Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 24-02-2023, 14:32   #571
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
- Za bardzo cenię sobie wolność. Władza rządu idzie w kierunku coraz większej kontroli. Tak nie może być. Czy ludzie popełniają błędy? Owszem. Czy to powód dla którego nie wolno im pozwolić popełniać błędów? W żadnym wypadku. Nikt nie może mieć absolutnej władzy. Zobacz na Królową. Siedzi w swoim pałacu i tylko grozi palcem. Ale koniec władzy absolutnej. Teraz mamy demokrację. Gdy tylko jedna osoba dzierży władzę, albo gdy grupa dzierży władzę i nikt nie może jej odwołać, ani podważyć ich decyzji, to zawsze okazuje się, że władza jest wypaczona. Zobacz, teraz obiecują bezpieczeństwo, w zamian za zamknięcie nas. Odkąd mamy te godziny policyjne, to ludzie nie mają jak przyjechać ze zwierzakami do kliniki. To jest jeden z dwóch punktów w Londynie, gdzie cała dobę przyjmujemy zwierzęta. Miałam tu czworo pracowników na nocnej zmianie, a i tak były kolejki. A teraz co? Jestem sama i mam jednego pacjenta. Czy zwierzęta przestały chorować? Wątpię. Ot władza doprowadziła do sytuacji w której zwierzęta siedzą i chorują w samotności, bo mamy godzinę policyjną.

Sylwi umyła ręce.
- Nie, proszę nie mów mi, że się ktoś silny pojawi i uporządkuje wszystko, bo to tak nie działa. Przerzuci cierpienie tam, gdzie go nie widać. Tam, gdzie i tak na niego nie głosują. Pieprzenie. Im władza jest bardziej scentralizowana, tym bardziej cierpią najmniejsi. Wspomnisz moje słowa.

Wyszła na korytarz. Nie było nikogo. Było po piątej rano.
- W sumie będę zamykać. Zostawię numer do teleporady gdyby ktoś jednak przyszedł, ale w zasadzie to nie ma sensu. Maluczcy nie mają wiele do powiedzenia w zderzeniu z autorytarną machiną rządu.

Sylvia ewidentnie nie była zadowolona z sytuacji jaka panowała w mieście. Pytanie czy bylaby zadowolona z powrotu Mitry i tego jaki porządek zaprowadzi. Czy Utamukeeus byłby? Czyż nie pomagał tym najmniejszym? Tym wszystkim, którzy w oczach Mitry byli pyłem? Zawsze miał siebie za tego dobrego. Tego, który nie czyni krzywdy bez potrzeby. Czy zatem mógł w spokoju wyjechać z miasta wiedząc czego może spodziewać się po powrocie Mitry.

***


Agentka słuchała z uwagą wampirów. Czy to co mówiła Catherina do niej trafiało? Tak. Czy mogła coś z tym zrobić? Nie. Był jakiś powód dlaczego wysyłano na takie spotkania przedstawicieli niskiego szczebla. Wampiry mogły nie tylko ich zabić, ale mogły też wpłynąć na ich umysł. Dlatego też na pierwszym spotkaniu nie mógł się pojawić nikt położony wysoko na drabinie dowodzenia. A już na pewno nikt, kto mógł podejmować samodzielne decyzje. Chou obserwowała jak wampiry odjeżdżają.

Gdy tylko Spoon wyjechał poza miejsce spotkania to z drugiej strony Tony zamrugał mu światłami nowego auta. Przesiedli się porzucając pierwszy samochód. Później długo kołowali weryfikując czy mają ogon. Nic nie widzieli, jednak poświęcili jeszcze chwilę, dla bezpieczeństwa.

Do nieaktywnej linii metra zeszli szybko i sprawnie. Antigen jak na razie nie zapuszczał się w te strony. Heroldom pozostało teraz omówić plany dalszego postępowania. Byli sami. Byli bezpieczni. Przynajmniej w tym momencie.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 25-02-2023, 16:32   #572
Rot
 
Rot's Avatar
 
Reputacja: 1 Rot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputację
Spoon poczekał, aż Heroldowie wysiądą z auta. Ale sam w nim pozostał. Miał jeszcze plany na tę noc.

- Zabiorę się za utylizację tej fury. – powiedział odpalając silnik i kierując się w noc. Musiał się spieszyć jeśli chciał zdążyć przed świtem.
 
Rot jest offline  
Stary 28-02-2023, 17:13   #573
 
Zaalaos's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputację
W czasie drogi powrotnej Yusuf nic nie mówił. Był zbyt zajęty rozmyślaniami nad tym co mają zrobić dalej. Próba wskrzeszenia Mitry byłaby "najprostsza", ale była to ścieżka którą nie chciał stąpać. Nie wiedział tylko czy to jego własne przekonania, czy echo myśli de Worde którego wchłonął. W pewnym sensie antyczny wampir wciąż żył.

Z drugiej strony nie miał dobrej alternatywy. Samo powstrzymanie rytuału nic nie zmieni, poza powstrzymaniem Mitry. W żaden pozytywny sposób nie wpłynie na przyszłośc jego, Heroldów jak i samego Londynu. Musieli w jakiś sposób spacyfikować Antigen, powstrzymać Camdena, objąć przewodniczącą rolę w polityce Londynu i to wszystko przeżyć.

***

Gdy dotarli na miejsce Yusuf wszedł do podziemi jako pierwszy, sprawdzając czy nie ma tam nieproszonych gości. Na szczęście nikt na nich nie czekał przy samym wejściu. Sędzia znalazł najmniej zdemolowaną ławkę i teatralnie wytarł ją z kurzu.

- My lady. - zwrócił się do Catherine, a sam opadł na ziemię - Tron na miarę naszych obecnych starań i możliwości. Proponuję poczekać aż wróci do nas Spoon. Nie było go wcześniej w podziemiach więc mógłby się łatwo zagubić. W samych kanałach działa rytuał, wysysający krew z wszystkich tam obecnych. Tutaj jesteśmy bezpieczni, ale dalej musimy poruszać się sprawnie. Nie chciałbym żeby nasz gorącokrwisty pobratymiec znalazł drogę do nas błąkając się pod władzą Bestii.

***

Gdy Spoon wrócił z swojej eskapady Yusuf poprowadził Heroldów szybko i sprawnie, pchany własnymi wspomnieniami, echem tego co wydarł siłą z duszy de Worde i podpowiedziami Tonego. Przechodzili obok mniejszego bunkra, tego w którym byli przez jakiś czas uwięzieni gdy wyczuł zapach... wampirzej krwi. Nie świeżo rozlanej, ale takiej która wciąż była zamknięta w żyłach właściciela. Żołądek Yusufa ścisnął się z głodu i pożądania.

- Mamy towarzystwo. - powiedział cicho i wyjął ostrze z pochwy, przygotowując się do ciosu. Uchylił właz i jego oczom ukazała się lufa karabinu, wycelowana centralnie w jego twarz.

- Witaj Utamukeeusie. Nie opuszczałeś przypadkiem Londynu jako ostatnio rozmawialiśmy? - powiedział sędzia, powoli opuszczając broń.
 
Zaalaos jest offline  
Stary 28-02-2023, 22:37   #574
 
Wisienki's Avatar
 
Reputacja: 1 Wisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputacjęWisienki ma wspaniałą reputację
Cytat:
Napisał Rot Zobacz post
Spoon poczekał, aż Heroldowie wysiądą z auta. Ale sam w nim pozostał. Miał jeszcze plany na tę noc.

- Zabiorę się za utylizację tej fury. – powiedział odpalając silnik i kierując się w noc. Musiał się spieszyć jeśli chciał zdążyć przed świtem.


Cath poprosiła Spoona żeby pozbył się wszystkich telefonów (aparatów i kart) z których do tej pory korzystali w rozmowach z Antigenem, jednocześnie upewniając że ma zapisane ważne numery. Była zadowolona, że Spoon wcześniej pomyślał, żeby zgromadzić wystarczający zapas tych nowoczesnych dóbr techniki.


Cath już wcześniej planowała zahipnotyzować przechodnia swoją wolą i zmusić żeby kupił dla obecnych jakieś ciuchy na przebranie i farbę do włosów (żeby się mniej rzucali w kamery Antigenowi), a następnie zapomniał o całym wydarzeniu. Zastanawiała się, czy nadarzy się ku temu okazja.

**********************

Gdy napotkali Indianina, nie odezwała się pierwsza, tylko w napięciu czekała na słowa wyjaśnień z jego strony.

 
__________________
Wiesz co jest największą tragedią tego świata? (...) Ludzie obdarzeni talentem, którego nigdy nie poznają. A może nawet nie rodzą się w czasie, w którym mogliby go odkryć. Ruchome obrazki - Terry Pratchett
Wisienki jest offline  
Stary 15-03-2023, 19:32   #575
 
Klejnot Nilu's Avatar
 
Reputacja: 1 Klejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputacjęKlejnot Nilu ma wspaniałą reputację
Utamukeeus, choć zaskoczony “gośćmi”, rozluźnił się i opuścił lufę karabinu. Hok’ee w pomieszczeniu również przestał warczeć i zaczął machać ogonem na znak pokojowych intencji.
- Nie zdążyłem. Musiałem się z kimś zobaczyć przed wyjściem i przygotować trasę. Podobno policja nocą stawia blokady na drogach. Wędrując przez wilkołaczy las na południowym-wschodzie nie powinienem natrafić na żaden patrol, ale i tak chciałem najpierw poznać teren. - wskazał na rozłożone mapy Londynu i okolic.
- Przyznaję, że jestem zaskoczony waszą obecnością. Myślałem, że dyskomfort tego miejsca będzie zbyt wielki dla co niektórych z was, by odpocząć akurat tutaj. - popatrzył wymownie po Catherine i Spoonie.

- Widzę, że żadne z nas nie spodziewało się tego spotkania, ale i tak musimy sobie poradzić.- Cath roześmiała się.
- I brud tego miejsca nie jest największym wyzwaniem w tych nocach. Powiedz lepiej, co masz na swoją obronę, zanim sami cię osądzimy. - dodała.

Z jednej strony Tony ucieszył się, że zobaczył indianina zdrowego, z drugiej miał mu za złe,że nie poszedł za resztą heroldów, tylko został przy Mitrze, w dodatku kradnąc artefakty. Za czasów, gdy chodził jeszcze z bijącym w piersi sercem, takich kapusiów w najlepszym wypadku topiono w Tamizie z betonowymi butami, choć był to wyrok wielce łaskawy. Widział kilkukrotnie co zostało z kilku ludzi po tym jak wzięli ich w obroty ruscy, albo włoscy siepacze. I nie był to przyjemny widok.

Ale heroldów łączyło coś więcej niż tylko wspólny cel. Przez rytuały ich pana mieli wspólne wspomnienia, częściowo dzielili tę samą krew. Cath chciała niczym yusuf osądzić indianina, choć Włoch miał wrażenie, że to oni zdradzili Mitrę i powinni być osądzeni. No ale to silniejsi dyktowali warunki, a nie dało się w tym momencie ukryć, że przewaga stała po stronie Cath, Spoona, Yusufa, no i samego Tonego, który też opowiedział się przeciw własnemu panu.

Wszystko wskazywało, że obejdzie się bez jatki, Brujah stał więc spokojnie czekając na rozwój wypadków. Osobiście z Londynu nie miał zamiaru uciekać. To było jego miasto: tu się urodził, żył, tutaj umarł i nawet Antigen nie będzie dyktował mu co ma robić. Miał prawo tu nadal mieszkać, a gdy przyjdzie pora umrzeć raz na zawsze:

- Ja się z Londynu nigdzie nie wybieram fella. Londyn to moja ojczyzna.. - krótko odparł wodzącemu palcem po mapie Ucie.

- Osądzicie? I czyją sprawiedliwość będziecie wymierzać, jako arbitrzy? Mitry? Musielibyśmy zamienić się wtedy rolami i to wy bylibyście oskarżonymi. Artefakty należały do kultu Mitry - nie do mnie, ani nie do was. Oddałem je prawowitym właścicielom, podczas gdy wy chcieliście zniszczyć czyjąś własność. I nie ukrywajmy, że wszyscy mamy wątpliwości co do samego kultu i Boga Słońca Mitry. Ja również - gdyby było inaczej, nie opuszczał bym Londynu.
Sprawiedliwość którą chcecie wymierzać, jest waszą własną. Macie obecnie przewagę nade mną, która wam na to pozwala, ale czy macie do tego prawo? Czym różnicie się od tyrana, za którego uważacie samego Mitrę, kiedy sami chcecie stanowić, co jest słuszne i właściwe, a co nie, według własnego widzimisię? Mam też wrażenie, że część z was mój akt odebrała dość personalnie. Niesłusznie. Nie mam z żadnym z was żadnej zwady i oprócz oddania artefaktów, nie zamierzam umyślnie interweniować w żadne wasze plany. Po prostu wykonałem zadanie, rozkazy, które dostałem zaraz po naszym przebudzeniu. Tylko tyle i aż tyle. Gdy raz zostałeś żołnierzem, będziesz już nim do końca życia. W naszym przypadku, nawet dłużej.


- Zapominasz jednak, że my nie mamy już pana, nie jesteśmy niewolnikami i jako wolni mamy prawo osądzić sytuacje przy użyciu naszego własnego rozumu. Możemy cię osądzić prawem silniejszego i nasz osąd nie będzie tu mniej słuszny niż osąd Mitry, który sądził prawem silniejszego. Możemy sądzić Cię też według praw Londynu. Powiedz jak nazwałbyś osobę która zabiera rzecz o wielkiej wartości z torebki kobiety wbrew jej woli wtedy gdy nie może ona w żaden sposób na to zareagować, a następnie ucieka?

- Złodziej, który okradł innego złodzieja. Jeśli chcecie mnie sądzić prawem silniejszego, jak zwierzęta? Droga wolna. W niczym nie będziecie wtedy lepsi niż Mitra, którego tak odrzucacie. Myślicie, że boję się śmierci? Widziałem dzisiaj wschód i zachód słońca, po tylu dekadach. Wam nigdy nie będzie to dane. Odejdę szczęśliwy. A może chcecie mnie “wchłonąć” w całości? Wtedy, zamiast pozbyć się mnie, pozostanę z którymś z was na zawsze. Nigdy nie będziecie pewni, czy dana myśl była waszą własną, czy też moją. Jesteście gotowi na takie brzemię? Zapytajmy Yusufa, jak to jest nieść taki ciężar. To może banicja z Londynu? Nie trzeba, sam zdecydowałem opuścić miasto dobrowolnie. Osobiście nie widzę potrzeby sądów, bo ani wy nie odzyskacie oddanych przeze mnie artefaktów, ani ja nie jestem w stanie odebrać wam kolejnych. Na waszym wyrokowaniu nie zyskujecie nic. Możemy się rozejść w swoje strony, tak jak zrobiliśmy to wcześniej z Qwertym. Ale rozumiem, że przemawiam jako “oskarżony” - oczywiste jest, że w takim kontekście, będę starać się o uniknięcie kary, a wy jako oskarżyciele o jak najsurowszy wyrok.

