Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-04-2023, 17:30   #21
 
Szelma's Avatar
 
Reputacja: 1 Szelma nie jest za bardzo znany
Opowieści kapłana słuchała ze skupieniem, zapamiętując wszystkie szczegóły. Przynajmniej wiedzieli, z kim będą mieć do czynienia na miejscu i do kogo mieli się zwrócić w razie czego. Cała ta sprawa wydawała jej się dziwna, ale swoimi przemyśleniami wolała podzielić się z kompanami dopiero, gdy Sigmaryta opuści ich stolik. Co stało się zresztą niedługo później.

- Podejrzane to wszystko - powiedziała, patrząc po twarzach nowych towarzyszy. - Skoro wioska jest biedna i leży na zadupiu, po co jakiś “wiedźmiarz” miałby ją atakować? O ile chciał ją zaatakować, bo Anders mówił, że jak został nakryty to chciał uciec. No chyba, że po cichaczu chciał chałupy podpalać i zbiec, ale jaki miałby motyw? Ech, w sumie to mam to w dupie… Zobaczymy, co zastaniemy na miejscu i wtedy będziemy myśleć.

Dopiła swoje wino do końca, czując, że powoli zaczyna jej szumieć w głowie. To był znak, że trzeba udać się na spoczynek.
- Idę kimać. Dobrej nocki wszystkim i do zobaczenia o świcie.

Zebrała swoje tobołki i podeszła jeszcze do gospodarza, prosząc go o balię ciepłej wody. Niedługo później doniesiono drewnianą wannę z parującą cieczą, do której Anike wskoczyła od razu, po zamknięciu drzwi na klucz. Relaksowała się w niej przez dość długi czas, zdając sobie sprawę, że od jutra może być ciężko z takimi “luksusami”. Po przyjemnej kąpieli wślizgnęła się pod gruby pled i zasnęła w moment.

* * *

Następnego dnia ciężko było jej się zwlec z łóżka, ale jak mus, to mus. Ubrała się jak wczoraj, spakowała i sprawdziła, czy niczego nie zapomniała, po czym zeszła do głównej sali, gdzie poczekała na towarzyszy. O tak wczesnej porze nie była w stanie wrzucić w siebie żadnego posiłku, więc postanowiła zjeść już na barce.

Podczas wycieczki do doków nie odzywała się zbytnio, próbując się rozbudzić. Ulewa jej nie przeszkadzała, gdyż nie w takich warunkach już w swoim życiu podróżowała. Po dotarciu na miejsce Haschke oczywiście przywitał ich swoim zgryźliwym tonem i nawet zaczął ich obwąchiwać, gdy wchodzili na pokład barki. Mijając go posłała mu jedno ze swoich najgorszych spojrzeń. Miała ochotę zdzielić go z bańki w ten jego koślawy nos i wykoślawić go jeszcze bardziej. Kto wie, może będzie jeszcze szansa.

Sama podróż była z gatunku tych do odbębnienia i zapomnienia. Tak, jak podejrzewała, nic wielkiego na rzece się nie działo, więc czas spędzała albo na rozmowach o bzdetach z kompanami, albo odpoczywając w swojej kajucie. Haschke unikała, jak mogła, bo działał jej na nerwy, choć na tak niewielkiej przestrzeni i tak nie mogła izolować się całkowicie. Czwartego dnia rejsu dopłynęli w końcu na miejsce i mogła w końcu rozprostować kości.

* * *

Wioska i okolice przedstawiały sobą dokładnie taki widok, jakiego się spodziewała. Wszędzie mokro, mgliście i zimno. No i błotko chlupoczące pod butami. Jedynie unoszący się wszędzie fetor rozkładających się ryb drażnił jej nozdrza na tyle, że zasłoniła usta i nos chustą, gdy ruszyli w stronę zabudowań.

