymać boga? Czy to możliwe? Schwytać jego kochanka-nekromantę? Istotę kilkusetletnią, która przetrwała wybuch magazynu amunicji?

Yusuf był skupiony. Coś nie dawało mu spokoju. Coś w osobie Camdena. Jak mógł przetrwać? Dlaczego de Worde tego nie odkrył?

Wtedy do niego dotarło. Klan Camdenaa. Nekromanci. Wymiar cienia. Camden gdy tylko zorientuje się, że coś mu zagraża rozpłynie się w cieniu i nigdy nie znajdą jego, ani artefaktów.

Spoon zjechał na pobocze. Mieli jeszcze chwilę, żeby wszystko omówić. Być może ostatnią.

***


Utamkeus zadzwonił na wskazany mu przez Cath numer. Zapytano go gdzie jest. Po niecałych trzydziestu minutach podjechał do niego suv, a ze środka wyszło czterech mężczyzn w pancerzach identycznych, jak te, które pierwszej burzowej nocy mieli na sobie policjanci w magazynie w którym wybudzono ich z letargu.

Zanim wstał z ławki na środku jego klatki były już cztery czerwone punkciki. Zajął miejsce z tyłu. Okazało się, że w aucie był jeszcze kierowca. Przewieziono go do jakiegoś punktu, który niczym się nie wyróżniał. Był to duży parking pod marketem na którym stały dwie ciężarówki ekip operacyjnych. Trzecia ciężarówka była TIRem z dużą naczepą. Naczepa miała otwarte drzwi i podstawione metalowe stopnie. To tam wprowadzono Navaho. Zanim zdążył zaprotestować, ktoś bił mu igłę i pobrał krew.

- Potwierdzam, to blank. Mhm - ktoś powiedział trudno zrozumiałym głosem przez hełm.

Wewnątrz naczepy było kilka osób w kitlach, dwóch żołnierzy i kobieta w identycznym stroju taktycznym, jednak bez helmu i maski.

- Więc idziesz na współpracę. Dobrze. Imię. Nazwisko. Wiek.

Kobieta miała latynoskie rysy twarzy i prawdopodobnie była po czterdziestce. Bez wątpienia wojskowa. Wojsko może się zmieniło przez ostatni wiek, ale odruchy pozostały te same. Uta widział je w sobie. Widział je w Yusufie. A teraz widział je w niej. Ta kobieta bez wątpienia była doświadczonym wojskowym. Dyscyplina aż od niej biła. To różniło ją od Spoona. Brujah był zawsze żywy. Chetny do bitki. Zadzirny. Spoon nie był żołnierzem. Komandor Diaz była żołnierzem stuprocentowym. Nie wykonywała żadnego ruchu który nie był potrzebny. Indianin nawet zastanawiał się, czy mruga.

Nie skuto go. Oznaka dobrej woli? Z drugiej strony został dwukrotnie przeszukany i musiał oddać telefon. W myślach jedynie podziękował, że aparat jest kompletnie czysty.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline