Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 25-03-2023, 03:38   #31
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Normalność powróciła między cztery ściany kuchni na chwilę, która była - jak to chwile miały w zwyczaju - ulotna. Nate ledwo zdążył zacząć ignorować nienaturalny chłód jaki wrzynał się w kości, przecinając gruby sweter i skórę jednako, za nic mając ciepło bijące z garnków i kuchenki, wijące się wonnymi oparami. Hałasy dalej przebijały się przez ścianę przedzielającą kafelkowe królestwo Angie od sali wspólnej kurortu, ale pozostawały złudnie w nieinwazyjnych rejestrach pozwalających na powrót do pracy. Być może nawet spokojny, gdyby nie ta czarna maska za oknem, której widok zdawał się pozostawać wypalony na siatkówkach jego oczu. Oczu, które mimo że ręce zajęły się czynnościami wymagającymi skupienia, nie mogły powstrzymać się od zerkania w stronę szyby obklejanej coraz mocniej śniegiem przez szalejącą śnieżycę.

Spokój był ułudą, uparcie wmawianym sobie samemu kłamstwem w wyćwiczonym i wyrobionym przez lata mechanizmie, wykorzystywanym częściej niż Nate byłby skłonny przyznać przed kimkolwiek. Głębokie i metodyczne oddechy pomagały łomoczącemu sercu wrócić do miarowych uderzeń, wypita duszkiem szklanka wody przegoniła suchość w gardle, ale wystarczyło tylko aby kuchenne drzwi skrzypnęły, wpuszczając do środka Tima. Na widok jego zakrwawionych dłoni i niewyraźnego spojrzenia, łudząco przywodzącego na myśl nerwicę frontową, niepokój nie tyle powrócił do kuchni, co wpadł doń lawiną. I tak normalnie blady Nate zbladł jeszcze bardziej, wchodząc w upiorną biel, wbijając rozszerzone spojrzenie w Spencera i kiwając tylko głową na jego słowa. Ich znaczenie rejestrował z opóźnieniem.

Otrząsnął się dopiero, gdy Tim ruszył w stronę bocznego przejścia. Trzymane naczynie odstawił ciut za mocno, spód zazgrzytał szczękająco o blat, ale Nathaniel nawet nie obejrzał by sprawdzić, czy nie pękło. Zatrzymał się w progu, zaciskając palce na framudze i przełykając ślinę.

Tim, zaczekaj! — drżący głos przeszedł z pół-krzyku w niższe rejestry. Przezornie wolał, aby nikt z gości go nie usłyszał. Powszechna panika była im teraz naprawdę zbędna. — Jakiś pojeb z czarną maską na gębie lata wokół kurortu. Widziałem przez okno. Może to on... nie, nieważne. Uważaj na siebie.

Tim jedynie przytaknął na słowa Graysona, zapewne nadal w sidłach szoku, i obrócił się na pięcie. Nate przez chwilę spoglądał za nim, zanim wrócił do porzuconego niedbale naczynia, które na szczęście nie pękło. Nie, żeby ten fakt pocieszył go w jakimkolwiek stopniu. Był zbyt skupiony na myśli, której wokalizację urwał w połowie - "może to on zaatakował tą kobietę" - i co do której był niemalże pewien. Nie był fachowcem, ale wątpił aby jakiekolwiek drapieżne zwierzę wyściubiło nosa ze schronienia przed taką pogodą. Co innego ludzie. O ile kogoś zdolnego do zaatakowania drugiej osoby można było nazwać człowiekiem.

Nie, nie, nie, tylko tego brakowało! — jęknął pod nosem, gdy światła zamigotały. — Fuck!

Upiorny półmrok tylko pogłębił niepokój ściskający trzewia, przyprawił zdrową dozą naturalnego strachu. Nate spojrzał w stronę okna wychodzącego na drewutnię i zadaszony generator zaledwie połowicznie, coraz mocniejsze powiewy skutecznie skracały pole widzenia, nie było co próbować czegokolwiek tam wypatrzyć. Po części też obawiał się, że może uda mu się coś wypatrzeć i... Chyba wolał nie wiedzieć.

Krzyk przecinający ciszę nabrał upiornych tonów w cienistym półmroku, ale też otrzeźwił Nate'a na tyle, że wyprostował się z odruchowo przybranej skulonej pozycji. Palców zaciśniętych w pięść jednak nie rozluźnił. Zwłaszcza że zaraz też rozległo się wściekłe łomotanie do drzwi.

Musiała się przestraszyć — odezwał się w stronę Angie półszeptem. — Idź do niej, będę zaraz za tobą. Tylko muszę...

Machnął dłonią w stronę gazowych palników. Prędko obszedł blat i minął się ze Spencerową spieszącą do córki, by wyłączyć je drżącymi ruchami i podszedł do krzesła w kącie, gdzie powiesił swoją kurtkę, z której wyłowił smartfona. Nie spodziewał się cudu i nagłego powrotu zasięgu, ale przezornie wolał mieć ze sobą jakieś źródło światła i telefon był bliżej niż jakakolwiek latarka. Spojrzenie zjechało w stronę zmywaka, osiadając całym ciężarem na świeżo wymytym nożu kuchennym. Nie zastanawiając się długo, chwycił za rękojeść.
 
Aro jest offline  
Stary 25-03-2023, 17:51   #32
 
Bunneasure's Avatar
 
Reputacja: 1 Bunneasure nie jest za bardzo znany
Ręce miał we krwi. Ubranie, blat, podłoga... Wszystko zalewała świeża, lepka, karmazynowa ciecz. I chociaż adrenalina pulsowała w jego głowie, myśli miał trzeźwe. Na dziw trzeźwe, może wypił o drink za mało. Nie czuł już wpływu alkoholu. Czuł zimne, brutalne fakty, które zalewały jak rzeka jego umysł. Myślał trzeźwo. A w okół panował absolutny chaos. Chaos, który nie ustępował. Rozwijał się tylko coraz bardziej. Kwitł niczym piękny, toksyczny kwiat, który swoją wonią truł powoli obecnych w „czystym śniegu”.
Zarejestrował uwagę, spowitą alkoholowym krzykiem o maniaku na zewnątrz z maczetą. Usłyszał wskazania do przeniesienia rannej do pokoju dwa. Przeszukanie jej rzeczy wydawało się istotne. Jej rany nie były od zwierzęce. Na szczęście te wątpliwości celnie rozwiał ich ‘lekarz’. Cud, że taka osoba znalazła się wśród nich.
Wtem zgasły światła. Mrok rozdarł wrzask. Walenie do drzwi. Wszystko działo się tak szybko.
- Nie otwieraj drzwi! – zawołał rzucając się w tamtą stronę. Zareagował za późno. Zamarł dwa kroki od stołu i rannej. W bladym świetle latarek nasłuchiwał. Czekał na rozwój zdarzeń, gotowy na wszystko.
- Nie rozdzielać się. – wydusił z siebie tylko, ale był to marny szept. Toksyczny kwiat chaosu rozlał swoje pnącza po tym pokoju.
 
Bunneasure jest offline  
Stary 26-03-2023, 10:53   #33
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
WSZYSCY

Półmrok, jaki zapadł w „Czystym śniegu” po zgaśnięciu świateł nadał pensjonatowi pewnej surrealistyczności. Wyjący wicher, wirujące z oknami tumany śniegu i krzyk kobiety, młodej dziewczyny, zapewne córki właścicieli dobiegający z części niedostępnej dla gości tworzył, niczym malarz na płótnie, scenerię zagrożenia, niepokoju i czegoś jeszcze. Czegoś nieuchwytnego i nieodwracalnego.

ANDY

Za drzwiami stał jakiś człowiek, który niemal wpadł do środka, gdy tylko Andy otworzył drzwi. Ubrany był w zaśnieżoną, jaskrawo pomarańczową kurtkę z elementami odblaskowymi wszytymi rękawy, ale gdzieś zgubił czapkę. Miał zaśnieżoną brodę, wystraszony wzrok, a krew zlepiała jego włosy i brudziła połowę twarzy. Widząc siekierę w rękach Andy’ego zaskamlał jak przestraszone zwierzę.

- Szybko! Wpuść mnie! Oni tutaj są! Potrzebuję pomocy!

Za nieznajomym brodaczem Andy dostrzegł jakiś ruch. W śnieżnej, gęstej i szalonej zamieci, ktoś zbliżał się szybkim krokiem do ich dwójki. Nieznajomy stał w wejściu, a śnieg i mróz wdzierały się do środka.

A gdzieś, za plecami Andy’ego, chyba z sali jadalnej, dał się słyszeć trzask tłuczonego szkła.

JOEL, IVA, JAKE, BARRY

Trzej mężczyźni bez trudu przenieśli ranną w stronę pokoju po drugiej stronie wejściowego holu. Zaledwie kilkadziesiąt kroków. Światło zgasło akurat wtedy, gdy Iva otwierała drzwi, kluczem położonym przez Tima na blacie stołu, gdzie opatrywali ranną.

Apartament był zupełnie czymś innym, co oferował im „Czysty Śnieg”. Luksusowa, dobrze wyposażona przestrzeń, najwyraźniej dwupoziomowa, oferująca wygody, jakich nie oferowała im ciasnota małych pokoi na górze ze wspólną łazienką na korytarzu. Nic dziwnego, że kosztował on trzy razy więcej od osoby, niż standardowy pokój.

Nawet teraz w, półmroku spowodowanym brakiem światła elektrycznego, apartament sprawiał całkiem przytulne wrażenie.

Cała czwórka zatrzymała się jednak na tę krótką chwilę, gdy „lekarz” otworzył drzwi. Ujrzeli wysoką, zataczającą się w progu postać, która coś mówiła.

Z jadalni, którą opuścili przed chwilą, dobiegł ich wyraźnie trzask pękającego szkła.

CLIFF


Z nożem i butelką w rękach, Cliff czuł się nieco pewniej. Chaotyczne myśli przebiegały po jego głowie. Z miejsca gdzie stał, nie musiał wychodzić na hol wejściowy, aby widzieć zarówno „lekarza”, który otwierał właśnie drzwi wpuszczając do środka wirujące dziko płatki śniegu i lodowaty powiew wiatru, jak i innych gości, którzy próbowali na jakimś kocu przetransportować na pół żywą kobietę do najlepszego pokoju całym „Czystym Śniegu”.

Alkohol już nieco spowalniał i przytępiał jego ruchy, ale nie na tyle, by Cliff był pijany. Może na lekkim humorku, i owszem. Ale nie pijany. Co to, to nie.
Z miejsca, gdzie stał Cliff doskonale panował nad sytuacją. Widział wszystko i wszystkich – ludzi w jadalni, ludzi w korytarzu pełniącym rolę patio i recepcji oraz ludzi w jadalni.

Usłyszał więc bez trudu trzask rozbijanej szyby w świetlicy, w której przed chwilą opatrywano ranną.

ICHIKA, THOMAS

Ichika i Thomas zostali w sali jadalnej, gdy reszta towarzystwa zajęła się przenoszeniem nieprzytomnej kobiety do apartamentu numer dwa. Krzyk jakiejś dziewczyny i jękliwie zawodzenia wiatru docierał do nich nieco przytłumione.

Za to trzask rozpadającej się w kawałki szyby w jadalni był dla nich wyjątkowo głośny. Przeraźliwy.

Spojrzeli odruchowo w tamtą stronę i zobaczyli okno – takie standardowej wielkości, jak w domach w miastach. Teraz jednak szyba była wybita. Widzieli dziurę przez którą wlatywało lodowate powietrze i kawałki szkła walające się obok na podłodze i stole, przy którym jeszcze chwilę wcześniej siedział jeden z gości.

Przez chwilę widzieli też kogoś – jakiś niewyraźny kształt, majaczący w ciemnościach śnieżycy, który przesunął się w stronę drugiego okna.

Kolejny trzask i szybka w drugim oknie pękła, rozbita od zewnątrz czymś ostrym i ciężkim. Odłamki szkła wleciały na parapet, a Ichika i Thomas przez chwilę wyraźnie widzieli ostrze czegoś metalowego, szpiczastego, które posłużyło jako narzędzie zniszczenia.

NATHANIEL

Nathaniel szedł za Specncerową, która, jak tylko usłyszała krzyk swojej córki, od razu wyszła z kuchni na łącznik i skręciła wąskim korytarzem w lewo, w stronę pokojów właścicieli. Tim też zawrócił z korytarza prowadzącego dalej prosto, do drzwi na wieżę radiową, i całą trójką weszli do pokoju Ewy.

