02-04-2023, 22:04
|
#40 |
Młot na erpegowców | Po opatrzeniu znajdującego się w opłakanym stanie Irfana Quatermain otarła czoło chusteczką i rzekła do jego matki.— Zrobiłam, co mogłam. Reszta w rękach bogów. Napotkawszy spojrzenie rodzicielki okularnica poczuła nieprzyjemne ukłucie żalu. Nawet w swej krótkiej praktyce musiała kilkakrotnie zmierzyć się z podobnymi sytuacjami. I za każdym razem było to tak samo trudne. Świadomość, że nie można uczynić nic więcej i znoszenie przytłaczających spojrzeń łaknących dobrej nowiny bliskich. Te drugie stawały się jeszcze bardziej dołujące i trudne do zniesienia, gdy uświadamiała im, że wyczerpała wszystkie możliwości. Że jest tylko medyczką, a nie cudotwórczynią.
W lewym skrzydle Lara pozwoliła sobie na dokładne oględziny trojga zwłok. Rany odpowiadały broni białej i strzeleckiej, ale też działaniu magii. Wszak nie można było mówić o naturalnych odmrożeniach pośrodku gorącej Quadiry. Do tego paskudne ślady po kaleczących pnączach, te same co u Irfana. Ewidentnie robota wspomnianej przez matkę rannego chłopaka czarownicy. Młodej doktor brakowało jeszcze jednego trupa, jako że duża plama w rogu nie mogła wziąć się znikąd. Nieco ciemniejsza posoka sugerowała jej, że tamta osoba zginęła trochę wcześniej. — Czy ci najemnicy mogli należeć do ochrony karawanseraju? — zapytała jasnoblondynka. Po krótkim rekonesansie pary zbrojnych i sama strzelczyni wyborowa zaczęła podejrzewać jakąś zasadzkę. Ba, sama scena kontrataku nieco bardziej przypominała jej miejsce po zasadzce, aniżeli natarciu z zaskoczenia. Coś ewidentnie było nie tak.
Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 02-04-2023 o 22:07.
|
| |