Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-03-2023, 09:35   #41
 
Lynx Lynx's Avatar
 
Reputacja: 1 Lynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputację
-Iiiiiiiiii… ostatni!- trzask, krzyk i koniec kary. No przynajmniej tej od Bosmana.
Skazani słaniali przy maszcie pojękując z bólu.
Problemy jednak zaczęły się Wilkowi dwoić. Statek co gonili to powiedzieć można, że no trudno. Potem jednak pojawił się jeden statek, a zaraz potem drugi. W dodatku były tych cholernych żabojadów.
- Kurwa więcej nie mieli ?- zaklął Edmure patrząc przez swoją starą lunetkę.
Dobrze, że Książe przejął póki co łajbę i wydaje się mieć łeb na karku.
Manderly też zaczął działać.
Bonar i Mandisa mają po minus jednym człowieku na tę walkę. Trza było załatać tą luke.
-Szrama do odwołania idziesz pod zarząd Mandy. Ogarniesz żagle.
- Gwóźdź! Gwóźdź gdzie jesteś tępaku. Tuu! Kurwa mać jak wołam to melduj się!
-Idziesz do Bonara póki Cię nie wezwę. Rozumisz ?!
To załatwione. Następnie zwrócił się do Hansona, by poszedł do Tay po coś na ból i dał tym dwóm gagatkom
Kara od przełożonych chwilowo zawieszona przez Bosmana do końca alarmu bojowego.
Taki miał gest. Wezwał resztki swojej bandy gotów bronić pokładu. Chwilowo doliczył do niej Słonego i Żmiję. Byli ranni, ale o życie powinni walczyć.
Sam chwycił za swój topór i rozpoczął swą bojową pieśń.


Gdy wypływał z portu stary bryg,
Jego losów nie znał wtedy nikt.
Nikt nie wiedział o tym, że | eD
Statkiem-widmem stanie się stary bryg.
Ref.: Hej, ho! Na „Umrzyka Skrzyni”
I butelka rumu.
Hej, ho! Resztę czart uczyni
I butelka rumu.
 
Lynx Lynx jest offline  
Stary 20-03-2023, 23:33   #42
 
Jenny's Avatar
 
Reputacja: 1 Jenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputację
Odetchnęła nieco z ulgą Mandy, że Lilly nic większego się nie stało... bo nie ręczyła za siebie, co by było, gdyby Bonar zrobił coś poważniejszego. Oczywiście z samego takiego traktowania dziewczynki nie była zadowolona, ale co by nie ukrywać, musiała się do takich rzeczy już przyzwyczaić. Małpka na pewno sobie dobrze popamięta, kto był dla niej miły, a kto nie i mogła się kiedyś jako zwinna żmijka zemścić. A nieco pocieszał fakt, że raczej większość załogi traktowała ją dobrze.

***

Gdy już ręce opadały z sił po kolejnych godzinach intensywnego żeglowania, nagle czarnoskóra musiała sięgnąć do jakichś swoich rezerw i zebrać się na to, by jeszcze bardziej przyspieszyć. Zarówno jej, jak i jej ekipie ręce już odpadały, nogi ledwo trzymały się masztów, palce drętwiały. Było ciężko, ale nie mieli wyjścia, zwłaszcza teraz, gdy brak odpowiedniej prędkości mógł się wiązać z najgorszym, czym mogło się skończyć starcie z dwoma francuskimi statkami. Jakoś w głowie odkopały jej się wróżby Tay o chodzącej żywej śmierci i o czarnym smoku, ale jakoś nie była w stanie tego powiązać z tym, co widziała. Co było nieco uspokajające, bo mimo wszystko wróżby niby były z dupy, ale skądś się musiały brać. A skoro mieli spotkać żywą śmierć i smoki, to znaczyło, że... to starcie przetrwają?
 
Jenny jest offline  
Stary 25-03-2023, 19:15   #43
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Morze Karaibskie.
Popołudnie.


"Wilk morski" zwiewał ile wiatru w żaglach, przed cholernymi francuzami… którzy oczywiście płynęli za nimi. A jakby tego było mało, pojawił się i drugi statek, który zachodził ich od bakburty. Oj będzie duży problem, będzie naprawdę źle…

- Do dupy to wszystko!
- Od kiedy nie ma kapitana Dante, źle skończymy!
- Ja to czułem w kościach! - Marudzili piraci pod nosem, jednak nie za głośno, by ani "Książę", ani Edmure nie słyszeli.

Wszyscy jednak gotowali się do bitwy… choć mieli pełne portki. Ale lepiej walczyć do końca, i zginąć, niż zawisnąć? No chyba, że im się uda, i uciekną.


~

Minuta za minutą… szybkiego płynięcia, ładowania armat, pistoletów, muszkietów, nerwówki. I obserwowania przez lunety, zarówno jednego, i drugiego statku.

Tak, ci za nimi, definitywnie Francuzi, również gotowali się do walki, biegając po pokładzie w swoich pieprzonych niebieskich mundurkach, i zajmując pozycje, wśród rozwiniętych pełnych żagli, zasuwając za piratami…

Drugi statek, płynący od dziobu i bakburty, również pod pełnym ożaglowaniem, minimalnie większy… chciał im przeciąć kurs? Tak. Również ta sama flaga. Tak, niestety.

Szlag by to trafił!!

- Który rozgniewał Neptuna?? No który?! - Wrzasnął na takie nowiny "Szczerbaty" Studs.