Dziewczyna nie była już dzieckiem, o czym łatwo się zapominało. Była dwudziestoczterolatką, o ładnej buzi, ale z dziwną mimiką twarzy – taką trochę zbyt nieobecną, zbyt zagubioną, zbyt mało świadomą. Angie była zgrabna, z ciemnymi włosami i wielkimi, przerażonymi oczami, mogła grać w jakimś słabym filmie grozy. Już nie krzyczała ale mamrotała coś do siebie pod nosem, wkulona w róg pokoju. Kiwała się przy tym nerwowo i energicznie uderzając potylicą o drewnianą ścianę.

- Otfur! Ciemno! Otfur!

Angie doskoczyła do córki i wzięła ją w ramiona, tuląc i pocieszając. Tim, z ponurą twarzą upewnił się, że wszystko jest w porządku i spojrzał na Nathaniela.

- Pilnuj ich. Ja zobaczę co z radiem. Rano nie dało się złapać sygnału, ale może teraz…

Nie dokończył i szybkim, energicznym krokiem, nie zważając na gęsty półmrok w korytarzach, skierował się w stronę korytarza na wieżę.

- Oftur! Oftur! – Angie chwiała się, zasmarkana i pochlipująca, ale powoli uspokajała się w objęciach matki.

WSZYSCY

Awaryjne światła zapaliły się wszystkie jednocześnie. Małe, punktowe lampy podświetlające znaki ewakuacyjne oraz małe lampy newralgicznie rozmieszczone w najważniejszych punktach ośrodka. Ich blade światło wcale nie dodawało więcej odwagi.
 
Armiel jest offline  
Stary 26-03-2023, 21:38   #34
 
Arthur Fleck's Avatar
 
Reputacja: 1 Arthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputację
Dopiero gdy Joel dźwignął jeden koniec koca poczuł ciężar dziewczyny. Straciła tyle krwi, a mimo to była ciężka jak głaz. To dziwne jak bezwładne ciało zmienia swoje właściwości, niemal na poziomie metafizycznym. Larsen nie mógł się pochwalić wielką krzepą, wręcz przeciwnie, i wysilał się podwójnie. W zamieszaniu chwycił za przód koca i szybko tego pożałował, wybrał gorszą stronę dla dźwigającego. Sapał z wysiłku, gdy przemierzali korytarz, kierując się do apartamentu. Nie rejestrował tego co dzieje się dookoła, skupił tylko na kocu. Ten pod ciężarem młodej kobiety wyślizgiwał mu się ze śliskich od potu dłoni. Nie wybaczyłby sobie gdyby przez taki głupi błąd coś jej się stało. Odetchnął, dopiero gdy znaleźli się przy drzwiach. Kiedy się otworzyły, od razu przeskanował pokój wzrokiem szukając łóżka. Pomieszczenie może i było stylowe ale jednocześnie zagracone. Zauważył sofę…a potem jakiś ruch przy ścianie. Iva, Barry i Jake też to chyba dostrzegli w tym samym momencie.
Pokój już miał lokatora.
Joel nie był w stanie stwierdzić kim ten człowiek jest i co mówi. Przewyższał ich wszystkich wzrostem, sprawiał wrażenie pijanego.
Jak się tu dostał Larsen nie miał pojęcia. I na razie, dopóki życie dziewczyny znajdowało się w ich rękach, chyba go to nie obchodziło.
- Połóżmy ją na razie na sofie – zaproponował, czekając na reakcję pozostałych.
Gdzieś w oddali rozległ się dźwięk tłuczonej szyby.
Jadalnia, pomyślał.
A potem zapaliły się światła awaryjne. Nauczyciel tkwił w bezruchu. Uderzyła w niego fala niechcianych bodźców zakopanych głęboko w pokiereszowanej pamięci. Czuł jakby światło rzucały upiorne choinkowe lampki a człowiek w apartamencie zataczał się zupełnie jak Frank Garraty, jego oprawca, niedoszły pisarz i dzieciobójca.
Uciekaj, zdawał się wrzeszczeć pierwotny instynkt zaszczepiony u zarania dziejów u humanoidalnych małp i przekazywany z pokolenia na pokolenie ich ludzkim potomkom.
Wtedy Joel spojrzał na bladą twarz dziewczyny i zdusił w sobie te atawistyczne lęki. Zwierzęta żyjące w stadach rozpierzchały się gdy pojawiał się drapieżnik. Pozostawiały słabsze sztuki na pastwę morderców. Ludzie, z małymi wyjątkami tego nie robili.
I on też nie zamierzał.
 
Arthur Fleck jest offline  
Stary 27-03-2023, 16:40   #35
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację

Brzdęk tłuczonego szkła. Napastnik bawił się z nimi chcąc wywołać terror!

Andy widząc twarz przestraszonego faceta ze zalepionymi krwią włosami energicznie wciągnął go do środka, po czym zatrzasnął drzwi i przekręcił zamek.

Mężczyzna był w szoku. Dutton posadził go na krześle zerkając co chwila w stronę wybitego okna, jakby za chwilę miał przez nie wskoczyć do środka szaleniec z zakrwawioną siekierą.

Ranny oberwał w głowę narzędziem, które jeśli było czekanem to czapka musiała uratować mu życie. Szpikulec ześlizgnął się wraz z nią naruszając skórę lecz oszczędzając czaszkę. To, albo rana od tyłu była zadana przez wspólnika pozorującego go na ofiarę. Uderzenie nie było zbyt mocne.

- Kto was zaatakował? - zapytał Andy.
- Jakiś szaleniec w masce. - wykrztusił facet jakby niedowierzając, że wszystko wokół niego dzieje się naprawdę.
- Jak się nazywacie i skąd jesteście? - Dutton sprawdzając rany starał się panować nad emocjami jednocześnie chcąc uspokoić zaatakowanego.

Tylko ranna, odzyskawszy przytomność mogła potwierdzić jego historię. W pewnym sensie również jej dokumenty, karty kredytowe.

- Macie tutaj rezerwację?

Wiedział, że ostatnią rozsądną rzeczą była panika i popłoch. Lata walki o życie pacjentów na stole operacyjnym. Podejmowanie w stresie szybkich i zdecydowanych decyzji w sytuacjach komplikacji. Nieokazywanie słabości, którego nauczyło go obcowanie ze skazanymi w zakładzie penitencjarnym - to wszystko razem solidnie trzymało psychikę Duttona w jednym kawałku. Musiał walczyć z naturalnym lękiem, który wdzierał się chcąc złapać za gardło, wedrzeć do środka a potem wyć na całe gardło z rozlatanym wzrokiem. Musiał go kontrolować i na tyle mądrze, aby nie robić niczego głupiego!

Prócz chłodu wdzierającego się do świetlicy, dla niego było to nadal sensowne miejsce do obrony. Zamykanie się w pokojach to ostateczność, kiedy zwyrodnialec lub grupa napastników sforsuje niewstrzymania i wedrze się do środka nie zostawiajac lepszych opcji do wyboru.

Podświadomie czuł, że dzisiejszego dnia i nocy śmierć będzie kroczyła między nimi. Szalejąca burza uniemożliwiała kontakt z policją oraz ucieczkę z tego miejsca jeszcze przez jakiś czas, z którym muszą po prostu zwyciężyć.
 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill

Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 01-04-2023 o 04:48.
Campo Viejo jest offline  
Stary 01-04-2023, 21:59   #36
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
- Ja pierdolę. - wymamrotał do siebie Cliff widząc jak jeden z innych gości po prostu otworzył drzwi pomimo ostrzeżeń o grasujących psychopatach z maczetami. Komentarz ten był dodatkowo spowodowany odgłosem tłuczonego szkła okna w jadalni. Budynek prawdopodobnie był już okrążony, a mordercy już czaili się wewnątrz. Tego było stanowczo za dużo!

Cliff wypił jeszcze łyka po czym poszedł do swojego pokoju w celu przebrania się w swój strój zimowy - odpowiednie buty, spodnie, kurtka, czapka (no dobra, czapkę miał już na głowie) i gogle to coś co będzie za chwilę konieczne. Z tego co już wcześniej zaobserwował atakujący poruszali się z łatwością w śnieżycy, więc pewnie mieli jakieś wyjątkowe stroje arktyczne. Cliff być może nie miał niczego wyjątkowego, ale z pewnością jego ubranie też pozwoli mu przetrwać na mrozie. Przynajmniej dłużej niż w tym co aktualnie był ubrany.

Dodatkowo ze względu na wcześniejsze chodzenie po budynku orientował się gdzie i jaki sprzęt jest poukrywany, a dodatkowo gdzie są odpowiednie kryjówki. Cliff miał nadzieję, że atakujący jeszcze nie dotarli do jego pokoju, bo będzie lipa, ale nie miał właściwie innego wyjścia. Okno potłuczone, a ogrzewanie pewnie długo nie pociągnie bez zasilania. Niedługo jedyne co będzie ciepłe w budynku to krew umierających tu ludzi. Trzeba było się ciepło ubrać, bo nadeszła zima.

