- Ja pierdolę. - wymamrotał do siebie Cliff widząc jak jeden z innych gości po prostu otworzył drzwi pomimo ostrzeżeń o grasujących psychopatach z maczetami. Komentarz ten był dodatkowo spowodowany odgłosem tłuczonego szkła okna w jadalni. Budynek prawdopodobnie był już okrążony, a mordercy już czaili się wewnątrz. Tego było stanowczo za dużo!
Cliff wypił jeszcze łyka po czym poszedł do swojego pokoju w celu przebrania się w swój strój zimowy - odpowiednie buty, spodnie, kurtka, czapka (no dobra, czapkę miał już na głowie) i gogle to coś co będzie za chwilę konieczne. Z tego co już wcześniej zaobserwował atakujący poruszali się z łatwością w śnieżycy, więc pewnie mieli jakieś wyjątkowe stroje arktyczne. Cliff być może nie miał niczego wyjątkowego, ale z pewnością jego ubranie też pozwoli mu przetrwać na mrozie. Przynajmniej dłużej niż w tym co aktualnie był ubrany.
Dodatkowo ze względu na wcześniejsze chodzenie po budynku orientował się gdzie i jaki sprzęt jest poukrywany, a dodatkowo gdzie są odpowiednie kryjówki. Cliff miał nadzieję, że atakujący jeszcze nie dotarli do jego pokoju, bo będzie lipa, ale nie miał właściwie innego wyjścia. Okno potłuczone, a ogrzewanie pewnie długo nie pociągnie bez zasilania. Niedługo jedyne co będzie ciepłe w budynku to krew umierających tu ludzi. Trzeba było się ciepło ubrać, bo nadeszła zima.
A mógł jechać do Jacksonville. |