Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-04-2023, 12:29   #101
Zell
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację


Heinrich nachylił się zza Joachima, któremu nadal naruszał strefę komfortu, zupełnie jakby pilnował maga.
- Nie będzie trzeba nic dodatkowo zabierać. Jak wszystko przez głupich złodziei wyleci w powietrze, gdy chaosowym przedmiotem się pobawią. - odparł lekko - Tak, bomba magiczna by zamazała ślady. Nawet kawałek dowodu by nie zostało. Nie będzie nam Łowca Czarownic po mieście biegał za tym artefaktem, jak nie damy podstaw do podejrzewania, że takowy przetrwał. A co do potwora i bagien, dzwonków... - uśmiechnął się półgębkiem - Sami do niczego nie dojdziemy. Chyba, że do czegoś, co nas ubije. Potrzeba wybranego by prowadził do dziedzictwa Vesty.

- Tak jak mówiłem, George jest pod moją opieką. Jeżeli jednak chcemy go mniej legalnie stamtąd zabrać, mogę poprosić o dwie rzeczy. Aby do tego doszło po tym jak wyciągniemy Marissę i Thorne'a, oraz aby przy okazji wypuścić kilka innych duszyczek. Niech se swawolą. - Otto spojrzał na Heinricha - Ktoś mógłby dojrzeć jakiś schematów w wypuszczonych pacjentach.

- Więc zatrzyjmy ślady przez zamieszanie. Chaos w ucieczce pacjentów. - powiedział Heinrich.

- Zważając ostatni napad szaleństwa jaki nastał? Czemu nie. Jednak Fabienne miała adoptować Marissę, coś czego ta bardzo chce. A Pirora zatrudnić Thorne'a. Trzeba będzie schować nasze zbiegłe owieczki. - mnich wzruszył ramionami - I to może pchnąć Matkę Somnium do wysłania listu do swych przełożonych "Grupa szaleńców sezonowo ucieka z lokalnego hospicjum".

Joachim zrobił krok do tyłu i spojrzał nieco zdziwiony na Heinricha, jakby nie był w stanie go rozgryźć.
- To taki masz plan? Wysadzić Akademię w powietrze?

- Nie całą. - odparł beztrosko, nie odsuwając się od maga, a tylko wychylając się ku niemu, gdy ten się odsunął - Na pewno miejsce z artefaktem i cokolwiek więcej wybuch ogarnie. - niepokojący uśmiech zawitał na jego twarzy - Sprawdzi się twoja przepowiednia. I rozmyje możliwą magię pod chaosowym... zanieczyszczeniem odczytu. Jeżeli chcesz tam być... to trenuj ucieczkę. - wyszeptał ostatnie słowa do niego.

- Chwila, chwila, jaki wybuch? Coś było i tym, że mamy tam wpaść i zabrać kufer. Jakieś ciała podrzucić, no z tymi drzwiami albo psami coś je jakoś załatwić. Ale wybuch? A co? Masz jakąś bombę? - Silny nie odzywał się dłuższy czas przysłuchując się wymianie pomysłów przez kolegów i koleżanki ale w końcu zabrał głos gdy uznał, że ten plan, zaczyna sporo odbiegać od pierwotnego o jakim mówili wcześniej.

- Magiczny, oczywiście. Magią też możemy przybrać wygląd nieszczęsnych strażników, którymi się zajmiemy wcześniej, ale wybuch... To byłaby kulminacja tego szaleństwa. I Hertz czy Hartwig by nie doszli prawdy. Szczególnie jak martwych podrzucimy. - Heinrich spojrzał na Mergę - Wielebna? - człowiek zachęcił kobietę, która mogła teraz od siebie dać opinie.

Sądząc po minie łysego bandziora to nie wsmak mu były jakieś wybuchy a zwłaszcza magiczne wybuchy. Ale skoro padło imię rogatej zlotookiej to spojrzał na nią pytająco. Zresztą inni także.

- Wybuch magiczny mogłabym sprokurować ale musiałabym być na miejscu. Być może udałoby mi się przyzwać pomniejszego biesa aby wywołał taki efekt ale tego już jestem znacznie mniej pewna. Musiałabym to zbadać. Taki czart jakby się dał namowic do współpracy to może by wywołał efekt demonicznego wybuchu. Tylko znów musiałabym być na miejscu aby to sfinalizować. No i każdy kapłan czy mag mógłby potem wyczuć silne stężenie Dhar. Czyli mrocznej magii. - wyrocznia dała znak, że może i byłoby to w zasięgu jej możliwości ale sama do końca nie jest pewna efektu.

- Nie no, zaraz, zaraz. Wyrocznia to miała czekać na nas w lodzi razem z Egonem, Vasilijem i resztą. Aż przeładujemy fanty ze świątyni. A potem odpłynąć. - tym razem Łasica dostrzegła niezgodność w porównaniu do planu rabunku świątynnego skarbca jaki omawiała na początku spotkania. W nim Merga miała czekać na te fanty na lodzi aby niezwłocznie z nimi odpłynąć zanim władze własną na pomysł zablokowania portu czy inne takie reakcje na tak zuchwale świętokradztwo.

