Ulga, którą odczuł gdy Tim cofnął się z łącznika by wraz z Angie sprawdzić stan ich córki, nie potrwała długo. Nie miała prawa trwać długo, nie w wydłużonych półmrokiem cieniach, gdzie podświadomość rodziła widma najgorszych potworów i podsuwała upiorne scenariusze. Nate preferował nocny ambience, ale nie z szaleńcem grasującym wokół pensjonatu, z jakiegoś powodu w pełni oddanym terroryzowaniu ich wszystkich. Z drugiej strony i widok Evy w opłakanym stanie zrobił swoje. Zawsze ją lubił, odkąd tylko zaczął pracować w "Czystym Śniegu", ale był świadom że niewiele mógł tutaj zdziałać. Pozostał więc na korytarzu, rachując że to rodzice będą dla Evy kojącym widokiem - mimo że ten koncept był mu bliżej nieznany. Podobnie jak czynienie fizycznej krzywdy komuś, ale na komendę Tima tylko przytaknął bez słowa.
Przełożył nóż, by wytrzeć spoconą dłoń w spodnie, przelotnie zerkając do pokoju Evy, w stronę okna. Nate nie miał wątpliwości, czym był "oftur". Wątpił za to w to, czy byłby w stanie ochronić obie kobiety, gdyby psychopojeb nie zamierzał skończyć na terroryzowaniu i miał w planach przejście do rękoczynów. Może. Równie dobrze ewentualny atak mógł wywołać jego własne zaburzenia na wierzch i wtedy... Właściwie nie to nie mógł być pewien co wtedy. I wolał nad tym nie rozmyślać. Nate zerknął w górę i dół łącznika, znowu przełożył nóż, by teraz otrzeć drugą dłoń z potu.
— Cięcia, nie dźgnięcia — wymruczał głucho ludową mądrość. — Cięcia, nie dźgnięcia.