Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-03-2023, 09:21   #31
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Elf westchnął i nie narzucał się z pomocą Świteziowi. Nie zostało mu wiele składników na mikstury, poza tym wchodzenie w kompetencje medyczki w jej obecności mogłoby zostać odebrane jako brak zaufania. Podszedł za to do jednego z trucheł, powalonych przez błyskawice. Dawno nie używał magii ofensywnej, ale przezorne przygotowanie zaklęcia okazało się dobrą decyzją – jak na tak proste arcanum było zadziwiająco użyteczne, chociaż i tak nie umywało się do alkenstarskiego wynalazku.

Deirlial oglądał przez chwilę martwą hienę, szukając wypalonych lub wymalowanych znaków klanowych, śladów po uprzęży czy innych znaków sugerujących, iż zwierzę nie było jedynie dzikim padlinożercą. Pierwszy głuchy odgłos w głębi karawanseraju zignorował, zrzucając go na uszkodzone bębenki po wystrzale z muszkietu, ale kiedy hałas się powtórzył, uniósł łuk i cofnął się nieco. Nasłuchiwał uważnie rzucając spojrzenie w stronę to jednego, to drugiego wejścia w głąb karawanseraju.
 
Sindarin jest offline  
Stary 12-03-2023, 22:14   #32
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Cytat:
Rayyan przezornie ograniczył się do szeptu, odwracając się w stronę Lary.
— Cudne ustrojstwo, pani doktor — oznajmił, wskazując czubkiem miecza muszkiet.
— A dziękuję, należał do mojego taty — odparła z dumą.
Nadstawiając uszu tuż po walce dziewczyna zorientowała się, że odgłosy dochodzące ze strony lewego skrzydła karawanseraju były donośniejsze, niż te z prawej. Uznała, że większy hałas najprawdopodobniej oznaczał większą ilość intruzów w danej części budynku.

Wkrótce potem medyczka zauważyła, co Riona trzyma w dłoniach, więc przywołała ją do siebie gestem dłoni. W międzyczasie odezwał się ranny bard, którego zamierzała opatrzyć.
Cytat:
- Już wam moje towarzystwo zbyteczne, zaczekam tu sobie. - tak oznajmił jakby posyłał młodzież do lunaparu, a samemu zostawał przy dzbanie.
- Doktor Quatermain? - rzucił Deirlial, podchodząc do krewniaka - Mikstura lecznicza może tu nie wystarczyć.
Dalsza część rozmowy jakoś umknęła Quatermain z racji, że czekając na przybycie panny Bruin skupiła się na oglądaniu ciał hien. Wszystkie z nich miały przekrwione ślepia i stare rany, najświeższymi były te zadane w tracie niedawnej potyczki. Reszta była w różnym stanie zagojenia i nie wyglądało na to, aby zwierzęta zostały ranione przez strażników. Z czego młoda doktor wnioskowała, że to gnolle zajęły się walką, a padlinożerców zostawiły do pilnowania wejścia. Była też niewielka szansa, że obrońcy po prostu złożyli broń.
— Zaiste, właśnie miałam się tym zająć — odpowiedziała śledczemu odbierając torbę lekarską od Riony, po czym z troską przyjrzała się pogryzionej nodze Świtezia. — Odejdźmy tylko kawałek na bok, by nie kusić losu. Dobrze? Jeśli masz problem z chodzeniem, możesz wesprzeć się na moim ramieniu.
Zaproponowała bardowi, podchodząc bliżej, po czym spojrzała jeszcze w kierunku innych towarzyszy.
— Może w międzyczasie sprawdzicie prawe skrzydło budynku? Wnosząc po odgłosach powinno być tam spokojniej.
Zajmując się obrażeniami Świtezia Lara na szczęście nie zauważyła u niego żadnych symptomów zatrucia czy też zarażenia się czymkolwiek od hien. Z samą raną poradziła sobie nadzwyczaj sprawnie. Zgodnie ze standardową procedurą przy ugryzieniu, sprawdziła najpierw czy wewnątrz nie pozostały żadne obiekty, takie jak sierść czy zęby. Potem przemyła ją dokładnie, a następnie delikatnymi klepnięciami specjalnego sukna osuszyła. Na końcu nałożyła maść kojąco-lecznicą i właściwy opatrunek. Szycie okazało się niepotrzebne.
— Proszę — powiedziała na koniec. — Mam nadzieję, że zbytnio nie bolało.
 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 12-03-2023 o 22:22.
Alex Tyler jest offline  
Stary 13-03-2023, 22:02   #33
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Pomoc


