Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-04-2023, 18:30   #50
Mekow
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Tymczasem, wiele mil dalej...

Ognista usiadła do stołu, zgodnie z zaproszeniem.
Zapoznawszy się z opinią Wściekłej na temat umierania, Kirsten od razu rozważyła kilka nowych wariantów. Wcześniej myślała tylko o krwawej ranie w brzuch i wyrzucenie za burtę na pełnym morzu, ale stryczek i wierzganie nogami na oczach tłumu też brzmiało dobrze... Jakakolwiek śmierć ją spotka, najważniejsze aby przychodziła bardzo powoli.
Chwalenie się skradzionymi butami i co gorsza kpiny ze śmierci ojca wołały o pomstę! Ale Kirsten miała wystarczająco oleju w głowie, że opanowała swoje zapędy. To co chętnie wykrzyczałaby przeciwniczce w twarz, nie nadawało się do powiedzenia.
- Skoro tak uważasz - odpowiedziała niewyraźnie.
- A coś ty taka mokra? Cucili cię wodą? Hahaha! - Roześmiała się Clarisa - Chcesz coś jeść, albo pić?
- Chętnie, czuje się jakbym miała strasznego kaca - odpowiedziała Kirsten, chwytając za puchar z winem. - Nie musieli mnie cucić bo sama się obudziłam, ochlapali mnie “bo tak”, bydło jedno. A Dusiciel już się przymierzał do gwałtu - doniosła bez wahania..
- Hehehe… liczyli, że po kąpieli się za ciebie wezmą? Ja im tam nie bronię - Clarisa wyszczerzyła zęby - Ale chwilowo, jesteś jeszcze nieco przed nimi chroniona…
- To może zabroń? Choć trochę osłaniaj moje plecy - zasugerowała Kirsten i upiła wina. Chciało jej się pić, ale wiedziała że alkoholem się tylko upije i będzie miała ciężkiego pełnego pragnienia kaca. Nie tracąc czasu złapała jedno z leżących na stoliku jabłek.
- Chwilowo, czyli do czasu aż odnajdziesz swój skarb? - spytała.
- To zależy… wiesz, jak będziesz niegrzeczna, to i ci zedrzemy skórę z pleców… - Wrednie uśmiechnęła się "Wściekła" - …a ciebie najpierw weźmie w obroty załoga, a potem po prostu polecisz za burtę…
- Jak uroczo - odpowiedziała Kirsten, dość łapczywie zajadając jabłko - a jak mimo wszystko będę grzeczna? Co wtedy? - spytała.
- Wtedy będziesz tylko w moich łapkach - Clarisa wyszczerzyła znowu ząbki, a Covell zrobił srającą minę.
Nadal zajadając jabłko, sięgnęła po plaster chleba którym szybko poprawiła, a całość popiła łykiem wina.
- Widzę, że ktoś ma z tym problem - zauważyła Kirsten wskazując nieznacznie dłonią na dyszącego w kącie psa.
- A co z piciem, jedzeniem i ubraniem? - spytała, przyglądając się uważnie rozmówczyni i biorąc kolejne kęsy.
- A co ma z tym być? - Zdziwiła się Clarisa - Jesz i pijesz? Jesz i pijesz. Nago też nie biegasz…
Korzystając z tego że miała pełne usta, Kirsten zastanowiła się przez chwilę. Wyglądało na to, że nie będą jej głodzić i lepiej było tak to zostawić. Żadnych gwarancji i tak mieć nie mogła - nie z tymi ludźmi. O zwrot swojego odzienia też nie warto już było się dopominać... Ciekawe. Wielokrotnie w ciepłe dni miała frajdę z pokazywania się na pokładzie z rozpiętą kamizelką, ale teraz gdy zmuszono ją do noszenia nieustannie zsuwającego się gorsetu, czuła się tym potwornie zażenowana. Absolutnie tego nie chciała.
Przełknęła.
- Co do biegania. Nie mogę nawet normalnie chodzić - zauważyła, jedząc i pijąc dalej, wykorzystując możliwość póki ją miała.
- W końcu jesteś więźniem? Nie będziesz mi tu węszyła po statku… - Powiedziała Clarisa, po czym urwała kolejne udko, od reszty kury, i spojrzała na Kirsten - …ciesz się, że nie siedzisz przykuta kajdanami w ciemnym bryku?
Kirsten ocknęła się jakiś kwadrans temu i nie miała pojęcia w jakich warunkach będą ją przetrzymywać. Skoro kajdany i okrętowa ciemnica były groźbą, to znaczyło że raczej nie są one pierwszą przewidzianą dla niej opcją. Ona sama nadal nic nie wiedziała, ale była to jakaś pociecha. Jadła dalej - piła wodę i jadła póki mogła, gdyż mógł to być jej ostatni posiłek.