A mógł jechać do Jacksonville.
 
Anonim jest offline  
Stary 01-04-2023, 22:12   #37
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Perdurabo

Zastygła w półmroku jadalnia przywołała w umyśle Ichiki reminiscencję z czasów, gdy łobuzy zamknęły ją w składziku woźnego. Spędziła wtedy wiele godzin w zupełnej samotności, całkiem odcięta od świata i światła.


Trzymaj się, proszę...


I trzymała się, gdzieś za tymi brązowymi i samotnymi oczami. Trzymała się wizji siebie, niezapomnianej przez czas. Musiała się trzymać. Tak samo teraz.


Ktoś teraz krzyczy
Gdy płomienie emocji unoszą się wysoko
Pomyśl, że się tu zgubiliśmy
Ale nie wiemy dlaczego


Ranna kobieta niedawno została wyniesiona. Ale to co do tej pory się wydarzyło, stanowiło jedynie ponure preludium do mającego rozegrać się pandemonium. Upiorny trzask pękającej szyby uderzył w uszy Fujiwary z siłą i gwałtownością nieustępującą niczym szalejącej na zewnątrz zamieci. Rozbite szczątki okna trysnęły jak fontanna i usłały podłogę na kształt posępnego kobierca. Analityczka inwestycyjna spojrzała na scenę zdarzenia, dostrzegając również jakiś niewyraźny kształt, podstępny cień, który kierował się do kolejnego okna. Moment później te również eksplodowało chmurą odłamków. Ziejąca na zewnątrz rana ujawniła na chwilę ostre, metalowe narzędzie zniszczenia.

Zobaczyć znaczy uwierzyć, ale ja wolałabym nie widzieć.


Awaryjne światła jednomyślnie zapłonęły, tak jakby rzeczywistość nagle zaświtała. Wybudzenie z koszmaru jednak nie nadeszło. Sytuacja eskalowała i trzeba było podjąć jakieś kroki. Ratować się przed zatraceniem. Uciec.

Ichika opuszcza jadalnię. Kieruje się do grupy, która wyniosła ranną dziewczynę.

 
Alex Tyler jest offline  
Stary 02-04-2023, 03:58   #38
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Ulga, którą odczuł gdy Tim cofnął się z łącznika by wraz z Angie sprawdzić stan ich córki, nie potrwała długo. Nie miała prawa trwać długo, nie w wydłużonych półmrokiem cieniach, gdzie podświadomość rodziła widma najgorszych potworów i podsuwała upiorne scenariusze. Nate preferował nocny ambience, ale nie z szaleńcem grasującym wokół pensjonatu, z jakiegoś powodu w pełni oddanym terroryzowaniu ich wszystkich. Z drugiej strony i widok Evy w opłakanym stanie zrobił swoje. Zawsze ją lubił, odkąd tylko zaczął pracować w "Czystym Śniegu", ale był świadom że niewiele mógł tutaj zdziałać. Pozostał więc na korytarzu, rachując że to rodzice będą dla Evy kojącym widokiem - mimo że ten koncept był mu bliżej nieznany. Podobnie jak czynienie fizycznej krzywdy komuś, ale na komendę Tima tylko przytaknął bez słowa.

Przełożył nóż, by wytrzeć spoconą dłoń w spodnie, przelotnie zerkając do pokoju Evy, w stronę okna. Nate nie miał wątpliwości, czym był "oftur". Wątpił za to w to, czy byłby w stanie ochronić obie kobiety, gdyby psychopojeb nie zamierzał skończyć na terroryzowaniu i miał w planach przejście do rękoczynów. Może. Równie dobrze ewentualny atak mógł wywołać jego własne zaburzenia na wierzch i wtedy... Właściwie nie to nie mógł być pewien co wtedy. I wolał nad tym nie rozmyślać. Nate zerknął w górę i dół łącznika, znowu przełożył nóż, by teraz otrzeć drugą dłoń z potu.

Cięcia, nie dźgnięcia — wymruczał głucho ludową mądrość. — Cięcia, nie dźgnięcia.
 