A kapitan Simon, zdał sobie sprawę, iż przy nowo obranym kursie, kierują się między Dominicanę, a Puerto Rico. W sumie, tamtędy też mogli prysnąć, czemu nie.


~

Żabojad na rufie, cały czas ich goniący, a drugi od boku starający się przeciąć im kurs… ale coś było nie tak. Ten drugi statek, który pojawił się później, ten prawie płynący prosto na nich…

Tam nie było na pokładzie sylwetek w niebieskich mundurach??

I nagle, Francuska flaga została ściągnięta w dół, a na jej miejsce została wciągnięta…


Piraci! Jasna cholera, czy to był… tak, to on! I już z daleka, stojąc za sterem "Szalonej Syreny" uchylił kapelusza, machając nim przyjaźnie w stronę "Wilka morskiego". Załoganci zaczęli radośnie wrzeszczeć, a Odell "Korsarz" Eulisses, dał znak kapitanowi Simonowi.

Dzięki niespodziewanym, pięknie podstępnym piratom z drugiego statku, nagle załoga "Księcia", z ofiary, stała się myśliwym, wobec żabojadów.

- Ostry zwrot na sterburtę!!! Trzymać się, kto może!!

"Wilk morski" wykonał bardzo mocny zwrot, zawracając w stronę goniących ich Francuzów, którzy… zgłupieli na taki widok. No i na widok niby sojusznika, który okazał się drugim statkiem pirackim, teraz płynącym prosto na nich.

Francuzi sami wykonali zwrot, starając się uciec… ale w sumie było już za późno. Minuta, dwie, trzy… i "Szalona Syrena" ich dopadła, i już walnęli kanonadą, trafiając częściowo po dziobie, i bakburcie francuzików.

Nadpływał również "Wilk morski", z gotowymi działami do strzału, jeszcze chwila, jeszcze chwila…

- Ognia!!
- Ognia!!!

Trzy statki.

Manewrujące blisko siebie, starające się mieć dobrą pozycję względem przeciwnika, i strzelające z dział. Bitwa na całego!


Francuzi próbowali uciec, kąsając wściekle, ale co dwóch na jednego, to dwóch na jednego… dostali porządnego łupnia armatami, aż w końcu przyszła pora do abordażu. I to na obu burtach, z obu pirackich statków!


***

Mandisa na jednym z masztów, pochwyciła linę w dłonie, po czym się na niej bujnęła na wrogą jednostkę… mało nie spadając po drodze. Ale była jakoś tak rozjuszona tym wszystkim, i gotowa do walki, więc szalała.

Po wylądowaniu zaś na pokładzie statku francuzików, przyszło powalczyć wręcz, zarówno z żołnierzami, jak i marynarzami…


~

Edmure po początkowym wydawaniu rozkazów, pilnowaniu działowych, i w końcu i poprowadzeniu abordażu, wypalił nawet z garłacza, zasypując wrogów małymi kulami…

No a potem głównie wrzeszczał, wydając rozkazy.


~

Kapitan Simon dwoił się i troił w swojej roli, jakoś nawet sobie dając radę. Wiedział jednak, że gdyby drugim statkiem nie była "Szalona Syrena" to teraz oni mogliby być właśnie tymi pechowcami, atakowanymi przez dwie jednostki jednocześnie.

Coś bardzo blisko "Księcia" pieprznęło, jakaś kula armatnia, i poczuł szczypanie w prawej nodze. Ale teraz nie czas na takie pierdoły…







***
Komentarze jeszcze dzisiaj.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline  
Stary 28-03-2023, 20:29   #44
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Napastnik nagle zmienił się w sojusznika, a Simon poczuł, jak z serca spada mu pokaźnych rozmiarów kamień. Ale na radość nie było czasu - trzeba było przerwać pościg za "Manta" i dołączyć do "Syreny". Pokonać Francuzów, a potem spróbować wyciągnąć z tego spotkania dodatkowe korzyści.
Simon znał Eulissesa bardziej z widzenia... Raz czy dwa trafili na siebie u "Madame Harriet"... i tyle. No ale dało się z nim pogadać.

- Zwrot na sterburtę!
Ofiara zmieniła się w napastnika, a "Wilk" ruszył na francuski okręt, który próbował uratować się desperacką ucieczką.
- Bonar, załadować działa kartaczami!
Kule łańcuchowe niszczyły ożaglowanie, kartacze - siłę ludzką przeciwnika. Dopóki na pokładzie francuza nie znaleźli się piraci z "Syreny" można było strzelać. A maszty i żagle powinny zostać całe. A nuż Eulisses zechce zagarnąć pryz? Po co mu utrudniać życie i zamiast zdolnego do żeglugi statku dawać podziurawiony kulami, tonący wrak?

- Przerwać ogień! - zawołał, gdy znaleźli się parę metrów od przeciwników. Raczej nie wypadało dziurawić sojuszników, a za moment na pokładzie francuza mieli się znaleźć piraci z "Syreny". - Rzucać haki!

Gdy kłęby armatniego dymu rozwiały się do końca, trzy statki stanowiły niemal jedność, mimo wysiłków Francuzów, usiłujących odczepić abordażowe haki..
Simon, który na kapitańskim mostku nie miał już nic do roboty, z pistoletem w jednej i szablą w drugiej ręce, ruszył do ataku, chcąc dać dobry przykład swej załodze.

- Vail, Sakeem, Farr, Salvo, za mną! - krzyknął. - Szukamy kapitana! Jerremy, pilnujesz moich pleców!

Przeskoczył na pokład francuza i zaatakował stojącego na jego drodze marynarza.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 30-03-2023 o 07:58.
Kerm jest offline  
Stary 30-03-2023, 09:29   #45
 
Lynx Lynx's Avatar
 
Reputacja: 1 Lynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputację
Bosman śpiewał, Bosman się darł, Bosman pilnował, Bosman czuwał.
Bosman po prostu wykonywał swoją robotę.
Co było ciężkie, bo ludzie zgłupieli.
W sumie nie ma co się dziwić sytuacja zmieniała się nad wyraz szybko.
Od panicznej ucieczki po abordaż na statek żabojadów z niespodziewanym sojusznikiem.
No kto by się kurwa spodziewał?
Nie zmienia faktu, że trza armaty przeładować. Szmaty dla nowego kursy ustawić i z tuzin innych rzeczy porobić.
Przynajmniej z przygotowaniem się do bitki szło gładko.
Załoga już wcześniej była nerwowa, potem wręcz przerażona, a teraz jest wściekła i z chęcią wyładuje z siebie ostatnie “wydarzenia”.
Oj, Edowi, aż smutny się zrobiło biednych francuzików.
Już dopływali już haki abordażowe zarzucali i już tu salwa sru we wroga i Bosman też ze swojego garłacza wypalił, a kulki poleciały.
Jedno oko na Maroko. Tak pierdyknął, że nikogo nie ustrzelił. No kogoś tam kulka trochę przycięła, a komuś drzazga z oderwanej burty się wbiła. Strzelec z niego jak kurtyzany dziewica.
Wkurwiony Manderly, ryknął tylko do swoich ludzi, by pilnowali okrętu po czym biorąc swój topór przeskoczył nad burtą do wrogiego okrętu.
Przy załodze musiał się powstrzymywać, teraz jednak miał chętkę i szanse tak jak inni do odrobiny rozrywki.
W końcu Bosman też człowiek i coś mu się należy.
 
Lynx Lynx jest offline  
Stary 01-04-2023, 14:19   #46
 
Jenny's Avatar
 
Reputacja: 1 Jenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputację
Mandisa najbardziej mogła obawiać się o swój los, znając już to, jak kończyły złapane kobiety wśród załogi wroga. Zapewne tuż przed złapaniem najlepszym wyjściem byłoby się zabić, więc nie było znaczenia, czy zrobi to teraz z przemęczenia próbując łapać wiatr w żagle, czy dopiero wtedy, gdy już byli złapani.

Gdy jako jedna z pierwszych na maszcie zauważyła zmianę flag na jednym ze statków i serce nie musiało już jej stawać w gardle, mogła w końcu nieco odetchnąć. Jeszcze nic nie było pewne, wciąż każda walka mogła się potoczyć różnie, ale z nowym sojusznikiem mieli znaczącą przewagę. Przypłynęło w nią nagle wiele sił. Zdawała sobie sprawę, że gdy emocje opadną, może być wyzuta z wszelkiej energii, ale miała ochotę jak najszybciej znaleźć się na francuskim statku i strzelać w te głupie, francuskie łby.

***

- Kurwaaaa! - ryknęła, ni to komentując mocne lądowanie na wrogim statku, ni to wydając z siebie bojowy okrzyk. Zresztą, czemu nie oba na raz.

Oddała dwa strzały w stronę francuzików z pistoletów, a następnie odszukała wzrokiem niedaleko siebie kogoś z ich lub Korsarza załogi, kto nieźle operował jakąś szabelką czy mieczem. Przystąpiła do niego, aby przyjmował on na siebie przeciwników z podobną bronią, a sama oddała się walce wręcz licząc, że jak najszybciej uda im się stłamsić niebieskomundurkowców.
 

Ostatnio edytowane przez Jenny : 01-04-2023 o 15:10.
Jenny jest offline  
Stary 04-04-2023, 12:37   #47
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Morze Karaibskie.
Popołudnie.


Na pokładzie francuskiego statku doszło w końcu do walki wręcz… i żołnierze nie mieli praktycznie żadnych szans, zaatakowani z dwóch stron. Strzały z samopałów, krzyki, szczęk broni, wrzaski zabijanych i ranionych…


Bosman Edmure potraktował jakiegoś żołnierza siekierką przez łeb… potem kolejnemu odciął prawą rękę, a gdy ten pochylony wrzeszczał z powodu utraty kończyny, wykończył go ciosem toporka w nasadę karku.

A później, ktoś go postrzelił w prawą rękę, co w sumie jedynie rozzłościło bosmana…


~

Mandy w trakcie walk postrzeliła marynarza w prawe biodro, a jakiś inny pirat dokończył dzieła, tnąc delikwenta przez łeb. Kolejnego trafiła po prawej łapie, i znowu ten został dobity przez sprzymierzeńca… szablą wbitą w plecy. Dziewczyna lawirowała wśród swoich, kryjąc się między nimi, za nimi, obok nich… aż w końcu jakiś parszywy żołnierz wbił jej bagnet w prawą nogę.


~

Simon wpakował po wymianie kilku ciosów jakiemuś marynarzowi szablę w bebechy, kolejnego ustrzelił z pistoletu, a później ciął jeszcze jednego żołnierza po biodrze, dobijając go ciosem po torsie.



***

Wkrótce walka została zakończona, a pokład żabojadów spływał krwią…

Przeżyło ich z całej załogi ledwie 10, z czego połowa była ranna. Francuski kapitan oczywiście żył, i miał się dobrze.

- Litości!!
- Poddajemy się!! - Krzyczęli załoganci.


