Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-04-2023, 20:46   #49
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację

Pralnia


Harry skinął głową.
-Zjeść coś. A potem załatwić coś muszę, a potem ruszamy... - podsumował po chwili milczenia. I nie tłumaczył co właściwie planuje załatwić. I jak.
To była jego prywatna sprawa.

Nieco później, w innej części budynku

Harry wybrał się na to piętro samotnie. Miał swoje powody i… miał replikę winchestera w garści. Oczywiście planował sprawdzić wszystkie mieszkania, ale to był jedynie pozór. Jego głównym celem, było mieszkanie Giny i jej męża. Na 7-mym piętrze nie zauważył nic podejrzanego, a interesujące go drzwi do mieszkania były… no zwyczajowe. Całe, całkiem jak wiele innych, i nie było żadnych niepokojących rzeczy.
Harry ruszył od drzwi do drzwi pukając w nie, by skontaktować się z mieszkańcami. Za którymś tam razem, ktoś się zza nich odezwał, choć nie otworzył.
- Czego chcesz facet?? - Spytał męski głos.
- Straż sąsiedzka, sprawdzam kto jeszcze mieszka tutaj i czy wszystko w porządku.- rzekł Harry.
- No to se sprawdzaj - Zaśmiał się typek za drzwiami - "Straż sąsiedzka"... ja pier…
- To się pier…- mruknął cicho Harry i ruszył sprawdzać dalsze drzwi, coraz bliżej mieszkania Giny. Cisza… cisza odnośnie kolejnych drzwi… cisza, ale ktoś chyba za nimi był.
Harry zapukał jeszcze raz dodając.- Straż sąsiedzka.
Ale tak bez większego przekonania. Ot, dla zachowania pozorów.
- P… proszę odejść! - Odezwał się kobiecy głosik - My… my też… mamy broń!
- Oczywiście. Ja się tylko chciałem zapytać, czy wszystko w porządku. Jeśli wszystko w porządku, to nie ma sprawy. - odparł spokojnie Harry.
- Tak… wszystko ok! - Padła ścisła odpowiedź.
- W takim razie. Do widzenia. - odparł mężczyzna i ruszył dalej. Tylko jedne drzwi nim dotrze do Giny.
- Mam cię gościu ma muszce pistoletu, i zastrzelę przez drzwi, więc lepiej spierdalaj - Rozległ się kolejny, męski głos, sąsiada Giny Rossi.
- Cóż… - stwierdził Harry flegmatycznie.- I tak tylko sprawdzałem, czy ktoś tu jeszcze mieszka więc… idę dalej.
Zapukał w końcu do mieszkania Giny. Cisza…
Zapukał ponownie, mocniej i głośniej. I dodał głośno. - Straż sąsiedzka!
To też nie przyniosło żadnych efektów.
Powtórzył pukanie i nawoływanie. Mocniej i bardziej nerwowo. Ocenił drzwi… na ile dałoby się je wyważyć. Zaczął więc po chwili kopać mocno starając się wywalić, te przeklęte drzwi. Albo to zwróci ich uwagę, albo Harry się dostanie do środka. Miał czas i dość uporu, by to zrobić.
- Powiedziałem ci gościu, że masz stąd spierdalać? Powiedziałem! - Sąsiad Giny wypadł ze swoich drzwi, i wycelował z pistoletu w Harry'ego - A ty tu włam robisz. No to cię kurwa..-
Harry nie dał mu dokończyć i sam zaatakował rzucając się na niego, by trzymaną bronią wybić mu pistolet z dłoni, a potem rąbnąć prosto w twarz. Harry nie był obecnie w nastroju do dyplomacji.

Jakimś cudem Harry zdążył zrobić krok w przód, zanim typ strzelił, i wybić mu pistolet z dłoni, który wtedy wypalił, ale z ciosem w pysk, było już gorzej… frajer wyciągnął bowiem nóż, i smagnął nim Harry’ego po… palcach!! Ale te nie zostały na szczęście całkiem odcięte.


A zjeb z nożem szczerzył zęby. A rozjuszony raną Harry, atakował zwiększając dystans i wykorzystując zasięg jaki dawała mu broń, by powalić uderzeniem kolby furiata takiego jak on sam. I spudłował… a przeciwnik kontratakował, i wystawił się za bardzo, chcąc wbić Patrige’owi nóż w bebechy, co Harry zablokował Winchesterem, razem z ręką gościa, nieco w dół przed sobą, i… zamachnął się by czołem rąbnąć prosto w nos przeciwnika w celu zrobienia z niego miazgi. Gruchnęło nieźle, trysnęła jucha, a typek poleciał w tył, lądując na własnym dupsku, na sekundę zamroczony, że złamanym nosem.
Harry cofnął się odkopując pistolet do tyłu i celując w typka z winchestera.
- Teraz ty daj mi jakiś powód by cię nie kropnąć. - warknął blefując.
- Mój nof… ty fuju… - Wymamrotał facet, po czym nadal z nożem w ręce, spojrzał na Harry’ego - Jefteś słodziej… fłamywacz…
- A ty niedoszłym mordercą.- warknął Harry i skupiając się na przeciwniku. - I być może trupem za parę chwil. To w końcu nie ja grożę innym bronią. I nigdzie się nie włamywałem… nikt odpowiadał, to… chciałem sprawdzić, czy tam wszystko w porządku.
Wzruszył ramionami. - Poza tym… to co ciebie obchodzi… siedziałeś za drzwiami swojego mieszkanka z pistoletem i całym nosem. Teraz nie masz ani jednego, ani drugiego.
-Luuuucieeeee!! Rafunkuuuu!! Morfująąą!! - Zaczął drzeć mordę facet.
Harry cofnął się kucnął i trzymając gościa na muszce, drugą dłonią sięgnął po jego broń. Powoli wstał i dodał pojednawczo. - Przestań się drzeć, jakoś jeszcze żyjesz. Gdybym miał cię ubić, to byś już nie żył.
-Luuuuucieeee!! Fooomooocyyy!! - Typ dalej darł mordę, cofając się na dupie w stronę swoich drzwi. A gdzieś tam rozległ się chrobot klucza w jakiś drzwiach.
Harry schował broń za pasek i też zaczął cofać się z winchesterem w dłoni, tyle że w stronę schodów w górę. Naprawdę nie miał ochoty nikogo zabijać w wyniku nieporozumienia.

~

Poszedł na górę, do basenu. Z wiaderkiem i bandażami. Miał co prawda środki antyseptyczne w apteczce, ale wolał je zostawić na gorsze rany niż ta od noża. Woda z basenu powinna wystarczyć. Jest w niej i chloru by wymordować cały legion bakterii.
Nabrał wody do wiaderka, zacisnął zęby zanurzając dłoń. Zapiekło nieco… dobry znak.
Wytarł dłoń ręcznikiem i zabrał się za bandażowanie jej.
Zaklął pod nosem na tą całą sytuację. Nie poszło tak jak sobie wyobrażał. I być może… będzie musiał pójść znów. Później. Na razie nie miał na to ochoty.
Po obandażowaniu sięgnął po zdobyczny pistolet i sprawdził co to za broń i ile ma amunicji w magazynku. I jakiej.
Cóż… lepsza taka nagroda pocieszenia niż żadna.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline