|
Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
02-04-2023, 07:13 | #31 |
Reputacja: 1 |
__________________ Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem! Ostatnio edytowane przez Dhratlach : 04-04-2023 o 05:38. |
02-04-2023, 19:28 | #32 |
Reputacja: 1 |
__________________ I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny. |
02-04-2023, 20:56 | #33 |
Reputacja: 1 | Szybko zbyła awanse "Ostrego". Miała dzisiaj dość romansowania po tym, co rano odwalił Sammy. Oczywiście czarnoskóry był znacznie innym typem, który zapewne co najwyżej liczył na szybki numerek, żeby pokazać jaki to on nie gangsta i macho. Na pewno nie z Sandrą takie sprawy. Już wolałaby być z klawiszowcem, chociaż... brr... Całe przebywanie na imprezie było jej dość trudno znieść. Jej humor się mieszał, przez chwilę było przyjemnie, by zaraz wszystko nabrało negatywnych barw. Jak na przykład wtedy, kiedy nagle wszyscy sobie przypomnieli o kimś takim, jak właśnie Sammy i dopytywali, czemu się nie pojawił. A kolejne ciekawskie pytania były o to, czemu się wyprowadził, aż kierowały się na to, że basistka taka biedna, że w takiej sytuacji sama w takim wielkim mieszkaniu przy takiej sytuacji... a sporo osób myślało, że rzeczywiście są parą, co musiała dementować i naturalnie nie wspominać emocjonalnej sfery decyzji o opuszczeniu SB Tower. Z drugiej strony, zainteresowanie ludzi, gdy nie okazywali się totalnymi bucami, jak co poniektórzy... było całkiem miłe. Wymieniła czasem parę zdań z panią Tamez, pobawiła się z Isą, ktoś ją czasem pochwalił za przygotowane sałatki, zresztą sama też nieco podjadła. No i popiła. Zdziwiła się, że na takiej imprezie, ale pod koniec imprezy dość szumiało już jej w głowie. Tu trochę Sangrii, tam jakieś piwko, tu jeszcze ktoś polewał coś mocniejszego... Od łyka do łyka, aż czuła, że musi zwolnić, bo jeszcze nie będzie w stanie zejść na dół. *** Po trudnym powrocie do mieszkania zamierzała się wyspać. Chociaż najpierw ostatkiem sił skupiła się na tym, by podładować wszystkie sprzęty, które można było zasilić na zapas. Nie trzeba było być orłem, by podejrzewać, że to nie jednorazowa utrata prądu. A zaraz po tym już poszła spać. Rano zaś... zobaczyć, co się dalej będzie działo. Może w końcu wszystko się ogarnie dookoła i zacznie wracać do normalności, a wszyscy znów tylko zostaną z monstrualnymi zapasami żarcia i srajtaśmy. |
02-04-2023, 21:26 | #34 |
Administrator Reputacja: 1 | Z wyprawy po 'skarby' wrócili bogaci (jeśli chodzi o towary) i znacznie ubożsi (jeśli chodziło o gotówkę). Tym ostatnim jednak Jeff się nie przejmował, bo zwitek dolarów na zupę przerobić się nie dał - w przeciwieństwie do paru torebek zupy w proszku. A rewolwer, chociaż niezbyt imponujący, jeśli chodziło o rozmiary, stanowił lepsze zabezpieczenie niż jego gazowy odpowiednik. Pamela oczywiście nie była z powodu broni, nic a nic zadowolona… * * * - Wyglądasz jak milion dolarów - szepnął Jeff do ucha swej dziewczyny, gdy ta rzuciła mu się na szyję. Była bez stanika pod zwiewną sukienką (co od razu rzucało się w oczy). - Powalisz wszystkich na ziemię - dodał. Sukienka aż prosiła, by dziewczynę jak najszybciej zaciągnąć w ciemny kąt, zadrzeć kieckę i... skonsumować znajomość. I gdyby nie to, że jako organizatorzy imprezy nie powinni się oddalać, Jeff natychmiast by to zrobił, nie zważając nawet na to, czy kąt jest odpowiednio ciemny... Przyciągnął ją do siebie, pocałował, a dłoń, która spoczęła na tyłeczku Pameli odkryła, że pod sukienką jakby czegoś brakło. Dokładniejsze oględziny (podczas których dostał klapsa po ręce) wykazały jednak, iż jest w błędzie. No ale nie