Anike rozglądała się czujnie po twarzach ludzi, którzy wyleźli ze swoich chat, tak samo, jak po najbliższej okolicy. Haschke postanowił zasięgnąć języka i wywował spośród lokalnych rzeczonego szlachetkę, o którym wspominał ojciec Anders. Wielmoża może i był biedny, ale wiedział, jak się gustownie ubrać, by przyciągnąć wzrok. Na początku nawet ucieszył się, że dotarli tu z polecenia Sigmaryty, ale poborca szybko uświadomił go, po co naprawdę tutaj są.

Zmarszczyła tylko brwi i zacisnęła zęby, gdy ten arogancki idiota wyrzucał z siebie kolejne obraźliwe słowa, uważając się najwyraźniej za najważniejszego w tej mieścinie. Nie spodobało się to wieśniakom i wcale się nie dziwiła, bo ona też miała ochotę jebnąć go za to w łeb.

- Spokojnie, ludzie! - Krzyknęła, unosząc obie ręce na wysokość piersi i skupiając na sobie wzrok lokalnych. - Herr Haschke przybył sprawdzić księgi waszego pana, jednak ja i moi towarzysze spotkaliśmy kilka dni temu ojca Andersa, który opowiedział nam o kłopotach z wiedźmiarzem. Obiecaliśmy przybyć do Volkendorpu i przyjrzeć się sprawie. No i ewentualnie pomóc, jeśli dojdzie do kolejnych ataków. Dlatego nie ma powodu, by się żołądkować. Załatwmy wszystko jak cywilizowani ludzie!

Miała nadzieję, że żaden z towarzyszy nie wpadnie na pomysł, by bić się z otaczającymi ich ludźmi, czy w jakiś sposób zastraszać. Nawet, jeśli by jej czy ich nie posłuchali, zawsze ostatnie słowo miał baron Eldred i wtedy przekonają się, czy na pewno taki z niego dobry człowiek, jak mówił ojciec Anders.
 
Szelma jest offline  
Stary 08-04-2023, 16:55   #22
Opiekun działu Warhammer
 
Dekline's Avatar
 
Reputacja: 1 Dekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputację
Z czasem gdy Anike próbowała uspokoić wzburzony lud, Anton skupił uwagę na swym pracodawcy. Może i nie powinien był tego robić, ale zdecydował że sytuacja tego wymaga, a lepsze faux pas niźli ko pa, od wieśniaków. Karl zbliżył się szybkim krokiem do poborcy, uśmiechnął się szeroko, do niego i do ludzi. Nie zwlekając wiele położył swą lewicę na ramieniu szefa, przycinał ją delikatnie, aby ten zamilknął i rzekł, ciągle z uśmiechem na ustach:

- Hej, Panie, myśmy się do ochrony byli najęli, ale nic gadki nie było o podburzaniu sioła, a ku temu to idzie. Ich jest moc, gdzie nas ledwo garść, a jak wiadomo nawet bohatyr dupa gdy wrogów kupa. Także upraszam Waszmości, dla dobra Waszego i naszego, byćże troche ciszej i mniej gniewnie.


Gustav nie znał się może zbyt na przepisach i etykiecie, lecz z widłami w rzyci był już rozeznany i bardzej bał się tegoż oręża w tymże miejscu aniżeli zadławionych słów urażonego kmiota który udawał Sigmar wie kogo.
 
__________________
ORDNUNG MUSS SEIN
Odpowiadam w czasie: PW 24h, disco: 6h (Dekline#9103)
Dekline jest offline  
Stary 08-04-2023, 20:13   #23
 
Phil's Avatar
 
Reputacja: 1 Phil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputację
O podróży do Volkendorpu krasnolud wolał zapomnieć. Za dużo było wokół wody, za dużo kołysania, skrzypienia lin i drewna… Zbyt wiele możliwości wpadnięcia w odmęty Reiku… Wolał zapomnieć, no i w sumie zapomniał, gdy już dotarli do wioski, która wyglądała dokładnie tak, jak się tego Garran spodziewał – jak zapadła, zatęchła dziura na końcu świata, a w zasadzie w środku niczego.