Z załogi "Wilka" zginęło 3 piratów, do tego Mamo dostał szablą po łbie, ale twardo się trzymał na nogach. Ranny był również jęczący głośno "Nierudy", postrzelony w bok, oraz "Szczerbaty", który miał paskudnie rozwalony łeb, i był ciężko ranny. Ten cierpiał w ciszy…

Z załogi "Syreny" zginęło 7, a rannych mieli 4.

Piraci obu statków ściskali się wzajemnie, poklepywali, i gratulowali sobie zwycięstwa, i faktu… iż przeżyli.

- Nie krzywdzić jeńców! - Krzyknął szybko kapitan Odell, idąc po pokładzie. Po chwili wymienił zaś kilka słów z Simonem, i dowiedział się od niego, iż ten jest teraz kapitanem "Wilka", a ciężko ranny Dante jest w swojej kajucie…
- Ach, no to mimo wszystko gratuluję - "Korsarz" uścisnął dłoń "Księcia".

Następnie obaj kapitanowie wydali odpowiednie rozkazy, po czym udali się do kabiny pokonanego kapitana Francuzów, by tam w spokoju "ponegocjować"…


***

"Wilk morski" brał większą część uzbrojenia żabojadów, ich żywność, i połowę alkoholu(którym było wino). A że to był typowy statek wojskowy, żadnych towarów nie mieli… znalazło się jednak i trochę monet.

"Szalona Syrena" zabierała sam statek, oraz jeńców, których Odell miał zamiar odstawić szalupą jeszcze tego samego dnia do najbliższego portu.

Trochę się to nie podobało Simonowi, on sam również by wolał zdobyczny statek, ale gdy Odell usłyszał o podstępnym ataku na Dante, i porwaniu jego córki…
- Widziałem ją! - Powiedział "Korsarz", waląc pięścią w stół - Pół dnia będzie, jak ją widziałem! Płynęli pod pełnym żaglem, nie chcieli się zatrzymać, i pogadać… gdybym wiedział, to bym ich tak nie puścił… tak, kurs macie dobry, na wschód, tak! Jak myślisz, gdzie oni płyną?


- Masz rację! - Kapitan Odell uniósł nieco rozłożone ręce w geście triumfu - Podła Clarisa płynie do Świętego Tomasza! Dobry z ciebie kapitan, Simon… - "Korsarz" uścisnął mu dłoń.









***
Komentarze jeszcze dzisiaj.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline  
Stary 07-04-2023, 20:16   #48
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Walka była zażarta, ale liczebna przewaga piratów sprawiła, iż nie trwała długo. Francuski kapitan poddał się, flaga opadła i francuski statek stał się łupem piratów.
A Simon mógł omówić z Odellem sprawę podziału łupów.
Francuska łajba była łakomym kąskiem, ale istniało jedno wielkie ALE... tudzież kilka malutkich 'ale', wynikających z tego pierwszego.
Simon miał tylko tylu marynarzy, że starczało do sprawnego manewrowania "Wilkiem". Pryz można by co prawda obsadzić załogą szkieletową, ale co dalej? Kogo postawić na jej czele? Bonara? Nie byłoby gwarancji, że aktualny pierwszy oficer nie zechciałby przywłaszczyć sobie nowej jednostki. Simon nie wierzył mu za złamanego pensa.
No i pryz spowolniłby "Wilka", a wtedy pościg za Clarisą miałby jeszcze mniejsze szanse powodzenia.

- Twoje zdrowie. - Simon uniósł kryształowy kielich, napełniony francuskim winem. - Piękna akcja.
Prowizorycznie opatrzona noga pobolewała, ale poza tym "Księciu" humor dopisywał. Szczególnie gdy Odell opowiedział o spotkaniu "Manty". A to świadczyło o tym, że trop, jakim płyną, jest dobry. I jeszcze ciepły.
- Kapitanie... - Vall wsadził nagle łeb do kajuty. - Wszystko jest już na pokładzie "Wilka".
Simon dopił wino i podniósł się.
- Raz jeszcze dziękuję. - Uścisnął dłoń Eulissesa. - Jak dorwę Clarisę i wrócę do Tortugi, zabawimy się jak należy u "Madame".

Pół szklanki później "Wilk Morski", pod pełnymi żaglami, płynął na wschód, w stronę Świętego Tomasza.

~

Simon wygłosił "mowę do ludu" chwaląc za postawę i dzieląc wiedzą o tym, że podążają śladem "Manty". Potem, zostawiwszy statek pod dowództwem Bonara, zaszedł do swej byłej kajuty, w której obecnie leżał Dante. Jeszcze, a według słów okrętowej wiedźmy - już niedługo - kapitan "Morskiego Wilka":
Według jego niewprawnego oka stan kapitana nie zmienił się od ostatniego razu, ale pewności nie miał. Więcej mogła powiedzieć tylko Wiedźma, więc Simon wybrał się pod pokład. Miał zamiar dowiedzieć się, jak czują się i poważniej ranni członkowie załogi. A przy okazji sprawdzić, czy w jego nodze nie zostały jakieś drzazgi.

Siedziba Tay jak zawsze była ciemna i duszna. I pełna zapachów, w większości niezbyt przyjemnych dla normalnego nosa, ale głównej lokatorki tego miejsca nie było. Istniała jednak duża szansa, iż Wiedźma tu wróci - Tay zazwyczaj nie lubiła opuszczać swego małego królestwa. Zamiast więc wracać na pokład i kazać ją znaleźć Simon wybrał inną opcję - usiadł, oparł się o ścianę i postanowił poczekać.




