Sybilla spojrzała zimnym wzrokiem na zgromadzonych, zwłaszcza zaś na Deana. Milczała przez chwilę, po czym rzuciła ramiona w przestworza i wydarła się na pełne płuca:
- Eh! Bachory! Za moich czasów, nas, Widzących i Wiedzących, to się szanowało. A nie co to teraz, ta cała dzieciarna wychowana na MTV i aipadach!
- O, teraz chcecie mojej pomocy, tak? Co to to nie! Ja, Sybilla Skull, mam swoją godność, muszę Wam oznajmić! I nie licuje z nią wróżenie wspomaganie takich… takich… - szukała przez chwilę odpowiedniego słowa, po czym zmemłała w ustach przekleństwo i machnęła na wszystkich ręką.
- Idę sobie! I pamiętaj – masz czas do przesilenia letniego! Inaczej duchy przodków… - coś mamrotała pod nosem, wychodząc z pomieszczenia.
Bohaterowie zostali w Starbuksie bez działającego prądu.
- Ym… ubezpieczenie powinno to pokryć. Czemu mam wrażenie, że coś ważnego mnie ominęło? - spytał Li.