-Dość tego. - odezwał się ponownie Tony.

Sprawa była dla niego jasna choć okoliczności stawiały każdego w bunkrze w charakterze zdrajcy, ale bandyckie nawyki jakie wyrobił sobie w krótkim życiu przemawiały przez niego:
- Mieliśmy działać razem. To, że wystrychnęliśmy naszego cappo di tutti, zdecydowaliśmy razem, po to żeby Londyn nie spłynął krwią i inni nie podzielili naszego losu u boku Mitry. Ale się wyłamałeś. A wiesz co zrobiliby ci za coś takiego w mafii? Pewnie umierałbyś długo i wyjątkowo boleśnie. My też może będziemy ukarani przez Mitrę, ale do tego dopuścić nie chcemy. Wiesz po co? Po to żeby wszyscy mogli mieć wybór, a nie po to żeby wszyscy robili to czego żąda ten któego tak kocham, że aż nienawidzę - Mithras. Wiedz, że to co zrobiłeś i to nie był twój wybór. On tego chciał od ciebie i od nas wszystkich od samego początku, ty tylko nie potrafiłeś się temu sprzeciwić. Przykro mi, że tak bardzo zostałeś uwięziony w pułapce Mitry.

Sędzia milczał. Oceniał. Ważył argumenty. Zajrzał w głąb swojej duszy, umysłem postarał się postawić w sytuacji każdego z obecnych. Wszyscy mieli rację. Ale równocześnie nikt nie miał autorytetu by w pełni podważyć spojrzenie innych.

- Rozumiem dlaczego wykonałeś takie kroki, a nie inne. - zaczął mówić Yusuf, z głosem nabierającym siły z każdym słowem - Gdybyś to ty wchłonął de Worde, jak sam sugerowałem, to pewnie stalibyśmy właśnie w odwrotnej sytuacji. To ja byłbym zdrajcą, a ty byś sądził mnie wraz z resztą Heroldów. Byłem gotów zrobić wszystko, ale wspomnienia szpiegmistrza… pokazały mi prawdę naszej egzystencji. Żadne z nas nie jest wolne, nasze wspomnienia są fałszywe, specjalnie preparowane, tak abyśmy byli idealnymi sługami. W całym Londynie jest tylko jedna osoba która chce jego powrotu - Camden. Cała reszta? Wszyscy którzy mu służyli przez setki lat? Jego powrót to dla nich koszmar. I w zasadzie jak przy tym jesteśmy… jego kultu już nie ma. To co funkcjonuje teraz to parodia, wykrzywiona przez śmierć ich żywego boga. Jedynymi spadkobiercami jesteśmy my i to tylko z przymusu, wtłoczonego w nas przez antyczny rytuał. Jeśli masz zamiar z nami walczyć… sugeruję żebyś opuścił Londyn. Nie możemy sobie pozwolić na niesnaski w naszym gronie.

- Nie wiem Tony, skąd posiadasz dar zaglądania w czyjeś myśli, ale w tej kwestii się mylisz. To była moja decyzja, mój wybór. Gdyby Mitra wciąż miał nade mną kontrolę, myślisz że pozwoliłby mi opuścić miasto? Yusufie, tak jak powiedziałem - nie zamierzam z wami konkurować. Mieliśmy się już nigdy nie spotkać. Sytuacja teraz to czysty przypadek… i niedocenienie waszej determinacji z mojej strony.

Spoon długo milczał. Gotował się ze wściekłości i ciężko było mu zapanować nad bestią. W końcu wycharczał.

-Masz tupet zdrajco, że nie zapadłeś się pod ziemię. Ale to w sumie dobrze będę mógł cię zabić i spać spokojnie, bo nie dość, że zdradziłeś nasze zaufanie i okradłeś nas to jeszcze wydałeś na nas wyrok mówiąc, że jesteśmy zdrajcami pieprzonemu Camdenowi! C-A-M-D-E-N-O-W-I! Nekromancie Mitry, który uczył mnie jak zadawać ból i śmierć tym którzy zdradzili! Szybko osiągnąłem w tym mistrzostwo. Powiedz czy jest jakikolwiek sensowny powód dla którego miałbym pozbawić się przyjemności zabicia ciebie?

- Poinformowałem go, że nie zamierzacie oddać artefaktów tylko je zniszczyć, to prawda. Nie prosiłem o żadną karę dla was. I powtórzę raz jeszcze, to co powiedziałem Yusufowi przez telefon - nie znam osoby o imieniu Camden. Nie mam żadnych wspomnień na jej temat. Nie wiem, czy w poprzednim życiu w ogóle go spotkałem. Wszystko co o nim słyszałem pochodzi od was, w tym momencie. Jeszcze przed chwilą mógł być zarówno nekromantą, jak i mleczarzem. Osoba, z którą się kontaktowałem odnośnie relikwii była mi znana tylko jako Pater Thomas - lider kultu Mitry rezydujący w Edynburgu. Nawet same artefakty zostały przekazane przez pośredniczkę.

Spoon zacisnął pięści. Jednak panował nad sobą.
-Nie wiem czy cokolwiek zmienia to że myślałeś, że kontaktujesz się z Paterem Thomasem, a nie Camdenem. Jeśli twoim planem było wskrzeszenie Mitry to, to że wydałeś nas jako zdrajców planujących go obalić jest dla nas równoznaczne z karą. A Mitra w specyficzny sposób rozprawiał się ze zdrajcami. Musiałeś o tym wiedzieć. Dlatego jeszcze raz pytam, czy twoje życie ma jakąkolwiek wartość?

Yusuf westchnął. Wszystko zmierzało ku przemocy której chciał uniknąć.
- Nie, nie byłeś i nie jesteś wolny. My też nie. Wszystkie decyzje które podejmujemy to suma czynności, wiedzy, doświadczeń i wspomnień które posiadamy. A nasze wspomnienia zostały wymazane i specjalnie spreparowane, wypełnione tak żeby go kochać i dążyć ku jego misji. Do momentu aż zabiliśmy de Worde też myślałem że jestem wolny. Myślałem że Mitra to ład i porządek, prawo które sprawi że w Londynie na stanie pokój. Po tym jak wchłonąłem jego wspomnienia wiem że wolność to iluzja. Jego ład to tyrania, jego porządek to stagnacja. Zastanów się nad innymi członkami rytuału. Czemu nikt inny, z tych którzy pili naszą zmieszaną krew nie chce jego powrotu? Bo w przeciwieństwie do nas nie spali, tylko tworzyli własne wspomnienia.

Navaho zamilczał, bowiem nie mógł w głowie ułożyć odpowiedzi. Słowa Yusufa ewidentnie uderzyły w dobrą strunę. Indianin myślał dokładnie tak samo - tylko Mitra może opanować chaos panujący w Londynie. Skąd miał jednak “uwolnić się” od takiego myślenia? Wszak nie było w pobliżu kolejnego DeWorde do wchłonięcia, który uwolnił by go od takiego myślenia.

- Nie pozbędziesz się mnie Hieno z prostego powodu - reszta Heroldów Ci na to nie pozwoli. Mógłbym powiedzieć, że kilku z nich chociaż częściowo rozumie moje powody i w jakimś, bardzo małym stopniu, zgadza się z moją argumentacją. Byłyby to jednak moje pobożne życzenia. W rzeczywistości zdają sobie oni sprawę, że wciąż jestem wam potrzebny. Sędzia wspominał o jakimś planie, alternatywnym rytuale, do którego potrzeba każdego z nas. Zakładając, że to nie była jedynie przynęta, by mnie wywabić z ukrycia. A jeśli i to jest wciąż za mało, to wciąż jesteśmy w stanie wojny z Antigenem, wojny którą notabene przegrywamy z kretesem. Widziałem się dzisiaj z Roweną z klanu Gangrel - jej ludzie są w rozsypce, w zasadzie to banda niedobitków. Gdy negocjowała dzisiaj w nocy z miejscowymi wilkołakami, pierwsze o co poprosiła była droga ucieczki przez ich las, nie wsparcie siłowe. Każdy żyjący wampir, który jest w stanie w jakiś sposób pomóc w tej walce jest obecnie bezcenny. A ja, tak samo jak i wy, jesteśmy na chwilę obecną bardzo istotnymi assetami, na stratę których nie można sobie pozwolić. Zabijając mnie, obniżasz szanse jeszcze bardziej. Oni - wskazał na resztę Heroldów - to rozumieją i właśnie dlatego zatrzymają Twoją katowską rękę.

Spoon parsknął wściekle. Słowa Indianina miały jakiś sens, chociaż on sam czułby się 100 razy bardziej bezpieczny jakby ze zdrajcy został pył. Milczał dłuższą chwilę.

-Co Ty o tym myślisz sędzio? Naprawdę chcesz mu odpuścić?- zapytał w końcu przenosząc wzrok na Yusufa. Tony też wyczekująco spojrzał na sędziego. Nie uśmiechała mu się kolejna krwawa jatka w tunelach metra. Po pierwszej wciąż jeszcze czuł słony smak krwi i martwego ciała deWorde, ale jeśli jednak sędzia zdecydowałby ukarać konfidenta, to nie zamierzał stać z boku i biernie się patrzeć.

- Odpuścić? Nie. Myślę że musi zobaczyć prawdę, a wtedy sam będzie wiedział co zrobić. - odparł Yusuf, z spokojem wypowiadając te słowa - Witaj w domu. Ale pamiętaj, że drugi raz się za tobą nie wstawię.

Spoon zagryzł zęby.

-Nigdy nie kwestionowałem Twoich wyroków Yusuf. I teraz też tego nie zrobię. Mam nadzieje że wiesz co robisz. - Spojrzał wrogo na Indianina zakładając ręce na piersi.

-Zdradziłeś nas Utamukeeus i jesteś z siebie cholernie dumny. Pokazałeś też że w dupie masz nasze życie. Nie zabiłem Cię teraz tylko ze względu na szacunek do Yusufa. Niech to będzie dla Ciebie jasne.

- A więc postanowione. - traper skinął, akceptując ich decyzję, czy też jak woleli to nazywać - “wyrok”.
- Co następne? Rozumiem, że mieliście jakiś plan?

Spoon milczał. W końcu zabrał głos.
- Lepiej ty powiedz o swoich planach. Ostatnio kiedy planowaliśmy wspólnie milczałeś po czym okradłeś nas i powiedziałeś sługą Mitry że jesteśmy zdrajcami. Nie wykazałeś też żadnej skruchy. Dlatego rozumiem że chcesz wykorzystać teraz okazję okraść nas ponownie i wskrzesić Mitrę za naszymi plecami. Mając w dupie to co nas potem czeka. Zgadza się?

- Powiedziałem już, jakie mam plany. Jeżeli nie macie żadnego pomysłu, to jutro w nocy opuszczam Londyn. Jeżeli któryś z was chce, może się zabrać ze mną. Z militarnego punktu widzenia Londyn jest dla nas stracony i obecnie trwa akcja ściganie niedobitków. Musimy się wycofać, przegrupować, znaleźć sojuszników gdzie indziej i jeśli w przyszłości będzie taka okazja, odbić miasto.

Spoon parsknął pogardliwie.
-Londyn nie jest stracony. Walczymy. Wiemy gdzie mamy uderzyć, kogo mamy wyeliminować. Arwyn zebrała wszystkie z takim poświęceniem zebrane dane żebyśmy mogli powstrzymać to szaleństwo zanim rozleje się na cały świat. Bo wszystko wskazuje na to że ten Antygen to zgraja przerażonych ludzi którzy zaoferowali nam „możliwość egzystencji po uprzednim wszczepieniu chipu”, którego lokalizacja… prawdopodobnie zabije zachipowanego przy próbie jego wyjęcia. -Spoon popatrzył gdzieś w dal.
-Camden powiedział mi, że mają Brusilę. Zaproponował pomoc. Pomoc Mitry i nawet zapomnienie win. Cholera! Ja ich pamiętam! Pamiętam Mitrę jak ścierał krew z mojego policzka, Camdena jak pytał mnie jak torturować zdrajcę. Kurwa. Tak myślę o wskrzeszeniu Mitry. Jakby nie był wszechwładny, to może, może okazałby się pomocny. Bo jak domyślasz się wampiry są podzielone. Większość Bruhja stoi przy Annie a Anna chce wyeliminować wrogów z Arwyn i nami włącznie. Więc pomoc Mitry mogłaby przeważyć szalę. Jednak… Nic w tym nie jest pewne.- powiedział przypominając sobie roziskrzony wzrok Brusilli spoczywający na Mitrze, nie na nim. Przeniósł wzrok na Idianina.
-Jednak Ciebie nie zamierzam zatrzymywać.

Cath prychnęła na wcześniejsze słowa Indiania o okradaniu złodzieja, bo nie przypominała sobie aby Heroldowie którykolwiek z przedmiotów ukradli od ich właścicieli. Cath na własne oczy widziała, że były one dobrowolnie oddawane przez ich właścicieli, których nie bardzo obchodziło co się z nimi stanie, a mało tego, nie wydawali się pozytywnie nastawieni do powrotu Boga Słońce.No i jeszcze te słowa o Mitrze. Indianin od początku w wyraźny sposób od początku był najbardziej podatny na więź krwi, a teraz gdy jego słudzy mają nieomal wszystkie przedmioty niezbędne do wkrześzenia, nie jest on Mithrasowi potrzebny. Jakie proste zachowanie tchórza. Jak chłopiec, który oszukał kolegów, donióśł na nich opiekunce, a teraz ucieka przed konsekwencjami swoich czynów.
“ Do momentu aż zabiliśmy de Worde też myślałem że jestem wolny.”
Na te słowa Cath o mało nie prychnęła śmiechem. Ona sama nie musiała pić krwi obcych wampirów żeby podejmować samodzielne decyzje.

-Rozmawiałam z Justycariuszką Parr, która teraz podejmuje decyzję w imieniu Camarilli. Przyprowadziła swoje doborowe oddziały i nie jesteśmy już sami w Londynie. Mamy jednak nadal dwóch wrogów w tym mieście, którzy chcą nas zniszcyć -spojrzała badawczo na Indianina - kult Mitry i Antigen. I najbardziej podobałoby mi się napuszczenie ich na na siebie a potem atak i znisczenie wykrwawionego zwyciężcy. W ten sposób najpierw wyjmiemy kasztany z ognia cudzymi rękami (pozbędziemy się gniazda Mitry) a potem upieczemy dwie pieczenie na jednym ogniu. Wykorzystując nasze siły, świeże i pełne wigoru, do eksterminacji pozostałego przy życiu robactwa.

Cath zastanawiała się jeszcze czy nie napełnić własną krwią Indianina kilkukronie, żeby zapewnić sobie jego lojalność. Ona mu nie ufała, już nie.