Ulokowany bezpiecznie, tak się mu przynajmniej zdawało, elf, cierpliwie czekał pomocy od towarzyszy, wiedząc, że ani na nią zasłużył, ani mu się należała. Nauczył się, że trzeba umieć radzić sobie samemu, co dziwne nie zadbał o to by przyswoić wiedzę medyczną. Zawsze się ktoś trafił, zawsze ktoś w obowiązku poczuł, pożałował, to wdrukowało w barda ową bezmyślną beztroskę. Cierpiał sobie co odbiło się na obliczu wykrzywionym, cierpiał na dumie, a uczucie rwania w kończynie było tylko kolejnym doznaniem, równym choćby i dźwiękom, które łowiły czujne uszy.

W obliczu czujnej reakcji Quatermain, Świteź przemilczał swe spostrzeżenia, by nie dwoić bytów. Doczekał się i doktor, zawsze ktoś się poczuje w obowiązku, delikatnie jak poprosiła oparł na jej ramieniu. W te kilka kroków ją czytał, zapach bliski z wonią ostrą siarki i delikatnej bergamotki, ciało młode wigorne, pewne. Pozwolił bard opatrzyć rany rozkoszując się zabiegiem.

Rwanie, szczypanie, kłucie, balsam i łaskotanie, zmieszane w melodię, groteskę na siebie, dopóki wzroku nie zahipnotyzowały dłonie panny Lary. Smacznie i sprawnie poruszały się około golenia elfa. Pieszczota warta grzechu głupiego.

- Dziękuję - odparł uprzejmie, jak by czas się zatrzymał na krótkiej wymianie spojrzeń - Nic nie bolało, tylko czuję trochę słabość. - pragnął by pozostała przy nim, przezorność walczyła z egoizmem. Przełamał, wyjął z elfki flet i zagrał delikatnie ku odwadze i współpracy. - Muzyka doda nam wszystkim siły.

Zważył, czy jest zdolny dźwignąć się na łuku jak na lasce. Rad by się był raz jeszcze wesprzeć na gibkości kobiety, niemniej bard zdawał sobie sprawę jakim wsparciem dla kompani jest obsługiwana przez Larę broń prochowa. Daleko bardziej na wschodzie niż tu popularna.

Kiedy wstając poczuł około golenia stado os, obawy o czas w kulbace nieco się wzmogły. Wygnał je w cztery i trzy czwarte nuty.

7/15/16/12/12

 
Nanatar jest offline  
Stary 15-03-2023, 15:40   #34
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Karawanseraj

Dźwierza prowadzące do środka budynku nie ustąpiły łatwo, zastawione i zabarykadowane z drugiej strony. Pod ostrożnym naporem Rayyana i Thurgruna skrzydło uchyliło się cal po calu, przy akompaniamencie szurania mebla, przesuwanego fizyczną krzepą zbrojnych. Prowizoryczna blokada utwierdziła ubezpieczającego duet Deirliala w tym, że ktoś musiał przeżyć atak na karawanseraj i ewakuować się w prawe skrzydło. Śledczy wątpił aby agresorzy, kim by nie byli, kłopotaliby się ze stawianiem barykad. Zwłaszcza, że gdy jego towarzysze uchylili drzwi - przezornie ograniczając się tylko do prześwitu pozwalającego na wślizgnięcie się do środka - i przesadzili postawiony tam stół, stawiając pierwsze kroki we wnętrzu, nic ich nie zaatakowało.

Prawe skrzydło okazało się być częścią jadalną, z długimi stołami i ławami dominująco rozciągającymi się na prawo i lewo w przedsionku. Pomieszczenie przechodziło parę kroków dalej w wąski korytarz, flankowany przez wnęki zapewne do niedawna oferujące nieco bardziej kameralne miejsca na posiłki, teraz pozbawione czegokolwiek i ziejące pustką. Wyciągnięte stamtąd meble zostały ułożone piętrząco w kolejną barykadę, tym razem blokującą i utrudniającą przejście jeszcze głębiej w dół korytarza, który prowadził do kuchni. Przynajmniej tak miarkowali po miarowym migotaniu zza drewnianej konstrukcji i kotary rozpostartej w łuku rozdzielającym skrzydło na dwie części.

