Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-04-2023, 20:53   #41
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Pralnia
Pyotr uniósł brew.
- W Stanach? Powiedziałbym, że mało kto nie ma... wybacz Jeff, ale macie na tym punkcie bzika i nie ważne co powiesz, swoje wiem. Jak żadna inna nacja. Macie bzika i tyle, ale pukać można. Malvin będzie rozmawiał przez drzwi. Chcąc nie chcąc znają go i pełni funkcję. Nie, Malvin?

- Jednak samochody to dobry wstępny wyznacznik. Nie znam Amerykanina który by porzucił wóz.
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!

Ostatnio edytowane przez Dhratlach : 03-04-2023 o 21:51.
Dhratlach jest offline  
Stary 03-04-2023, 21:07   #42
 
Arthur Fleck's Avatar
 
Reputacja: 1 Arthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputację
- Zaryzykuję – to była jedyna odpowiedź na jaką mogli liczyć Jeff i Pyotr. Zdziczałe drapieżniki na oczach Larusso rozszarpywały ludziom wnętrzności, więc ostrzeżenia mężczyzn wydawały się wręcz komiczne w skali grozy jaką przeżył wczorajszej nocy ochroniarz. A nawet gdyby mieli rację, Malvin i tak by nie odpuścił. Gdy mu czegoś zabraniano zazwyczaj przynosiło to odwrotny skutek. Za cel honoru postawił sobie zdobycie zapasów właśnie w Greater Wilshere. Nie zamierzał szabrować mieszkań, bo zwyczajnie to żarcie rozdawane przez wojsko mu się należało. Przez lata uczciwie płacił podatki i jeśli ktoś mu spróbuje odebrać jego własność, nie okaże litości i w literze prawa połamie łapy każdemu kto wyciągnie je po jego racje żywnościowe. Wróci z jedzeniem, albo zginie próbując.
 
Arthur Fleck jest offline  
Stary 04-04-2023, 13:27   #43
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
- To szaleństwo, wiesz o tym? - zapytał byłego policjanta elektryk - Wiesz dobrze jak tam jest. Sam byłem na wypadzie tego co wojsko daje. To dzicz jest, Malvin, o bestiach nie wspominając! Widziałeś je? Widziałeś? Malvin, potrzebujemy Ciebie tutaj. Jesteś spoiwem które łączy straż sąsiedzką... bez Ciebie to się sypnie. Jesteś potrzebny tu i tutaj.

Rozejrzał się po zebranych bardziej bacznie nie mogąc przestać czuć ten słodki zapach w nozdrzach...

- Na rany Chrystusa... Eve, Harry, Malvin... wyglądacie fatalnie... kiedy wy ostatnio... mniejsza.

Westchnął.

- Mam reklamówkę żarcia. - stwierdził - Po babci Tamez... znaleźliśmy ją martwą w mieszkaniu. Podzielcie się i zjedzcie. Nie wiem, ugotujcie coś wspólnie, czy jak. Dla mnie nieistotne.

Spojrzał "martwo" na Malvina.
- Wiem, że trzymasz się zasad. Jakbym nie wiedział, a w sumie nie wiem, powiedział bym że byłeś w służbach i podchodziłeś na poważnie, a nawet za poważnie, do sprawy... policja? Tak czy inaczej. Skoro nie możesz się przełamać i złamać ducha prawa... pozwól, że ja będę naginał jego literę, ale Ciebie potrzebujemy tutaj.

- Zjedzcie i odpocznijcie. - przeczesał w zmęczeniu dłonią włosy - Z Jeffem zdobędziemy więcej żywności. Poszukujemy zostawionych tak jak babcię Tamez... może nawet kogoś uratujemy. Prawo pozwala włam w imię ratowania życia, prawda? Żywność, lub jej część, jest naszą opłatą za obywatelską postawę...
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Dhratlach jest offline  
Stary 04-04-2023, 19:30   #44
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
- Ja mogę ruszyć z tobą.- dotąd milczący Harry zwrócił się do Malvina. - Zapasy w tym budynku też się w końcu skończą, a wojsko pewnie rozdaje żywność która dłużej wytrzyma.
Wzruszył ramionami dodając. - Z pewnością wyprawa jest ryzykowna, ale co dziś nie jest? No i nie wiadomo na co natrafimy po drodze. Może coś uda się dodatkowego zgarnąć. -
Sportowiec zdecydowanie miał dość "chowania się pod kocem", dość czekania aż będzie lepiej. Zawsze mierzył się z przeciwnikiem twarzą w twarz. I obecna sytuacja tego nie zmieniła.
- Poza tym... wypadałoby wpaść po drodze do jakichś sklepów ogrodniczych. U rodziców zajmowałem się ogródkiem. Myślę że na balkonach da się uprawiać nieco warzyw. - wzruszył ramionami na koniec.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 04-04-2023 o 21:53.
abishai jest offline  
Stary 04-04-2023, 21:41   #45
 
Arthur Fleck's Avatar
 
Reputacja: 1 Arthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputację
- Jakie spoiwo? Jaka straż sąsiedzka? Straż sąsiedzka leży tam, w holu – zwrócił się do młodego Polaka – Cokolwiek sobie o mnie myślisz, jesteś w błędzie chłopcze. To racje żywnościowe, które zostawia nam wojsko zwyczajnie nam się należą. I mam zamiar o nie walczyć, czy się to komuś podoba czy nie.

A z bestiami mam swoje rachunki do wyrównania, dodał w myślach, które nagle niczym trujące opary wypełniły obrazy i dźwięki rozszarpywanych ludzi.

- Nikt nie będzie Malvinowi Larusso mówił gdzie może chodzić a gdzie nie – kontynuował wylewając swoje żale - Ja nie potrzebuję dobrych rad, bo sam potrafię o siebie zadbać. Nie żyjemy w książce i nic nie jest z góry ustalone. A jeśli jest, jeśli ktoś nam z góry nakreślił scenariusz i tego żarcia od wojskowych nie da się zdobyć, to po co w takim świecie żyć?
Dopiero chwili zorientował się, co powiedział do niego Harry. Gdy Malvin już zaczął tracić wiarę w swoją poczytalność i rozpaczliwie próbował przedstawić swoje argumenty, uciekając się nawet do spraw transcendentnych, siły wyższej, z góry ustalonego porządku oraz braku wolnej woli, w sukurs przyszedł mu sportowiec. Larusso nie miał o nim wyrobionego zdania. Jako lokator wydawał się bezproblemowy, ochroniarz nie pamiętał by kiedykolwiek jego nazwisko znalazło się z notesie wykroczeń. Z drugiej strony nie raz i nie dwa widział na kamerach jak ruda Gina z szóstego piętra odwiedza go w mieszkaniu. Facet nie wziął sobie do serca dziewiątego przekazania, ale umówmy się, że są gorsze występki niż pożądanie żony bliźniego swego.
- Pójdziesz? – zapytał retorycznie, a gdy efekt zaskoczenia minął skinął mężczyźnie z wdzięcznością.
 
Arthur Fleck jest offline  
Stary 04-04-2023, 21:52   #46
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
- Pójdę.- potwierdził krótko Harry i podrapał się po karku mówiąc. - Bo czemu nie? Nie musimy od razu pchać się pod lufy. Podjedziemy w pobliże, podejdziemy ostrożnie. Zobaczymy jaka jest sytuacja na miejscu. Jeśli będzie beznadziejna, po prostu zawrócimy. -
Wzruszył ramionami dodając. - Nie jestem fanem zamykania się w czterech ścianach. Zresztą nie jestem pewien czy te cztery ściany są w stanie nas przed bestiami ochronić. Potrafią się wspinać... jak koty.
Przeciągnął się, aż zatrzeszczały mu kości. - Poza tym... nie da się żyć wiecznie.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 05-04-2023, 17:23   #47
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
- Kyrie... - Pyotr kręcił w załamaniu głową.

- W tym stanie chcecie iść? Zjedzcie chociaż coś i dajcie by się przyjęło, bo w tym stanie to strach was wypuszczać... - oznajmił wiedząc dobrze, że nie wygra z ich uporem maniaka.

Tak, Pyotr wiedział kiedy odpuścić sprawę. Skoro nie był w stanie jednego przekonać do odpuszczenia szaleństwa... bo jak inaczej nazwać duchowe natchnienie... to tym bardziej szaleństwo drugiego idącego mu w sukurs nie miało szans na spełnienie w odpuszczeniu.

...a zjeść powinni na mus. Tyle i basta.
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Dhratlach jest offline  
Stary 05-04-2023, 17:53   #48
 
Arthur Fleck's Avatar
 
Reputacja: 1 Arthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputację
Malvin skinął do młodzieńca z dalekiego kraju.
- Dziękuję. I przepraszam. Nie miałem o tobie najlepszego zdania, ale najwyraźniej się myliłem.
Był zbyt głodny by poddawać jedzenie termicznej obróbce. Już teraz skórę miał przezroczystą jak papier, choć ciemna karnacja nie oddawała spustoszenia jakie może uczynić głód. Sine, pokrążone oczy mówiły jednak wszystko. Nie przejmując się dobrymi obyczajami Malvin zaczął jeść palcami. Było to upokarzające, lecz gdy w grę wschodzą pierwotne instynkty przetrwania, człowiek upodabnia się do zwierząt. Jedząc zwrócił się do Harrego.
- Po drodze możemy jeszcze sprawdzić naszą remizę. Może znajdziemy tam maski przeciwgazowe. O wozie strażackim nawet nie marzę, ale gdyby udało się dobrać do tego całego sprzętu, pomp, sikawek…nic tak nie rozpędza tłuszczy jak zimny prysznic pod wysokim ciśnieniem.
 
Arthur Fleck jest offline  
Stary 05-04-2023, 20:46   #49
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację

Pralnia


Harry skinął głową.
-Zjeść coś. A potem załatwić coś muszę, a potem ruszamy... - podsumował po chwili milczenia. I nie tłumaczył co właściwie planuje załatwić. I jak.
To była jego prywatna sprawa.

Nieco później, w innej części budynku

Harry wybrał się na to piętro samotnie. Miał swoje powody i… miał replikę winchestera w garści. Oczywiście planował sprawdzić wszystkie mieszkania, ale to był jedynie pozór. Jego głównym celem, było mieszkanie Giny i jej męża. Na 7-mym piętrze nie zauważył nic podejrzanego, a interesujące go drzwi do mieszkania były… no zwyczajowe. Całe, całkiem jak wiele innych, i nie było żadnych niepokojących rzeczy.
Harry ruszył od drzwi do drzwi pukając w nie, by skontaktować się z mieszkańcami. Za którymś tam razem, ktoś się zza nich odezwał, choć nie otworzył.
- Czego chcesz facet?? - Spytał męski głos.
- Straż sąsiedzka, sprawdzam kto jeszcze mieszka tutaj i czy wszystko w porządku.- rzekł Harry.
- No to se sprawdzaj - Zaśmiał się typek za drzwiami - "Straż sąsiedzka"... ja pier…
- To się pier…- mruknął cicho Harry i ruszył sprawdzać dalsze drzwi, coraz bliżej mieszkania Giny. Cisza… cisza odnośnie kolejnych drzwi… cisza, ale ktoś chyba za nimi był.
Harry zapukał jeszcze raz dodając.- Straż sąsiedzka.
Ale tak bez większego przekonania. Ot, dla zachowania pozorów.
- P… proszę odejść! - Odezwał się kobiecy głosik - My… my też… mamy broń!
- Oczywiście. Ja się tylko chciałem zapytać, czy wszystko w porządku. Jeśli wszystko w porządku, to nie ma sprawy. - odparł spokojnie Harry.
- Tak… wszystko ok! - Padła ścisła odpowiedź.
- W takim razie. Do widzenia. - odparł mężczyzna i ruszył dalej. Tylko jedne drzwi nim dotrze do Giny.
- Mam cię gościu ma muszce pistoletu, i zastrzelę przez drzwi, więc lepiej spierdalaj - Rozległ się kolejny, męski głos, sąsiada Giny Rossi.
- Cóż… - stwierdził Harry flegmatycznie.- I tak tylko sprawdzałem, czy ktoś tu jeszcze mieszka więc… idę dalej.
Zapukał w końcu do mieszkania Giny. Cisza…
Zapukał ponownie, mocniej i głośniej. I dodał głośno. - Straż sąsiedzka!
To też nie przyniosło żadnych efektów.
Powtórzył pukanie i nawoływanie. Mocniej i bardziej nerwowo. Ocenił drzwi… na ile dałoby się je wyważyć. Zaczął więc po chwili kopać mocno starając się wywalić, te przeklęte drzwi. Albo to zwróci ich uwagę, albo Harry się dostanie do środka. Miał czas i dość uporu, by to zrobić.
- Powiedziałem ci gościu, że masz stąd spierdalać? Powiedziałem! - Sąsiad Giny wypadł ze swoich drzwi, i wycelował z pistoletu w Harry'ego - A ty tu włam robisz. No to cię kurwa..-
Harry nie dał mu dokończyć i sam zaatakował rzucając się na niego, by trzymaną bronią wybić mu pistolet z dłoni, a potem rąbnąć prosto w twarz. Harry nie był obecnie w nastroju do dyplomacji.

Jakimś cudem Harry zdążył zrobić krok w przód, zanim typ strzelił, i wybić mu pistolet z dłoni, który wtedy wypalił, ale z ciosem w pysk, było już gorzej… frajer wyciągnął bowiem nóż, i smagnął nim Harry’ego po… palcach!! Ale te nie zostały na szczęście całkiem odcięte.


A zjeb z nożem szczerzył zęby. A rozjuszony raną Harry, atakował zwiększając dystans i wykorzystując zasięg jaki dawała mu broń, by powalić uderzeniem kolby furiata takiego jak on sam. I spudłował… a przeciwnik kontratakował, i wystawił się za bardzo, chcąc wbić Patrige’owi nóż w bebechy, co Harry zablokował Winchesterem, razem z ręką gościa, nieco w dół przed sobą, i… zamachnął się by czołem rąbnąć prosto w nos przeciwnika w celu zrobienia z niego miazgi. Gruchnęło nieźle, trysnęła jucha, a typek poleciał w tył, lądując na własnym dupsku, na sekundę zamroczony, że złamanym nosem.
Harry cofnął się odkopując pistolet do tyłu i celując w typka z winchestera.
- Teraz ty daj mi jakiś powód by cię nie kropnąć. - warknął blefując.
- Mój nof… ty fuju… - Wymamrotał facet, po czym nadal z nożem w ręce, spojrzał na Harry’ego - Jefteś słodziej… fłamywacz…
- A ty niedoszłym mordercą.- warknął Harry i skupiając się na przeciwniku. - I być może trupem za parę chwil. To w końcu nie ja grożę innym bronią. I nigdzie się nie włamywałem… nikt odpowiadał, to… chciałem sprawdzić, czy tam wszystko w porządku.
Wzruszył ramionami. - Poza tym… to co ciebie obchodzi… siedziałeś za drzwiami swojego mieszkanka z pistoletem i całym nosem. Teraz nie masz ani jednego, ani drugiego.
-Luuuucieeeee!! Rafunkuuuu!! Morfująąą!! - Zaczął drzeć mordę facet.
Harry cofnął się kucnął i trzymając gościa na muszce, drugą dłonią sięgnął po jego broń. Powoli wstał i dodał pojednawczo. - Przestań się drzeć, jakoś jeszcze żyjesz. Gdybym miał cię ubić, to byś już nie żył.
-Luuuuucieeee!! Fooomooocyyy!! - Typ dalej darł mordę, cofając się na dupie w stronę swoich drzwi. A gdzieś tam rozległ się chrobot klucza w jakiś drzwiach.
Harry schował broń za pasek i też zaczął cofać się z winchesterem w dłoni, tyle że w stronę schodów w górę. Naprawdę nie miał ochoty nikogo zabijać w wyniku nieporozumienia.

~

Poszedł na górę, do basenu. Z wiaderkiem i bandażami. Miał co prawda środki antyseptyczne w apteczce, ale wolał je zostawić na gorsze rany niż ta od noża. Woda z basenu powinna wystarczyć. Jest w niej i chloru by wymordować cały legion bakterii.
Nabrał wody do wiaderka, zacisnął zęby zanurzając dłoń. Zapiekło nieco… dobry znak.
Wytarł dłoń ręcznikiem i zabrał się za bandażowanie jej.
Zaklął pod nosem na tą całą sytuację. Nie poszło tak jak sobie wyobrażał. I być może… będzie musiał pójść znów. Później. Na razie nie miał na to ochoty.
Po obandażowaniu sięgnął po zdobyczny pistolet i sprawdził co to za broń i ile ma amunicji w magazynku. I jakiej.
Cóż… lepsza taka nagroda pocieszenia niż żadna.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 06-04-2023, 00:11   #50
 
Jenny's Avatar
 
Reputacja: 1 Jenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputację
Gdy Sandra usłyszała, że rzeczywiście ludzie zaczęli się brać za noszenie wody z basenu, uznała, że dobrze i samą siebie tak zabezpieczyć. Na szczęście znalazła w mieszkaniu dwa wiaderka, które były już na wyposażeniu, jakie zastali tutaj z Sammym. Nie były zbyt pokaźne, ale ze swoją wątłą siłą i tak nie uniosłaby wiele więcej. Poszukała od razu korków do wanny, umywalki i zlewozmywaka, które w miarę możliwości miała zamiar zapełnić wodą. A po chwili ruszyła na dach, by czasem się nie okazało, że ktoś zakosił już całą wodę. Trudno było sobie to wyobrazić, ale też nikt nie wyobrażał sobie pierdolnięcia meteorytu i całych tych kolejnych dziwactw, więc trzeba było dmuchać na zimne.

Po drodze zaś spotkała Eve, która również się tam wybierała z dwoma wiaderkami. Tatuażystka zaś zdecydowanie nie wyglądała dobrze… była blada, i zmęczona.
- Hej, cześć. Idziesz na dach po wodę? Ja też… we dwie będzie bezpieczniej?
- Hej, tak, też idę… - odparła i skinęła głową Sandra. - Coś… słabo wyglądasz, długo już tą wodę nosisz?
- Pierwsza rundka… odchudzam się, tak - Eve się durnowato uśmiechnęła.
- Emm… - Sandra nagle sobie przypomniała, jak już w pralni Eve mówiła o tym, że potrzebuje żywności… gdy teraz przyjrzała jej się jeszcze bliżej, wyglądało to znacznie gorzej. - To… przed drugą partią wiaderek, zajrzyj do mnie…? - Zapytała niepewnie.
- A masz jakąś sprawę? - Powiedziała rudowłosa, przelotnie się uśmiechając.
- Tak… ale to u mnie musimy na spokojnie przegadać… - z lekkim uśmiechem odpowiedziała Sandra, wdrapując się po schodach ku basenowi na dachu.
- Uuuuu, tajemnicza jesteś - Parsknęła Eve, też człapiąc te parę pięter w górę…
- Pierwszy raz to zauważyłaś? - Zaśmiała się Sandra. - No, już prawie na górze… - Powiedziała przed ostatnią partią schodków, aż weszły na górę i zobaczyły, że jest pusto.
- Uff, całe szczęście, że pusto i nie trzeba wyciągać wody spod pluskającej się naszej słodkiej sąsiadeczki… - Prychnęła metalówa, idąc do basenu. A tatuażystka padła na jednym z leżaków na wznak.
- Potrzebuję minutki… - Powiedziała.
- Jasne… - odpowiedziała Sandra, nabierając sobie do wiaderek wody, a następnie kładąc je koło basenu. Zastanawiało ją, czy jej towarzyszka w ogóle dojdzie z tymi wiadrami na dół, ale chyba w tym momencie nie mogła nic więcej poradzić.
- Jarasz? - Powiedziała Eve, siadając w końcu na leżaku, i odpalając papierosa.
- Papierosy nie… - wzruszyła ramionami jasnowłosa. - Szkodzą mi trochę na głos, a… no wiesz, trochę tam podśpiewuję w zespole…
- Trawki nie wzięłam - Parsknęła ruda - Ale już mi się w sumie kończy… Pyotr chyba coś ma, a "Ostry" na pewno… rock, czy metal? Bo punk to raczej nie? - Eve obejrzała sobie Sandrę z góry do dołu.
- Pfff, jak mam brać od nich, to już wolę… no nie jarać… - skrzywiła się Sandra. - A gramy metal. Chłopakom tam może papierosy dobrze robią, ale u mnie raczej gorzej z głosem po nich…
- Spoko… - ruda puściła kolejnego dymka, po czym zerknęła na basen - Z tą wodą… do kibelka spłukiwania, i do mycia się… ale i tak trzeba uważać? W końcu wszyscy się w niej pluskają? Ja bym raczej do przemywania twarzy jej nie używała…
- Wiadomo… w ostateczności do czegoś po przegotowaniu… przynajmniej gaz jeszcze działa… - również chciała coś poradzić swojej towarzyszce, choć wolała nie wspominać, w jakich okolicznościach się nauczyła, że lepiej tak robić. - Ponoć to wybija te… wirusy? Czy bakterie?
- No chyba tak… tylko jeszcze ten chlor… kurde, nie znam się - Przelotnie uśmiechnęła się tatuażystka - No i w sumie, skoro już tu jesteśmy, co stoi na przeszkodzie, wskoczyć dla ochłody?
- Ja wiem? Będziemy mokre, no i ten… - nie wiedziała, jak dodać to, że nie ma pewności, czy w swoim obecnym stanie Eve będzie potrafiła wyjść z wody, ale głupio jej było jakoś to wypominać.
- No chyba się nie wstydzisz, czy coś? - Uśmiechnęła się ruda, ściągając klapki…
- No… nie mam nic pod koszulką? A chyba w niej tam nie wejdę… - Odparła Sandra, zerkajac na swój tradycyjnie czarny t-shirt z nadrukiem “Gojira”.
- Z koszulką, bez… co za różnica? - Uśmiechnęła się ruda. A wtedy otwarły się drzwi z klatki schodowej, i na dach wszedł… "olbrzym".


Kupa mięśni, tatuaży, i lekko z dwa metry… gościu miał ze sobą jakąś torbę sportową. Spojrzał dziwnie na obie dziewczyny, po czym ruszył gdzieś tam w kąt, do jednego z leżaków.
- Ummm… cześć? - Powiedziała niepewnym głosikiem Eve.
- No cześć… - Mięśniak odpowiedział, nie bardzo chyba się interesując nimi obiema.
- Eee… cześć. - Również cicho bąknęła w stronę faceta Sandra, ale zaraz za tym dłonią zaczęła wykonywać gesty wskazujące na to, że chce iść z wiadrami z powrotem, a na twarzy rysowała się pytająco-błagalna mina. Jakoś nie czuła się z tym nieznanym typem w pobliżu zbyt pewnie i bezpiecznie.
- Mamy sobie iść? - Wypaliła nagle do niego ruda. A typek, przeszedł przy leżakach, i zniknął częściowo za metalowym płotkiem, i… zaczął się tam rozbierać(?!).
- Mi to tam obojętnie dziewczyny, to nadal chyba wolny kraj? - Powiedział - Mi nie przeszkadzacie…


Po chwili stamtąd wyszedł, przebrany w spodenki, i z jakimś kubkiem termosu w dłoni.
- Przyszedłem sobie popływać…
- Dalej chcesz wchodzić do tej wody? - szepnęła zniechęcona wspólnym pluskaniem się Sandra.
- No… ten… - Zająknęła się Eve - A ty?

W tym czasie, mięśniak wziął swoje rzeczy, po czym podreptał do jacuzzi. Te nie działało bez prądu, ale jemu najwyraźniej to nie przeszkadzało, wszedł bowiem do wody, usiadł w niej, plecami do Eve i Sandry, po czym tam sobie siedział… czytając książkę??