- Ja tylko dodam, że Versana w zimie mówiła coś o wybuchających głowach. Podobno jakieś ładunki niesli do piwnic akademii i któremuś wybuchła głowa. Tylko nie wiedziała czy to prawda. No ale jak mówicie o wybuchach w Akademii to mi się przypomniało. - dodała Pirora jakby jej się właśnie tamta luźna plotka sprzed pół roku przypomniała.

- To, co "oficjalnie" wybuchnie samo w sobie... jasne nie będzie. Wiadomo, że w skrzyni jest coś nieczystego, chaosowego, więc zdziwienia nie będzie, jak coś wyczują. - były Łowca Czarownic spojrzał na Mergę - Czy kogoś innego nie mogłabyś zrobić przewodnikiem dla swojej magii?

- O ile ktoś z was nie jest doświadczonym czarnoksiężnikiem z obyciem z precyzyjnym obrabianiem immaterium wyrwanego z Eteru lub paktowaniem z demonami to raczej nie. - odparła wyrocznia z lekkim uśmiechem bo na zaawansowanych w czarnej magii magistrów to zbór raczej nie był w nich zasobny. Mieli co prawda Joachima i Aarona ale byli na początku tej drogi oświecenia w sztuce czarnej magii.

- No cóż, może to być dobry test na siłę naszej wiary. - uśmiechnął się Otto - Plan Heinricha mi się podoba. Uzyskamy artefakt, inkwizycja będzie przekonana, że zginął bezpowrotnie i będzie potencjał "splugawienia" akademii.
,
- No to fajnie. Akademia mnie ni grzeje ni ziębi. Wysadzajcie ją sobie w cholerę albo spalcie. Obojętne mi to. Tylko jak tam ma brać udział czcigodna to nie będzie jej w łodzi przy nabrzeżu gdzie będziemy rozładowywać wóz z fantami. A jak będzie w łodzi przy nabrzeżu to nie będzie jej w Akademii. Tak tylko cichutko zauważam z poziomu dziewczyny z ulicy co by wam wielkim piśmiennym głowom i planom nie umklo. Skoro mnie i mój plan jak widzę macie w poważaniu. - zauważyła cierpko Łasica i wyglądała na porządnie zirytowana tym, że rozmowa się toczy jakby koleżanki i koledzy wyrzucili tydzień ich przygotowań i rozpoznawania świątyni w błoto i kompletnie nie biorą go pod uwagę w swoich rozważaniach. Zwłaszcza, że dała znać, że prawie wszystko jest już gotowe i jutro lub pojutrze można by się pokusić o wykonanie tego śmiałego numeru a to wiązało się z odpłynięciem rogatej wyroczni do jej północnej ojczyzny.

Otto spojrzał smutno na Łasicę.
- Masowy mord możemy też zrobić akademii. - zauważył mnich - Jeżeli wysadzimy cały budynek, to raczej też nikt nie będzie chciał imprezować. Rozumiem jak dużo pracy i wyrzeczeń musiałaś włożyć w to moja droga i nie chciałbym, aby to było bez rezultatów. - spojrzał na Heinricha - Co sądzisz? Zrobić tą bombkę tak o kilka pokoi silniejszą?

- No to sobie róbcie w tej Akademii co tam uważacie. Wysadzajcie, podpalajcie, mordujcie. Nic mi do tego. Ale niech to nie wpływa na naszą akcje w świątyni. Od tygodnia w niej z Burgund siedzimy a jak jeszcze dzisiaj Fabienne i Pirora zdobyły klucz to już w ogóle wszystko jest gotowe do akcji. No i Merga ma po niej odpłynąć z Kurtem i Vasilijem do Norski. Więc na moje oko to ta wasza akcja w Akademii będzie już bez Mergi bo będzie wtedy w Norsce albo do niej płynąć. Dlatego nie rozumiem czemu rozważacie jej udział. A jeśli ona by po naszej akcji miała zostać w mieście to cała akcja jest bez sensu bo przecież chodzi o to aby Merga mogła stąd odpłynąć wraz z funduszami na nową armię i resztę szpeja. - Łasica dalej wyglądała na zirytowana jakby tydzień jej roboty rozpoznawczej miał pójść w błoto. Zresztą nie tylko ona była w to zaangażowana. Podobnie Burgund a w mniejszym ale nie mniej kluczowym momencie także Averlandka i Bretonka. No i mowa o akcji w Akademii niejako wywracała ten ustalony wcześniej porządek i hierarchię celów.

Joachim ożywił się na słowa Mergi o możliwości użycia demona w akcji w Akademii i postanowił kontynuować ten wątek.
- Mistrzyni, pewne podstawy demonologii już opanowałem. Myślisz że wraz z Aaronem nie bylibyśmy w stanie kontrolować przyzwanego przez ciebie wcześniej demona?

- A co wybrańca Vesty to jak rozumiem Otto zlokalizował jednego w Hospicjum. Czy widzisz możliwość wyciągnięcia go stamtąd?

- A przypomnij mi mój uczniu. Ile przyzwań demonów masz na swoim koncie? - zapytała czarownica z północ z lekkim uniesieniem brwi.

