Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-04-2023, 12:51   #109
psionik
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Narada u hrabiego zakończyła się pewnym sukcesem. Z ciężkim mieszkiem lokalnej waluty, Amos czuł się zdecydowanie pewniej. Pewniej, że będzie w stanie zabezpieczyć się w kolejnych przygodach. Z ciekawością przyjął, że magiczna koszulka kolcza wywołała niezbyt wielkie, jakby zawstydzone zainteresowanie w drużynie. Cóż...
- Szkoda ją niszczyć, jeśli posiada swoją historię. - powiedział do siebie wpatrując się w nią przez chwilę. - Niejeden skorzysta z tego daru, pogadajmy później co z tym zrobić. -
Tak naprawdę to interesowało go spojrzenie i uśmiech Hamsy. Jak to mawiało się na statku: jedni lubią zbierać plony, inni wolą cudze żony.
Amos odprowadził kobietę wzrokiem do wyjścia, zanim z powrotem skupił się na naradzie. Ta całe szczęście była w miarę krótka i treściwa. Kilka celów, wolna ręka, czas na przygotowanie się. Trzeba będzie ustalić dalszy plan, ale niezależnie od tego Amos pilnie potrzebował wybrać się na zakupy. Nauczony doświadczeniem, burdel i knajpa były w ostatniej kolejności.

Na zewnątrz przyroda budziła się po mocnej burzy. Słońce rzucało ciepłe promienie na ogorzała twarz półorka gdy ten wracał do osady. Miał kilka rzeczy do załatwienia. Mimo to, zdecydował się najpierw wrócić nad morze. Dawne życie zdawało się nie chcieć go oddać na ląd i być może była jakaś prawda w stwierdzeniu, że morze nie oddaje tak łatwo tych, którzy pokładali w nim swoje życie.
Z zamyślenia wyrwał go znajomy głos.
- Panna Gadd - uśmiechnął się radośnie. Jego uwadze nie umknęły subtelne gesty półelfki. Wystarczyło tego nie spieprzyć. - Oczywiście że nie. Zastanawialiśmy się z Sierściuchem na co wydać tę górę złota, którą dostaliśmy od hrabiego. W czym możemy służyć? -
- O, to pański kot? - Hamsa wydawała się zaskoczona - Nie spodziewałam się tego po panu -
- Amos - półork wyciągnął rękę. - Przypałętał się i został. Pewnie lubi dreszczyk emocji. -
- Dobrze to rozumiem - półelfka uśmiechnęła się, ściskając jego dłoń - Hamsa -
Jak na tak drobną kobietę, miała zaskakująco silny uścisk, Amos miał już pewność, że ten rapier nie jest tylko dla ozdoby.
- Solidny uścisk. Podoba mi się. - uśmiechnął się szczerze przytrzymując uścisk nieco dłużej niż wymagała formalność. - Ten rapier pewnie też nie dla ozdoby. Osoba do zadań specjalnych? - zagaił.
Hamsa przesunęła delikatnie dłonią po rękojeści.
- Powiedzmy, że zawsze lubiłam pracę w terenie - odpowiedziała po chwili namysłu - Ale o tym innym razem, zagadujemy się - rzuciła żartobliwie oskarżycielskim tonem - Mam prośbę do ciebie i twoich towarzyszy. To jasne, że jaszczuroludzie stoją za ostatnimi atakami, ale wydaje mi się, że wciąż nie możemy wykluczyć tego, że Song'O są jakoś w to zamieszani. Ten niziołek, którego uratowaliście, może was zaprowadzić do siedziby plemienia. Chciałabym, żebyście wybadali, czy na pewno nie mają z tym nic wspólnego.
Amos usilnie próbował myśleć walcząc z krwią odpływającą z mózgu. Coś się nie zgadzało, jak to zwykle z kobietami, ale on nie miał pomysłu co.
- Na pewno są w jakiś sposób zamieszani. Jest zbyt wcześnie by wyrokować. - odpowiedział zasłyszaną kiedyś od śledczego frazą kupując sobie trochę czasu na sformułowanie kolejnej myśli. - Sprawdzimy ich zaangażowanie, ale do tego potrzebuję zdobyć zaufanie… i liznąć co nieco obecnego narzecza. Inaczej cała wizyta u nich na nic się zda. Znasz może język Song’O? -
- Można tak powiedzieć - odparła - Z tego, co wiem, mówią głównie w poliglocie, narzeczu z tych terenów, ale wplatają często słowa w niziołczym.
- Chyba będę potrzebować trochę korepetycji. Szybko się uczę. - uśmiechnął się drapiąc w potylicę.
- Chętnie bym pomogła, ale mam dziś sporo obowiązków - uśmiechnęła się smutno - Musimy oszacować straty po burzy. Z pewnością jakoś sobie poradzisz -
- No tak, burza. Praca, rozumiem. Sprawdzimy temat. Cóż, będę wieczorem w karczmie gdybyś miała ochotę na wino lub coś mocniejszego, teraz muszę zrobić jeszcze zakupy. Możesz mi wskazać gdzie mogę dostać składniki alchemiczne? -
- Konserwatorium Heri - lekkim ruchem dłoni wskazała centrum kolonii - Jest zaskakująco dobrze wyposażona. A co do twojej propozycji - uśmiechnęła się zalotnie - To chętnie, lecz nie dziś. Ale jak wrócicie z którejś eskapady, zapraszam waszą szóstkę na drinki. Potem pomyślimy o czymś …mocniejszym - puściła mu oko.
Amos uśmiechnął się, choć w głębi czuł się zmanipulowany. Nie podobało mu się to, ale każdy ma inne cele. Jego nie muszą być szlachetne i jeśli do zdobycia go będzie musiał zrobić coś, co i tak jest "po drodze", nie widział w tym większego problemu.