- Ja ten… no dobra, ale chwila i wychodzimy… - Lekko zrezygnowana odpowiedziała Sandra, ale najście mężczyzny spowodowało, że zestresowała się i dodatkowo uznała, że przydałoby się jej nieco ochłody. Nie zamierzała jednak w takiej sytuacji ściągać koszulki, a ściągnęła jedynie spodenki i buty, po czym władowała się do basenu… a Eve za nią, choć ta została w krótkich spodenkach, z których uprzednio wyciągnęła parę rzeczy. A mięśniak siedział, jak siedział, jedynie raz na nie zerknął, po czym dalej coś tam sobie czytał.
- Aleee ochłoda… - Szepnęła ruda w wodzie… a przez jej białą koszulkę zdecydowanie prześwitywały cycuszki bez stanika, z piercingami.
- Tak, całkiem nieźle… - odpowiedziała Sandra, to zerkając w stronę mięśniaka, czy za bardzo się na nie czasem nie gapił, to na Eve, także próbując dostrzec wzór biżuterii na sutkach. - Ale ogólnie, to lipa… może… to nie taki głupi pomysł, żeby próbować stąd wyjeżdżać?
- I niby gdzie? Bo ja jakoś pomysłu nie mam… - Odparła ruda, a Sandra w końcu dojrzała, iż piercingi były okrągłe, niczym kolczyki.
- Mój ojciec ma farmę w Teksasie… Chociaż nie wiem, czy łatwo byłoby tam teraz dotrzeć… - podzieliła się swoim alternatywnym planem Sandra.
- Do Texasu to daleeeko… eeej, gdzie ty mi patrzysz? - Cicho parsknęła Eve.
- No… na piercing? Nim też się zajmujesz? - lekko speszona jasnowłosa próbowała wybrnąć z sytuacji.
- Tak, a co, potrzebujesz? - Uśmiechnęła się Eve.
- Chyba kiepski moment na zadawanie sobie w ten sposób ran… Ale pomyślę, jak to całe gówno się skończy… - Odpowiedziała próbując już nie zerkać Eve w stronę biustu.
- Nie ma sprawy, zrobię ze zniżką - Powiedziała ruda, zerkając na dryblasa kilka metrów dalej, po czym dodała bardzo cicho - Ech… jakby go tu nie było, to… byłoby swobodniej - Mrugnęła do Sandry.
- Mogło być też gorzej… przynajmniej zajmuje się sobą. - Rzuciła w odpowiedzi metalówa, której co prawda obecność mięśniaka też się nie podobała, ale obawiała się jakichś większych problemów z jego strony.
- To co, zmywamy się? Ochłodziłyśmy się, bierzemy wiaderka, i w drogę? - Uśmiechnęła się Eve.
- Tak. Wyjdziesz… sama? - Sandra chciała się upewnić, że ruda ma dość sił na to.
- Spoko… tyle jeszcze dam rady? - Powiedziała Eve.
- Oki… - nieco niepewnie odparła Sandra, po czym ruszyła pierwsza z wody, bo i tak miała więcej do ubrania. Liczyła też, że akurat jak wyjdzie w samych majtkach i koszulce, to mięśniak nie będzie zbytnio zaglądać… wręcz przeciwnie. Gapił się prosto na nią, z góry do dołu, po całym ciele.
- To uciekaaamyyy - Powiedziała wychodząca za nią Eve, napełniła szybko swoje wiaderka, i pozbierała kilka rzeczy z leżaka. Sandra zaś z krzywą miną szybko się ubierała, zmotywowana tym, by facet się w nią tak nie wgapiał, po czym sięgnęła po wiaderka i ruszyła w stronę zejścia w dół.

~

Zaczęły więc mozolną wędrówkę kilka pięter w dół, obie z wiaderkami pełnymi wody, wśród okropnie nieco denerwującego "plasku-plask" mokrych stóp w klapkach…
- Dziwny był ten typ - Mruknęła w pewnym momencie Eve.
- Taa… od początku wolałam uciekać, ale jakoś tobie tak zależało… - odparła Sandra oddychając z głęboką ulgą, że udało się uciec, mimo tego, że ostatecznie nic się nie stało.

A gdy w końcu doczłapały na 8-me piętro, ruda była wyraźnie wykończona… a jej brzuch głośno zaburczał.
- No to… zajrzyj do mnie, jak odłożysz wiaderka do siebie. - Powiedziała z lekkim uśmiechem, mając nadzieję, że Eve domyśla się, o co jej chodzi. Zgarnęłaby ją od razu, ale nie było sensu, by wszędzie taszczyła ze sobą wiaderka z ciężką wodą.
- Dobra, za chwilę będę… - Powiedziała ruda.

I to była serio chwila. Ledwie może 2 minuty? Eve tylko postawiła wiaderka u siebie, i już pukała do Sandry?
Ta również odstawiła u siebie wiaderka i szybko potuptała do kuchni, by spróbować coś przygotować, ale nadspodziewanie szybko pojawiła się u niej sąsiadka. A chciała jeszcze przebrać koszulkę…
- Już, moment! - Krzyknęła Sandra, która z reguły zamykała się na najwięcej możliwych spustów, ale teraz spodziewając się wizyty, wyjątkowo postąpiła inaczej. Wpuściła ją do mieszkania…
- Hej Sandra… to gadaj o co chodzi, bo ja bym się chyba musiała położyć… - Powiedziała wchodząca do jej mieszkania ruda, nadal również mokra, i nie przebrana.
- No to chwilę musisz poczekać, aż się zagrzeje… - odpowiedziała jej Sandra, wracając do kuchni, i ładując większość nagotowanego na zapas ryżu do garnka, bo cholera wiedziała, kiedy i gazu zabraknie. Z szafki zaś wyciągnęła gotowy sos w słoiku, którego połowę dodała do garnka.
- Kurde, ja już nawet logicznie nie myślę… - Mruknęła tatuażystka, ciężko opierając się ręką o stół - Masz dla mnie jakiś ręcznik, albo coś? W łazience? To będzie tam?
- Tak, tam. - Odparła Sandra, mieszając w garze. - Przynieś mi tam drugi, jest tam kilka, bo Sammy, mój współlokator… były, coś tam po sobie zostawił, żeby nie mieć za dużego bagażu ze sobą.
- Ok, ok… - Powiedziała Eve, i poczłapała do łazienki, gdzie zniknęła na kilka dłuższych chwil. Sandra w tym czasie pilnowała żarcie, które wyglądało dość nędznie, więc tym bardziej szkoda byłoby jeszcze je przypalić.