Borakson nie spotkał jeszcze żywej istoty, która byłaby szczęśliwa z okazji spotkania poborcy podatkowego. Mieszkańcy Volkendorpu również na ukontentowanych tym faktem nie wyglądali, uznał więc, że przypominanie im o tym przez Anike nie było ani potrzebne, ani rozsądne. Takoż i fizyczny nacisk oraz pouczanie Haschkego w wykonaniu człowieka o trzech imionach. Krasnolud westchnął jedynie.

- Nie dajcie zabić albo pobić tego ciula – szepnął do pozostałych, mając nadzieję, że przełoży się to na dobrostan ich wszystkich.

Z przepastnej torby na ramieniu wyciągnął nieduży słoiczek i skalpel.

- Ej, dobrzy ludzie Volkendorpu! – zakrzyknął w stronę tłumu. – Komuś trzeba może czyrak wyciąć? Brodawkę wypalić? Ktoś ma może problem z kaszlem w tym wilgotnym powietrzu? Sraczka? Albo wręcz przeciwnie, zaczopowało kogo, a sranie chce wyjść i naciska od wewnątrz?

Odwracał uwagę wieśniaków od ewentualnych kłopotów finansowych, a jakże, nakierowując ich na inne problemy, które pewnie mniej lub bardziej im dokuczały. Na zapłatę w twardym pieniądzu nie liczył, ale była szansa na inne wyrazy wdzięczności. Okowita może, albo uwędzony węgorzyk, albo i jedno i drugie.

- W razie czego, znajdziecie mnie… - Rozejrzał się, palcem w końcu wskazując na budynek gospody. – O, tam mnie znajdziecie.
 
__________________
Bajarz - Warhammerophil.
Phil jest offline  
Stary 11-04-2023, 15:04   #24
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Cztery dni spływu. Cztery nudne dni spływu, były dla Grotta błogosławieństwem. Na tyle się rozsmakował w tej podróży, że planował uczynić wszystko, aby te miłe chwile trwały i trwały. Tyle okazji, tyle możliwości. Los mu jednak nie sprzyjał. Raz w nocy planował uszkodzenie steru w barce, ale jednemu z pomocników przewoźnika akurat wzięło się na amory z jakąś przygruchaną ze wsi dzierlatką i rozłożył się na pokładzie akurat obok docelowego miejsca sabotażu. I całe szczęście, bo przemyślawszy wszystko Grott musiał przyznać, że pomysł był kiepski i zostawiał zbędne ślady. Z kolei innego dnia, kiedy planował spławić prom korzystając z okazji, że jaśnie wielmożny pan poborca raczy biesiadować w nadbrzeżnej oberży, okazało się, że burta w burtę cumuje barka straży rzecznej i cały plan wziął w łeb. Sfrustrowany Grott musiał poddać się losowi, który położył tyle kłód na jego drodze. Nie walczy się z przeznaczeniem.

***

Po przybyciu do wioski pierwszą rzeczą jaka uderzyła Wilhelma była radosna ewakuacja towarzyszy z barki. Już sam pomysł, że barka odpływa i przypływa za tydzień budził w kapralu mieszane uczucia. Z jednej strony kolejne dni „opieki” płaconej w złocie. Ale z drugiej strony znacznie komplikowało to ewentualną ewakuację na wypadek pilnej potrzeby. A z wojskowego doświadczenia Grott wiedział, że ważne jest rozpoznanie przeciwnika, ważna przewaga taktyczna i inne duperele, ale najważniejsze jest wiedzieć, którędy przebiega droga odwrotu i gdzie jest kuchnia. Tu zaś, droga odwrotu mocno się komplikowała.

„Piętnastu chłopców na umrzyka skrzyni. Jo ho ho, i butelka rumu…” - zanucił pod nosem a resztę już pogwizdywał idąc śladem Haschke. On przewodził ich małemu stadku i niewątpliwie należało dbać o to, by przetrwał tę eskapadę. Grott uważnie przyjrzał się wszystkim tobołkom, jakie poborca wziął ze sobą. Nie było tego wiele. Nie miał też pomocników. Dziwne. Jak zamierzał im płacić obiecane wynagrodzenie? Gdzie je nosił? Wszystkie te wątpliwości kotłowały się w głowie Wilhelma, kiedy poborca wygłaszał swą przemowę do von Stauffera. Ewidentnie bycie poborcą danin musiało być nie tyle zawodem, co stanem umysłu, bo Grott niewielu widział ludzi równie odważnie i beztrosko wygłaszających swoje tezy wobec zgromadzonego, nie tryskającego było nie było entuzjazmem tłumu. Towarzysze wypowiedzieli się dając znać, że Haschke jest pod ich opieką. Wilhelm w związku z powyższym nie odzywał się a jedynie sprawdził czy ma pod ręką kuszę i bełty. I drogę odwrotu.

Plan ewakuacji zawsze stawiał na pierwszym miejscu.

.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline  
Stary 11-04-2023, 17:33   #25
 
Morfik's Avatar
 
Reputacja: 1 Morfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputację
Z jednej strony cieszył się, że podczas przeprawy przez rzekę nic się nie działo, ale nie pamiętał już, kiedy ostatnio tak mu się dłużyły dni. Żeby chociaż ktoś ich zaatakował, jakaś mała grupka, ktokolwiek. Dawno już nikogo nie zabił i dziwnie się z tym czuł… Ogólnie źle sypiał, niby nie kołysało nimi aż tak mocno, ale jednak. Z każdym dniem podróży jego irytacja rosła. Pod koniec strasznie żałował, że wziął tę robotę. Przez chwilę przeszło mu przez myśl, żeby wdać się w bójkę z kimś z jego towarzyszy, ale właśnie wtedy okazało się, że dopłynęli na miejsce.
***

Strasznie wszędzie śmierdziało. Niby dane mu było poczuć odór rozkładającego się ludzkiego ciała już kilkakrotnie, ale nigdy nie mógł się do tego przyzwyczaić, smród zgniłych ryb był równie okropny, ale jednak dało radę jakoś wytrzymać bez wymiotowania.
"Kto by chciał mieszkać w takiej dziurze?" – pomyślał Ruben na widok wszystkich zabudowań we wsi oraz na zmarnowanych życiem mieszkańców.
Powiedzieć, że byli niemile widziani w Volkendorpie, to jak nic nie powiedzieć. Atmosfera mocno się zagęściła po słowach Gustava. Nie ma co, ten to umiał porywać tłumy…
Ruben, który do tej pory trzymał się nieco z tyłu, teraz stanął przy poborcy i chwycił za rękojeść swojego miecza.
- No hołoto, zaatakujcie nas, a pożałujecie tego… - wymamrotał pod nosem, był gotowy na atak z każdej strony.
 
__________________
Tell Me Something, My Friend, Have You Ever Danced With the Devil in the Pale Moonlight?
Morfik jest offline  
Stary 12-04-2023, 10:48   #26
 
Bellatrix's Avatar
 
Reputacja: 1 Bellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputacjęBellatrix ma wspaniałą reputację
Słowa Anike na temat ojca Andersa, wiedźmiarza oraz chęci pomocy wieśniakom chwilowo ostudziły zapędy tłumu, który gotów był rozliczyć się na swój sposób z Haschke. Groźba Rubena też musiała zrobić swoje. Ludziska najpierw patrzyli po sobie zacietrzewieni, niektórzy wciąż nie wiedzieli, jak się zachować, ale w końcu w miarę się uspokoili. Cel został tymczasowo osiągnięty - nie nastąpiła eskalacja.

Haschke nie był jednak w nastroju do żartów. Gdy zobaczył dłoń Karla na swoim ramieniu, skrzywił się jeszcze bardziej.
- Zabieraj tę łapę i mnie więcej nie dotykaj - syknął, patrząc na drwala. - Płacę ci ciężkie pieniądze za ochronę, a nie za rady, więc zachowaj je dla siebie. Zapamiętaj to sobie! Jeśli te kmioty podniosą rękę na urzędnika państwowego, spotka ich wszystkich odpowiednia kara. Jestem tu po to, żeby przejrzeć księgi von Staufferów i przejrzę je, choćbyście mieli całą tę wiochę z dymem puścić. - Nieco ściszonym już głosem, choć wciąż władczym, przedstawił swoje stanowisko Karlowi.