dało się ukryć - były to najbardziej stringowate stringi z jakimi do tej pory miał do czynienia. Można się było pomylić... - Ale mnie kusisz... - szepnął jej do ucha. - Może się za chwilę urwiemy na parę chwil? - zaproponował. * * * Impreza, grill dla lokatorów ósmego piętra, udała się całkiem nieźle. Piwo, kiełbaski, miłe towarzystwo - wszystko to pozwalało zapomnieć na parę chwil o tym, co dzieje się dokoła. Parę rozmów, parę wspólnie wypitych piw i drinków i Jeff odniósł wrażenie, że między całą grupą, którą do tej pory łączył fakt, iż mieszkają na tym samym piętrze, zaczynają budować się pewne więzi. Co prawda niektórzy, jak Malvin, zmyli się nad wyraz szybko, ale reszta bawiła się całkiem nieźle. * * * - Też wrócimy do siebie? - spytał Jeff, gdy po dziewiątej liczba grillowiczów zmniejszyła się drastycznie. - Posprzątamy tu tylko troszkę, zatańczymy raz czy dwa razy... Przyciągnął ją do siebie i pocałował. Miał pewne plany na resztę wieczoru i miał też nadzieję, że po udanej imprezie Pam z chęcią pomoże mu w ich realizacji. |
03-04-2023, 11:53 | #35 |
Wiedźma Reputacja: 1 | Dzień +7. Los Angeles. Sobota, 17 czerwiec 2023. Do południa. Na ulice, nie wychodzi samotnie już praktycznie nikt. Ani w dzień, ani w nocy. W nocy zresztą ogłoszono godzinę policyjną od 22 do 6 rano. Było po prostu zbyt niebezpiecznie… pojawiały się bandy napadające na ludzi, jakieś pojedyncze świry, choćby z maczetą, do tego również fakt, iż było coraz mniej wojska, policji, i innych służb mundurowych na ulicach, wcale sprawy nie ułatwiało. W sklepach świeciło pustkami, i nie było najmniejszego sensu się do nich wybierać… zresztą i tak, tak wszystko ograbiono, że nikt już nawet się nie kwapił do nich włamywać. Były coraz większe przerwy w dostawach prądu, wody, i gazu… zaczynało również co niektórym brakować żywności. Coraz częściej dochodziło również do przerw w nadawaniu tv i radia, a nad Los Angeles latało zdecydowanie mniej wojskowych śmigłowców, niż kilka dni wcześniej. Rząd pisał w internecie, i podawał w wiadomościach telewizyjnych, o zorganizowaniu dostaw żywności i leków… mieszkańcy SB Tower, wybrali się do takiego punktu tylko raz. Raz i chyba nigdy więcej. Skończyło się tragicznie. Tysięczny tłum chciał jak najwięcej, i jak najszybciej… i sprawy wymknęły się spod kontroli. Nie pomogły gadki przez megafony, w końcu i groźby…. A później i gaz łzawiący, pałowanie, oraz gumowe kule. Poleciały kamienie i butelki, aż w końcu ktoś z cywili zaczął strzelać. Wojsko więc również odpowiedziało ogniem. Zabici i ranni, po obu stronach, zadeptani ludzie na śmierć. Wielu aresztowanych… Płacz i zgrzytanie zębów, nienawiść do wszelkiego munduru. Ale bydło same sobie winne? ~ Jednak to nocami było najgorzej. Często było słychać krzyki przerażenia, jakby kogoś mordowano… od czasu do czasu padały strzały. I w mroku przemykały jakieś dziwne stworzenia, wielkości… tygrysów?? Najlepiej było wtedy nie włączać w mieszkaniu światła, nie hałasować, zasłonić okna, i siedzieć cichutko jak myszka. Inaczej, ktoś lub coś przyjdzie, zwabione światłem i dźwiękami. Przyjdzie z mroku, i będzie zabijać. Bezdomni już dawno zniknęli z ulic… *** Babci Tamez nie było widać od paru dni, nie otwierała również drzwi mieszkania, gdy ktoś pukał. A jej koty strasznie miałczały. Charlotte odeszła od Eve, "za swoim chłopakiem". Tatuażystka została więc sama w mieszkaniu(podobnie jak Sandra)... …i Robin. Zapłakany gej, powiedział sąsiadom, że jego partner, Thomas, poszedł jeszcze po jakieś zakupy, i od wczoraj nie wracał. Telefonu również nie odbierał. *** Główne drzwi budynku SB Tower, w końcu ktoś w nocy