- Gdyby chodziło o jakąś drobnostkę w komfortowych, kontrolowanych warunkach to wtedy by początkujący demonolog mógł się tego podjąć. Ale chodzi o akcje w warunkach mało komfortowych i taka jaka wymaga dodatkowego skupienia i doświadczenia. W praktyce i tak bym musiała być w pobliżu aby przejąć pałeczkę gdyby była potrzeba. No a skoro i tak bym miała tam być to dalej mamy ten konflikt między napadem na świątynię i uczelnie. I wybacz mi Joachimie ale tu chodzi o akcję gdzie nie ma miejsca na amatorów w danym fachu. To tak jakby początkującego włamywacza dać do otwarcia pod presją czasu i akcji kluczowych drzwi. To nie jest czas aby uczyć się fachu. - Merga pokręciła głową na znak, że na tak ważny numer jaki planują to potrzebni są pewni w swoim zawodzie ludzie.

- Jednakże nie jestem teraz pewna czy sprowadzenie biesa jest właściwym rozwiązaniem. To złośliwe i krnąbrne stworzenia. Jak tylko będą mogły to na pewno zrobią coś na opak. Teraz mi przyszło do głowy coś innego. Można by sprowadzić surową esencję Eteru. Zakląć ją w odpowiedni sposób. I w odpowiednim momencie uruchomić. W praktyce powstałaby bomba ze spaczonej energii. I tu byś mi się Joachimie mógł przydać bo takie bomby uruchomiałoby odpowiednie zaklęcie mocy. To byś mógł zabrać te artefakty i je uruchomić. No ale najpierw ja bym musiała to zrobić a to by mi zajęło czas. Nie wiem czy do Wellentag bym się z tym wyrobiła. No ale jakby mi się udało mielibyście magiczny wybuch bez mojej obecności. - wyglądało jakby podczas tej dyskusji w głowie wyroczni wykrystalizował się nowy pomysł. I go mniej więcej omówiła tak aby i dla pozostałych był on zrozumiały.

Joachim westchnął, kiedy Merga zgasiła jego pomysł by spróbował kontrolować demona. Chyba trochę się z tym pospieszył….

- Oczywiście mistrzyni, masz rację, że z demonami należy postępować ostrożnie, chociaż kiedyś też trzeba zacząć… - nie miał wielkiego wyboru, trzeba było jakoś z twarzą wycofać się z tego pomysłu.
- A co do tego zaklęcia Eteru, ciekawy pomysł i z chęcią tutaj pomogę jeśli byłabyś oczywiście w stanie znaleźć na to czas - stuknął swoją laską o podłogę dla podkreślenia tych słów.

- Zastanawiam się tylko, czy lepiej atak na Akademię zrobić równocześnie z atakiem na Świątynię, co by oznaczało rozdzielenie naszych sił, czy też poczekać na bardziej dogodny moment? - zastanawiał się na głos.
- Czy ludzie Silnego będą potrzebni w akcji w Świątyni?

- No raczej. Przecież tam będzie trzech czy czterech strażników. I to tych czarnych gwardzistów tej bladolicej kruczycy. A nie jakieś niedołężne dziadki. No ja z Burgund na pewno nie damy im rady. A póki się ich jakoś nie usunie nie ma co zabierać się za skarbiec. Lady Soria mówi, że może się z nimi spróbować no ale chyba rozumiecie, że lepiej aby nie była sama? Zresztą walka to zawsze jest hałas i krzyki. Rzadko kto odwala kitę grzecznie i cichutko. Znaczy podczas walki. I dlatego trzeba ich załatwić jak w pobliżu nie będzie miejskich strażników. Znaczy lamp bo oni chodzą w nocy z lampami. Trzeba wypatrywać czy jakieś lampy się nie zbliżają. To duży plac i główne drogi i największa i najważniejsza świątynia w mieście więc na pewno będa tamtędy co jakiś czas chodzić. Dlatego trzeba wybrać moment jak przejdą i załatwić sprawę jak najszybciej i najciszej. A potem jeszcze poznosić te fanty na wóz. Jak ktoś z nas oberwie na tyle, że nie będzie nadawał się do noszenia to też nam odpadnie jedna osoba i wszystko wydłuży. Dlatego trzeba mieć jak najwięcej tych silnych do załatwienia strażników. - tym razem Łasica mówiła szybko, sprawnie i bez wahania gdy rozmowa wróciła na tory akcji jaką z Burgund rozpracowywały od zeszłego Festag i miały już prawie wszystko zapięte na ostatni guzik.

- No właśnie. Bo gdyby chodziło o jakichś najemników, cieci, czy innych takich to my byśmy mogły spróbować ich obezwładnić podczas zabawy. Tak jak zimą Łasica w kazamatach robiła. No ale z nimi się tak nie da. Cholerni służbiści. Może w nocy, bez oficerów to by byli bardziej chętni no ale nie możemy ryzykować, że nas przegnają. Już to rozważałyśmy. Trzeba tam wejść i jakoś ich wyłączyć z działania. My uważamy, że trzeba im dać w łeb i pewnie zadźgać no ale trudno. Nie ma chyba innej rady. Chyba, że ktoś ma to niech się udziela. - Burgund wsparła kamratkę w omawianiu ich planu jak to sobie wymyśliły na te najbliższe noce. Soria potwierdziła, że chętnie wesprze tą akcję swoim udziałem ale czy nawet we trzy dadzą radę powalić jak najszybciej trzech czy czterech gwardzistów to nie było takie pewne. Gołym okiem było widać, że w tym punkcie planu przydałoby im się wsparcie.