W tym samym czasie Garran zaznajomił tłuszczę z umiejętnościami, jakie posiadał. Z pewnością nie takiej odpowiedzi tłumu się spodziewał.
- Nie potrzebujemy tu żadnych nowych znachorów! Zwłaszcza takich, co z komornikami się zadają! - Zakrzyknął jakiś męski głos a pozostali zawtórowali mu okrzykami aprobaty.
- Saskia zajmuje się nami od dawna i robi to najlepiej! - Dorzucił inny, mocny gębą w tłumie.
Krasnolud nie dał rady wychwycić ich twarzy.

Baron Eldred von Stauffer uniósł rękę i wszelkie głosy lokalnych urwały się w moment.
- Wystarczy! Wybaczcie tę nieprzyjemność, którą zamierzam wam zrekompensować. To prości ludzie są, od razu we wszystkim zło i wrogość widzą. Wspaniale, że ojcu Andersowi udało się nakłonić dobre dusze do pomocy naszej małej wsi - powiedział, przeskakując wzrokiem po waszych twarzach. W końcu niechętnie zerknął na Gustava. - Nie ma co się denerwować, poborco. Pokażę panu wszystkie księgi, a potem zapraszam was wszystkich na wieczorną ucztę do mojej posiadłości, by dobrze was ugościć w naszej biednej wsi. Do tego czasu, abyście spocząć mogli, proponuję zatrzymać się w jedynej naszej gospodzie, "Trzech Wieprzkach". Wystawna nie jest, ale właściciel Hendrik de Goede nadrabia gościnnością. Zapraszam. - Wskazał ręką na spory, drewniany budynek za swoimi plecami.

- No i to jest podejście, jakie uwielbiam! - Haschke wyszczerzył się w uśmiechu, który nawet dla was nie był szczery. - Oczywiście wiesz, że jeśli nie wrócę do Altdorfu w określonym czasie, to pojawią się tutaj znacznie mniej przyjemni ludzie, niż ja? Oni wtedy nie będą zadawać pytań. Wydział administracyjny Altdorfu wie, gdzie się wybrałem, więc uprzedzam tylko, byś nie próbował znaleźć sposobu, aby się mnie pozbyć - mruknął.
- Nawet mi to przez głowę nie przeszło, poborco - odparł chłodno baron. - Mam swoją godność i honor. Jak powiedziałem, księgi zostaną okazane. I włos ci z głowy nie spadnie.

- Świetnie - rzucił Gustav, zacierając dłonie i spojrzał na was. - Nie wiem, ile zajmie mi czasu sprawdzenie wszystkiego, ale na pewno kilka dni się zejdzie. Weźcie pokoje w tej karczmie, dla siebie wspólny, dla mnie osobny. Płacę za nocleg i wyżywienie, ale nie za alkohol. Wieczorem rozliczymy się za kolejny dzień pracy. I nie chcę widzieć was pijanych, bo potrącę z dniówki! - Krzyknął, po czym wziął nagle kilka głębszych wdechów i kontynuował już spokojniejszym tonem. - Jak już zapoznam się z księgami, powiem wam, czy będzie mi potrzebna wasza obecność w pobliżu, czy mogę jednak pracować w spokoju. Jesteście chwilowo wolni - rzucił, machając dłonią, jakby odganiał od siebie owady.

- I pamiętajcie o kolacji po zachodzie słońca. Chcę was wszystkich zobaczyć w mojej rezydencji. - Prośba von Stauffera podszyta była tonem wskazującym na to, że odmowa nie będzie zbyt dobrze odebrana.

Baron wraz z poborcą oddalili się w stronę największego budynku w wiosce, a tłum zaczął rozchodzić się do swoich zajęć, wciąż jednak łypiąc w waszą stronę zachowawczo. Po chwili główny plac opustoszał a wy ruszyliście do poleconej gospody, zabierając przy okazji tobołki Haschkego. Weszliście po kilku schodkach na krótką werandę i zniknęliście za drzwiami, nad którymi znajdował się szyld z nazwą i namalowanymi niezdarnie trzema świniami.