Mężczyźni nie spieszyli się z podejściem do bariery, świadomi tego że atak mógł nadejść w każdej chwili. Na ugiętych nogach i orężem w gotowości przemierzyli pomieszczenie, dopiero rozluźniając się nieco pod konstrukcją ze stołów, ław i krzeseł. Tercet nachylił się, łypiąc między prześwitami i szkicując najprędszą ścieżkę przeprawy.

Potrzaski — wyszeptał Deirlial.

Pułapki po drugiej stronie nie były ukryte, a jedynie sprytnie wciśnięte pod te miejsca, które stanowiły najsłabszą linię oporu. Przeprawa bez należytej ostrożności bez wątpienia zakończyłaby się zeskokiem całym ciężarem ciała wprost w ząbkowany potrzask i potrzaskanymi kostkami. Mężczyźni pochylili się ku sobie w prędkiej naradzie.

Zdejmijmy ostrożnie parę mebli — zaproponował Thurgrun. — Tylko tak, żeby to się nie rozleciało.

Tak też uczynili, przekonani ciszą jaka panowała w skrzydle jadalnym. Z nieco lżejszą trasą przeprawy, tercet ostrożnie zeskoczył po drugiej stronie, stając przed kotarą prowadzącą do kuchni. Z orężem w dłoniach spojrzeli tylko po sobie i, z duszami na ramionach, odchylili materiał.

Krzyk. Wściekły, pełen desperacji krzyk odbił się od ścian.

Thurgrun zdążył jedynie unieść dłoń, osłaniając się przed ciosem który odbił się boleśnie od przedramienia. Z drugiej strony ostrze zgrzytnęło o stalową tarczę, Rayyan wierzgnął naprzód z całą siłą, zmuszając napastnika do wycofania się w tył. Nad głowami zaświstał bełt, rozdzierając kotarę.

Litości! Na panienkę Sarenrae, litości!

Instynkty szczęśliwie nie zawiodły dwójki zbrojnych. Ułamek chwili starczył na zauważenie, że napastnicy byli zdecydowanie ludzkiej proweniencji, odruchy ograniczyli zaledwie do defensywnych manewrów, aczkolwiek niekoniecznie bezbolesnych. Powalona na ziemię przez pół-orka kobieta w średnim wieku nie podniosła się do pionu, kuląc w miejscu i zasłaniając dłońmi. Młodziak z dziewiczym wąsikiem przyszpilony do ściany trzonkiem topora przez Thurgruna wypuścił patelnię z ręki, wierzgając tylko z uciskaną tchawicą. Strzelec, najmłodszy z “agresorów” odrzucił tylko kuszę w bok, kuląc się za paleniskiem w centrum kuchni.

Litości! — kobieta zawyła po raz kolejny.
 
Aro jest offline  
Stary 15-03-2023, 22:18   #35
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Przyglądająca się zewłokom hien Riona Bruin wydawała się Larze bledsza niż zwykle. Medyczka jednak nie podejrzewała, by stały za tym przyczyny inne niż psychologiczne.
— Nie ma powodu do obaw — rzekła do niej pocieszająco, chwilę po opatrzeniu barda. — Cokolwiek jest w środku, zajmiemy się tym. Uratujemy też kogo się da. Jeśli nie czujesz się na siłach, wróć do reszty. I tak bardzo pomogłaś, dziękuję.

Podążając po śladach trójki mężczyzn, Quatermain wcisnęła się do środka prawego skrzydła karawanseraju. Trochę później dotarła do samej kuchni. Porozstawiane przy kolejnej barykadzie pułapki zauważyła zawczasu, ale postanowiła ich nie rozbrajać, dopóki okolica nie zostanie zabezpieczona.
— Panowie, spokojnie — zwróciła się do towarzyszy. — Pozwólmy im powiedzieć dlaczego się tu schronili. Do czego tu właściwie doszło?
Zapytała jedno z trójki młodych.
6/1/16/11/9


 
Alex Tyler jest offline  
Stary 17-03-2023, 09:33   #36
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Widząc, że w prawym skrzydle brak jest bezpośrednich zagrożeń, Deirlial z początku chciał wrócić na dziedziniec i sprawdzić lewą stronę. Obecność barykad potwierdzała jedno z jego wcześniejszych przypuszczeń – mieszkańcy karawanseraju dali przynajmniej częściowy odpór napastnikom, wycofując się później do wnętrza. Mieli też dość rozsądku, lub szczęścia, by umknąć do skrzydła jadalnego, w którym potencjalnie można się było utrzymać się przez dłuższy czas.