- Ja już mówiłem. Mogę powozić. Do młócki to raczej nie. W razie czego Strupas to samo. Bo jak mamy teraz Dornę to moglibyśmy ją zostawić w aptece. I nawet we dwóch moglibyśmy coś pomóc. I jakieś ziółka czy co jak by potrzeba to też. Ale do młócki to raczej nie, raczej nie nasza branża. - aptekarz podtrzymał swoją deklarację sprzed paru dni, że on i garbus są gotowi wesprzeć ten napad na świątynie. Wskazał tutaj z wdzięcznością na kolczastogłową mutantkę która była istnym darem Papy bo zwalniała ich dwuosobowe dotąd zasoby na jakąś akcję poza apteką.

- Na moje oko to nie mamy tylu ludzi aby zrobić dwie grube akcje tej samej nocy. Zwłaszcza jak to by miało być teraz, w ciągu paru dni. Zresztą nie wiem po co się spieszyć z tą Akademią. Zrobimy świątynie, pojedziemy sobie na romantyczne spotkanie z Gnakiem przy najbliższej pełni, wrócimy i zobaczymy jak to będzie wyglądało. Zrobi się pewnie taki magiel jak zimą po kazamatach. Wszyscy będa szukać sprawców świętokradztwa. Więc Akademia powinna być mniej pilnowana. Wstawienie drzwi na wymiar to jak wam mówiłam, nie tak, że w jeden dzień się to zrobi. I żadne drzwi nie są problemem jak ma się klucz. Więc jak ktoś tam ma dostęp do Akademii to niech się zorientuje gdzie oni mają klucze. Może by się udało zrobić taki myk jak dzisiaj z Fabi u Pirory z tym bretońskim oficerem. - Łasica gdy chodziło o sprawy włamu wydawała się zaskakująco zdecydowana i konkretna gdy mówiła o swoich życiowym fachu. Niekoniecznie pasowało to do tego jak się lubiła zachowywać całkiem często na prywatnych spotkaniach czyli jak wesoła trzpiotka o niezbyt lotnym umyśle co tylko ciąglę myśli o jednym. I to zapewne czymś nieprzyzwoitym.

- A ja dodam, że za pomoc Joachimie dziękuję. Postaram się zacząć ten proces jak najszybciej. Pewnie już jutro. Tam u mnie pod zwaloną wieżą. Ale w ogóle nie byłam przygotowana do takiego zadania więc mi to pewnie parę dni zajmie. Jak masz ochotę to zajrzyj do mnie. - wyrocznia zwróciła się jeszcze do swojego młodego ucznia dając mu znak, że może do niej dołączyć podczas przygotowań owego magicznego rytuału. A potem oddała głos pozostałym.

Dziękuje mistrzyni - Joachim skłonił się w geście szacunku, zadowolony że pozna nowe sekrety mistycznej sztuki… - oczywiście pojawię się. Następnie spojrzał w zadumie na pozostałych.
- W takim razie wygląda na to, że wpierw świątynia, a później Akademia, dobrze…. - nie wydawał się tym zachwycony ale najwyraźniej brakowało zborowi środków i ludzi na kilka dużych akcji w tym samym momencie…
- Ja też planowałem udać się do Gnaka, natomiast pytanie czy równocześnie moglibyśmy o bagna zahaczyć?

- Jak chcesz to sobie zahaczaj. Ale po tej zabawie z Gnakiem i jego stadem my wracamy do miasta. Już ci mówiłam, że od kamieni do skraju bagna to z pół dnia marszu. Jak to sobie wyobrażasz? Po całej nocy zabawy mamy zasuwać pół dnia przez las po to aby wleźć i topić się w jakichś bagnach? Jak coś jest na tych bagnach to trzeba to porządnie zorganizować bo to pewnie ze dwa dni conajmniej by zajęło. A nie w dzień po porządnej orgii. Przecież my się nie zamierzamy oszczędzać to nie będziemy się do niczego nadawać. - Łasica spojrzała na kolegę z dezaprobatą. Ale starała się utrzymać chociaż neutralny ton. Jej zdaniem jednak nie było sensu aby łączyć te dwa punkty w jeden. Koleżanki pokiwały głowami, że się z nią zgadzają w tej materii.

- No…. myślałem, żeby się ewentualni9e od was odłączyć, ale to raczej by nie miałoby sensu jakbym bym sam… - czarodziej rozważał różne opcje.
- Może zapytam się zwierzoludzi czy coś wiedzą na ten temat albo czy mieliby jakiegoś przewodnika.
- Tobiasie, Aaronie, Heinrichu, ktoryś z was chciałby też wybrać się na bagna? Mamy dwa powody by się tam wybrać - ślady dziedzictwa Vesty oraz poszukiwanie składników dla mikstur Sigmindusa, prawda? Jeśli z powodu braku środków odsuwamy w czasie akcję w Akademii, to możemy wpierw tam się wybrać.

- Jak mówiłem niedawno ja niezbyt znam się na chodzeniu po bagnach ale skoro chodzi o tak zaszczytny cel to gotów bym był się podjąć. Tylko przydałby się ktoś w tym obeznany. Skoro ty i koleżanki zamierzacie celebrować najbliższą pełnię a chyba tą świątynię jak rozumiem mamy robić przed to raczej zostaje druga połowa tygodnia. Mnie to nawet pasuje bo bym musiał uprzedzić moich studentów i ich rodziców, że mnie nie będzie. Jednak pragnę zwrócić uwagę, że jeśli to byłoby po obrabowaniu świątyni to zapewne nie tylko naszej czcigodnej wyroczni już nie będzie w mieście ale też Normy i Vasilija. A wśród nas to chyba oni by się na tej materii znali najlepiej. - Thobias jak się odezwał to jak zwykle starannie dobierając słowa jak na człowieka wykształconego przystało. Zwrócił jednak uwagę, że tydzień, także ten nadchodzący ma tylko 8 dni a grafik już teraz robi się coraz bardziej zapełniony. Do tego chronologia wiązała ze sobą poszczególne akcje więc rzeczywiście gdyby obrabować świątynię to nie było już większego sensu aby Merga i gorący, zrabowany towar siedzieli dalej w mieście. A wraz z nimi miała odpłynąć ta dwójka jaka się najbardziej na tym znała.

- Ja też mogę wziąć udział. Albo Strupas. Ale tak jak mówiłem wcześniej, ktoś z nas dwóch musi zostać dopilnować apteki i hodowli. - aptekarz pokiwał głową na znak zgody ale prosił aby wziąć pod uwagę jego ograniczenia. No i gdyby brał udział w jakiejś wyprawie na zachód to opóźniłoby to jego wyprawę na wschód, do jaskini Oster aby tam założyć nową hodowlę, z dala od wścibskich oczu.

- My się trochę znamy. Chociaż bardziej na lesie niż bagnach. I na tych diabelskich bagnach to wcześniej nie byłyśmy. - zgłosiła się Lilly nieco niepewnie wskazując na siebie i Dornę. Ta pokiwała swoją kolczastą głową ale na razie się nie odzywała.

- No to i ja bym mogła się przejść. A zapewne miasto po rabunku świątyni zrobi się dla co niektórych moich dwórek zbyt gorące to mam wrażenie, że przydałoby mi się jakieś towarzystwo abym się nie nudziła. - dorzuciła skromnie czerwona milady nieco zaskakując wszystkich bo w tej czerwonej sukni jaką zamówił Otto u Huberta a wykonała ją Oksana to bardziej pasowała do sali balowej niż na jakieś mokradła.

- No dobra ale to dzień albo dwa po pełni bo musimy po tych figlach dojść do siebie. - powiedziała Łasica nadal biorąc pod uwagę, że uważa za mało realne aby po intensywnie spędzonej nocy do czegoś się nadawały innego niż odsypianie i regeneracja sił.

- Mógłbym pójść... - odezwał się Heinrich do Joachima - Choć poszukiwanie dziedzictwa Vesty bez... herolda, jak go Otto nazywa, byłoby płonne. Tylko on może nas doprowadzić. I przejść przez strażnika w jednym kawałku. - dodał wyjaśniając

Mnich się chwilę zastanowił.
- Po pierwsze nie wiemy jaki to strażnik, gdzie jest to dziedzictwo i czy George będzie w stanie na niego wpłynąć. Ze strażnikiem Oster bo był szczęśliwy traf, nie zakładajmy, że tak samo będzie w przypadku Vesty.

- Zakładam tylko to, co w śnie widziałem i słyszałem. - były wróg chaosu wzruszył ramionami - Dziedzictwo jest chronione i tylko wybrany do niego trafi, nikt inny. Na każdego innego... nic miłego nie czeka.

- Więc tym bardziej musimy Georga wydostać z hospicjum. Na razie dobrze będzie go odwiedzić. Kto wie, może najpierw potrzebny będzie artefakt z akademii. - mnich westchnął.

W międzyczasie opowiedział Sigismundusowi swój dzień. Wizytę w świątyni Morra, atak szaleństwa w hospicjum, bójkę z Thornem i w końcu pogoń za Anniką. Przysłuchiwał się rozmowie Heinricha z resztą zboru.

- Herold Vesty jest również w hospicjum, ale wyzwolenie jego będzie cięższą sprawą. Jego umysł zatrzymał się na etapie dziecięcym. Miałem zamiar zapoznać go z Joachimem, jest już zgoda od przeora na wpuszczenie magistra na teren hospicjum.

- Już ci mówiłam. Te zamki co tam macie w hospicjum to śmiech na sali. Jakby trzeba było to włamać się tam jest bardzo proste. Tylko my to teraz ugrzęzłyśmy w tej świątyni to najwyżej potem. - Łasica co w końcu raz była wewnątrz hospicjum i widocznie skorzystała z okazji aby obejrzeć swoim okiem włamywacza mijane drzwi i zamki nie miała o nich zbyt dobrego mniemania. Na tyle, że dla niej jako zawodowej włamywaczki nie wydawało się trudne ich sforsowanie. W przeciwieństwie na przykład do drzwi w lochach świątyni Mananna jakie zrobiły na niej wrażenie na tyle, że wolała zdobyć do nich oryginalny klucz lub jego kopię co się ostatecznie dzisiaj udało.