Im dłużej tam siedział, tym bardziej jednak, jakoś tako… te wszystkie dziwne rzeczy, przyrządy, fiolki, klatki na zwierzęta. Coś gdzieś zasyczało w ciemnym kącie, a po ścianie przelazł wielki pająk??
Niczym w ponurych bajkach o złych wiedźmach, jakie niania czytała mu dawno temu i bardzo daleko stąd. Gdyby spotkał taką chatkę w lesie, pewnie by kazał spalić paskudztwo, ale tu... Zapewne "Wilk" też by spłonął, a Tay... Wolał sobie nie wyobrażać, co zrobiłaby Wiedźma. Nie mówiąc już o tym, że - jak by nie było - uratowała mu życie.
Zaklął pod nosem i wstał, dochodząc do wniosku, że nie będzie dłużej nadwyrężać swojego (jeszcze) dobrego humoru. I zatruwać się unoszącymi się w powietrzu zapachami.
Wyszedł z jej dziupli… i stanął oko w oko z Tay. "Wiedźma", mrużąc oczy, spoglądała mu prosto w twarz.
- Oto osoba, o której marzyłem, by ją spotkać - powiedział. A kobieta przecisnęła się obok niego, wchodząc do środka.
- Czy "Szczerbaty" się wyliże? - spytał, idąc za nią. - Mamo i "Nierudy", jak szybko dojdą do siebie, czy też trzeba będzie ich zostawić na lądzie, by się wykurowali?
- Umboto ma się już lepiej, tak. A na Elvie goi się jak na kocie - Powiedziała Tay, sięgając po jakąś flaszkę, wyciągnęła korek zębami, i napiła się… spojrzała na Simona - "Szczerbaty" twardy, wyliże się. Mamo też. "Nierudy" potrzebuje trochę dłużej.
- Ale nie musi schodzić na ląd? - spytał z odrobiną niepokoju. - Czy lepiej będzie zostawić go na Świętym Tomaszu i potem po niego wrócić?
- Nie, nie musi… ale do wielu rzeczy teraz się na pokładzie nie przyda - Tay znowu się napiła z flaszki, i w końcu, po chwili wahania, dała ją Simonowi - Opatrzyłam też bosmana, i Mandy…
- Niech leży i nic nie robi, byle stanął na nogi - powiedział Simon. - I tak straciliśmy zbyt wielu ludzi. Nie wiem, co byśmy bez ciebie zrobili - dodał, pociągając z butelki łyk. Ostrożnie, bo diabli wiedzieli, czym raczy się Wiedźma… Rum. Całkiem niezły.
- Byłby kto inny - Tay wzruszyła ramionami, po czym wyciągnęła łapkę po flaszkę - A ty tu w ogóle czego szukałeś?
- Sprawdzałem, czy nie trzymasz gdzieś w kącie kolejnej Hiszpanki - zażartował, oddając jej butelkę.
- Aha… - Kobieta jakoś się nie uśmiała.
- Z chęcią bym ci zaproponował kilka wspólnych chwil, ale nie wyglądasz na zainteresowaną.
- Chcesz zagrać w kości? - Tay błysnęła zębami.
- Chętnie... O co? - spytał, uznając, że nieco rozrywki może się przydać.
- To miał być żart… - Mruknęła "Wiedźma", napiła się znowu z flaszki, po czym usiadła, i zaczęła sobie nieco przemywać ręce w jakimś wiaderku - Więc, co jeszcze, kapitanie Simonie?
- Sprawdzisz, czy nie zostały mi w nodze jakieś drzazgi? - spytał, tym razem całkiem poważnie. - Zamiast kulą oberwałem kawałkiem drewna.

Tay kiwnęła potakująco głową, wstała z miejsca, i sięgnęła po lampę. Odpaliła ją, by było nieco więcej światła, po czym postawiła na stole, a Simonowi wskazała dłonią miejsce, gdzie sama przed chwilą siedziała, po czym zaczęła też grzebać po swoich dupereleach w kajucie, pewnie szukając jakiś przyrządów medycznych…
Podciąganie nogawki nic by nie dało, więc Simon ściągnął buty, a potem spodnie, paradując w majtkach, i pokazując byle jak zabandażowaną ranę, tuż nad kolanem. Tay uniosła brew, ale nie odezwała się ani słowem, i usiadła przed "Księciem" po prostu na podłodze. Zaczęła rozwijać prowizoryczny opatrunek.
- Kto to zawijał? - Spytała.
- Spieszyłem się - wyjaśnił.
- Mhm. Dobra… - Mruknęła kobieta, po czym po pozbyciu się szmatki, zaczęła się przyglądać ranie, niemal wsadzając w nią nos - Przysuń trochę bliżej lampę…