Spoon pokręcił głową słysząc słowa Cath.
-Uważam, że antygen jest większym niebezpieczeństwem od Mitry. Mitra był jaki był ale nie kazał nam wszczepiać jakiś mechanizmów pod sercem. Pozwalał się też pożywiać jak i kiedy chcieliśmy. No i kurwa był wampirem. Nie pragnął naszej eksterminacji. Jak przegramy z antygenem nie będzie nikogo do kogo moglibyśmy się zwrócić. Nie zamykał bym tej drogi bo na dobrą sprawę nic przez to nie zyskamy, a możemy dużo stracić.

- Wiesz co pewnie bym się z tobą zgodziła, gdyby nie jedna drobna rzecz. Mitra nie wybacza.
- A przy odrobinie szczęścia możemy się pozbyć ich obu i samemu przejąć władzę nad Londynem. Wtedy nikt nie będzie nam mówić jak mamy się pożywiać.


-Tak… nie wydaje mi się by Mitra wybaczał… Ale mówimy o Camdenie, który żyje z dwójką ześwirowanych ludzi w piwnicy sklepiku z badziewiami. Tyle zostało z tego całego WIELKIEGO KULTU MITRY. Jeśli zrobimy to o co nas prosi wierzę, że nie wspomni o tym że mieliśmy wątpliwości. A zabicie go przez antygen nie osłabi tej organizacji bo kultu praktycznie nie ma a nas pozbawi szansy wyprostowania tego wszystkiego gdyby wszystko poszło źle. Zresztą… Możemy jakoś wykorzystać ten rytuał na swoją korzyść zabierając mu część mocy tak, by nie mógł nam zagrozić.

Navaho słuchał relacji, ale nic konkretnego z nich nie wynikało. Nie usłyszał żadnych liczb, żadnych danych. Z jednej strony padały zapewnienia, że “Hurra! Walczymy!” (nawet jeśli każda z tych walk kończyła się przegraną wampirów), z drugiej plotki o tym, że niektóre klany dalej sobie skaczą do gardeł i nie chcą współpracować mimo oczywistego zagrożenia. Jedyną nadzieję dawała wzmianka o intelu, które zgromadziła Gwen Arwyn, ale czy mają do tych danych wciąż dostęp i czy w ogóle podzielą się nimi - pozostawało niewiadomą. Jedna rzecz pozostawała jednak bez wątpliwości - Heroldzi chcieli snuć wielkie intrygi, mieli szaloną ambicję. Nie posiadali jednak niczego co by ich wspomogło w tych wielkich planach. Trzeba było im spróbować to uświadomić, możliwie najbardziej dyplomatycznie, biorąc pod uwagę jego obecną pozycję.

- To wszystko brzmi wspaniale, ale… Nie wiem skąd pomysł, że Kult Mitry posiada w ogóle jakieś siły i może być jakimkolwiek przeciwnikiem dla Antigenu? Nie licząc osoby Camdena, cała reszta kultu… to my. Zgadzam się w tej kwestii z Williamem. Do samego powrotu Mitry potrzeba również wszystkich artefaktów, a coś mi podpowiada, że nie postanowiliście oddać czapki do sklepu. Wróg obecnie jest tylko jeden, a nawet jeśli byłoby ich dwóch, to i tak jesteśmy w stanie skupić się, i to ledwo, na tym obecnym. Informacje od Arwyn - czy macie je gdzieś zebrane? Chciałbym się z nimi zapoznać. Nie mogę również nie zapytać - o jakich “chipach” mowa i jak to się stało, że antigen zaoferował wam cokolwiek? Na każdym naszym spotkaniu z nimi nigdy nie padały żadne słowa. Tylko strzały.

Yusuf w krótkich i rzeczowych słowach opisał spotkanie z Antigenem, jak i informacje którymi podzieliła się z nimi Arwyn, nie kryjąc smutku w swoim głosie. Noc zbliżała się do końca i musieli podjąć ostateczną decyzję. Decyzję którą albo zmieni oblicze Londynu, a dalej świata, albo zostanie zapomniana przez wszystkich.

- Serce też sugeruje mi że lepiej byłoby pozbyć się Antigenu, ale umysł mówi mi że Mitra to priorytet. Jeśli będziemy czekać zbyt długo z oddaniem czapki Camden może być gotów przeprowadzić rytuał nie mając kompletu artefaktów. Nie dość że wskrzesi Mitrę, szalonego o wtórną śmierć, to jeszcze z niekompletnym zestawem wspomnień. Proponuję załatwić to jutro, prześpimy się, zbierzemy siły i gdy wszystkie artefakty będą na miejscu, wraz z Camdenem przejmiemy je oraz… spacyfikujemy Camdena. Sugeruję nie angażować do tego nikogo, następnie wykorzystać rozwiązanie tego problemu jako kartę przetargową z Camarillą. I tak walczą z Antigenem więc możemy to wykorzystać abyśmy mieli kilka lat spokój gdy burza ucichnie. Wtedy ja zajmę się analizą artefaktów, i na spokojnie, głosując jako jedność podejmiemy ostateczną decyzję. Wskrzesimy go sami, bez Camdena, zniszczymy artefakty, albo… przejmiemy jego moc, dzieląc ją na pięć równych części. Stając się nową Pentarchią. I jako pięć twarzy Słońca poniesiemy blask w noc Londynu.

[i]- Spacyfikujemy? Chcesz go zabić Yusuf? Mi to się nie podoba. Camden jest takim samym wampirem jak Ty czy ja. Zresztą on był głównym współpracownikiem Mitry. Chyba w kulcie dłużej niż którekolwiek z nas. Gdyby Mitra powrócił to co chcesz mu powiedzieć, że nie było nam z Camdene po drodze i go zabiliśmy? Nie. Ja nie chcę go zabijać. Może, MOŻE co najwyżej głosowałbym za tym żeby go uwięzić albo uśpić. Poza tym Yusów antygen ma Brusille ona może nie mieć kilka lat na Twoje badania. Kurwa żaden wampir w Londynie i na świecie może nie mieć na to czasu. Uważam że antygen to nasz priorytet. Powinniśmy przygotować się związać krwią ludzi z listy Arwyn potem jak już będą nam wierni to wejść tam do tego Donata i rozwalić wszystko od środka. Wtedy będziesz mógł sobie te artefakty badać i przez kolejne stulecia.[i]

- Gdybym planował go zabić to zwyczajnie bym wam to powiedział. Wraca do mnie coraz więcej wspomnień i rytuałów. Jestem w stanie wprowadzić dowolnego wampira w torpor, ale będzie się to wiązać z walką. Albo niezwykłą zręcznością. Artefakty to plan długofalowy, jak dobrze zauważyliście to badania na lata. Odroczymy w ten sposób w czasie problem Mitry, co zajmie nam dosłownie jedna noc, na spotkanie z Camdenem i sabotaż jego rytuału. Dzień później możemy zająć się antigenem z pełną siłą, bez Camdena dyszącego nam nad karkiem. I bez ryzyka że szalony bóg postanowi wszystko spalić. - odparł na oskarżenia Yusuf.