Aro jest offline  
Stary 05-04-2023, 11:08   #39
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację

ANDY


Na pytania Andy’ego mężczyzna zareagował dopiero w chwili, kiedy do środka wdarł się trzask drugiego z rozbijanych w jadalni okien.

- John – wyksztusił mężczyzna. – Nazywam się John Willner. I … i …

Na wyziębionej, zaczerwienionej od morzu twarzy pojawił się grymas przestrachu, kiedy z jadalni wyszedł chwiejnym krokiem jeden z gości i skierował się w stronę schodów na piętro.

- Tam są jacyż ludzie… - wyjąkał siedzący. – Gonili nas. Rozdzielili … ja zobaczyłem światło .. biegłem…

Podpity mężczyzna zniknął na piętrze. Słyszeli jego kroki na lekko skrzypiącej podłodze, mimo szaleńczego zawodzenia wiatru na zewnątrz.

Twarz Johna ściągnęła się dziwną emocją, kiedy hol opustoszał i większość gości już znalazła się w pokoju numer dwa. I to właśnie ta emocja uratowała skórę Andyego.

Bowiem, w jednej chwili ranny, niespodziewanie wyjął skądciś nóż i ciachnął nim Duttona jednocześnie podrywając się z krzesła.

Ostrze broni tylko przecięło ubranie nie sięgając ciała, ale Willner, jeżeli tak faktycznie brzmiało nazwisko napastnika, nie zamierzał na tym zakończyć swojego ataku.

Zamachnął się kolejny raz i ze spokojem i czymś strasznym w nagle odmienionych, czujnych i pozbawionych emocji wzroku, ruszył na Andyego. Jego intencje, mimo że przerażające, były czytelne. Chciał ranić a być może nawet zabijać.

JOEL, IVA, JAKE, BARRY, ICHIKA

Ułożyli ranną na sofie. Nieznajoma wydała z siebie cichy jęk bólu, kiedy jej ciało spoczęło na skórzanej powierzchni zadbanego mebla.
Mężczyzna w holu, na którego poświecił Joel, usiadł na krześle i ich „chirurg” zaczął o czymś z nim rozmawiać. Joel widział ich, jak rozmawiają i widział pijącego wcześniej gościa „Czystego śniegu”, który wyszedł z jadalni i ruszył na górę.

Tymczasem Iva, Jake i Barry, a także Ichika, która dotarła do nich przed chwilą, znajdowali się w środku pięknie urządzonego, chociaż nieco za bardzo zagraconego.

Apartament miał nawet poddasze otwarte na obszerne lobby. I solidne, zasłaniane okiennicami od środka, okna. Własny kominek. Mocne drzwi.
Ranna znów jęknęła, szarpnęła ciałem, wydała z siebie nieco głośniejszy i wyraźniejszy krzyk. Potem znieruchomiała. Ale żyła, bo już przez chwilę myśleli, że skona na ich oczach. Żyła, bo jej pierś poruszała się w nierównym, spazmatycznym rytmie.

I wtedy stojący w drzwiach prowadzących na hol wejściowy Joel zobaczył, jak mężczyzna na krześle rzucił się dziko, gwałtownie na opatrującego go ich „chirurga”.

Reszta ludzi: ani Iva, ani Barry, ani Jake ani Ichika nie widziała tego zajścia w korytarzu, bo zajęci byli ranną i pokojem. I to ona, jako pierwsza zauważyła, że za oknem, pośród szalejącej zamieci stoi jakaś postać. Podobnie jak to miało miejsce w jadalni, którą opuściła dosłownie przed chwilą. Postać ta była niewyraźną, skrytą w fruwających wokół płatkach śniegu sylwetką, ale trzymała coś w rękach.

Coś, co z hukiem uderzyło w szybę, rozbijając ją, podobnie jak tę w jadalni i wpuszczając lodowate, górskie powietrze do środka.

Niemożliwością było, aby to ta sama osoba, która wytłukła okna w jadalni teraz zrobiła to w leżącej po drugiej stronie korytarza apartamencie nr 2. W tym celu musiałaby obejść cały niemal budynek pensjonatu, a to, przy tej pogodzie zajęłoby jej znacznie więcej czasu.

Huk rozbijanej szyby odciągnął uwagę Ivy, Jacke’a i Barryego od dziewczyny, więc i oni zauważyli zamaskowaną w potworną maskę potwora postać, która dokonała tego aktu zniszczenia.

