Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-03-2023, 15:59   #139
Pliman
 
Pliman's Avatar
 
Reputacja: 1 Pliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputację
O, sancta simplicitas... Zakochanemu Ebenezerowi nawet przez myśl nie przeszło, że Jess mogłaby nie być mu wierna. Ba! Wyobrażał sobie, że podobnie jak on, nie może doczekać się kolejnego spotkania, a w przyszłości, zostania pastorową Thompson. Jess Thompson. Jak to pięknie brzmiało. A wyglądało jeszcze lepiej! Gdyby biedny pastor wiedział co pani kapitan wyrabia, gdy on nie widzi... No ale nie wiedział. Na szczęście. Bo jego serce chyba by tego nie wytrzymało. A tak to cały czas rozmyślał o ukochanej, zastanawiał się jak będzie wyglądać w sukniach, które kupi jej w Greensboro, jak zazdrośnie będą na nią zerkać jego znajomi z Burlignton. Oby tylko... No tak! Piraci! Przeklęte psubraty...
- In nomine Patris, et Filii et Spiritus Sancti. - wyszeptał wielebny polecając załogę Venture, a zwłaszcza jej dowódczynię, opiece najwyższego. Cały czas rozmyślał, czy nie zostawił jej zbyt mało pieniędzy. Albo może powinien zostać razem z nią. Tylko ta Evelyn. Profesor Bloom przecież na niego liczył. Nie godzi się tak zawieść starego przyjaciela. Słowo się rzekło.

*

Panienka, którą spotkali, zaprowadziła ekipę poszukiwawczą do zakontraktowanych tragarzy. Czyli przynajmniej wszystko szło zgodnie z planem. Czas wyruszyć w dżunglę. A za tą Ebenezer nie przepadał. Gorąco, duszno, parno, dużo owadów, węży i tym podobnego cholerstwa. W dodatku nie ma gdzie kupić alkoholu. Dobrze, że miał ze sobą zapas. W miasteczku szybko jeszcze dokupił kilka flaszek. Niech tragarze zarobią na swoją wypłatę. Byle tylko nie wychlali... Dla pewności flaszki zostały zawinięte w jakieś ciuchy, rękaw, kieszeń, nogawka. Nie stłuką się. A miejscowe gamonie chyba nie będą grzebać w rzeczach osobistych duchownego?

Ruszyli. Dżungla była dokładnie taka jak ją wielebny pamiętał. Chociaż może nie do końca... Była jeszcze gorsza! Jako pierwszy doświadczył tego paskudztwa Mathew. Poślizgnął się na konarze służącym za prymitywny mostek i wylądował tyłkiem w wodzie pełnej różnego tałatajstwa. W tym też pijawek. Pijawek, które przyczepiły mu się... do krocza. Chłopak uciekł w krzaki, a za nim popędziła Sarah. To było jeszcze zrozumiałe. W końcu lekarka. W prawdzie do tego typu zabiegu przydałby się lekarz. Chodziło o sprawy męskie. No ale wyboru niestety nie było. Zaraz, zaraz... Sarah, to Sarah, ale co tam robi ta blondynka? Zdaje się, że nie jest medyczką, a nawet jeśli jest, to obu ich tam nie potrzeba. A skoro mowa o potrzebie, to Ebenezerowi właśnie zachciało się pójść na stronę. No więc niby to przypadkiem udał się akurat w tym samym kierunku co reporter, gdzie po chwili ujrzał mocno czerwieniącego się Mathewa i dwie rozbawione kobiety.
- Coś kolegę chyba pokąsało - odezwał się, burząc wesoły nastrój panienek - lekarka rozumiem, że udziela pomocy medycznej, ale panienka co tutaj robi? - powiedział patrząc gniewnie na Margaritte.
- Takie widoki nie są czymś co młoda dama powinna oglądać. Jeśli potrzeba asysty przy zabiegu to ja mogę jej udzielić - dodał spoglądając porozumiewawczo na Mathewa.
 
__________________
Cóż może zmienić naturę człowieka?
Pliman jest offline