Któregoś dnia...
Rano
Jeff - właściwie jak codziennie - znowu został obudzony przez mokrą, i rozweseloną Pamelę i "Mimi". Poranne pluskanie w basenie na dachu, stało się chyba nową rutyną dla dziewczyny…
- Hej tygrysku, czas wstawać! - Powiedziała panienka, siedząc na chłopaku okrakiem.
- Hej, syrenko! - odparł, nie do końca otwierając oczy. Niemal na oślep chwycił dziewczynę i przyciągnął do siebie. - Cześć, skarbie... - Pocałował ją i, równocześnie… zdał sobie sprawę, że Pamela ma nagie plecki? A po chwili, i przejechał dłońmi, po… nagim tyłeczku??
- Bardzo miła pobudka... - powiedział, z cichą nadzieją, że Pamelcia nie kąpała się w takim stroju... Jednak wolał nie wypytywać, a zamiast tego zaczął obmacywać dziewczynę, zdecydowanie czując, że nie tylko jego umysł się budzi do życia. - Może następnym razem pójdziemy się razem wykąpać - zaproponował, całując ją w szyję, dłońmi równocześnie gładząc krągłą pupę Pameli.
- Mhm.. może… - Mruknęła dziewczyna, po czym odchyliła główkę w bok, i odezwała się głośniej do psiaka w sypialni - Mimi, do budy!
A "mokry szczurek" poleciał do salonu, gdzie w jego jednym kącie miał swoje psie siedzisko.
Pamelka zaś, niespodziewanie odsunęła się od Jeffa, przechodząc w dół łóżka… gdzie połaskotała go z chichotem po stopie, po czym wpełzła pod kołderkę, i zaczęła się przesuwać pod nią w górę jego ciała. Szybko dotarła, gdzie trzeba, a jej mięciutkie usta przywitały się wspaniale z prężącą się męskością.
Jeff zamruczał, a potem poruszył biodrami na znak, że ta forma bliższego kontaktu bardzo mu odpowiada.
- O, taaak.... - powiedział, rozkoszując się pieszczotami. Po pewnym zaś czasie, gdy Jeffowi było już naprawdę dobrze, Pamela odrzuciła całą kołdrę w bok.
- Uffff, gorąco mi tu - Powiedziała wesoło, spoglądając w twarz chłopaka - I nie tylko tu… hihi… to co, wejdę na ciebie, tygrysie?
- Chodź, chodź... lubię patrzeć na twoje cycuszki - powiedział. Oblizał się. - I nie tylko patrzeć.... - Poruszył palcami. A ona przesunęła się, i w końcu go dosiadła, z obustronnym, cichym jękiem zadowolenia, po czym zaczęła powoli go ujeżdżać. Położyła jednak dłonie na torsie chłopaka, wspierając się w takiej pozycji, więc nie bardzo było jak zmacać cycuszków… ale widoki były świetne.
Pamela, z przymkniętymi oczkami, i lekko uchylonymi usteczkami, z mokrymi włosami, i kropelkami tu i tam na całym ciele, powoli się na nim kołysała, cichutko sobie pojękując. No i te słodkie, niewielkie cycuszki, podrygujące od czasu do czasu, z różowymi, sterczącymi suteczkami…
- Moja Wenus... - Jeff nie ukrywał, że jest zachwycony nie tylko widokiem, ale i tym, jak go Pamela ujeżdżała.
Położył ręce na jej biodrach - częściowo po to, by jej pomagać, częściowo dla przyjemności płynących z obmacywania dziewczyny.
- Kto?? - Pamelka nagle znieruchomiała, i spoglądała w twarz Jeffa.
- Nie przerywaj... To taka bogini piękności... uosobienie urody... - wyjaśnił, pojmując, że jest o krok od znalezienia się w tarapatach.
- Ahaaa - Uśmiechnęła się słodko dziewczyna, i kontynuowała spokojną "jazdę", znowu przymykając oczka… obojgu było zaś coraz lepiej, i lepiej. W końcu zaś, już z dosyć świszczącym oddechem, Pamelka wygięła się nieco w tył, opierając teraz dłonie za sobą, na nogach Jeffa. A ten miał już teraz możliwość dobrania się do pięknie prężących się cycuszków. I nie omieszkał z tego skorzystać. Uniósł się odrobinę i wyciągnął ręce...
Chwyt w pierwszej chwili nie był zbyt delikatny, ale namiętność wyłączała niekiedy szare komórki. Po chwili jednak Jeff opamiętał się i zabrał się za bardziej delikatne obmacywanie uroczych krągłości.
- Możesz… ścisnąć… mocniej… - Wysapała Pamelka, zaczynając nabierać tempa - Taaak… swoimi… ahhhh… umięśnionymi rękami… uuuhhh…
Jeff się bardzo zdziwił. Jego dziewczyna jeszcze nigdy, NIGDY, nie gadała sprośności łóżkowych… Odmieniło ją to, co działo się w mieście? Może...