Bez chwili wahania Simon spełnił to polecenie. Tay przyglądała się dalej ranie, już nie z takiego bliska, a nieco dalej, i oparła obie dłonie na kolanie mężczyzny. W jednej miała małe szczypce, w drugiej… sztylecik. A "Książę" całkiem niezłe widoki na jej dekolt. Bardzo interesujący dekolt. I gdyby nie ten sztylecik, z pewnością coś by na ten temat powiedział. A tak... na wszelki wypadek wolał ograniczyć się do patrzenia.
- Widzę chyba dwie drzazgi - Powiedziała kobieta, po czym odłożyła sztylecik na stół - Dosyć małe… ale nie powinno być problemu.
- Lepiej żeby zniknęły i nic się nie paprało, a zatem oddaję się w twoje ręce - stwierdził.
- No to… - Powiedziała "Wiedźma" i szczypcami usunęła pierwszą drzazgę, a Simon poczuł niewiele.
- Ale masz zręczne palce - powiedział z uznaniem.
Sztylet zniknął z ręki Tay, więc jej cycki zaczęły na niego trochę działać...
- Mhmm - Mruknęła Tay, nawet w twarz Simona nie spoglądając, skupiając się na kolejnej drzazdze… siup, też ją wyciągnęła bez problemu. Ale po nodze pociekła strużka krwi.
- Tak jak mówiłem, masz bardzo zręczne palce. - Na moment przeniósł wzrok z biustu Tay na swoją nogę. Ale zaraz wrócił do obserwowania ciekawszych obiektów.
- Zszywać nie ma co, więc już po krzyku. Nowy opatrunek, i gotowe - Tay wstała, poszukała co trzeba, i przewiązała nogę "Księcia"... a raz przez przypadek stuknęła cyckami o kolano - Dobra, gotowe.
Simon podniósł się nie myśląc o tym, że jego zainteresowanie "Wiedźmą" może się rzucić w oczy… rzucało. Bo Tay spojrzała w jego krocze, unosząc brwi.
- Mówił ci ktoś kiedyś, że masz ładne... ładny biust? - spytał Simon, powoli wyciągając ręce po spodnie.
- Cycki, jak cycki? - Powiedziała kobieta, i sięgnęła po flaszkę, z której się znowu napiła.
- Ładne, kuszące - stwierdził. - Sugerują, że reszta jest równie interesująca.
- Mam je pokazać? - Odparła Tay z poważną miną.
- Jeśli zechcesz... - odparł. Nie zamierzał tego traktować jak kapitańskiego rozkazu.
- Czy to rozkaz? - Jak na złość myślom Simona, właśnie o to spytała kobieta, odstawiając flaszkę na stół, wpatrując się w niego tymi swoimi zielonymi ślipiami.
- W żadnym wypadku. - "Książę" skrzywił się na samą myśl, że Tay ma o nim takie kiepskie zdanie.
- No to nie pokażę - "Wiedźma" krzywo się uśmiechnęła, po czym chyba jak na złość, założyła rękę na rękę, pod biustem, a ten drgnął… ponownie przyciągając spojrzenie Simona.
- Piękne... dzięki... za opatrunek - powiedział, po czym zaczął się ubierać.
Być może "Wiedźma" miała charakter Hiszpanki.... może lubiła traktowanie biczykiem lub rozkazy w stylu "Pokaż cycki!" czy "Nadstaw dupę!".
A może nie.
- Nie ma za co. W końcu to moja robota - Powiedziała, przyglądając się ubierającemu mężczyźnie.
- Każdą robotę można wykonywać na różne sposoby - odparł. - Gdybyś czegoś potrzebowała, to wiesz, gdzie mnie znaleźć.
Skończył się ubierać i ruszył do drzwi.
- Mhm - Mruknęła Tay.

Ledwo Simon znalazł się za drzwiami, wyrzucił w głowy myśli o cyckach Tay. Miał ważniejsze sprawy - na przykład pogrzeb marynarzy, którzy zginęli w starciu z Francuzami.
 
Kerm jest offline  
Stary 12-04-2023, 13:21   #49
 
Lynx Lynx's Avatar
 
Reputacja: 1 Lynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputację
I porąbany łeb
i porąbany dzień.


Nucił sobie Bosman machając wesoło toporkiem rozwalając łby i ucinając kończyny, aż tu nagle jak po diable jak stado wściekłych os w rękę mu się wbiło.
Dobrze, że walka miała się już ku końcowi, bo by jeszcze co gorszego go spotkało.

Łajba wzięta wróg spacyfikowany. Ranni, zabici do ogarnięcia i łup do podziału.
Najpierw Ci bardziej poobijaniu potem Ci lżej typowa selekcja, bo potrzebujących wielu, a Tay ledwo jedna. Jego rana poważna nad wyraz nie było. Ot żelaście się wbiło w mięcho trza było wyciągnąć skropić alkohole dziurę i zaszyć. Wiedźma dokonała oględzin, a żeby ją odciążyć zabiegiem zajął się Smee jako najbardziej doświadczony załogant w obrócę mięsa.
Potem zostało Edowi dbać aby środków przeczyszczających w środku nie zabrakło, dlatego zdobyczne wino było mile przez niego widziane.

Bosman czuwał i pilnował, zarówno swoich jak i czy druga załoga czego nie kombinuje.
Może i się znali, ale ufasz to tylko swoim.
Ostatnio jak Kapitan zaufał komuś spoza załogi to zobaczcie jak się skończyło.
Na szczęście chyba było wszystko dogadane co wielce Eda uradowało.
Nawet kierunek im potwierdzone, więc ocenia to wszystko dobrze. Nawet pomimo strat.
 
Lynx Lynx jest offline  
Stary 13-04-2023, 18:30   #50
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Tymczasem, wiele mil dalej...