Gdy zaś wróciła… Sandra uniosła brew. Eve była bosa, i naga. No znaczy się, była owinięta dużym ręcznikiem, ale wyglądało, że poza nim, nie miała na sobie już nic innego?
- Masz! - Ruda rzuciła jej drugi ręcznik, po czym poczłapała do kanapy, i tam się położyła - Źle się czuję…
Sandra złapała ręcznik. Co prawda miała poprosić Eve, by ta chwilę popilnowała gara, a sama w tym czasie się wysuszyć i przebrać, ale tatuażystka wyglądała zbyt wykończoną już chociażby na to.
- Zaraz zjesz, to poczujesz się lepiej. Może w twoim głodzie przynajmniej taki plus, że tak dawno nie jadłaś, że nawet ta moja nieudolna bieda-kuchnia ci zasmakuje. - Powiedziała do niej, zdejmując swoją koszulkę, wieszając ją na krześle i wycierając się ręcznikiem.
- Heh, ugościsz mnie? To miłe… - Dało się słyszeć z kanapy - A ta sprawa?
- Ta sprawa to to żarcie? - westchnęła Sandra, kończąc wycieranie i wracając do mieszania w garnku, przez moment z cyckami na wierzchu. - Nie ma żadnej sprawy, po prostu… musimy się wspierać… jakoś.
- Wow, serio? Dzięki! Uuuupsss… - Usłyszała jasnowłosa z okolic kanapy, i zobaczyła twarz Eve, gapiącą się na nią znad oparcia - Sooooryyyy! - Głowa rudej szybko zniknęła.
- S… spoko… - Wysapała zaczerwieniona Sandra, lekko się zakrywając dłonią. Drugą wyłączyła palnik, widząc, że ryż z sosem już lekko się dymił. Zostawiła to jeszcze na chwilę w garnku, po czym zasłaniając dłonią piersi, skoczyła do sypialni. - Chcesz też jakiś t-shirt?
- Chyba nie masz takich rozmiarów - Parsknęła Eve - Spoko… ręcznik jest ok.

Sandra nie pomyślała z początku o tym, że tatuażystka była znacznie większa od niej, zwłaszcza w tym wybrzuszeniu na klatce… co prawda gdzieś na dnie szafy może by znalazła jakąś mocno większą koszulkę, ale w tym momencie podejrzewała, że zamiast tracić czas na szukanie jej, lepiej przestać torturować rudą zapachem jedzenia, a w końcu dać jej jeść. Ubrała się więc w suchą koszulkę (czarną ofc) i zmieniła majtki, po czym pognała do kuchni szykować jedzenie na talerze, nakładając nieco większą porcję Eve, po czym zaniosła to na stół.

Rudowłosa starała się jeść powoli… ale jej nie wychodziło. Widać było, że jest bardzo głodna, i zjadła wszystko w szybkim tempie. W końcu, gdy jej talerz był pusty, odsapnęła, i uśmiechnęła się do Sandry.
- Dzięki. Serio.
- Spoko… - przerywając na chwilę przeżuwanie, odparła Sandra. Również była głodna, gdy na posiłki mogła sobie pozwalać nieco rzadziej, niż dotychczas, ale na pewno nie mogła dorównać tempem jedzenia Eve. - Raz ja tobie, raz ty mi. Mam nadzieję… - Dodała, ponownie wracając do ryżu.
- Coś wymyślę - Mrugnęła do niej Eve. A gdy w końcu i Sandra zjadła, tatuażystka zerwała się z miejsca, i posprzątała po obu, zanosząc rzeczy do kuchni - Siedź, siedź… a mogę zapalić na balkonie? - Spytała, dreptając w stronę łazienki.
- Ale… chyba nie w samym ręczniku? - Ze zdziwieniem zapytała metalówa.
- Bo? - Powiedziała równie zdziwiona Eve, lekko się uśmiechając.
- No tego… bo ktoś będzie… a zresztą, jak tam chcesz… - Speszona miotała się w odpowiedzi Sandra.