Druga blokada, dodatkowo uzupełniona pułapkami, spotkała się z aprobującym kiwnięciem głową. Przejście przez pierwszą barykadę ostrzegało obrońców, a druga dawała im czas na przygotowanie się do odparcia ataku. Z kolei wnyki, o ile nie likwidowały napastników z walki, spowalniały ich i nakierowywały na konkretne podejście. Oczywiście, o ile ci się śpieszyli lub nie potrafili rozejrzeć. Elf przyglądał się stercie mebli przez chwilę, po czym zgodnie z propozycją krasnoluda wskazał towarzyszom te elementy, które najbezpieczniej będzie przesunąć lub odłożyć, by przejść bezpiecznie. Sam nie nadawał się do dźwigania, więc z łukiem w dłoni stał z boku, nasłuchując odgłosów z drugiej strony.

Kompletna cisza. Albo obrońcy byli już martwi, co było raczej wątpliwe, albo już na nich czekali, gotowi do obrony. Zanim Deirlial zdążył cokolwiek zrobić czy powiedzieć, wątpliwości same się rozwiały, gdy poczuł delikatny podmuch powietrza wywołany przez przelatujący obok jego głowy pocisk. Gdy Thurgrun i Rayyan pacyfikowali, na szczęście mało agresywnie, nieszczęśników, śledczy zdołał im się dokładniej przyjrzeć. Odłożył łuk i podszedł do leżącej kobiety, gdy Lara zadała swoje pytanie.
- Nazywam się Deirlial. Przybywamy z karawaną i nie mamy złych zamiarów – powiedział łagodnym głosem, pomagając jej wstać - Przebieg wydarzeń wydaje się oczywisty. Jak długo się tu ukrywacie? Czy macie jakichś rannych? - zadał pytania, które wydawały mu się istotne w tym momencie.
 
Sindarin jest offline  
Stary 26-03-2023, 20:28   #37
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Karawanseraj

Przyszpilony za gardziel do ściany młodziak wizgnął, wypuszczony nagle z krasnoludzkiego potrzasku między trzonkiem topora i chłodnym kamieniem. Nie czekając i nie oglądając za siebie, niemalże na czworaka (galaretowate nogi utrudniały trzymanie pionu) dopadł do paleniska i kulącego się za nim małolata, obejmując go i przyciągając do siebie ochronnym gestem. Rodzinne podobieństwo było widoczne gołym okiem, bratnie spojrzenia jakimi dalej łypali nieufnie w ich stronę nie pozostawiały złudzeń. Kobieta - matka chłopców wnosząc po jej wieku - podniosła się z posadzki, ignorując wyciągniętą dłoń Rayyan i przeprosiny wydukane zakłopotanym tonem.

Chwała Sarenrae, dobrze widzieć przyjazne twarze. T-tak, mamy rannych — kobieta mełła w dłoniach poplamiony fartuch, odpowiadając najpierw na ostatnie pytanie. — Mój najstarszy, t-tam.

Wskazała palcem drugie przejście w głębi pomieszczenia, podchodząc w tamtą stronę prędkim krokiem i odgarniając kotarę. Rayyan i Thurgrun zerknęli między sobą i przez ramię w stronę medyczki, ze skinieniem głowy ruszając do przodu. Budowniczy karawanseraju musieli mieć nie lada bzika na punkcie symetrii, albowiem korytarz był łudząco-lustrzanie podobny do tego, który zdążyli już przemierzyć. Z tą jednak różnicą, że tutaj wnęki zostały przeznaczone na składziki, wypełnione szafkami, skrzynkami, kredensami i innymi meblami trzymającymi żywność oraz naczynia. Drzwi w dalekim końcu korytarza również były zastawione stołami, tutaj dodatkowo ozdobionymi glinianą zastawą, zapewne mającą posłużyć za prowizoryczny alarm. O ile ktoś byłby w stanie odsunąć tę barykadę, w co wątpili.