Spoon zastanowił się nad planem Yusufa.
-[i]Tak chyba możemy to zrobić. Camden jest potężnym magiem, ale ja jestem od niego szybszy. Na pewno rytuał byłby lepszy niż próba przebicia go kołkiem - bo nie każdy wampir to przeżywa. Czy… No… Ewentualne wykrwawienie… Mniej więcej wiem ile krwi może stracić wampir zanim zginie. Ale tu też jest pewne ryzyko że się przegnie.[i]

- Rzeczywiście maciej rację żeby udać się do Camdena i przejąć artefakty. Niemniej jednak definitywnie wolałabym zamknąć ostatecznie Mitrze drogę do powrotu niszcząc je. Następnie Cath spojrzała na Indianina.
-Mamy przy sobie żywy dowód, że każdy z Heroldów Mitry, nawet najbardziej racjonalny, może nie zdając sobie z tego sprawy poddać się jego woli, wbrew wcześniejszym ustaleniom. Zresztą pozbycie się Mitry to warunek wsparcia Camarilli w naszej walce z Antigenem. Camarilla nigdy, a zwłaszcza w tej sytuacji, nie będzie w stanie nas zniewolić jak Mitra.

Spoon pokręcił przecząco głową.
- Widziałem jak wygląda siła współczesnej Camerili. Pozwolili wykraść sobie władzę z rąk dając ją grupie zwykłych ludzi i dalej toczą swoje wojenki, uważając antygen za „przejściowy problem”, który „jakoś sam się rozwiąże”, najlepiej przez przeciwników politycznych których potem się wykończy. Nie zgadzam się na to żeby zanim w ogóle zaczniemy walkę z Antygenem, który jest wrogiem każdego wampira pozbawiać się możliwości użycia najsilniejszego z pośród nas. Dalej uważam, że to antygen jest naszym wspólnym wrogiem i na nim powinniśmy się skupić zamiast ciągle wracać do sprawy Mitry która wyraźnie nas dzieli.

Tylko pojedyńcze słowa dochodziły do indianina z całej dyskusji toczącej się w tle. Rozmyślał nad tym, co właśnie usłyszał. Antigen zaproponował “układ”, chociaż bardziej brzmiało to jak zakładanie kagańca. Dlaczego ktoś, startujący z pozycji siły, nagle chciałby proponować cokolwiek, zamiast zwyczajnie dobić przeciwnika i zakończyć sprawę? Coś musiało się dziać za kulisami organizacji. Parę godzin temu traper był przekonany, że nie ma innego wyjścia niż opuścić miasto. Teraz, znikąd, wyklarował się nowy cel. Być może jeszcze ważniejszy, niż misja odzyskania artefaktów. Może to były jego urojenia, ale zdawało się, że wybudzono go akurat teraz właśnie do tego zadania. Mitra by tego chciał. De Worde by tego chciał. Nie było lepszego kandydata.
- Pójdę na współpracę z Antigenem i zinfiltruję ich od środka. - oznajmił wszystkim najzwyczajniej, jakby właśnie deklarował pójście spać.
”Albo zginę” - dokończył w myślach.

Yusuf skrzywił się słysząc słowa Navaho.

- To zły pomysł. To nie jest organizacja która pozwoli na inwigilację, zwyczajnie zamkną cię w skrzynce i nie wypuszczą dopóki nie umrzesz z głodu. Ale to twoja decyzja. Wyciągnę cię jeśli się z nimi uporamy. Cath, Spoon, Tony, czy zgadzacie się na spotkanie z Camdenem jutro? Przejmiemy artefakty, uśpimy go i jeśli nie poradzimy sobie sami, wtedy wskrzesimy Mitrę. Potem atakujemy antigen z pełną mocą. Czy zgadzacie się na taki plan?

- Antygen ma Brusille jeśli ktoś ma tam iść to właśnie ja. Nie puszczę tam tego zdrajcy. Prędzej pójdę tam z nim niż tak to zostawię.- powiedział Spoon zakładając ręce na piersi charakterystycznym dla niego gestem.

- Tak, nie twierdzę że ten pomysł jest wybitnie dobry. Ale nie pozbędziemy się Antigenu w ciągu jednej nocy. To będzie trwało lata. Nie zdziwiłbym się, gdyby w innych miastach również byli problemem, a sama organizacja działała na poziomie globalnym. Wciąż widzę więcej korzyści z próby posiadania człowieka wewnątrz, niż z zrezygnowania z tego rozwiązania w zupełności. Spoon, rozumiesz, że żeby coś osiągnąć, będziesz musiał iść na współpracę z nimi? Nikt nie będzie opłakiwać zwierząt, z których ja się pożywiam, ale Ty potrzebujesz ludzkiej krwi. Będą wiedzieć, o każdej Twojej ofierze. Być może będziemy zmuszeni do zrobienia rzeczy, których wcale nie chcemy zrobić… Przeciwko ludziom, których nie chcemy skrzywdzić. Jesteś pewien swojego wyboru?

- Nie ma ludzi, którzy byli by mi bliscy. – Skłamał gładko Spoon. Chociaż jego myśli zatrzymały się przy barmance. Ale szybko tę myśl od siebie oddalił.
- A krew… Mogę zagrać z nimi w otwarte karty i powiedzieć, że jeśli chcą mieć wampira muszą go wyżywić. Krew workach jest jaka jest, ale mi wystarcza. Chociaż… - zastanowił się chwilę.
- W sumie mówili tylko o tym, że nie wolno ludzi „zabijać” podczas odżywiania się. Tyle zrobić potrafię. Mało jest w tym mieście bezdomnych? I jakoś nikt przesadnie po nich nie płacze. No i nie są to ludzie którzy zgłaszają się z problemami na policje. Jak nie będzie trupa, nawet jak kilku z nich napadnę i trochę pogryzę nie będzie z tego większej afery. Chociaż gdyby pozwolili mi widywać Brusille... Pewnie jednak zdecydowałbym się na bliższą współpracę…

-Panowie obawiam się że to nie wystarczy. Antigen chce żeby wystawiać im innych z naszego rodzaju. I tu trzeba by się było dobrze zastanowić kogo ewentualnie moglibyśmy poświęcić bez straty dla sprawy. Jednak jak wcześniej mówiłam najpierw załatwjmy Camdena. Następnie skontaktuje się z Antygenem i spróbuje wywalczyć dla was jak najlepsze warunki współpracy. Może uda wam sie poznać informację które ułatwią nam atakt, zmiażdzenie tej po ttrzyktość przeklętej organizacji.

- Antigen właśnie zlikwidował klan Torreador w Londynie, niemal całkowicie pozbył się klanu Tremere i poważnie uderzył w pozostałe. Coś takiego nie byłoby możliwe, bez odpowiedniego źródła informacji. Jesteśmy nieistotni. Z waszej relacji również wynika, że nie oczekują żebyśmy kogokolwiek wystawiali. Nie, tutaj chodzi o coś innego. Pytali was o Mitrę - myślę, że boją się jego powrotu, a ich propozycja to zwykłe przegrupowanie się i przygotowanie się do jeszcze większej bitwy. Skoro my uważaliśmy Wodza Słońce za istotę niemal boską, to co mogą myśleć o nim ludzie nie obdarzeni naszą klątwą? I z całym szacunkiem, Pumo, ale uważam, że w obecnej pozycji, bez swoich środków, nie jesteś w pozycji do negocjowania z nimi czegokolwiek. A i ja sam umiem mówić za siebie, bez adwokata.

-Oni chcieli zachipowania i wydawania im innych wampirów. Takie były warunki współpracy. Tak mieliśmy uniknąć "eksterminacji" no i oczywiście chcieli też wydania Mitry. A Mitra... Jak wiemy nie żyje. Więc tym specjalnie bym się nie przejmował. Po prostu zastanówmy się kogo możemy im sprzedać: nosferatu, cieńkokrwistych, jakieś wampiry stworzone przez nas tylko w tym celu? I ja nie rezygnowałbym z rozmowy z antygenem z pośrednictwa Cath. Ma większe doświadczenie w negocjacji i potrafi też wpłynąć na umysły ludzi. Wiem, też że z kolei ja mogę być potrzebny przy zabawie z Camdenem, który jakby nie było zaproponował mi pomoc przy sprawie Brusilli... I tak… Nie cieszę się specjalnie z tego, ale jak my się rozsypiemy dbając o swoje sprawy to po prostu przegramy.