"Wściekła" rzuciła udkiem przed "Ognistą" na blat stołu, czyli to było dla niej? No cóż, karmili ją, i to nawet w dosyć kontrowersyjny sposób, jakby dając do zrozumienia, że jest… ich suczką? I właśnie dostała kość. A Clarisa oblizała własne palce, przyglądając się Kirsten z uśmieszkiem.
- Dwa dni. "Tylko" dwa dni, albo "aż" dwa dni. Tyle płyniemy do celu - Wyjaśniła jej kapitan "Manty" - I tyle jesteś w naszej słodkiej gościnie. Jesteś nawet ładna, i szkoda by było cię okaleczyć, więc twój wybór, jak będą owe 2 dni dla ciebie wyglądały…
Kirsten jakoś wątpiła w pokojowe rozstanie. Przewidywała, że gdy jej plecy nie będą już nikomu potrzebne, to skończą się wszelkie uprzejmości. Nie zdziwiłaby się gdyby zostawiono ją na bezludnej wyspie - oczywiście upewniając się wcześniej że za dziewięć miesięcy sama sprawi sobie towarzystwo... Póki co miała dwa dni i warto było się skupić na nich - zadbać aby były znośne.
- Do wszystkiego z rozsądkiem - odparła dyplomatycznie. Wolała uniknąć kłopotów, więc nie miała zamiaru ich sprawiać. Przynajmniej przez najbliższe dwa dni.
Chwyciła “podane” jej udko i zaczęła je jeść. Myślała. Wypłynęli wieczorem z Tortugi, więc Kirsten wyobraziła sobie mapę na której odliczyła dwa i pół dnia żeglugi, aby ustalić potencjalne przeznaczenie. Szybko jej jednak wyszło, że mogą płynąć wszędzie - bez znajomości kursu niewiele uda jej się ustalić.
- Mało gadasz… - Powiedziała nagle Clarisa, z posępną miną- A to mnie nudzi… i zaczyna nieco denerwować? A wiesz jaki mam przydomek? Nie chcesz więc chyba, żebym się wnerwiła?
- No wiesz - Kirsten starała się zrobić dobrą minę do gry która mogła się ułożyć dla niej bardzo źle. - Bo czuję się jak na kacu. Suszy mnie i łeb im pęka. Chyba nawet dosłownie jest pęknięty, może nie czacha ale skóra na pewno - wytłumaczyła, gdyż istotnie w pierwszej chwili brak picia i jedzenia były dla niej ważniejsze niż rozmowa z oprawcą. A głowę faktycznie miała rozwaloną i nieopatrzoną.
- Ale na potencjalną nudę znam kilka ciekawych i zabawnych historii, jeśli masz ochotę posłuchać - zaoferowała.
- No to słucham… - Powiedziała Clarisa, mrużąc oczy.
Kirsten nie była pewna którą wybrać. Opowiedzieć gdy wraz z kumpelą podglądali kotłującą się na sianie parkę i wybuchł pożar? Czy o tym jak zakradła się po butelkę wina i wróciła z dwiema beczkami, ale bez koszuli? Były to zabawne historyjki, ale tu potrzebne było coś ciekawszego i zdecydowanie dłuższego. Więc, przez następne pół godziny, podjadając i popijając, Kirsten opowiadała historię jednej Robin, która rozbiła się na bezludnej wyspie musząc sobie samej radzić, przez ponad rok. A potem tylko z taką jedną murzynką, którą nazwała Friday, a która też była rozbitkiem. Aż w końcu po pary latach je uratowano...
- Straszne pierdoły - Powiedziała na końcu, wyraźnie znudzona opowiastką Clarisa, a Covell aż ziewnął. "Wściekła" wyciągnęła zaś nagle pistolet zza pasa, i wycelowała Kirsten w twarz!
- Pani kapitan?? - Zdziwił się jej pies.
- Myślę… - Wycedziła kobieta.
Kirsten nie wiedziała co się właściwie działo. To nie wyglądało jak blef, ale zabicie jej teraz oznaczało utratę skarbów... aczkolwiek zdawała sobie sprawę z tego że strzał wcale nie musiał być śmiertelny i mógł ją zwyczajnie oszpecić!
- Może, trochę za długa? - wydusiła z siebie. - I nie było w niej skarbów? - dodała w nagłym przypływie olśnienia. Wspomnienie o skarbie było jak najbardziej na miejscu.
- Pani kapitan, ale my ją mamy, gdzie chcieliśmy… pani kapitan… fiolka… - Mamrotał Covell.
- A no tak. Masz rację, zapomniałam - Powiedziała "Wściekła" i lewą dłonią wyciągnęła sobie z głębin dekoltu małą fiolkę, a w drugiej nadal trzymała pistolet, celując w Kirsten.
W tym momencie pistolet jakby przestał mieć już dla niej znaczenie. Wszystko przestało już mieć znaczenie, gdyż zrozumiała co tak naprawdę robiła przy tym stole.
- Ładna odtrutka. Trucizna zabija po dwóch-trzech dniach? - powiedziała całkiem obojętnie Kirsten, choć zdawała sobie sprawę, że trucizna wcale nie musiała być śmiertelna, a mogła po prostu wywoływać uciążliwe bóle, które będą ją męczyć przez kolejne dni.
- Była w winie? - spytała niby od niechcenia. Mogła być we wszystkim, ale w winie najłatwiej było ją rozprowadzić. To by dawało Kirsten jeszcze jakąś szansę, gdyż unikała alkoholu i wypiła z pół kielicha, a skoro trucizna nie miała zabić tu i teraz, to pół dawki może jakoś zniesie... tak czy inaczej, czuła się jakby już była martwa!

Clarisa… głośno się roześmiała, aż zatrząsł się jej pistolet w dłoni. A i Covel zarechotał, co zdziwiło Kirsten.
- Jaka trucizna?? Jaka odtrutka? Dziewczyno… hahaha! - "Wściekła" pokręciła lekko głową, ale szybko się uspokoiła - Nie, nic z takich. Ale myśli masz bujne, nie ma co… widziałaś kiedyś coś takiego, u twojego ojca? To bardzo ważne.
- ... Nie - wydusiła zaskoczona obrotem sytuacji Kirsten. Wyglądało na to, że jednak nie została otruta. Taka informacja powinna poprawić jej samopoczucie, ale w pierwszej kolejności tylko ją to skołowało.
- Nic takiego nie widziałam - powiedziała. Cokolwiek było w fiolce, jej ojciec mógł taką mieć, ale ona nic na ten temat nie wiedziała. Z resztą co mogło być w tym tak ważnego? Kirsten nic już nie wiedziała i rozumiała dokładnie tyle samo.
 
Mekow jest offline