Bladosinego chłopaka znaleźli właśnie z jednej z wnęk, wspartego o worki zbroczone ciemnymi plamami zaschniętej krwi. Cienka koszula rozerwana była pod żebrami i zabarwiona w tenże sam sposób - krwotok musiał być obfity, bowiem cały bok młodziaka był naznaczony ciemnym szkarłatem posoki. Junak wyglądał potwornie, nie tyle na skraju śmierci, co już na dobre poza nim, w objęciach Pharasmy, ale brak oczywistych znaków zgonu pozwolił Larze na optymizm. Jednak zanim medyczka zdołała wyczuć puls minęło parę chwil.

Do czego tutaj doszło? — powtórzyła swoje pytanie, odgarniając materiał koszuli.

Gnolle i hieny — kobieta odparła drżącym tonem. — Napadli na nas. Nagle, znikąd. S-sahid i Irfan próbowali ich odeprzeć r-r-raz... razem z innymi chłopami, ale... Te potwory m-musiały ich zabić. Kaz-kazali się nam skryć z młodymi. Irfan ledwo uciekł. Krwawił. M-myślałam że on...

Rana była głęboka, ale nie krwawiła gdy Lara ostrożnie odchyliła prowizoryczny opatrunek ze starych szmat. Mokro-krwawe skrawki materiału były wciśnięte w kąt wnęki, misa na prawo zabarwiona na czerwono. Medyczka rozłożyła przezornie zatrzymaną torbę medyczną, szykując się do porządnego oczyszczenia rany i założenia szwów, gdy jej uwagę przyciągnęła poszarpana w wielu miejscach nogawka. Podwinęła powoli spodnie, krzywiąc się na widok multum miniaturowych nacięć na młodej skórze. Żadne z nich nie było na tyle głębokie, by grozić znaczną utratą krwi, ale sam proces zranienia musiał być naprawdę bolesny. Jakby cierniowe pnącze owinęło się ciasno wokół piszczela.

Jak dawno temu miał miejsce ten atak? — Deirlial w międzyczasie powtórzył swoje pytanie w kierunku drżącej kobiety.

Ilu napastników? — dodał Świteź.

P-parę godzin temu? Nie wiem. To stało się tak szybko.

Podczas gdy Lara opatrywała Irfana, a elfy maglowali jego matkę, Rayyan i Thurgrun poświęcili parę chwil na bliższą analizę barykady przy drzwiach, po czym wycofali się w kierunku kuchni, najwidoczniej uznając że tłoczenie się przy rannym byłoby kontrproduktywne. Tudzież - co było bardziej prawdopodobne - by stać na czatach.

Cz-czy... — pytanie ugrzęzło w gardle kobiety, gdy Quartermain zakończyła opatrunek.

Lara zrobiła co mogła. Los Irfana był teraz w rękach bogów.
 
Aro jest offline  
Stary 27-03-2023, 22:28   #38
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Zmieszanie

Chłód murów w opozycji do skwaru, Świteź ostrożnie zamykał pięcioosobowy oddział. Cały był rozedrgany, zagubiony, powinien był łatwo się odnaleźć, tymczasem mylił się wobec wszystkiego. Dojść nie mógł co go blokuje. Nawet dobre nowiny poczytywał jako porażki. Noga tak już nie doskwierała i daleko było do kolaski, w seraju pozostali żywi domownicy, pokaleczeni, niemniej zupełnie się pomylił. Wszystko to kompletnie go zmieszało, w elfie skryło, zahamowało.

Stąpać się starał bezgłośnie mimo tylu hałasów wokół, zaklęty miedzy strachem, a wolą życia. W pamięci stawała mu Semiramis drwiąca z jego klątwy, on zaś panicznie wymyślał, czy tak zamierzała położyć jej kres: wysyłając go na zabójczą misje, ale i to odrzucił, zakładając, że wciąż się myli.