Ale z pewnością warto było z tego skorzystać. Nieco odmiany - chociaż seks z Pam zdecydowanie nie bywał nudny.
- Masz piękne cycki - powiedział, spełniając życzenie dziewczyny i mocniej ściskając wspomniane elementy jej ciała.
- Ochhhh… Och! - Pamelka trochę mocniej przyspieszyła, i już wyraźnie było słychać słodziutkie, miłosne chlupoty - Taaak! Taki duży, i umięśniony(??), taaaki silny, ahhhh!!
Jeff zaniemówił, zaskoczony przemianą, jaka dokonała się w dziewczynie, którą znał i z którą się seksił od ponad roku.
- Świetna jesteś... świetna... - Nacisk na cycki dziewczyny stał się niemal brutalny. - Świetnie ruch... ruszasz dupcią... - obsypał Pamelkę pochwałami, a ona już zaczęła szaleć na całego, głośno jęcząc, i wbijając pazurki w kolana Jeffa, poruszając się na nim z zawrotną prędkością. Oboje byli baaardzo blisko.
- Taaaak! Tak! Zaraz! Taaak, aaaachhh! Mocniej… Aaaachhh!! Jaaack!! - Pamelka doszła. A zanim Jeff, zdążył pomyśleć "jaki chuj??!!" on również się spuścił…
Przyciągnął ją do siebie i leżał, ciężko dysząc.
- Ale mi dogodziłaś - powiedział po dłuższej chwili, głaszcząc po plecach i tyłeczku. - Moja diabliczka...
Wtulona w jego szyję noskiem Pamelka zachichotała.
- Mhm… - Mruknęła cicho - Było super…
- Możemy to powtórzyć... za chwilkę? - spytał. Cokolwiek nawiedziło Pamelkę, on miał zamiar z tego skorzystać. Może nawet nakręcić małego pornosa, na pamiątkę...
- Wariat… - Parsknęła dziewczyna, i klepnęła go dłonią po torsie - A co ze śniadankiem? No i nawet ząbków nie myłeś… a ja muszę za chwilę siusiu…
- Śniadanie nie zając, nie ucieknie... Z taką super dziewczyną - znów pogłaskał ją po tyłeczku - warto trochę poczekać na jedzenie. Wolałbym ciebie zjeść, jak już się wysiusiasz, a ja umyję zęby... i nie tylko.
Pocałował ją.
- Geeez - Pamela leciutko go dźgnęła paluszkiem w tors - No to ja bym też musiała się TAM umyć, świntuszku…
- Mogę ci pomóc... a ty mi... - zaproponował.
- Ok… - Zachichotała dziewczyna.
Przytępiony gorącym seksem umysł Jeffa powoli zaczynał pracować. I kojarzyć niektóre fakty. Niezbyt miłe...
Jack? Jaki, do cholery, Jack?
Ale ewentualne "śledztwo" Jeff postanowił odłożyć na później. Mimo wszystko miał zamiar wykorzystać odpowiedni nastrój dziewczyny. W pełni wykorzystać... Pamelkę pod prysznicem.
~
- Pam, skarbie... - spytał, gdy powoli zabrali się za szykowanie zdecydowanie spóźnionego śniadania.
- Hm? - Mruknęła dziewczyna, w samych jedynie majteczkach i koszulce, krojąc pomidorki w kuchni.
Stojąc za nią przytulił się do niej, chwytając w pół.
- Kto to jest Jack? - spytał.
- Eeee… nie rozumiem? - Powiedziała Pamelka, zaprzestając krojenia, i lekko odchyliła głowę w bok, by chociaż minimalnie zerknąć Jeffowi w twarz z uśmieszkiem.
- Ja też nie do końca... wołałaś go, gdy doszłaś, w sypialni... - odparł, całując ją w policzek.
Nóż opadł na deseczkę kuchenną z brzdękiem, a Pamelka zrobiła się blada.
- Ja… serio?? - Okręciła się przy Jeffie, by stać z nim twarzą w twarz. Zamrugała oczkami.
- Ano... wychwalałaś jego umięśnione ręce... - uświadomił ją, może ciut mijając się z prawdą. A dziewczyna przytknęła dłoń, jakby w geście szoku, do własnych ust, po czym cała poczerwieniała, jak pomidorki, którymi przed chwilą się zajmowała.
- A więc...? - W głosie Jeffa brzmiało zaciekawienie. Przynajmniej miał taką nadzieję, że tylko zaciekawienie, a nie wściekłość, jaką odczuwał.
- No… - Zająknęła się Pamela - To jest… to jest taki duży gościu, co też przychodzi na basen! I my tylko gadamy, i pływamy, serio! No i… on ma duuuże muskuły, i raz zrobił tak - Pokazała dziewczyna - A ja się uwiesiłam rękami, taki silny jest! Tygrysie… czy ty jesteś zazdrosny?? - Na usteczkach Pamelki pojawił się cień uśmiechu.
