Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-03-2023, 17:41   #39
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Karawanseraj

Nie w-wiemy, panie — pytania Świtezia spotkały się z powrotem drżącego strachem tonu u kobiety. — T-to stało się tak szybko. A-a-a-ale była czarownica z nimi. Obwieszona f-fetyszami jakowymiś.

Ilu ich było? — powtórzył bard.

N-nie wiem! Nie w-w-więcej jak dziesiątka.

Kobieta tylko potrząsnęła jeszcze głową, zajmując miejsce przy Irfanie zwolnione przez Larę i splatając własne palce z palcami nieprzytomnego syna. Słowa cichej modlitwy adresowanej ku Sarenrae wymknęły się spomiędzy ust. Specjaliści wycofali się z odnogi, pozostawiając modlącą się matkę i przecięli ponownie kuchnię, odprowadzeni przez nieufno łypiące spojrzenia dwójki braci, dalej uparcie kryjących się za paleniskiem. Rayyan i Thurgrun zdążyli wrócić w międzyczasie do pasażu z truchłami hien.

Coś tutaj śmierdzi — oznajmił krasnolud, zamykając drzwi za tercetem. — I nie mam na myśli tych zewłoków. Baba i gówniarze za dobrze się zabarykadowali.

Czegoś nam nie mówią — mruknął wsparty o ścianę u wejścia na dziedziniec Rayyan.

Tercet wymienił się spojrzeniami. To, co Lara i Deirlial na początku wzięli za zwykły strach, mogło być podszyte jakąś decepcją. Biorąc pod uwagę okoliczności, ciężko było jednoznacznie twierdzić, charakterystyczne oznaki kłamstwa mętniały przy roztrzęsieniu.

Tym możemy się martwić, gdy nie będzie nam grozić atak gnolli — zaproponował Deirlial.

Zbrojni przytaknęli i przeszli w stronę drzwi prowadzących do lewego skrzydła, zajmując po raz kolejny miejsca na pierwszej linii. Wymieniwszy się spojrzeniami, pchnęli ostrożnie odrzwia i wślizgnęli do środka. Grupa po raz kolejny utwierdziła się w przekonaniu, że ktokolwiek odpowiadał za budowę karawanseraju nie grzeszył polotem - tym razem jednak wnęki były przeznaczone na miejsca noclegowe. Skryte za kotarami pomieszczenia swego czasu stanowiły zapewne najtańsze "pokoje", wnosząc po skromnym wystroju i hakach wbitych w ściany, między którymi rozpostarte były płachty materiałów pokryte kurzem. Najwyraźniej przez lata zrezygnowano z używania niektórych części budynku.

I tutaj korytarz przechodził w przestronne, kwadratowe pomieszczenie. W tym wypadku było to dormitorium, utrzymane w schludnej prostocie - dominowały piętrowe łóżka, stoliki nocne i proste skrzynki na osobiste rzeczy. Kolorowe dywany dodawały pomieszczeniu nieco barwy, ale próżno było szukać tutaj niegdysiejszej przytulności. Krew plamiła nie tylko włókna kobierców, kaziła również same łóżka i cienką pościel, rozciągała się plamiście wokół trupów na podłodze. Lawirując ostrożnie w kierunku drugiej odnogi, Rayyan i Thurgrun zerknęli dalej, pozwalając trójce z tyłu na bliższą analizę dormitorium.

Trzy trupy dorosłych mężczyzn musiały należeć do wspomnianych przez gospodynię "chłopów", którzy wspomogli Sahida i Irfana w rzekomym kontrataku. Rany podobne do tych, które Lara widziała parę chwil wcześniej szpeciły goleń jednego z nich, z paskudną raną zadaną najpewniej krzywym ostrzem ciągnącą się przez brodatą twarz. Drugi z nich leżał na brzuchu, naszpikowany strzałami o żółtawych lotkach, a trzeci kadawer naznaczony był nie tylko cięciami, ale i szronem na szyi. Brakowało jeszcze jednego trupa, doktor Quartermain była tego pewna - duża plama w rogu nie wzięła się znikąd. Posoka tam zaschnięta była ciemniejsza od reszty. A może było to tylko złudzenie wywołane przez wątłe światło kandelabrów?

Najemnicy — oznajmił Świteż, czubkiem rapiera wskazując naszywkę na skórzanym pancerzu. — Ze Złotego Bractwa.

Wspomniana przez kobietę czarownica nie była byle plemienną guślarką, pochylony nad spękaną posadzką Deirlial był tego pewien. Najpewniej parająca się magią natury, uszkodzone podłoże przywodziło mu na myśl paskudną sztuczkę konjuracyjną, przywołującą cierniste lub lepkie pnącza, popularną wśród druidów.

Rayyan i Thurgrun w międzyczasie skończyli rekonesans odnogi prowadzącej dalej. Tam wnęki były już skryte za drzwiami, oferując o wiele bardziej prywatne pokoje niż dormitorium czy te wcześniejsze, z hamakami. Zbrojni nie dostrzegli weń nic zasługującego na więcej uwagi poza kłębami kurzu spowijającymi proste łóżka. Dobiwszy do drzwi w dalekim końcu, uchylili je o parę cali. Zadaszony dzielnik którzy przedzielał tą ćwierć karawanseraju od następnej pełnił najpewniej rolę warsztatu, wnosząc po stołach i narzędziach, ale nie poświęcili dłuższej chwili na obserwację. Zamknęli drzwi i wycofali się nieco. Odgłosy szabru, jakie słyszeli wcześniej ucichły już zupełnie, a odrzwia prowadzące dalej, do części karawanseraju będącej - z tego co zdążyli dostrzec - magazynem, były szeroko otwarte.

Śmierdziało pułapką.
 
Aro jest offline