Drgały wąskie usta w niepewności, bojąc się dźwięku wydać. Dłonie na łuku znów złożone, wstydliwie się pociły. Dopiero słowa Deirliala przełamały stupor, słowa dźwięczne w elfiej nucie, pewnie zupełnie niezależnie od mówcy. Świteź spoglądnął na jasnowłosą kobietę z głęboko skrywanym podziwem, ratowniczkę życia, pełną energii, pasji, uwagi. Na miejscowych znów, wypalił w strachu, który naszedł nagle z pytaniem.

- Napastników ilu? - powtórzył - Ile psów, ilu Gnolli? Czy który czarował? Mów człeku! - oddychał zbyt szybko - Gdzie reszta? - głos mu szeleścił, gardło wysychało. Mimo tego brzmiał dźwięcznie, spokój udawał. Udawał wszystko.

6/15/12/19/14
 
Nanatar jest offline  
Stary 30-03-2023, 17:41   #39
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Karawanseraj

Nie w-wiemy, panie — pytania Świtezia spotkały się z powrotem drżącego strachem tonu u kobiety. — T-to stało się tak szybko. A-a-a-ale była czarownica z nimi. Obwieszona f-fetyszami jakowymiś.

Ilu ich było? — powtórzył bard.

N-nie wiem! Nie w-w-więcej jak dziesiątka.

Kobieta tylko potrząsnęła jeszcze głową, zajmując miejsce przy Irfanie zwolnione przez Larę i splatając własne palce z palcami nieprzytomnego syna. Słowa cichej modlitwy adresowanej ku Sarenrae wymknęły się spomiędzy ust. Specjaliści wycofali się z odnogi, pozostawiając modlącą się matkę i przecięli ponownie kuchnię, odprowadzeni przez nieufno łypiące spojrzenia dwójki braci, dalej uparcie kryjących się za paleniskiem. Rayyan i Thurgrun zdążyli wrócić w międzyczasie do pasażu z truchłami hien.

Coś tutaj śmierdzi — oznajmił krasnolud, zamykając drzwi za tercetem. — I nie mam na myśli tych zewłoków. Baba i gówniarze za dobrze się zabarykadowali.

Czegoś nam nie mówią — mruknął wsparty o ścianę u wejścia na dziedziniec Rayyan.

Tercet wymienił się spojrzeniami. To, co Lara i Deirlial na początku wzięli za zwykły strach, mogło być podszyte jakąś decepcją. Biorąc pod uwagę okoliczności, ciężko było jednoznacznie twierdzić, charakterystyczne oznaki kłamstwa mętniały przy roztrzęsieniu.

Tym możemy się martwić, gdy nie będzie nam grozić atak gnolli — zaproponował Deirlial.

Zbrojni przytaknęli i przeszli w stronę drzwi prowadzących do lewego skrzydła, zajmując po raz kolejny miejsca na pierwszej linii. Wymieniwszy się spojrzeniami, pchnęli ostrożnie odrzwia i wślizgnęli do środka. Grupa po raz kolejny utwierdziła się w przekonaniu, że ktokolwiek odpowiadał za budowę karawanseraju nie grzeszył polotem - tym razem jednak wnęki były przeznaczone na miejsca noclegowe. Skryte za kotarami pomieszczenia swego czasu stanowiły zapewne najtańsze "pokoje", wnosząc po skromnym wystroju i hakach wbitych w ściany, między którymi rozpostarte były płachty materiałów pokryte kurzem. Najwyraźniej przez lata zrezygnowano z używania niektórych części budynku.

I tutaj korytarz przechodził w przestronne, kwadratowe pomieszczenie. W tym wypadku było to dormitorium, utrzymane w schludnej prostocie - dominowały piętrowe łóżka, stoliki nocne i proste skrzynki na osobiste rzeczy. Kolorowe dywany dodawały pomieszczeniu nieco barwy, ale próżno było szukać tutaj niegdysiejszej przytulności. Krew plamiła nie tylko włókna kobierców, kaziła również same łóżka i cienką pościel, rozciągała się plamiście wokół trupów na podłodze. Lawirując ostrożnie w kierunku drugiej odnogi, Rayyan i Thurgrun zerknęli dalej, pozwalając trójce z tyłu na bliższą analizę dormitorium.