Ognista usiadła do stołu, zgodnie z zaproszeniem.
Zapoznawszy się z opinią Wściekłej na temat umierania, Kirsten od razu rozważyła kilka nowych wariantów. Wcześniej myślała tylko o krwawej ranie w brzuch i wyrzucenie za burtę na pełnym morzu, ale stryczek i wierzganie nogami na oczach tłumu też brzmiało dobrze... Jakakolwiek śmierć ją spotka, najważniejsze aby przychodziła bardzo powoli.
Chwalenie się skradzionymi butami i co gorsza kpiny ze śmierci ojca wołały o pomstę! Ale Kirsten miała wystarczająco oleju w głowie, że opanowała swoje zapędy. To co chętnie wykrzyczałaby przeciwniczce w twarz, nie nadawało się do powiedzenia.
- Skoro tak uważasz - odpowiedziała niewyraźnie.
- A coś ty taka mokra? Cucili cię wodą? Hahaha! - Roześmiała się Clarisa - Chcesz coś jeść, albo pić?
- Chętnie, czuje się jakbym miała strasznego kaca - odpowiedziała Kirsten, chwytając za puchar z winem. - Nie musieli mnie cucić bo sama się obudziłam, ochlapali mnie “bo tak”, bydło jedno. A Dusiciel już się przymierzał do gwałtu - doniosła bez wahania..
- Hehehe… liczyli, że po kąpieli się za ciebie wezmą? Ja im tam nie bronię - Clarisa wyszczerzyła zęby - Ale chwilowo, jesteś jeszcze nieco przed nimi chroniona…
- To może zabroń? Choć trochę osłaniaj moje plecy - zasugerowała Kirsten i upiła wina. Chciało jej się pić, ale wiedziała że alkoholem się tylko upije i będzie miała ciężkiego pełnego pragnienia kaca. Nie tracąc czasu złapała jedno z leżących na stoliku jabłek.
- Chwilowo, czyli do czasu aż odnajdziesz swój skarb? - spytała.
- To zależy… wiesz, jak będziesz niegrzeczna, to i ci zedrzemy skórę z pleców… - Wrednie uśmiechnęła się "Wściekła" - …a ciebie najpierw weźmie w obroty załoga, a potem po prostu polecisz za burtę…
- Jak uroczo - odpowiedziała Kirsten, dość łapczywie zajadając jabłko - a jak mimo wszystko będę grzeczna? Co wtedy? - spytała.
- Wtedy będziesz tylko w moich łapkach - Clarisa wyszczerzyła znowu ząbki, a Covell zrobił srającą minę.
Nadal zajadając jabłko, sięgnęła po plaster chleba którym szybko poprawiła, a całość popiła łykiem wina.
- Widzę, że ktoś ma z tym problem - zauważyła Kirsten wskazując nieznacznie dłonią na dyszącego w kącie psa.
- A co z piciem, jedzeniem i ubraniem? - spytała, przyglądając się uważnie rozmówczyni i biorąc kolejne kęsy.
- A co ma z tym być? - Zdziwiła się Clarisa - Jesz i pijesz? Jesz i pijesz. Nago też nie biegasz…
Korzystając z tego że miała pełne usta, Kirsten zastanowiła się przez chwilę. Wyglądało na to, że nie będą jej głodzić i lepiej było tak to zostawić. Żadnych gwarancji i tak mieć nie mogła - nie z tymi ludźmi. O zwrot swojego odzienia też nie warto już było się dopominać... Ciekawe. Wielokrotnie w ciepłe dni miała frajdę z pokazywania się na pokładzie z rozpiętą kamizelką, ale teraz gdy zmuszono ją do noszenia nieustannie zsuwającego się gorsetu, czuła się tym potwornie zażenowana. Absolutnie tego nie chciała.
Przełknęła.
- Co do biegania. Nie mogę nawet normalnie chodzić - zauważyła, jedząc i pijąc dalej, wykorzystując możliwość póki ją miała.
- W końcu jesteś więźniem? Nie będziesz mi tu węszyła po statku… - Powiedziała Clarisa, po czym urwała kolejne udko, od reszty kury, i spojrzała na Kirsten - …ciesz się, że nie siedzisz przykuta kajdanami w ciemnym bryku?
Kirsten ocknęła się jakiś kwadrans temu i nie miała pojęcia w jakich warunkach będą ją przetrzymywać. Skoro kajdany i okrętowa ciemnica były groźbą, to znaczyło że raczej nie są one pierwszą przewidzianą dla niej opcją. Ona sama nadal nic nie wiedziała, ale była to jakaś pociecha. Jadła dalej - piła wodę i jadła póki mogła, gdyż mógł to być jej ostatni posiłek.