rozpieprzył kompletnie… i zaczęto napadać na mieszkańców. Pierwsze trzy piętra oberwały najgorzej, byli zabici i ranni. W końcu jednak mieszkańcy dolnych pięter bloku zebrali się do kupy, i przepędzili napastników. Postanowiono również wystawiać "straż sąsiedzką" na parterze, na cały dzień, i całą noc… i to pod przewodnictwem Malvina! Ktoś miał bejzbola, ktoś metalową rurkę. Rewolwer. Łom. Pistolet. Nóż. Gaz obezwładniający. No i jakoś to było. Dzień +10. Los Angeles. Piątek, 20 czerwiec 2023. Do południa. W nocy z czwartku na piątek, ktoś lub coś, zmasakrowało "straż sąsiedzką" w lobby budynku. Było słychać wrzaski, strzały, zwierzęce ryki(?!), a potem przerażającą ciszę… Nikt nie śmiał tam zejść, aż do rana. Nikt nie wychodził z mieszkań, modląc się za zabarykadowanymi drzwiami własnych czterech ścian, by nie być następnym. Sceny, jakie rano zastano w lobby, były jak z największych koszmarów. Zmasakrowani ludzie, często porozrywani na kawałki, wszędzie krew i flaki, i ślady wielkich pazurów… SB Tower, powoli z bezpiecznego miejsca, stawało się kpiną. Co prawda, prądu nie było już na stałe, i windy nie działały, ale można było wszędzie dojść schodami, zarówno głównymi, jak i bocznymi. Na każde piętro, do każdego miejsca w budynku. A potem, rozwalić drzwi do dowolnego mieszkania, by mordować i grabić. Nie byli już tu bezpieczni. No chyba, że coś z tym zrobią. W końcu drzwi na klatkach schodowych były solidne, metalowe, przeciwpożarowe, i bez żadnego okienka… a co niektórzy mieli sporo narzędzi, i to różnorodnych. Nie tylko w mieszkaniu, czy piwnicy, ale i w roboczym aucie… ~ Wielu ludzi zaczęło opuszczać blok. Można było obserwować z balkonów, jak co pewien czas wyjeżdżają z podziemnego garażu auta, jak i podjeżdżają pod sam SB Tower, i zabierają kogoś… gdzie? Cholera wie. A Rząd ponoć wydawał zapasy na obrzeżach miasta, daleeeeko od ich wieżowca, albo i helikoptery sporadycznie osadzały palety na ulicach, które pustoszały w ciągu kilku minut, również pod znakiem "kto pierwszy, ten lepszy(i kto silniejszy)…" *** Problemy z powodu całkowitego braku prądu… cholerne klimatyzacje już nie działały, i lodówki też. Problemy z żywnością. Pierwsze problemy z wodą… Gaz jeszcze był. Jeszcze można było gotować w kuchni. Wszelkie zagrożenia z zewnątrz, mogące się pojawić w dowolnym momencie, najzwyczajniej w świecie, wchodzące sobie po prostu do budynku. To były sprawy, jakie teraz mieli mieszkańcy SB Tower na głowie(a przynajmniej ci, którzy jeszcze go nie opuścili). A letnie upały, osiągające i 30 stopni, wcale w tym wszystkim nie pomagały. Jak i fakt, że w LA, to w sumie, padało tylko teoretycznie przez… 2 dni w całym roku!! Pralnia - Na dachu jest woda? W basenie i jacuzzi? - Powiedziała Felicia. No ale ta woda była chlorowana… i raczej już "nieświeża"? - Uchhhh… Uch! - Pamelka zaczęła nagle nerwowo trzepać rączkami, jakby… suszyła sobie paznokietki. Ale nie, tu nie o to chodziło. Pewnie zrobiła się nerwowa, z powodu opcji wybierania wody z basenu, i braku możliwości pływania? Jeff chwycił ją w pasie, i przyciągnął do siebie. - My się chyba stąd wyniesiemy - Powiedział gruby Michael, a gruba Judith mu przytaknęła - Tak! Tu jest do dupy! Czas uciekać z tej pułapki! - Po tym co się stało na dole, zmieniam zdanie. Siedzenie tu jest do dupy. A wojsko nie jest w stanie kontrolować każdego krzaka. W razie czego, w nocy, jakoś się wydostaniemy poza LA, do rodziny zwiejemy, i tyle - Dodał Michael. - Potrzebujemy… żywności… - Powiedziała nieco blada Eve. Widać było, iż jest trochę niedożywiona. Zresztą Anton również, i Harry, i Malvin… *** Komentarze za chwilę.
__________________ "Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD Ostatnio edytowane przez Buka : 04-04-2023 o 15:18. |
03-04-2023, 17:39 | #36 |
Administrator Reputacja: 1 | Któregoś dnia... Rano Jeff - właściwie jak codziennie - znowu został obudzony przez mokrą, i rozweseloną Pamelę i "Mimi". Poranne pluskanie w basenie na dachu, stało się chyba nową rutyną dla dziewczyny… - Hej tygrysku, czas wstawać! - Powiedziała panienka, siedząc na chłopaku okrakiem. - Hej, syrenko! - odparł, nie do końca otwierając oczy. Niemal na oślep chwycił dziewczynę i przyciągnął do siebie. - Cześć, skarbie... - Pocałował ją i, równocześnie… zdał sobie sprawę, że Pamela ma nagie plecki? A po chwili, i przejechał dłońmi, po… nagim tyłeczku?? - Bardzo miła pobudka... - powiedział, z cichą nadzieją, że Pamelcia nie kąpała się w takim stroju... Jednak wolał nie wypytywać, a zamiast tego zaczął obmacywać dziewczynę, zdecydowanie czując, że nie tylko jego umysł się budzi do życia. - Może następnym razem pójdziemy się razem wykąpać - zaproponował, całując ją w szyję, dłońmi równocześnie gładząc krągłą pupę Pameli. - Mhm.. może… - Mruknęła dziewczyna, po czym odchyliła główkę w bok, i odezwała się głośniej do psiaka w sypialni - Mimi, do budy! A "mokry szczurek" poleciał do salonu, gdzie w jego jednym kącie miał swoje psie siedzisko. Pamelka zaś, niespodziewanie odsunęła się od Jeffa, przechodząc w dół łóżka… gdzie połaskotała go z chichotem po stopie, po czym wpełzła pod kołderkę, i zaczęła się przesuwać pod nią w górę jego ciała. Szybko dotarła, gdzie trzeba, a jej mięciutkie usta przywitały się wspaniale z prężącą się męskością. Jeff zamruczał, a potem poruszył biodrami na znak, że ta forma bliższego kontaktu bardzo mu odpowiada. - O, taaak.... - powiedział, rozkoszując się pieszczotami. Po pewnym zaś czasie, gdy Jeffowi było już naprawdę dobrze, Pamela odrzuciła całą kołdrę w bok. - Uffff, gorąco mi tu - Powiedziała wesoło, spoglądając w twarz chłopaka - I nie tylko tu… hihi… to co, wejdę na ciebie, tygrysie? - Chodź, chodź... lubię patrzeć na twoje cycuszki - powiedział. Oblizał się. - I nie tylko patrzeć.... - Poruszył palcami. A ona przesunęła się, i w końcu go dosiadła, z obustronnym, cichym jękiem zadowolenia, po czym zaczęła powoli go ujeżdżać. Położyła jednak dłonie na torsie chłopaka, wspierając się w takiej pozycji, więc nie bardzo było jak zmacać cycuszków… ale widoki były świetne. Pamela, z przymkniętymi oczkami, i lekko uchylonymi usteczkami, z mokrymi włosami, i kropelkami tu i tam na całym ciele, powoli się na nim kołysała, cichutko sobie pojękując. No i te słodkie, niewielkie cycuszki, podrygujące od czasu do czasu, z różowymi, sterczącymi suteczkami… - Moja Wenus... - Jeff nie ukrywał, że jest zachwycony nie tylko widokiem, ale i tym, jak go Pamela ujeżdżała. Położył ręce na jej biodrach - częściowo po to, by jej pomagać, częściowo dla przyjemności płynących z obmacywania dziewczyny. - Kto?? - Pamelka nagle znieruchomiała, i spoglądała w twarz Jeffa. - Nie przerywaj... To taka bogini piękności... uosobienie urody... - wyjaśnił, pojmując, że jest o krok od znalezienia się w tarapatach. - Ahaaa - Uśmiechnęła się słodko dziewczyna, i kontynuowała spokojną "jazdę", znowu przymykając oczka… obojgu było zaś coraz lepiej, i lepiej. W końcu zaś, już z dosyć świszczącym oddechem, Pamelka wygięła się nieco w tył, opierając teraz dłonie za sobą, na nogach Jeffa. A ten miał już teraz możliwość dobrania się do pięknie prężących się cycuszków. I nie omieszkał z tego skorzystać. Uniósł się odrobinę i wyciągnął ręce... Chwyt w pierwszej chwili nie był zbyt delikatny, ale namiętność wyłączała niekiedy szare komórki. Po chwili jednak Jeff opamiętał się i zabrał się za bardziej delikatne obmacywanie uroczych krągłości. - Możesz… ścisnąć… mocniej… - Wysapała Pamelka, zaczynając nabierać tempa - Taaak… swoimi… ahhhh… umięśnionymi rękami… uuuhhh… Jeff się bardzo zdziwił. Jego dziewczyna jeszcze nigdy, NIGDY, nie gadała sprośności łóżkowych… Odmieniło ją to, co działo się w mieście? Może... Ale z pewnością warto było z tego skorzystać. Nieco odmiany - chociaż seks z Pam zdecydowanie nie bywał nudny. - Masz piękne cycki - powiedział, spełniając życzenie dziewczyny i mocniej ściskając wspomniane elementy jej ciała. - Ochhhh… Och! - Pamelka trochę mocniej przyspieszyła, i już wyraźnie było słychać słodziutkie, miłosne chlupoty - Taaak! Taki duży, i umięśniony(??), taaaki silny, ahhhh!! Jeff zaniemówił, zaskoczony przemianą, jaka dokonała się w dziewczynie, którą znał i z którą się seksił od ponad roku. - Świetna jesteś... świetna... - Nacisk na cycki dziewczyny stał się niemal brutalny. - Świetnie ruch... ruszasz dupcią... - obsypał Pamelkę pochwałami, a ona już zaczęła szaleć na całego, głośno jęcząc, i wbijając pazurki w kolana Jeffa, poruszając się na nim z zawrotną prędkością. Oboje byli baaardzo blisko. - Taaaak! Tak! Zaraz! Taaak, aaaachhh! Mocniej… Aaaachhh!! Jaaack!! - Pamelka doszła. A zanim Jeff, zdążył pomyśleć "jaki chuj??!!" on również się spuścił… Przyciągnął ją do siebie i leżał, ciężko dysząc. - Ale mi dogodziłaś - powiedział po dłuższej chwili, głaszcząc po plecach i tyłeczku. - Moja diabliczka... Wtulona w jego szyję noskiem Pamelka zachichotała. - Mhm… - Mruknęła cicho - Było super… - Możemy to powtórzyć... za chwilkę? - spytał. Cokolwiek nawiedziło Pamelkę, on miał zamiar z tego skorzystać. Może nawet nakręcić małego pornosa, na pamiątkę... - Wariat… - Parsknęła dziewczyna, i klepnęła go dłonią po torsie - A co ze śniadankiem? No i nawet ząbków nie myłeś… a ja muszę za chwilę siusiu… - Śniadanie nie zając, nie ucieknie... Z taką super dziewczyną - znów pogłaskał ją po tyłeczku - warto trochę poczekać na jedzenie. Wolałbym ciebie zjeść, jak już się wysiusiasz, a ja umyję zęby... i nie tylko. Pocałował ją. - Geeez - Pamela leciutko go dźgnęła paluszkiem w tors - No to ja bym też musiała się TAM umyć, świntuszku… - Mogę ci pomóc... a ty mi... - zaproponował. - Ok… - Zachichotała dziewczyna. Przytępiony gorącym seksem umysł Jeffa powoli zaczynał pracować. I kojarzyć niektóre fakty. Niezbyt miłe... Jack? Jaki, do cholery, Jack? Ale ewentualne "śledztwo" Jeff postanowił odłożyć na później. Mimo wszystko miał zamiar wykorzystać odpowiedni nastrój dziewczyny. W pełni wykorzystać... Pamelkę pod prysznicem. ~ - Pam, skarbie... - spytał, gdy powoli zabrali się za szykowanie zdecydowanie spóźnionego śniadania. - Hm? - Mruknęła dziewczyna, w samych jedynie majteczkach i koszulce, krojąc pomidorki w kuchni. Stojąc za nią przytulił się do niej, chwytając w pół. - Kto to jest Jack? - spytał. - Eeee… nie rozumiem? - Powiedziała Pamelka, zaprzestając krojenia, i lekko odchyliła głowę w bok, by chociaż minimalnie zerknąć Jeffowi w twarz z uśmieszkiem. - Ja też nie do końca... wołałaś go, gdy doszłaś, w sypialni... - odparł, całując ją w policzek. Nóż opadł na deseczkę kuchenną z brzdękiem, a Pamelka zrobiła się blada. - Ja… serio?? - Okręciła się przy Jeffie, by stać z nim twarzą w twarz. Zamrugała oczkami. - Ano... wychwalałaś jego umięśnione ręce... - uświadomił ją, może ciut mijając się z prawdą. A dziewczyna przytknęła dłoń, jakby w geście szoku, do własnych ust, po czym cała poczerwieniała, jak pomidorki, którymi przed chwilą się zajmowała. - A więc...? - W głosie Jeffa brzmiało zaciekawienie. Przynajmniej miał taką nadzieję, że tylko zaciekawienie, a nie wściekłość, jaką odczuwał. - No… - Zająknęła się Pamela - To jest… to jest taki duży gościu, co też przychodzi na basen! I my tylko gadamy, i pływamy, serio! No i… on ma duuuże muskuły, i raz zrobił tak - Pokazała dziewczyna - A ja się uwiesiłam rękami, taki silny jest! Tygrysie… czy ty jesteś zazdrosny?? - Na usteczkach Pamelki pojawił się cień uśmiechu. Wiara Jeffa w prawdziwość słów Pamelki bliska była zeru. Może ów Jack był powodem, że Pam nie budząc go biegała na basen? Może nie tylko muskuły oglądała? - A dziwisz się? - Jeff zrobił ponurą minę. - Drugi facet w naszym łóżku nikogo by nie cieszył. - Jeff… co ty… - W oczkach dziewczyny zamigotały łzy, i opuściła wzrok w dół - Ja… my… no weź… - I szlochnęła, wtulając się w tors swojego chłopaka, i coś tam dalej mamrotała pod nosem, że go przecież kocha, i ona by nigdy... - No już nie płacz, nie płacz... - Pogłaskał ją po głowie, przytulił. Czy miał wątpliwości? Stare powiedzenie "nigdy na świecie nie wierz kobiecie" było mu znane, więc łzy i zapewnienia aż takiego wrażenia na nim nie zrobiły. Z drugiej strony patrząc... Pam nie powiedziała 'nie' gdy zaproponował wspólne kąpiele na basenie. No i w łóżku była świetna. Gdzie od ręki znajdzie druga taką? - No nie płacz, wiem... - dodał. - Jest... mi przykro… wiesz? Że takie… rzeczy… sobie myślisz… - Siorbała mu w tors dziewczyna - Ja bym nigdy… - No przepraszam, skarbie... - Ciekawe, co miał sobie pomyśleć, gdy dupczona laska myśli, że się seksi z innym facetem? Chociaż czasami, ktoś woła "O Boże", "O Jezu", albo i nawet… imię swojego/swojej ex… różnie to z ludźmi w końcu bywa, w takich momentach. Dziwne, ale prawdziwe. - Ale ten... - Przerwał, bo co miał powiedzieć? Że nagle wstąpił w nią demon seksu? Że zaczęła zachowywać się jak napalona dzikuska? Rozpalona przez kogoś innego? - Tego... No wiesz... - Kocham cię, tygrysie, i tylko ciebie, i ja nic z nikim… kocham cię! - Nieco zapłakana, i troszkę zasmarkana Pamelka pocałowała miękko Jeffa w usta - Muszę do łazienki… - Ja ciebie też... - Odpowiedział pocałunkiem i wypuścił ją z ramion. - Idź i szybko wracaj... Dziewczyna potuptała do łazienki, a wróciła po 5 minutach. Przygotowali spóźnione śniadanie, zjedli, a potem jakoś tak Pamelka kleiła się do niego przez dłuuuugi czas. Noc +9/+10 Widok z okna nie należał do najprzyjemniejszych. I nie chodziło bynajmniej o częściowo wymarłe miasto, a przynajmniej nie tylko o to, jako że zdecydowanie gorsze były zwierzęce sylwetki, przemykające się ulicami miasta. Z pewnością nie uciekły z ZOO, bo chyba nikt nie chciałby oglądać takich paskudztw. Coś, czego nie należało widywać nawet w nocnych koszmarach a co dopiero w realu. Jeff szybko wrócił do pokoju, zamknął po cichu drzwi balkonowe i wrócił do łóżka. O tym, co widział, nie zamierzał opowiadać Pameli. Dzień +10 Pralnia Masakra w lobby dobitnie świadczyła o tym, że działo się coraz gorzej i Jeff nie dziwił się, że niektórzy mieli coraz gorsze samopoczucie. I że byli tacy, co zamierzali wynieść się z SB Tower. - Trzeba by zamknąć, solidnie, drzwi do garażu - powiedział. - Kto chce jechać, niech jedzie od razu, a z pozostałych zabierzemy apteczki i paliwo... jeśli cokolwiek tam zostało. Opancerzymy najlepsze samochody, o najmocniejszych silnikach i jak tu się zrobi całkiem źle, to ruszymy na peryferia. Chociaż nie bardzo wierzę w to, że tam jest lepiej. - Na razie trzeba coś zrobić z drzwiami wejściowymi - dodał. - Choćby zabarykadować, wykorzystując meble z pustych mieszkań z parteru. - Ale najpierw... co z babcią? Trzeba by do niej wejść... - spojrzał na Malvina. - No i przeszukać inne mieszkania. Może znajdziemy trochę ciekawych rzeczy. Przede wszystkim jedzenie. - Coś mi jeszcze do głowy przyszło, w związku z dostawami.... Może by, jak będą jeszcze latać jakieś helikoptery, dać z dachy jakieś sygnały? - zaproponował. Kwestii wody na basenie nie poruszał, bo z tym nic nie mogli zrobić. Najwyżej wykorzystać, później, do spłukiwania ubikacji. |
03-04-2023, 18:18 | #37 |
Reputacja: 1 |
__________________ Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem! Ostatnio edytowane przez Dhratlach : 03-04-2023 o 19:57. |
03-04-2023, 19:45 | #38 |
Reputacja: 1 |
|
03-04-2023, 19:57 | #39 |
Reputacja: 1 |
__________________ Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem! |
03-04-2023, 20:31 | #40 |
Administrator Reputacja: 1 | Pralnia Pomysł Pyotra nie do końca przypadł Jeffowi do gustu, ale i tak był o niebo lepszy niż to, co proponował Malvin. - Wyprawa do punktu rozdawania żywności to szaleństwo - poparł przedmówcę. - Przecież ludzie będą się zabijać o każdą puszkę. Nie mówiąc już o tym, że szczęśliwi zdobywcy jedzenia mogą w ogóle nie dojechać do domu, bo ograbiebienie takiego szczęśliwca to najprostsza metoda zdobycia jedzenia. - Z tymi samochodami to nie do końca jest prawda. - Tym razem odniósł się do drugiego pomysłu. - Nie każdy przecież ma samochód. Najlepiej sprawdzać mieszkanie po mieszkaniu. Zastukamy parę razy, a jeśli nie będzie reakcji, to wejdziemy. - Oczywiście może się okazać, że ktoś nie otwiera ze strachu, ale na to nic nie poradzimy... Proponowałbym zacząć od siódmego albo dziewiątego piętra - dodał. - W końcu to najbliżej. Ale cokolwiek postanowimy, z tymi mieszkaniami, najpierw schodzę na dół by zabezpieczyć nasz garaż. Samochody mogą nam się jeszcze przydać - zakończył swoją wypowiedź. Ostatnio edytowane przez Kerm : 03-04-2023 o 20:56. |