Okno było dość nieduże, ale kimkolwiek był intruz, miał szanse przedostać się przez nie, przy odrobinie uporu, do środka.

CLIFF

Cliff, jak tylko wybito szyby, poszedł na górę. Jeszcze na dole widział, jak facet, który opatrywał poranioną dziewczynę wpuścił jakiegoś typa i teraz rozmawiał z nim o czyść przy zamkniętych drzwiach.

To nie było jego zmartwienie.

Bez problemu wszedł po schodach, chociaż pod wpływem wypitego alkoholu, stopni zdawały się być mniej przyjazne niż Cliff je zapamiętał. Otworzył drzwi do swojego pokoju, też z pewnym trudem i zaczął szykować się do wyprawy.

Gdzieś, chyba na dole, usłyszał jakieś krzyki.

Zaczęło się coś paskudnego, jak podpowiadał mu jego nieco tylko otępiony wódeczką umysł.

THOMAS

Thomas pozostał w jadalni, którą opuścili wszyscy, jakby trzask wybijanych okien i zimne powiewy wiatru dobiegające przez te nowe otwory, przez które wsypywał się teraz śnieg, sparaliżował go na chwilę. Wprowadził w stan takiej jakiejś podświadomej bezczynności.

A kiedy dotarło do niego, że siedzi sam w tej pogrążonej w półmroku jadalni, ujrzał, jak napastnik uderza czymś ostrym, chyba czekanem alpinistycznym, w kawałki szkła wystające z okiennej framugi. Wyglądało to tak, jakby chciał dostać się do środka przechodząc przez niezbyt duże, ale nadające się do tego celu okno, i starał się zrobić przejście tak, aby nie pokaleczyć ostrymi kawałkami szkła.

A kiedy tutaj wjedzie pierwszą osobą, jaką zobaczy, będzie bez wątpienia on, Thomas.


NATHANIEL

Tim poszedł w stronę wieży, a on został z kobietami, pilnując ich i strzegąc. Ewa powoli, w objęciach matki, uspokajała się. Spencerowa miała sporą wprawę w takich działaniach. I najlepszy wpływ na córkę.

„Stary” Spencer zniknął za rogiem, w półmroku, ale Nathaniel słyszał go, jak otwiera lekko skrzypiące drzwi prowadzące do wejścia na wieżę, a potem ciche kroki po schodach.

A potem cień przesłonił okno. Gwałtowny i szybko znikający. Jakby ktoś przeszedł przy samej ścianie obok pokoju Ewy.

Gdzieś, z części dla gości, dobiegło go ciche, niemal niesłyszalne odgłosy tłuczenia szkła i chyba jakieś krzyki.

A potem, po raz kolejny, jakiś cień przeszedł pod oknem.

Pani Spencer spojrzała z niepokojem na Nathaniela i samym wzrokiem i lekkim ruchem głowy wskazała solidne, drewniane okiennice, które można było założyć od środka na okna, na wypadek takich gwałtownych burz śnieżnych czy próbie wtargnięcia dzikiego zwierzęcia.
 
Armiel jest offline  
Stary 05-04-2023, 14:30   #40
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację
Andy opatrując rannego nie wykluczał intencji faceta z rozwaloną głową, ale nagły atak i tak go zaskoczył.

Wszystko działo się szybko a jakby każdy tych i gest wieczność.
Nie wiedział jeszcze czy nóż rozciął jego skórę oprócz tylko kurtki. Nie czuł żadnego bólu co było naturalne dla sytuacji przez podniesioną adrenalinę, oraz ran ciętych, które jeśli głęboko nie naruszyły zakończeń nerwowych, były o wiele bardziej znośne niż kłute lub siekane.

Od napastnika dzieło go w przedsionku korytarza drewniane krzesło. Wyszarpnął zza pasa czekan i kiwając się na boki po drugiej stronie krzesła trzymał się na odległość. W oczach przestępcy nie widział żadnych emocji. Dla Duttona to była walka na śmierć i życie.

Górska siekiera zapewniała mu przewagę zasięgu i po następnym ataku, który miał zamiar uniknąć kopiąc krzesło w nogi szaleńca, potem poprawić z kontry czekanem w osłoniętą, idealnie gdyby krytyczną część ludzkiego ciała!
 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:20.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172