Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-04-2023, 17:30   #21
Szelma
 
Szelma's Avatar
 
Reputacja: 1 Szelma nie jest za bardzo znany
Opowieści kapłana słuchała ze skupieniem, zapamiętując wszystkie szczegóły. Przynajmniej wiedzieli, z kim będą mieć do czynienia na miejscu i do kogo mieli się zwrócić w razie czego. Cała ta sprawa wydawała jej się dziwna, ale swoimi przemyśleniami wolała podzielić się z kompanami dopiero, gdy Sigmaryta opuści ich stolik. Co stało się zresztą niedługo później.

- Podejrzane to wszystko - powiedziała, patrząc po twarzach nowych towarzyszy. - Skoro wioska jest biedna i leży na zadupiu, po co jakiś “wiedźmiarz” miałby ją atakować? O ile chciał ją zaatakować, bo Anders mówił, że jak został nakryty to chciał uciec. No chyba, że po cichaczu chciał chałupy podpalać i zbiec, ale jaki miałby motyw? Ech, w sumie to mam to w dupie… Zobaczymy, co zastaniemy na miejscu i wtedy będziemy myśleć.

Dopiła swoje wino do końca, czując, że powoli zaczyna jej szumieć w głowie. To był znak, że trzeba udać się na spoczynek.
- Idę kimać. Dobrej nocki wszystkim i do zobaczenia o świcie.

Zebrała swoje tobołki i podeszła jeszcze do gospodarza, prosząc go o balię ciepłej wody. Niedługo później doniesiono drewnianą wannę z parującą cieczą, do której Anike wskoczyła od razu, po zamknięciu drzwi na klucz. Relaksowała się w niej przez dość długi czas, zdając sobie sprawę, że od jutra może być ciężko z takimi “luksusami”. Po przyjemnej kąpieli wślizgnęła się pod gruby pled i zasnęła w moment.

* * *

Następnego dnia ciężko było jej się zwlec z łóżka, ale jak mus, to mus. Ubrała się jak wczoraj, spakowała i sprawdziła, czy niczego nie zapomniała, po czym zeszła do głównej sali, gdzie poczekała na towarzyszy. O tak wczesnej porze nie była w stanie wrzucić w siebie żadnego posiłku, więc postanowiła zjeść już na barce.

Podczas wycieczki do doków nie odzywała się zbytnio, próbując się rozbudzić. Ulewa jej nie przeszkadzała, gdyż nie w takich warunkach już w swoim życiu podróżowała. Po dotarciu na miejsce Haschke oczywiście przywitał ich swoim zgryźliwym tonem i nawet zaczął ich obwąchiwać, gdy wchodzili na pokład barki. Mijając go posłała mu jedno ze swoich najgorszych spojrzeń. Miała ochotę zdzielić go z bańki w ten jego koślawy nos i wykoślawić go jeszcze bardziej. Kto wie, może będzie jeszcze szansa.

Sama podróż była z gatunku tych do odbębnienia i zapomnienia. Tak, jak podejrzewała, nic wielkiego na rzece się nie działo, więc czas spędzała albo na rozmowach o bzdetach z kompanami, albo odpoczywając w swojej kajucie. Haschke unikała, jak mogła, bo działał jej na nerwy, choć na tak niewielkiej przestrzeni i tak nie mogła izolować się całkowicie. Czwartego dnia rejsu dopłynęli w końcu na miejsce i mogła w końcu rozprostować kości.

* * *

Wioska i okolice przedstawiały sobą dokładnie taki widok, jakiego się spodziewała. Wszędzie mokro, mgliście i zimno. No i błotko chlupoczące pod butami. Jedynie unoszący się wszędzie fetor rozkładających się ryb drażnił jej nozdrza na tyle, że zasłoniła usta i nos chustą, gdy ruszyli w stronę zabudowań.

Anike rozglądała się czujnie po twarzach ludzi, którzy wyleźli ze swoich chat, tak samo, jak po najbliższej okolicy. Haschke postanowił zasięgnąć języka i wywował spośród lokalnych rzeczonego szlachetkę, o którym wspominał ojciec Anders. Wielmoża może i był biedny, ale wiedział, jak się gustownie ubrać, by przyciągnąć wzrok. Na początku nawet ucieszył się, że dotarli tu z polecenia Sigmaryty, ale poborca szybko uświadomił go, po co naprawdę tutaj są.

Zmarszczyła tylko brwi i zacisnęła zęby, gdy ten arogancki idiota wyrzucał z siebie kolejne obraźliwe słowa, uważając się najwyraźniej za najważniejszego w tej mieścinie. Nie spodobało się to wieśniakom i wcale się nie dziwiła, bo ona też miała ochotę jebnąć go za to w łeb.

- Spokojnie, ludzie! - Krzyknęła, unosząc obie ręce na wysokość piersi i skupiając na sobie wzrok lokalnych. - Herr Haschke przybył sprawdzić księgi waszego pana, jednak ja i moi towarzysze spotkaliśmy kilka dni temu ojca Andersa, który opowiedział nam o kłopotach z wiedźmiarzem. Obiecaliśmy przybyć do Volkendorpu i przyjrzeć się sprawie. No i ewentualnie pomóc, jeśli dojdzie do kolejnych ataków. Dlatego nie ma powodu, by się żołądkować. Załatwmy wszystko jak cywilizowani ludzie!

Miała nadzieję, że żaden z towarzyszy nie wpadnie na pomysł, by bić się z otaczającymi ich ludźmi, czy w jakiś sposób zastraszać. Nawet, jeśli by jej czy ich nie posłuchali, zawsze ostatnie słowo miał baron Eldred i wtedy przekonają się, czy na pewno taki z niego dobry człowiek, jak mówił ojciec Anders.
 
Szelma jest offline