Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-04-2023, 20:16   #205
Alex Tyler
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Koniec Części I


... Nasza walka była zaiste godna umieszczenia pośród najwspanialszych heroicznych poematów. Co prawda później przyszło nam powalić niepomiernie silniejszych przeciwników, ale garstka dziarskich młodzików stawiających czoło przedwiecznej bestii z samych czeluści Otchłani nie ustępowała tym bataliom pod względem czystej poetyckości. Skąpana w nikłym blasku paleniska archaiczna kamienna komnata wydawała się drżeć w posadach, gdy zdjęty obłędem wielki demon ryczał potwornie, rozdając wokoło ciosy potężnych ramion. Verna przyjmowała na siebie główny ciężar natarcia, niewzruszona niczym krasnoludzki postument. I choć z ran jej obficie broczyła posoka skażona jadem monstrum, jej zapał gorał niczym diabelskie kuźnie Phlegethon. Za te krwawe rany odwdzięczaliśmy się potworowi atakami wykonywanymi z nie mniejszą zawziętością, choć jedynie magiczny oręż zdawał się czynić mu realny szwank. Me podwójne bułaty ledwie mogły naruszyć strukturę nienaturalnej materii, z której zbudowane było cielsko tej pozasferowej kreatury. Za to ciskane przez Argaena zaklęcia, od których duszne powietrze buzowało i tliło się od opalizujących iskierek magii, okazały się prawdziwą zmorą dla biesa. W ramach brutalnej pomsty Barghest niemal nie rozdarł na sztuki naszego przyjaciela, przy okazji wydzierając i kawał ciała z boku elfki Shalelu. Obrażenia były tak dotkliwe, że po wszystkim ledwie zdołałam przywrócić zaklinacza do tego świata. Lecz zanim to nastało, zdwojonym wysiłkiem opadliśmy włochaty koszmar, który próbował schronić się przed nami za niewidzialną zasłoną, mącąc umysły niektórych z mych kompanów plugawymi urokami. Parliśmy jednak niestrudzenie, tnąc na równi jego ciało i duszę. I w końcu go zmogliśmy. Ostateczny cios przypadł Mharcisowi, który razem z głową monstrum, przejął także jego duszę. Jak się potem okazało, nie dane było Malfeshnekorowi więcej ujrzeć otchłannych pól magmy i rzezi, albowiem stał się pożywnym pokarmem dla tajemniczej pani Inevery...

Dopiero później zdołałam odkryć, że Malfeshnekor był poplecznikiem potężnej Królowej Bakrakhanu i Runicznej Władczyni Gniewu – Alzanist, uwięzionym przez sługi Karzouga Pretendenta, Runicznego Władcę Chciwości i pana Xin-Shalast. W każdym razie powaliwszy biesa ostatecznie przypieczętowaliśmy kres wielkiej goblińskiej inwazji. Zwycięstwo to jednak okazało się zaledwie początkiem kłopotów Sandpoint i naszej niesamowitej przygody...

O czym dokładniej dowiecie się z kolejnych tomów, niedługo potem nagła seria brutalnych morderstw zasiała terror w sercach mieszkańców Sandpoint. Co ciekawe znak zabójcy wykazywał niepokojące podobieństwo do runy sihedron, którą pokonane gobliny wybrały jako swój plemienny totem. Śledztwo zaprowadziło nas do konfrontacji ze złowrogim mordercą, który za kryjówkę obrał sobie nawiedzoną posiadłość cieszącą się złą sławą na całym Zaginionym Wybrzeżu. Jednak okazał się on zaledwie jednym z wielu, członkiem grupy zabójców, którzy zwali siebie Banda Piłoskórych (wspomnienie o nich znajdowało się w dzienniku Nualii) i którzy praktykowali starożytną thassilońską magię obejmującą siedem grzechów głównych. Żeby położyć kres ich nikczemnym praktykom i odkryć prawdę kryjącą się za pojawianiem się w okolicy runy sihedron udaliśmy się do tętniącego życiem Magnimaru, choć w trakcie śledztwa niewiele brakowało, byśmy sami stali się głównymi podejrzanymi o wszystkie zabójstwa!

Aczkolwiek rozprawienie się z Bandą Piłoskórych wcale nie zamykało sprawy thassilońskiej symboli i problemów nadbrzeżnych miast. Niedługo po załatwieniu spraw w Magnimarze, Górę Hak opuściły znane ze swoich brutalnych i dzikich zachowań ogry i wymordowały żołnierzy Fortu Rannick, w tym stacjonującego tam słynnego emerytowanego bohatera wojennego. Kilku ocalałych strażników poprosiło nas o pomoc w odzyskaniu tej kluczowej fortyfikacji. Po wypędzeniu ogrów, w ramach nagrody otrzymaliśmy fort we władanie. Rozpoczęliśmy proces naprawy i rozbudowy swojej nowej twierdzy. Lecz w otaczającej ją dziczy wciąż narastała złowroga siła. Wkrótce miało okazać się, że napaść ogrów była jedynie preludium do jeszcze większej groźby.

Pogłoski się potwierdziły, gdy dowiedzieliśmy się o planach maniakalnego wodza Mokmuriana i niegdyś pokojowo nastawionych kamiennych olbrzymów z Płaskowyżu Storval. Mieli przypuścić szturm na nasze rodzime Sandpoint. Ostatecznie udało nam się odeprzeć pierwszy najazd olbrzymów i towarzyszącego im smoka (który to okazał się zaledwie oddziałem zwiadowczym). A następnie przypuścić kontratak na fortecę Jorgenfist. Siedzibę wroga. Po zażegnaniu zagrożenia, pod samym Jorgenfist udało nam się odkryć mrożący w żyłach sekret i zarazem tajemnicę kryjącą się za zachowaniem wodza olbrzymów.

Zło pod miastem Sandpoint nie chciało spać spokojnie, Karzoug, zabójca z zamierzchłej przeszłości, powrócił do życia i miał się wkrótce przebudzić. Ze swojej miejskiej fortecy Xin-Shalast wysoko w górach używał olbrzymów do zbierania dusz, aby odzyskać swą utraconą moc. Sekret pokonania go, zanim będzie mógł odzyskać swoje królestwo i zniewolić region, był ukryty w śmiercionośnym lochu zwanym Kuźnią Run. Po pokonaniu smoka, który jej strzegł, przeszukaliśmy nawiedzone krypty poniżej i odkryliśmy starożytną kuźnię zdolną do wzmacniania broni, aby móc skutecznie uderzyć w Karzouga. Jednak by pokonać tak starożytną magię, my Bohaterowie Sandpoint, musieliśmy niestety przyjąć najmroczniejszą moc starożytnego Thassilonu jak własną.

Zanurzywszy swoją broń w starożytnej magii Thassilon, byliśmy w końcu gotowi do konfrontacji z nowo wskrzeszonym Władcą Run – Karzougiem w samej siedzibie jego mocy, Oku Chciwości. Aby to uczynić, trzeba nam było udać się wysoko w góry Kodar, do legendarnego miasta Xin-Shalast. Tam stanęliśmy twarzą w twarz z ogromnymi olbrzymami, diabłami, smokami i innymi niesamowitymi potworami, zanim w końcu stawiliśmy czoła szalonemu czarodziejowi chciwości w jego wspaniałym pałacu na szczycie góry...


– Sherwynn z Sandpoint,
„Powstanie Władców Run. Tom I: Spalone Ofiary.”,
Oficyna Wydawnicza Tobblestone,
Magnimar 4710 Rachuby Absalomskiej.
 
Alex Tyler jest offline