- Ich źródłem informacji był de Worde - wciął się do dyskusji Sędzia - Mam jego wspomnienia jak własną ręką napisał list z informacjami o osobach i ugrupowaniach których chciał się pozbyć. Podrzucił go komandosowi którego spotkaliśmy wcześniej w tych kanałach, a on przekazał to dalej. Bez tych informacji Antignen nie złapałby niczego innego jak płotki.*

- To tylko umacnia mnie w przekonaniu, że mam rację. Co lub kogo więcej i bardziej wartościowego moglibyśmy oddać Antigenowi, niż DeWorde? Nie mamy takich możliwości i oni też zdają sobie sprawę, że drugi raz takich informacji już nie dostaną. Dlatego ich oczekiwania względem nas są niskie. Stąd ta cała “oferta”. - skwitował indianin. To nie była żadna próba perswazji - naprawdę wierzył w słuszność swojej teorii o tym, że łowcy wampirów zagrali już swoją najmocniejszą kartę i teraz jedynie sprzątają bałagan na Londyńskim stole.
 
__________________
The cycle of life and death continues.
We will live, they will die.
Klejnot Nilu jest offline  
Stary 18-03-2023, 09:35   #576
 
Zaalaos's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputację
- Noc zbliża się ku końcowi. - powiedział w końcu Sędzia, tonem jakim przedstawiciel Prawa mógłby powiedzieć że zaraz zostanie ogłoszony werdykt - Nie jesteśmy wstanie podjąć jednej wspólnej decyzji. Każdy z nas ma inne plany i marzenia, ale myślę... że możemy zrealizować je wszystkie. W jakimś stopniu. Zaatakujmy wszystkich na raz. Wykorzystajmy chaos i wszystkich graczy by posprzątać Londyn. Navaho zinfiltruj Antigen, wydaj im Annę, odzyskaj Brusillę. Nie daj sobie wszczepić ich... lokalizotora. Catherine i Tony? Zajmijcie się Camarillą, zdobądźcie ich zaufanie i rzućcie ich na Antigen i Camdena. Ja i Spoon zajmiemy się kultem i zsabotujemy rytuał. Albo polegniemy próbując. Gdy tylko nadarzy się okazja - wykorzystajmy Arwyn by pozbyć się tych graczy którzy jeszcze będą przy stole. - Yusuf zamilkł analizując twarze zgromadzonych - Czy komuś to nie odpowiada?
 

Ostatnio edytowane przez Zaalaos : 18-03-2023 o 09:39.
Zaalaos jest offline  
Stary 18-03-2023, 15:37   #577
Rot
 
Rot's Avatar
 
Reputacja: 1 Rot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputacjęRot ma wspaniałą reputację
Spoon milczał dłuższą chwilę. Chciał sam wydrzeć Brusille z rąk antygenu. To było jego zadanie. Chciał to zrobić. Tak jak mówił. Jednak to co powiedział Yusuf miało jakiś sens. Bez tego cholernego chipa będzie mógł po prostu stąd zwiać razem z Brusillą najlepiej do pieprzonej ameryki. Może faktycznie tak będzie mimo wszystko lepiej… Chociaż nie był do końca pewien czy podoba mu się otwarte występowanie przeciw kultowi, przeciw Mitrze. No i cóż… zostawianie całej sprawy związanej z Brusillą zdrajcy. W końcu spojrzał na Indianina. Starał się mówić wolno z namysłem dobierał słowa.

-Utamukeeus, Brusilla jest dla mnie BARDZO ważna. Chcę być o wszystkim informowany i gdy dojdzie do rozmów z antygenem to chce tam być obecny najlepiej z Cath jako zainteresowana strona. Prawdę mówiąc dla mnie to ten cholerny Londyn ze wszystkimi mieszkańcami mógłby sobie spłonąć do gołej ziemi jeśli w zamian ona wróciła by do mnie cała i zdrowa. Chcę żebyś o tym pamiętał.

W końcu spojrzał na sędziego.

-Kurwa Yusuf ja nie mam zamiaru umierać. Spróbuje też dotrzeć do Arwyn w jej interesie również leży ubezwłasnowolnienie Camdena. Zrobimy to wspólnie tak żeby było dobrze. Porażka nie wchodzi w grę.
 
Rot jest offline  
Stary 20-03-2023, 10:15   #578
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
- Zostaw Arwyn mnie. - stwierdził Brujah: - Cos mnie kiedyś łączyło z nią, nie pamiętam co, choć nasze ostanie spotkanie rzuca mi kilka podejrzeń. Może to ułatwi nam sprawę, jeśli to ja z nią pogadam.

Tony był całkiem zadowolony, że heroldowie ruszą drogą swojego rodzaju anrachii. Drogą trudną, wyboistą i zapewne z trudnym do przewidzenia kocńcem, ale przynjamniej drogą, na której nie musiał walczyć sam ze sobą. Jedyne czego na razie nie chciał zrobić to wystawić Arwyn. Przynajmniej nie do czasu, kiedy odkryje jaka relacja łączyła go z antyczną Brujah. I gdzieś z tyłu głowy kołatało mu, że mogła to być równie toksyczna relacja jak ta którą związał go Mitra. Miał jednak nadzieję, że tak nie było. Że nie wszystko w świecie nieumarłych było tak fucked up.

No ale nic to, przyjdzie jeszcze czas mu to roztrząsać. Póki co czekało na nich wprowadzenie odrobiny chaosu w mieście.

Brujah zatarł ręcę podekscytowany:

- No to co ladies and gents... London Bridge is falling down... - zanucił popularną dziecięcą piosenkę, która w jakiś niezrozumiały sposób oddawała płomień jaki mieli wzniecić w Londynie niegdysiejsi heroldowie Mitry.
 
8art jest offline  
Stary 20-03-2023, 16:36   #579
 
8art's Avatar
 
Reputacja: 1 8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację8art ma wspaniałą reputację
Interes kwitł jak nigdy. Castelli zarabiał kupę szmalu wykonując różne roboty dla Włochów i na boku jeszcze skubiąc Cyganów i Irlandczyków, o ile oczywiście nie wchodziło to w interes Cosa Nostrze. Tego cappo di tutti by mu nie darował i w najlpszym razie w geście ojcowskiej troski kazałby Tonemu połamać nogi, aby sie Castelli przywołał do porządku. I wtedy właśnie poznał małą, rudowłosą Arwyn. Kobietę, która jak mu się zresztą dobrze wydawało od jakiegoś czasu bacznie przyglądała odważnym poczynaniom Tonego. Od razu poczuł, że nie jest to tylko zwykła lass, jak to mawiali Szkoci. Mimo swojego młodego wieku, wydawała się wiedzieć absolutnie wszystko, tak jakby w umyśle dziewczyny tkwił umysł kogoś bardzo, ale to bardzo doświadczonego i i młody Włoch nie potrafił tego zrzucić na karb starannego wykształcenia lub prostego "zaczęłam dośc wcześnie". Castelli nie spotkał nigdy tak ogarniętego człowieka i nie mógł ukryć że młoda dziewczyna bardzo mu tym imponowała.

Jego podejrzenia zresztą szybko się sprawdziły, gdy Galijka wprowadziła go w tajemnice nieśmiertelności i poczęstowała własną vitae. Ale co to była za w krew! Płynęły w niej fluidy tysiącleci! Tony czuł, że może wszystko. Nawet się nie zorientował, że szybko odstawił na boczny tor dotychczasowe życie i zaczął pracować niemal tylko dla Arwyn wykonując z młodzieńczym entuzjazmem jej polecenia. Kochał ją w jakiś dziwny sposób i czasami wydawało mu się, że to uczucie nie jest całkowicie jednostronne. Zresztą kainitka dość szybko powiedziała mu, że widzi w nim ogromny potencjał i wkrótce on też dostąpi przeistoczenia z jej ręki. Czekał na to z ogromną niecierpliwością.

I wtedy stało się coś, czego nie pamiętał, ale cały czas miał przed oczami płaczącą krwawymi łzami Galijkę, która wyznała mu, że to nie ona, lecz jej progenitura przeistoczyła Tonego. Coś jakby pękło wtedy w Castellim. Zechciał wrócić do swojego dotychczasowej roboty, a Arwyn wytłumaczyła mu że to rozumie. Jak to określiła, więzy krwi zostały zerwane. Tony odsunął się, choć nie do końca, a sama matuzalemka zawsze odnosiła się ciepło do swego byłego ghula. Tony zgadywał czy była to jej poczucie winy z powodu niedotrzymanej obietnicy czy może coś innego...


Obudził się dużo spokojniejszy. Jeszcze wczoraj bał się, że Arwyn mogła być dla niego tym samym co Mitra, ale sny rozwiały wątpliowści Włocha. W pewnym sensie była mu Matką. Nie robił może dla niej rzeczy z których powinien być dumny, ale przynajmniej nie miał takich moralnych rozterek jak przy Mitrze. Dla boga-słońca był tylko narzędziem. Z Galijką łaczyły go inne więzi i sama Arwyn była mu bliska nie tylko z powodu magii jakiej został poddany.

Opowiedział co sobie przypomniał ostatniego dnia innym po czym oświadczył:

- Pójdę dziś do Arwyn, spróbuję przekonać ją do naszego planu. I żeby była jasność, bo wiecie, że jestem jej wnukiem: nie wychujamy jej, tak jak Antygenu, Camarilli, czy Mitry. Tak jak Spoon potrzebuje Bru, tak ja potrzebuję Arwyn.
 
8art jest offline  
Stary 27-03-2023, 10:05   #580
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Heroldzi zdali sobie sprawę, że już czas. Budzili się niemal równocześnie, za wyjątkiem Navaho. Gdy reszta wstawała on już klęczał siedząc na piętach. Oczyszczał umysł.

Przeznaczenie było dla nich łaskawe. A może to efekt rezonansu pozostałego po magii de Worde? W każdym razie żaden z Heroldów nie poczuł, żeby zgłodniał. Każdy wiedział dokładnie co robić.

Gdy wyszli z podziemi zobaczyli, że w mieście pada. Gęsty rzęsisty deszcz. Jakby miasto płakało nad ich losem.

Podzielili się zgodnie ze wcześniejszymi ustaleniami. Utamkeeus ruszył piechota przed siebie. Zostawił wszystko co mogło być podejrzane. Miał ze sobą tylko jeden nowy telefon, z nowym numerem. Czekał na sygnał.

Tony zorganizował drugi samochód. Nie było to coś wygodnego, ale priorytetem było nie rzucanie się w oczy. Wraz z Cath ruszyli na dwór. Zaparkowali naprzeciw iluzji roztoczonej przez niedobitki Trenerów. Tym razem Cath wiedziała co robić i ignorując iluzję przeszła przez ścianę i zapukała.

Ciekawie byłoby wysłać tu eskadrę szturmową Antigenu.

W każdym razie miała za sobą słowo Arwyn co do pomocy Camarilli. W samym temcie wsparcia Arwyn wystarczył telefon od Tonego, ale w temacie Justycariusz już wypadało pojawić się osobiście.

Jak poprzednio otworzyła im czarownica Trenerów w stroju stylizowanym na azjatycki.
- Państwo do kogo?

***


Uta szedł spokojnie analizując sytuacje zeszłego wieczoru. Zmieniło się wszystko, jak w kalejdoskopie. Kończyła się pewna epoka.

***


Spoon zabrał ukrytą wcześniej czapkę. Poczuł dziwny ciężar gdy chował ją do wewnętrznej kieszeni kurtki. Był jedynym strażnikiem, który mógł powstrzymać powrót boga. I chyba jako jedyny nie czuł parcia, żeby go powstrzymać.

Obok niego na miejscu pasażera siedział Yusuf. Ten, który wiedział co jest słuszne. Powstrzymać boga? Czy to możliwe? Schwytać jego kochanka-nekromantę? Istotę kilkusetletnią, która przetrwała wybuch magazynu amunicji?

Yusuf był skupiony. Coś nie dawało mu spokoju. Coś w osobie Camdena. Jak mógł przetrwać? Dlaczego de Worde tego nie odkrył?

Wtedy do niego dotarło. Klan Camdenaa. Nekromanci. Wymiar cienia. Camden gdy tylko zorientuje się, że coś mu zagraża rozpłynie się w cieniu i nigdy nie znajdą jego, ani artefaktów.

Spoon zjechał na pobocze. Mieli jeszcze chwilę, żeby wszystko omówić. Być może ostatnią.

***


Utamkeus zadzwonił na wskazany mu przez Cath numer. Zapytano go gdzie jest. Po niecałych trzydziestu minutach podjechał do niego suv, a ze środka wyszło czterech mężczyzn w pancerzach identycznych, jak te, które pierwszej burzowej nocy mieli na sobie policjanci w magazynie w którym wybudzono ich z letargu.

Zanim wstał z ławki na środku jego klatki były już cztery czerwone punkciki. Zajął miejsce z tyłu. Okazało się, że w aucie był jeszcze kierowca. Przewieziono go do jakiegoś punktu, który niczym się nie wyróżniał. Był to duży parking pod marketem na którym stały dwie ciężarówki ekip operacyjnych. Trzecia ciężarówka była TIRem z dużą naczepą. Naczepa miała otwarte drzwi i podstawione metalowe stopnie. To tam wprowadzono Navaho. Zanim zdążył zaprotestować, ktoś bił mu igłę i pobrał krew.

- Potwierdzam, to blank. Mhm - ktoś powiedział trudno zrozumiałym głosem przez hełm.

Wewnątrz naczepy było kilka osób w kitlach, dwóch żołnierzy i kobieta w identycznym stroju taktycznym, jednak bez helmu i maski.

- Więc idziesz na współpracę. Dobrze. Imię. Nazwisko. Wiek.

Kobieta miała latynoskie rysy twarzy i prawdopodobnie była po czterdziestce. Bez wątpienia wojskowa. Wojsko może się zmieniło przez ostatni wiek, ale odruchy pozostały te same. Uta widział je w sobie. Widział je w Yusufie. A teraz widział je w niej. Ta kobieta bez wątpienia była doświadczonym wojskowym. Dyscyplina aż od niej biła. To różniło ją od Spoona. Brujah był zawsze żywy. Chetny do bitki. Zadzirny. Spoon nie był żołnierzem. Komandor Diaz była żołnierzem stuprocentowym. Nie wykonywała żadnego ruchu który nie był potrzebny. Indianin nawet zastanawiał się, czy mruga.

Nie skuto go. Oznaka dobrej woli? Z drugiej strony został dwukrotnie przeszukany i musiał oddać telefon. W myślach jedynie podziękował, że aparat jest kompletnie czysty.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:18.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172