Ale nie tylko ona i Sigismundus przysłuchiwali się opowieści Otto relacjonującego swój dzisiejszy dzień. Bo miał co opowiadać i trochę to trwało zanim streścił co dziś przeżył odkąd wyszedł z domu. Najpierw mówił do aptekarza no ale, że to nie było dwa zdania to siłą rzeczy skupił na sobie uwagę większości osób przy stole.

- Ciekawe są te ataki szaleństwa u was. I to nie tylko u tych heroldów. Może mają słabszego ducha ci wasi pacjenci przez co są podatniejsi na zew Sióstr. Może to to miejsce. Może po prostu od dawna mają jakieś tendencje jakie mogłyby nam sprzyjać. Dobrze, że zwróciłeś na to uwagę Otto. Ale musimy się liczyć, że i w innych miejscach mogą zdarzać się podobne wypadki. Jak nie obecnie to w miarę jak zew będzie się nasilał. Albo po prostu trwał a im dłuższe działanie na tak dużym obszarze to też może pobudzić więcej osób. Jak z falami przyboju. Pierwszą można ustać, drugą i dziesiątą też. Ale jak stoisz odpowiednio długo to któraś tam cię w końcu przewróci. - Merga wydawała się zainteresowana opisem wydarzeń z hospicjum. Inni też, mniej lub bardziej, z powodów zapewne różnych ale niekoniecznie pozwolili sobie na jakiś komentarz do tego.

- A tak, ta morrytka może nam narobić kłopotów. Skoro ma podobne umiejętności i wrażliwość do naszej czcigodnej mistrzyni. Lepiej mieć ją na oku. - Starszy pokiwał zamaskowaną głową przyjmując te wieści o bladolicej kapłance patrona snów, wizji i wiecznego spoczynku. Na razie jednak nie powziął decyzji co z tym fantem zrobić.

- Ha! To biłeś się z tym Thornem? No! Zuch chłopak! Tak trzeba! A nie tylko pytlowanie ozorem po próżnicy. Jak się strzeli takiego tu czy tam to od razu chodzi jak trzeba i wie kto tu rządzi. - Silny zaśmiał się chrapliwie i najbardziej spodobała mu się ta najbardziej znajoma dla niego część czyli opis bójki z Thornem w bibliotece hospicjum. Wyglądało jakby nie spodziewał się tego po młodym mnichu i ten zyskał nieco w jego oczach.

- A ta Annika to ładna? I ta Marissa? - zaciekawiła się Łasica która co prawda była parę dni temu w przybytku na Białej no ale została jako przyzwoitka przyzwoitki Fabienne więc nie miała okazji poznać pacjentów jacy najbardziej interesowali Otto.

- A w ogóle to mam ci coś do powiedzenia. Drobiazg ale to potem pogadamy. - Sigismundus nachylił się do Otto i rzekł mu cicho nie chcąc zapewne, żeby inni go usłyszeli.

- Dziękuje Otto, to ważne czego dokonałeś w Hospicjum… To kiedy mógłbym spotkać się z tym heroldem Vesty? - zapytał się astromant.

- Możesz nawet jutro. Zapytaj przy wejściu o mnie a ja cię zaprowadzę. Radzę uzbroić się w cierpliwość. George jest dzieckiem w ciele dorosłego, wydobycie z niego co byś chciał może zająć. - mnich zamyślił się na chwilę - W sumie się zastanawiałem, czy mógłbyś jakoś zakręcić prawdę, że wizję Georga to symptom kontaktu z wiatrami magii? Że mógłbyś lub nawet musiałbyś go wziąć na ucznia?

- To nie jest taka prosta droga. - w iście inkwizytorskiej manierze Heinrich pojawił się tuż obok Joachima - Artykuł trzynasty o Magii Imperialnej nakłada na Magistra obowiązek poszukiwania nieusankcjonowanych użytkowników magii, ale nie kończy się to wedle gustu Magistra, o nie. - patrzył na obu mężczyzn jakby ich oceniał - Taki Magister musi zgłosić znalezisko do swojego Kolegium lub Zakonu Templariuszy czy najbliższego Łowcy Czarownic. Im starszy użytkownik magii, tym mniejsza szansa, że zostanie usankcjonowany, a problemy psychiczne skreślają z zasady. Joachim może, a wręcz musi, zbadać kogoś, kogo podejrzewa, ale patrząc na przypadek Georga... Żyw pacjent nie skończy. A Łowcy Czarownic nawet będą woleli osobiście proces nadzorować, nie wierzyć magowi na słowo. - mówił powoli, zupełnie jak ktoś mierzący każde słowo lub badający reakcję słuchaczy... czy nadający tak mocy przekazowi.

Mnich zerknął na nowo przybyłego Heinricha.
- Zadziwiająco cicho się poruszasz, jak na człowieka z metalową nogą. - mina Otto jednak zrzedła - Szczerze "Prawo Imperialne" jakoś nigdy nie było w książkach, które czytałem. Więc dziękuję za uwagę. Pozostaje więc zdać się na talenty Łasicy. Chociaż… wybuch w Akademii, rabunek w świątyni i potem ucieczka z hospicjum. Obawiam się, że Hertz mógłby dostać kolegów jeżeli przesadzimy z ciekawymi zdarzeniami z tym mieście.