Wiara Jeffa w prawdziwość słów Pamelki bliska była zeru. Może ów Jack był powodem, że Pam nie budząc go biegała na basen? Może nie tylko muskuły oglądała?
- A dziwisz się? - Jeff zrobił ponurą minę. - Drugi facet w naszym łóżku nikogo by nie cieszył.
- Jeff… co ty… - W oczkach dziewczyny zamigotały łzy, i opuściła wzrok w dół - Ja… my… no weź… - I szlochnęła, wtulając się w tors swojego chłopaka, i coś tam dalej mamrotała pod nosem, że go przecież kocha, i ona by nigdy...
- No już nie płacz, nie płacz... - Pogłaskał ją po głowie, przytulił.
Czy miał wątpliwości? Stare powiedzenie "nigdy na świecie nie wierz kobiecie" było mu znane, więc łzy i zapewnienia aż takiego wrażenia na nim nie zrobiły. Z drugiej strony patrząc... Pam nie powiedziała 'nie' gdy zaproponował wspólne kąpiele na basenie. No i w łóżku była świetna. Gdzie od ręki znajdzie druga taką?
- No nie płacz, wiem... - dodał.
- Jest... mi przykro… wiesz? Że takie… rzeczy… sobie myślisz… - Siorbała mu w tors dziewczyna - Ja bym nigdy…
- No przepraszam, skarbie... - Ciekawe, co miał sobie pomyśleć, gdy dupczona laska myśli, że się seksi z innym facetem? Chociaż czasami, ktoś woła "O Boże", "O Jezu", albo i nawet… imię swojego/swojej ex… różnie to z ludźmi w końcu bywa, w takich momentach. Dziwne, ale prawdziwe. - Ale ten... - Przerwał, bo co miał powiedzieć? Że nagle wstąpił w nią demon seksu? Że zaczęła zachowywać się jak napalona dzikuska? Rozpalona przez kogoś innego? - Tego... No wiesz...
- Kocham cię, tygrysie, i tylko ciebie, i ja nic z nikim… kocham cię! - Nieco zapłakana, i troszkę zasmarkana Pamelka pocałowała miękko Jeffa w usta - Muszę do łazienki…
- Ja ciebie też... - Odpowiedział pocałunkiem i wypuścił ją z ramion. - Idź i szybko wracaj...
Dziewczyna potuptała do łazienki, a wróciła po 5 minutach. Przygotowali spóźnione śniadanie, zjedli, a potem jakoś tak Pamelka kleiła się do niego przez dłuuuugi czas.
Noc +9/+10
Widok z okna nie należał do najprzyjemniejszych. I nie chodziło bynajmniej o częściowo wymarłe miasto, a przynajmniej nie tylko o to, jako że zdecydowanie gorsze były zwierzęce sylwetki, przemykające się ulicami miasta. Z pewnością nie uciekły z ZOO, bo chyba nikt nie chciałby oglądać takich paskudztw. Coś, czego nie należało widywać nawet w nocnych koszmarach a co dopiero w realu.
Jeff szybko wrócił do pokoju, zamknął po cichu drzwi balkonowe i wrócił do łóżka. O tym, co widział, nie zamierzał opowiadać Pameli.
Dzień +10
Pralnia
Masakra w lobby dobitnie świadczyła o tym, że działo się coraz gorzej i Jeff nie dziwił się, że niektórzy mieli coraz gorsze samopoczucie. I że byli tacy, co zamierzali wynieść się z SB Tower.
- Trzeba by zamknąć, solidnie, drzwi do garażu - powiedział. - Kto chce jechać, niech jedzie od razu, a z pozostałych zabierzemy apteczki i paliwo... jeśli cokolwiek tam zostało. Opancerzymy najlepsze samochody, o najmocniejszych silnikach i jak tu się zrobi całkiem źle, to ruszymy na peryferia. Chociaż nie bardzo wierzę w to, że tam jest lepiej.
- Na razie trzeba coś zrobić z drzwiami wejściowymi - dodał. - Choćby zabarykadować, wykorzystując meble z pustych mieszkań z parteru.
- Ale najpierw... co z babcią? Trzeba by do niej wejść... - spojrzał na Malvina. - No i przeszukać inne mieszkania. Może znajdziemy trochę ciekawych rzeczy. Przede wszystkim jedzenie.
- Coś mi jeszcze do głowy przyszło, w związku z dostawami.... Może by, jak będą jeszcze latać jakieś helikoptery, dać z dachy jakieś sygnały? - zaproponował.
Kwestii wody na basenie nie poruszał, bo z tym nic nie mogli zrobić. Najwyżej wykorzystać, później, do spłukiwania ubikacji.