Główna sala była spora, zastawiona długimi stołami i... czysta, co nie było takie oczywiste patrząc na to, w jakiej wiosce leżała. Naprzeciw wejścia znajdował się szynk, po lewej stronie murowany kominek, w którym strzelał ogień, a na prawo od drzwi schody prowadzące na piętro. Zaledwie dwa stoły były zajęte i to przez lokalnych, popijających piwo z kubków. Przyglądali wam się przez dłuższą chwilę, zaciekawieni, ale potem skupili się na sobie, nie przejmując przyjezdnymi.

Przy barze od razu pojawił się wysoki, nieco pulchny mężczyzna po czterdziestce. Powitał was energicznie i uśmiechając lekko przedstawił jako Hendrik de Goede, właściciel karczmy.

- Widziałem przez okno, co się działo na głównym placu - powiedział. - Ludzie nerwowi tu bywają, ale ogólnie dobre serca mają. A co tam w wielkim świecie, drodzy państwo słychać? Skąd do nas przybywacie? Podać coś do picia, jedzenia? Mamy wino i piwo z Marienburga, do tego ziemniaki ze smażonymi albo pieczonymi ośmiornicami, kaszę z jajkiem sadzonym no i gulasz. Dla niepijących mleko albo kompot z jabłek. Opowiadajcie, jak tam życie gdzie indziej się toczy. - Optymistycznie nastawiony gospodarz ciekaw był waszych opowieści.

 
Bellatrix jest offline  
Stary 13-04-2023, 11:00   #27
 
Szelma's Avatar
 
Reputacja: 1 Szelma nie jest za bardzo znany
Cieszyła się, że udało się uspokoić tłum. Jeszcze tego by brakowało, żeby od razu na początku swojego pobytu w wiosce wdali się w jakąś bijatykę z lokalnymi. Haschke swoim zadufaniem i arogancją też nie pomagał i zdała sobie szybko sprawę, że im mniej będzie miał do czynienia z wieśniakami, tym lepiej. Najlepiej niech się zamknie w posiadłości barona i duma nad tymi swoimi księgami, co je tak chciał zobaczyć.

Od słowa do słowa wyszło, że baron zaprasza ich do swojego dworku na gościnną kolację, zaznaczając przy tym dość wymownie, że obecność jest obowiązkowa. Anike i tak zamierzała pójść i przyjrzeć się lokalnym władykom - może uda się też dowiedzieć czegoś na temat sytuacji z wiedźmiarzem. Gdy zostali sami na placu, ruszyła wraz z kompanią do gospody, gdzie zamierzała wziąć dla siebie osobny pokój, co by nie nocować z czterema mężczyznami.

Gospodarz okazał się całkiem radosnym, jak na to miejsce człowiekiem a nie od dzisiaj wiadomo było, że karczmarze w wioskach są najlepiej poinformowanym źródłem informacji. Wynajęła więc pokój dla siebie i ich pracodawcy a potem odpowiedziała na pytanie Hendrika i sama zaczęła pytać.

- Z Eilhart przybywamy. Piękne miasto, powinieneś się gospodarzu kiedyś tam wybrać. Dobre wino i żarcie serwują. Tamże ojca Andersa spotkaliśmy. Ponoć problem z jakimś wiedźmiarzem macie? Mógłbyś opowiedzieć co się wydarzyło tej nocy, jak was naszedł? Może są tu ludzie, którzy wtedy jakiś bliższy kontakt z nim mieli? Chciałabym też zobaczyć ten dom, który podobno spalić chciał.

Z wąskiego jadłospisu wzięła kaszę z jajkiem sadzonym i mleko a gdy zjadła, zaniosła swoje tobołki do wynajętego pokoju. Schodząc na dół, podeszła do stolika, przy którym siedzieli towarzysze.
- Idę się rozejrzeć tam, gdzie się ten rzekomy wiedźmiarz pojawił. Zobaczyć dom, miejsce ucieczki, rozpytać ludzi. Ogólnie po wiosce się przejść. Ktoś z was chętny rozprostować nogi? - Spytała.