- Znaczy jakich moich talentów? Bo już się pogubiłam. Ja na razie to się nie dotykam do tej Akademii póki nie skończymy numeru ze świątynią. Ale tak, jak skończymy to ja spodziewam się, że wybuchnie chryja na dwadzieścia fajerek. Będzie grubo. No ale to może odciągnąć uwagę od Akademii. Ale rzeczywiście mogą kogoś przysłać do rozwiązania sprawy czy wziąć kogoś z tych co już przyjechali na turniej. Trudno powiedzieć ale taka burza nieźle zakołysze tą balią, tego jestem pewna. - Łasica zmrużyła oczy niezbyt wiedząc do czego pije Otto. Ale dalej wyraziła swoje zdanie na temat efektu jaki powinien wywołać rabunek świątynnego skarbca.

- Och, mi chodzi o wyzwolenie kolejnego pacjenta, lub pacjentów z hospicjum. Sama mówiłaś, że zamkni są słabe. Sam się na tym nie znam i pewnie miałbym większe szanse wyrwać drzwi niż otworzyć zamek. - mnich uśmiechnął się do łotrzycy - No chyba, że swoimi talentami uwodzidzielskimi tak zakręcisz przeora, że wypuści Georga bez niczego.

- Jak już to bym wolała się zakręcić wokół Marisski. Bo mi dziewczyny mówiły, że całkiem niczego sobie. I jest taka jak my. Albo ten Thorne. Też podobno niezły byczek i całkiem obiecujący. - Łasica nie omieszkała delikatnie wypomnieć, że podczas wizyty w hospicjum na początku tego tygodnia Otto, z koleżankami nieco ją wykolegowali i nie miała okazji poznać tych obiecujących pacjentów.

- Ale cóż, nie przed takimi się w zamtuzie uda rozkładało. Może być i przeor. Tylko pewnie wiesz, że nie wszyscy są chętni na skruszone grzesznice czy inne dziewczęta. Ten przeor to trochę go kojarzę z mszy. Już nie młody. Właściwie mogłabym się z nim spróbować ale to w tym ambaras aby obie strony chciały na raz. - właściwie łotrzyca nie wykluczyła możliwości prywatnego spotkania z przeorem ale chyba za bardzo nie robił on na niej wrażenia bawidamka i dziwkarza aby poleciał na byle chętną spódniczkę. Zresztą miała świeże doświadczenia ze świątyni Mananna gdzie ani kapłani ani czarni templariusze coś nie zdradzali zainteresowania aby poznać bliżej dwie, miłe dziewoje jakim przecież niczego nie brakowało a i miło się do nich uśmiechały pokornie wypełniając wszelkie polecenia. I nic z tego nie wyszło.

- A te zamki tak. Ale to tak samo jak wcześniej mówiłam do Joachima z tą Akademią. Jak ja mam iść na robotę to muszę wiedzieć dokładnie w które drzwi uderzyć. Czyli byś mi musiał powiedzieć jaka to cela tego Georga. W nocy to bym mogła to załatwić od ręki.Tylko,żeby on wiedział co i jak i aby nie robił scen, że ktoś mu się włamuje. Może nawet w dzień by było łatwiej jak ty tam jesteś. Tam chyba jakieś wolnotariuszki czasem przychodzą. No albo w nocy ale to musiałbyś ustawić tak aby ten George był gotowy do zabrania. - włamywaczka szybko mówiła gdy szybko obracała wstępne warunki do takiego zabrania Georga z hospicjum. Sądząc po tym jak lekko o tym mówiła to swoją cześć roboty uwazała za całkiem prostą. Hospicjum w przeciwieństwie do skarbca świątynnego nie zrobiło na niej wrażenia pancernej twierdzy.

- A z tym przeorem i zgodą to może jakby on nie leciał na młode, chętne spódniczki to może na coś innego? Jakaś dama z towarzystwa może by go mogła uprosić o coś? Może ten George by mógł gdzieś pracować na zewnątrz abo ktoś by go mógł wziąć całkiem legalnie pod opiekę? Tak jak dziewczyny wzięły te dwie nowe służki i tego Thorna. Całkiem legalnie przecież. - Burgund podpowiedziała coś od siebie z nieco innej strony. Wskazała na Pirorę jaka siedziała obok no a na bretońską koleżankę nie mogła skoro jej tu teraz nie było ale wiadomo było, że o niej właśnie mówi.

- Dziękuje za propozycję pomocy Łasico, może się przyda, ale może uda się też wydostać stamtąd Georga bez tego…. - spojrzał nieco łyso na Heinricha, temat inkwizycji nie był mu zbyt miły, no ale trzeba było brać pod uwagę jego słowa.
- Myślę, że zacząłbym od spotkania z nim jutro, może uda się sprawę rozwiązać jakoś bardziej polubownie niż włamaniem… nasze dziewczyny są bardzo zdolne, ale nie mogą być chyba w kilku miejscach na raz, prawda? - uśmiechnął się do Łasicy i Burgund.

Dziewczęta odwzajemniły mu się miłym uśmiechem pełnym wdzięczności za jego troskę ale tym razem pierwsza odezwała się ich blond koleżanka szlachetnego rodu.