Trzy trupy dorosłych mężczyzn musiały należeć do wspomnianych przez gospodynię "chłopów", którzy wspomogli Sahida i Irfana w rzekomym kontrataku. Rany podobne do tych, które Lara widziała parę chwil wcześniej szpeciły goleń jednego z nich, z paskudną raną zadaną najpewniej krzywym ostrzem ciągnącą się przez brodatą twarz. Drugi z nich leżał na brzuchu, naszpikowany strzałami o żółtawych lotkach, a trzeci kadawer naznaczony był nie tylko cięciami, ale i szronem na szyi. Brakowało jeszcze jednego trupa, doktor Quartermain była tego pewna - duża plama w rogu nie wzięła się znikąd. Posoka tam zaschnięta była ciemniejsza od reszty. A może było to tylko złudzenie wywołane przez wątłe światło kandelabrów?

Najemnicy — oznajmił Świteż, czubkiem rapiera wskazując naszywkę na skórzanym pancerzu. — Ze Złotego Bractwa.

Wspomniana przez kobietę czarownica nie była byle plemienną guślarką, pochylony nad spękaną posadzką Deirlial był tego pewien. Najpewniej parająca się magią natury, uszkodzone podłoże przywodziło mu na myśl paskudną sztuczkę konjuracyjną, przywołującą cierniste lub lepkie pnącza, popularną wśród druidów.

Rayyan i Thurgrun w międzyczasie skończyli rekonesans odnogi prowadzącej dalej. Tam wnęki były już skryte za drzwiami, oferując o wiele bardziej prywatne pokoje niż dormitorium czy te wcześniejsze, z hamakami. Zbrojni nie dostrzegli weń nic zasługującego na więcej uwagi poza kłębami kurzu spowijającymi proste łóżka. Dobiwszy do drzwi w dalekim końcu, uchylili je o parę cali. Zadaszony dzielnik którzy przedzielał tą ćwierć karawanseraju od następnej pełnił najpewniej rolę warsztatu, wnosząc po stołach i narzędziach, ale nie poświęcili dłuższej chwili na obserwację. Zamknęli drzwi i wycofali się nieco. Odgłosy szabru, jakie słyszeli wcześniej ucichły już zupełnie, a odrzwia prowadzące dalej, do części karawanseraju będącej - z tego co zdążyli dostrzec - magazynem, były szeroko otwarte.

Śmierdziało pułapką.
 
Aro jest offline  
Stary 02-04-2023, 22:04   #40
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Po opatrzeniu znajdującego się w opłakanym stanie Irfana Quatermain otarła czoło chusteczką i rzekła do jego matki.
— Zrobiłam, co mogłam. Reszta w rękach bogów.
Napotkawszy spojrzenie rodzicielki okularnica poczuła nieprzyjemne ukłucie żalu. Nawet w swej krótkiej praktyce musiała kilkakrotnie zmierzyć się z podobnymi sytuacjami. I za każdym razem było to tak samo trudne. Świadomość, że nie można uczynić nic więcej i znoszenie przytłaczających spojrzeń łaknących dobrej nowiny bliskich. Te drugie stawały się jeszcze bardziej dołujące i trudne do zniesienia, gdy uświadamiała im, że wyczerpała wszystkie możliwości. Że jest tylko medyczką, a nie cudotwórczynią.

W lewym skrzydle Lara pozwoliła sobie na dokładne oględziny trojga zwłok. Rany odpowiadały broni białej i strzeleckiej, ale też działaniu magii. Wszak nie można było mówić o naturalnych odmrożeniach pośrodku gorącej Quadiry. Do tego paskudne ślady po kaleczących pnączach, te same co u Irfana. Ewidentnie robota wspomnianej przez matkę rannego chłopaka czarownicy. Młodej doktor brakowało jeszcze jednego trupa, jako że duża plama w rogu nie mogła wziąć się znikąd. Nieco ciemniejsza posoka sugerowała jej, że tamta osoba zginęła trochę wcześniej.
— Czy ci najemnicy mogli należeć do ochrony karawanseraju? — zapytała jasnoblondynka.
Po krótkim rekonesansie pary zbrojnych i sama strzelczyni wyborowa zaczęła podejrzewać jakąś zasadzkę. Ba, sama scena kontrataku nieco bardziej przypominała jej miejsce po zasadzce, aniżeli natarciu z zaskoczenia. Coś ewidentnie było nie tak.
16, 15, 10, 9, 1


 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 02-04-2023 o 22:07.
Alex Tyler jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:46.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172