Eve zaś jedynie wzruszyła ramionami. Z łazienki zabrała również swoje ubrania, które rozwiesiła na balkonie, na którym sobie usiadła na krzesełku, i zakopciła.
- Czy będzie niegrzecznie, jakbym poprosiła i o coś do picia? - Spojrzała w stronę metalówy - I może o towarzystwo? - Zaśmiała się.
- Patrzcie ją, jeszcze będzie żądania wysuwać… - z uśmiechem odpowiedziała Sandra, wyciągając z szafki butelkę mrożonej herbaty. - Za karę dostaniesz ciepłe… bo zresztą nie ma innego wyjścia. - Nalała do dwóch szklanek i podeszła z nimi na balkon.
- Yes ma'am - Powiedziała żartobliwym tonem ruda, odbierając szklankę… z której od razu wytrąbiła połowę - Siadaj… czuj się jak u siebie! - Parsknęła Eve, prostując nogi, by je wygrzewać w słoneczku.
- Och, dziękuję, łaskawa pani gospodyni. - Odpowiedziała parsknięciem Sandra. - Choć tak z drugiej strony… chociaż nie, to głupie… - Przerwała nagle swoją wypowiedzianą myśl jasnowłosa.
- Hm? - Zerknęła na nią ruda - Jak już zaczęłaś, to mów! - Zaśmiała się.
- No bo… ja straciłam współlokatora, ty współlokatorkę… może… lepiej byłoby nam we dwie? - Zaproponowała Sandra. - Bo wiesz, same w takich dużych mieszkaniach, w takiej dziwnej sytuacji, niezbyt komfortowo i w ogóle… - Szybki potok słów zaczął się toczyć z jej ust, by wyjaśnić się ze swojej dość śmiałej jak na siebie propozycji.
- Heh… no wieeeesz… to duży krok w związku, nie każdy jest na niego gotowy… - Palnęła nagle ruda, ledwo co powstrzymując śmiech, po czym pstryknęła kiepem poza balkon, i znowu się napiła herbatki.
- C-co? N-nie, ja n-nie miałam na myśli… ten… sorry, wypaliłam głupio, jasne… - Zaczerwieniona Sandra motała się w kolejnych słowach. - To ten… kończysz papierosa i wracasz do siebie… - Dodała.
- Oj no żartowałam… - Powiedziała Eve, po czym jakoś tam próbowała klepnąć siedzącą obok Sandrę, ale nie trafiła. Za to ręcznik jej się minimalnie zsunął z jednej piersi, odsłaniając ją do połowy, wraz z suteczkiem przebitym piercingiem, czego ruda nie zauważyła. Ona sama zaś przymknęła oczy, wystawiając i twarz do słońca - Już mnie wyrzucasz? - Dodała.
- Z-zakryj się! - Krzyknęła Sandra, dostrzegając odsłoniętą pierś i sama sięgnęła do ręcznika, żeby naciągnąć go w górę. Ten się jednak nie chciał sam z siebie tam trzymać, więc palcami właściwie dotykała piersi Eve, aby materiał znów się nie zsunął. - N-nie wyganiam, tylko no ten… niezręcznie… - Wysapała Sandra, która mimo występowania na scenie, była raczej wstydliwą i skrytą dziewczyną, więc obecna sytuacja wewnętrznie wiele ją kosztowała.
- Spokojnie… - Odezwała się Eve, kładąc swoją dłoń, na dłoni Sandry, przy swojej piersi, i spoglądając dziewczynie w twarz - Nie chcesz mnie chyba skrzywdzić? Z piercingiem łatwo o wypadek… nie ma również czego się wstydzić? Obie mamy to samo… - Palce dłoni rudej, pogładziły dłoń jasnowłosej.
- No… ale jakby ktoś z zewnątrz… widział… no i skoro cię karmię, to chyba nie chcę skrzywdzić? - Gorączkowo odpowiadała Sandra, wyglądając na mocno zestresowaną, ale dłoń ciągle trzymała, jak była, bojąc się teraz ruszyć. Eve powoli pochwyciła zaś jej dłoń w swoją, po czym nieco uniosła ją w górę… i ucałowała!
- Jeśli chcesz, możemy iść do sypialni - Szepnęła z błyskiem w oczach.
- Chodźmy stąd! - Palnęła szybko Sandra, chcąc skończyć z takimi scenami na balkonie, ale dopiero po tym pokapowała się, że ruda wspomniała sypialnię. - Ale… czyli wprowadzasz się? Jasne, pokażę ci, gdzie jest wolny pokój po Sammym…
- Heh… to prowadź… - Mruknęła Eve.
- J-jasne, chodź… - Skinęła głową i poprowadziła w głąb mieszkania, gdzie zresztą nie było zbyt daleko do pokoju niedawno zajmowanego przez Sammyego. Otwarła drzwi i do ich nosów dotarł nieco dziwny, może nawet nieco nieprzyjemny zapach po nim, ale sam pokój był dość porządnie wysprzątany.
- Aha, aha… - Ruda się pobieżnie rozglądnęła, stojąc blisko Sandry - A pokażesz mi i twoją sypialnię, tak dla porównania? - Milutko się uśmiechnęła, poprawiając ręcznik, by zasłaniał pierś.
- Eee… no… dobra… - Niezbyt pewna po co, Sandra skinęła głową, bo ostatecznie głupio było mieć przed nową współlokatorką takie tajemnice. - Chodź.
 
Jenny jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:25.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172