Gwizdnął na Sierściucha i ruszyli do swoich zadań. W pierwszej kolejności Amos odwiedził kuźnię. Zostawił tam swój stary poczciwy kordelas na rzecz lepiej wyważonej szabli. Przewaga zaokrąglonego ostrza nad prostym była ogromna na morzu i w gęstej dżungli może również okazać się równie duża. Sprawdził też pancerze na wszelki wypadek, gdyby konkurencja do koszulki kolczej była zbyt duża, a następnie udał się do sklepu z osobliwościami. Nie chciał tego robić, zostawił swoje dawne życie daleko za sobą stawiając pierwszy krok na pokład. To już trzeci drugi raz jak zaczyna od nowa i sytuacja zmusza go do wskrzeszenia swojego pierwszego życia. No, przynajmniej części.
Wśród całej maści zestawów alchemicznych, półork znalazł to czego potrzebował. Igłę, przenośny kałamarz, giętkie przewody, zestaw do mieszania składników i kilka innych alchemicznych przyrządów i składników. Zrobił dodatkowy zapas, na wypadek gdyby planowany powrót się przedłużył i wrócił do karczmy. Jego mieszek był już znacznie szczuplejszy, jednak wojownik czuł się o wiele pewniejszy. Następne pół godziny spędził na testowaniu swojego zestawu. Używając starej wiedzy przekazywanej w klanie, oraz swojego doświadczenia, półork przelał na swoją skórę wzór ochronny. Nowy tatuaż idealnie łączył się ze starym, ochronnym tatuażem mocy pokrywającym niemal całe jego ciało. Dwie nowe nici wyblakły wpasowując się w istniejące wzory, tak jakby od zawsze tam miały być. Amos przyjrzał się z zadowoleniem swojemu dziełu.
- I co Sierściuch? Wygląda jakby od zawsze tam były, nie? - rzucił do kota wylegiwgjącego się na słonecznej plamie na środku pokoju.
Schował zestaw i przebrał się w nowy strój. Wysokie buty z cholewami, dobre na statek, w gęstej dżungli były nieprzydatne. Nowe, skórzane o wiele lepiej trzymały kostkę na nierównościach zapewniając jednocześnie lepszą wentylację. Luźne koszule zastąpiła bardziej obcisła lniana, sznurowana ku górze koszula z krótkim rękawem odsłaniającym potężny, wytatuowany biceps i kapelusz chroniący zarówno przed słońcem, jak i pajęczynami jakie często rozwieszane były pomiędzy drzewami. Kapelusz wieczorem się nie przyda, więc zostawił go na łóżku, co momentalnie wykorzystał Sierściuch wchodząc pod niego.

Zszedł na dół do wspólnej izby. Osada nie dorobiła się jeszcze burdelu, więc Amos usiadł przy szynkwasie zamawiając coś mocniejszego do picia i przyglądając bywalcom. Skoro Hamsa była zajęta, może znajdzie kogoś innego do dotrzymania towarzystwa?

 
psionik jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem