Na dachu domostwa Antonii Mara nie czekała długo. Obserwacja opłaciła się, choć nie tak, jak się spodziewała. Zza zasłony zieleniejących zarośli na drogę od ruin ku wsi wyszedł jeden z bandytów. Jego wygląd, zbroja i broń nie zostawiały co do tego wątpliwości. Jednak w zachowaniu zbira było coś niepokojącego, co sprawiło, że Olga nie ruszyła się, by dać umówione znaki towarzyszom.
Mężczyzna szedł, jakby wręcz chciał zwrócić na siebie uwagę, a do tego niósł w ręce jakiś worek. Chwilę później przystanął i wyjął z niego… ludzką głowę, z której wciąż kapała krew! Na ten widok Marze zaschło w ustach, a żebra ścisnął lodowaty strach. Wiedziała, że powinna przyjrzeć się szczątkom, ale nie zdołała się zmusić, by znów na nie spojrzeć.
Mężczyzna ruszył dalej ze swym makabrycznym trofeum, a ona gorączkowo zastanawiała się, co ma teraz zrobić. Wszystko wskazywało na to, że bandyci wiedzą o ich obecności we wsi - pewnie mieli wśród chłopów donosiciela, o którym nie wiedziały ani Nora, ani Antonia. Szczegółów zasadzki, które ich kompania ustaliła w ostatniej chwili, mogli jednak nie znać. Zatem ona musi ostrzec resztę, że zdarzyło się coś niespodziewanego, nie zdradzając przy tym ich kryjówek.
Potem trzeba będzie poczekać na ruch bandyty i przekonać się, co ma znaczyć to krwawe przedstawienie.
Najbliżej był Falco, więc czym prędzej obróciła się ku niemu. - Idzie tu jeden, - rzuciła półgłosem, blada ze zdenerwowania – ale coś jest nie tak! Niesie świeżo odciętą głowę. Ukryj się czym prędzej. I na razie żadnych pożarów!
Schowała białą szmatę do sakwy i pośpiesznie wyjęła stamtąd nieduży, płaski krążek drewniany, który umieściła w procy. - Bryt, chodź tu! – przywołała psa i pokazała mu drewienko. – Czas na zabawę. Zobacz.
Potem jednym płynnym rzutem posłała drewniany pocisk na środek wiejskiego placu, pusty teraz, bo wszyscy, by móc szybko uciec, zebrali się bliżej zabudowań. - Szukaj, Bryt i szczekaj, szczekaj głośno, - zachęciła psa. – Przynieś, no już!
Brytowi nie trzeba było powtarzać. Bez trudu znalazł szparę w chruścianym ogrodzeniu i pobiegł ku wsi, mijając bandytę z rozgłośnym szczekaniem przyrodzonym małym psom, jakby Natura chciała hałaśliwością wynagrodzić im nikczemną posturę.
__________________ Życie to ciągłe czekanie: na dorosłość, na miłość, na autobus, na ulubiony serial, na szczęście, na wakacje, na przyjaciela... aż w końcu na śmierć.
Ostatnio edytowane przez Tildan : 31-03-2023 o 23:00.
|