Jeśli nie, pójdzie sama. No a wieczorem oczywiście stawi się o ustalonej godzinie na umówionej kolacji.
 
Szelma jest offline  
Stary 13-04-2023, 12:26   #28
 
Morfik's Avatar
 
Reputacja: 1 Morfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputację
Ruben był zawiedzony tym, że nikt z wieśniaków nie rzucił się na nich. Liczył na chwilę rozrywki po całym tym nudnym rejsie. Widać jednak było, że baron posiada odpowiednią władzę nad tymi ludźmi i wystarczyło jedno skinienie jego dłoni, żeby wszyscy się uspokoili. Odetchnął z ulgą, kiedy okazało się, że chociaż na chwilę pozbędą się ich kochanego pracodawcy. Najlepiej by było jakby siedział w tych księgach przez kilka dni…

Nietrudno było trafić do „Trzech Wieprzków”, była to jedyna karczma, w tej zapomnianej przez bogów wsi. Gdy tylko przekroczył próg tego przybytku, ku ogromnemu zdziwieniu stwierdził, że jest tu naprawdę czysto i pachnie zdecydowanie lepiej niż na zewnątrz. Ludzi w środku było niewiele, co również mu się podobało.

Gdy tylko wdali się w dyskusje z karczmarzem, Ruben przewrócił oczami i poszedł zanieść swoje rzeczy do pokoju. Rzucił swoje tobołki na pierwsze z brzegu łóżko i zszedł na dół. Widać, że Anike skończyła zadawać swoje milion pytań i kończyła już swój posiłek.
- Poproszę sam gulasz bez mleka, szkodzi mi… - rzucił do karczmarza i usiadł do wspólnego stolika.

Po chwili Anike wróciła z góry, a Ruben był w połowie swojego gulaszu. Był smaczny, więc Kraut nie zastanawiał się zbyt głęboko nad tym, co tak naprawdę mogło być w tej potrawie.
- Ja z tobą pójdę, ile czasu można siedzieć na dupie i nic nie robić… - rzucił znad talerza do Anike. Najpierw spokojny rejs, a teraz czas wolny w karczmie, miał już tego dość.
 
__________________
Tell Me Something, My Friend, Have You Ever Danced With the Devil in the Pale Moonlight?

Ostatnio edytowane przez Morfik : 13-04-2023 o 12:40.
Morfik jest offline  
Stary 13-04-2023, 12:29   #29
Opiekun działu Warhammer
 
Dekline's Avatar
 
Reputacja: 1 Dekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputację
Anton był coraz bardziej zafrapowany problemem lokalsòw, głównie dlatego że niedługo mógł zacząć dotyczyć jego samego. Gustav dalej nie wierzył w opowieści o straszniej bestyji, lecz i tak nie mial nic do roboty, pić nie chciał, a nogi rozprostować trza, to tez po wrzuceniu czegoś na ząb postanowił obejść wieś po kole. Wszakże jeśli jakiś potwór miałby pogrozić wsi to musem jakoś się musiał doń dostać, czyż nie? Chyba że to jaki czarownik który skórę zmienia, albo i jak zwykły człek wygląda, tedy jego spacer pójdzie na marne, coz...

Karl postanowił poszukać śladów na zewnątrz palisady, zważając aby wrócić w porę aby zeskrobać z siebie błoto i zdążyć na wieczerzę. Tropienie polegające na powonieniu, z góry skazane było na porażkę, musiał więc skupić się na śladach, czy to stóp na klepisku czy to szponów na opłotku.

Po posiłku Anton sprawdził swe buty, przewinął onuce i dodatkowo zabezpieczył cholewki, aby zachować stopę w miarę możliwości sucha na tych przeklętych bagnach. Nie potrzebował towarzystwa, ale też wartalo mieć druga parę oczu to też spytał karczmarza niby od niechcenia, lecz też dość głośno aby ktoś mógł się doń przyłączyć:

- Panie, a te pale to tak po całej wsi na okół? Da się to obejść bez kąpieli pod musem?
 
__________________
ORDNUNG MUSS SEIN
Odpowiadam w czasie: PW 24h, disco: 6h (Dekline#9103)
Dekline jest offline  
Stary 14-04-2023, 12:42   #30
 
Phil's Avatar
 
Reputacja: 1 Phil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputację
Miejscowy szlachetka brzmiał całkiem rozsądnie, z pewnością rozsądniej niż poborca i niektórzy jego kompani. Czy tak było naprawdę, miało się dopiero okazać na proszonej kolacji. Na samą myśl o tym Garranowi zaburczało w brzuchu. Na szczęście, w jego sakiewce pobrzękiwały już zarobione niezbyt ciężka do tej pory pracą monety.

- Tak, mości karczmarzu, zdecydowanie zaczniemy od piwa! I gulaszu, jeśli dodajecie do niego mięsa z czegoś, co chodziło jeszcze niedawno po lądzie, a nie pływało w wodzie i mule. O daleki świat pytacie? Eilhart to dość daleko? Łatwo tam pieniądze stracić, jak się nie pilnuje sakiewki. Baron chyba odpuścił już sobie skrupulatne pilnowanie bezpieczeństwa mieszkańców i gości jego miasteczka, albo może strażnicy nie dostają tyle żołdu co kiedyś.

Borakson plotkami mógł się dzielić do rana. Niektóre z nich nawet nie były tak całkowicie zmyślone.

- A może o Altdorf pytacie? Stolica, jak stolica. Pełno tam luda, i to w każdym kolorze, kształcie i rozmiarze. Cysorz łaskawym okiem na wszystkich niemal bez wyjątku spogląda, a czasem pozwala spoglądać na siebie w trakcie procesyji ulicami miasta.

Krasnolud pociągnął spory łyk płynu, który ktoś nie wiedzieć czemu nazwał piwem i wycenił jak „Złote Imperialne” warzone przez mistrzów z gór, wytarł pianę z wąsów i beknął, jak zawsze uprzejmie zasłaniając dłonią usta.

- Oby gulasz lepszy był… Karczmarzu, co to Saskia, o której mi mówili? Zarobić chciałem, bo się na leczeniu znam, ale takie moje szczęście, że trafiłem na jedyną wioskę w promieniu pięćdziesięciu mil, gdzie jest jakaś zielarka czy znachorka.

Nie tylko Saskia go interesowała.

- A powiedzcie mi, jeśli łaska, ten wasz Stauffer to rzeczywiście taki biedny jak mysz kościelna? Strój ci na nim elegancki i czysty, żadnej łaty ani śladu wczorajszego obiadu. Włos zadbany, jakby miał swojego golibrodę, co mu rano fryzurę i zarost oporządza.

Część ekipy wyraziła zainteresowanie obchodem wsi, a może nawet okolic. Krasnolud nie miał najmniejszego zamiaru ryzykować wpadnięcia w błoto mokradeł. Był przekonany, że Wilhelm również wybierze przytulne wnętrze karczmy. Znał takich jak on z krótkiej przygody w siłach Talabheimu. Takich, co to robić chcieli jak najmniej, a od wszelkiej odpowiedzialności odżegnywali się niczym cnotliwa dziewica od umizgów absztyfikantów. Imć Grott bił ich jednak w tym zachowaniu na głowę, leser nad lesery, super-miglanc, zbudowany z części mniejszych miglanców. Uniósł kufel w jego stronę.

- Jak nasi dzielni zwiadowcy znajdą ślady wiedźmiarza, albo nie daj Grungni wiedźmiarz sam się tu pojawi i zacznie jakieś gusła odprawiać, to co zrobisz? Ot, z ciekawości zapytuję, żeby rozmowę podtrzymać.
 
__________________
Bajarz - Warhammerophil.
Phil jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:49.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172