"Wściekła" rzuciła udkiem przed "Ognistą" na blat stołu, czyli to było dla niej? No cóż, karmili ją, i to nawet w dosyć kontrowersyjny sposób, jakby dając do zrozumienia, że jest… ich suczką? I właśnie dostała kość. A Clarisa oblizała własne palce, przyglądając się Kirsten z uśmieszkiem.
- Dwa dni. "Tylko" dwa dni, albo "aż" dwa dni. Tyle płyniemy do celu - Wyjaśniła jej kapitan "Manty" - I tyle jesteś w naszej słodkiej gościnie. Jesteś nawet ładna, i szkoda by było cię okaleczyć, więc twój wybór, jak będą owe 2 dni dla ciebie wyglądały…
Kirsten jakoś wątpiła w pokojowe rozstanie. Przewidywała, że gdy jej plecy nie będą już nikomu potrzebne, to skończą się wszelkie uprzejmości. Nie zdziwiłaby się gdyby zostawiono ją na bezludnej wyspie - oczywiście upewniając się wcześniej że za dziewięć miesięcy sama sprawi sobie towarzystwo... Póki co miała dwa dni i warto było się skupić na nich - zadbać aby były znośne.
- Do wszystkiego z rozsądkiem - odparła dyplomatycznie. Wolała uniknąć kłopotów, więc nie miała zamiaru ich sprawiać. Przynajmniej przez najbliższe dwa dni.
Chwyciła “podane” jej udko i zaczęła je jeść. Myślała. Wypłynęli wieczorem z Tortugi, więc Kirsten wyobraziła sobie mapę na której odliczyła dwa i pół dnia żeglugi, aby ustalić potencjalne przeznaczenie. Szybko jej jednak wyszło, że mogą płynąć wszędzie - bez znajomości kursu niewiele uda jej się ustalić.
- Mało gadasz… - Powiedziała nagle Clarisa, z posępną miną- A to mnie nudzi… i zaczyna nieco denerwować? A wiesz jaki mam przydomek? Nie chcesz więc chyba, żebym się wnerwiła?
- No wiesz - Kirsten starała się zrobić dobrą minę do gry która mogła się ułożyć dla niej bardzo źle. - Bo czuję się jak na kacu. Suszy mnie i łeb im pęka. Chyba nawet dosłownie jest pęknięty, może nie czacha ale skóra na pewno - wytłumaczyła, gdyż istotnie w pierwszej chwili brak picia i jedzenia były dla niej ważniejsze niż rozmowa z oprawcą. A głowę faktycznie miała rozwaloną i nieopatrzoną.
- Ale na potencjalną nudę znam kilka ciekawych i zabawnych historii, jeśli masz ochotę posłuchać - zaoferowała.
- No to słucham… - Powiedziała Clarisa, mrużąc oczy.
Kirsten nie była pewna którą wybrać. Opowiedzieć gdy wraz z kumpelą podglądali kotłującą się na sianie parkę i wybuchł pożar? Czy o tym jak zakradła się po butelkę wina i wróciła z dwiema beczkami, ale bez koszuli? Były to zabawne historyjki, ale tu potrzebne było coś ciekawszego i zdecydowanie dłuższego. Więc, przez następne pół godziny, podjadając i popijając, Kirsten opowiadała historię jednej Robin, która rozbiła się na bezludnej wyspie musząc sobie samej radzić, przez ponad rok. A potem tylko z taką jedną murzynką, którą nazwała Friday, a która też była rozbitkiem. Aż w końcu po pary latach je uratowano...
- Straszne pierdoły - Powiedziała na końcu, wyraźnie znudzona opowiastką Clarisa, a Covell aż ziewnął. "Wściekła" wyciągnęła zaś nagle pistolet zza pasa, i wycelowała Kirsten w twarz!
- Pani kapitan?? - Zdziwił się jej pies.
- Myślę… - Wycedziła kobieta.
Kirsten nie wiedziała co się właściwie działo. To nie wyglądało jak blef, ale zabicie jej teraz oznaczało utratę skarbów... aczkolwiek zdawała sobie sprawę z tego że strzał wcale nie musiał być śmiertelny i mógł ją zwyczajnie oszpecić!
- Może, trochę za długa? - wydusiła z siebie. - I nie było w niej skarbów? - dodała w nagłym przypływie olśnienia. Wspomnienie o skarbie było jak najbardziej na miejscu.
- Pani kapitan, ale my ją mamy, gdzie chcieliśmy… pani kapitan… fiolka… - Mamrotał Covell.
- A no tak. Masz rację, zapomniałam - Powiedziała "Wściekła" i lewą dłonią wyciągnęła sobie z głębin dekoltu małą fiolkę, a w drugiej nadal trzymała pistolet, celując w Kirsten.
W tym momencie pistolet jakby przestał mieć już dla niej znaczenie. Wszystko przestało już mieć znaczenie, gdyż zrozumiała co tak naprawdę robiła przy tym stole.
- Ładna odtrutka. Trucizna zabija po dwóch-trzech dniach? - powiedziała całkiem obojętnie Kirsten, choć zdawała sobie sprawę, że trucizna wcale nie musiała być śmiertelna, a mogła po prostu wywoływać uciążliwe bóle, które będą ją męczyć przez kolejne dni.
- Była w winie? - spytała niby od niechcenia. Mogła być we wszystkim, ale w winie najłatwiej było ją rozprowadzić. To by dawało Kirsten jeszcze jakąś szansę, gdyż unikała alkoholu i wypiła z pół kielicha, a skoro trucizna nie miała zabić tu i teraz, to pół dawki może jakoś zniesie... tak czy inaczej, czuła się jakby już była martwa!

Clarisa… głośno się roześmiała, aż zatrząsł się jej pistolet w dłoni. A i Covel zarechotał, co zdziwiło Kirsten.
- Jaka trucizna?? Jaka odtrutka? Dziewczyno… hahaha! - "Wściekła" pokręciła lekko głową, ale szybko się uspokoiła - Nie, nic z takich. Ale myśli masz bujne, nie ma co… widziałaś kiedyś coś takiego, u twojego ojca? To bardzo ważne.
- ... Nie - wydusiła zaskoczona obrotem sytuacji Kirsten. Wyglądało na to, że jednak nie została otruta. Taka informacja powinna poprawić jej samopoczucie, ale w pierwszej kolejności tylko ją to skołowało.
- Nic takiego nie widziałam - powiedziała. Cokolwiek było w fiolce, jej ojciec mógł taką mieć, ale ona nic na ten temat nie wiedziała. Z resztą co mogło być w tym tak ważnego? Kirsten nic już nie wiedziała i rozumiała dokładnie tyle samo.
 
Mekow jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:43.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172