- Nie wiem czy jutro co się uda. Jutro jest Festag. Dzień świątynny, wolny od pracy, nie załatwia się żadnych spraw. Możesz polować na przeora jutro po mszy ale zdziwię się jak zgodzi się coś załatwić od razu. Zapewne umówi cię na jakiś termin spotkania. - Pirora zwróciła uwagę, że w dzień świątynny to powszechnie był wolny aby śmiertelnicy mieli dzień odpoczynku na kontemplację i pochwałę dobrych bogów. Najlepiej w jakiejś poświęconej im świątyni. Tego dnia raczej nie załatwiało się innych spraw a poza tawernami, karczmami i innymi lokalami rozrywkowymi to reszta miasta była zamknięta. Tak zresztą było i w Altdorfie i w innych miastach Imperium a wieści nosiły, że i w reszcie Starego Świata.

- Naprawdę chcecie w to mieszać magię? To zawsze wzbudza niezdrowe zainteresowanie. Jak jeszcze Hertz albo kapłani się w to włączą to w ogóle będzie zbiegowisko nad tym Georgem. Wszyscy zaczną się nim interesować. Ja wam mówię, załatwcie to jak ktoś z ferajny. Po cichu i dyskretnie. Bez zbędnego kombinowania. Jest jakiś George w hospicjum, ktoś tam chce go przygarnąć i się dogadajcie. A jak nie wyjdzie no to my już możemy mu pomóc uciec. A jak Hertz i inni zaczną koło niego węszyć to nie wiadomo co wywęszą. Ja tam wam odradzam z tą magią ale róbcie jak chcecie. Potem mi nie płaczcie, że Hertz komuś siedzi na ogonie albo postanowił profilaktycznie posłać kogoś na stos. - Łasica uniosła obie dłonie na znak, że umywa od tego ręce ale jednak swoje powiedziała co jej podpowiada instynkt i doświadczenie łotrzyka aby nie zwracać na siebie uwagi gdy chce się coś zachachmęcić. Burgund pokiwała głową na zgodę i poparcie ale na razie obie zamilkły.

- Hmm…. jak zawsze myślisz praktycznie Łasico… Joachim rozważył jej słowa, zwracanie uwagi inkwizycji wcale mu się nie uśmiechało.
- Jak myślisz Otto, dałoby się wydostać Georga z hospicjum w taki sposób jak tę dziewczynę wcześniej? To pewnie przyciągnełoby mniej uwagi niż moja ingerencja.

- Nie wydaje mi się. Umysł Georga jest… zacofany. I to nie jest tylko decyzja przeora. Musi wysłać zapytanie do osób, które umieściły pacjenta w hospicjum i zapytać o zezwolenie na wypuszczenie pacjenta. Nie wiem, z czyjej siły George jest w hospicjum i czy mielibyśmy odpowiednie argumenty na jego wypuszczenie.

- Raczej nie wystarczy, że tak zapewni mu się zdrową atmosferę na świeżym powietrzu? - parsknął Heinrich - Przydałoby się wiedzieć kto go tam umieścił. Szczerze, nie sądzę by tęsknili z czystej dobroci serca. Bardziej działania na korzyść swojego imienia.

Mnich się chwilę zastanowił.
- Imersja? - powiedział do siebie - Powiedzieć przeorowi, że można pokazać George'owi fałsz jego wizji, zabierając go w miejsce, które rzekomo "widział"?

- Nie zdziwię się jakby przeor chętnie pozbył się dodatkowej gęby do wykarmienia. Te wasze hospicjum to z bogactwa i wystawnych uczt coś nie słynie. Ale pewnie też musi mieć jakąś podkładkę pod takie ruchy więc te pozwolenie od kogoś to raz a dwa to dobrze by było aby taki pacjent miał trafić w jakieś dobre ręce. Do kogoś o nieposzlakowanej opinii. Jak nasze dziewczyny. Czy ktoś podobny. To pewnie by działało na plus. Bo jak do kogoś podejrzanego czy obcego to potem wasz przeor może się obawiać, że jakaś heca z tego będzie. - Onyx powiedziała swoją opinię dołączając do dyskusji. Reszta też się przysłuchiwała i zastanawiała nad tym wszystkim.

- Mnie to już by nie było tak łatwo. Dałam spory datek na Thorna. A Fabi na dziewczyny. Nie wiem czy jeszcze by miała na kogoś ale u niej to kasę mąż trzyma a ona to ma na takie swoje głupotki aby wstydu nie było w towarzystwie i tyle. Jutro ją zapytam jak u mnie będzie. Zresztą wy też możecie. Albo trzeba by znaleźć kogoś jeszcze. Tak aby wyglądało, że George mógłby trafić w dobre ręce. - Pirora dopowiedziała coś od siebie zastanawiając się nad tą sytuacją. Już wcześniej zaznaczała, że wcześniejsze wydatki na remont kamienicy i teatru ją sporo kosztowały więc wcale nie ma tak wesoło w sakiewce jak można by się spodziewać po jej eleganckim wyglądzie. U Fabienne zapewne mogło to wyglądać podobnie chociaż z innych przyczyn. Obie jednak uchodziły w towarzystwie za damy godne zaufania i nie skalane jakimiś skandalami czy innymi takimi ujmami na honorze.

- Może niech nasz Tobias adoptuje. - uśmiechnął się w kierunku człowieka - Nauczyciel co zaopiekuje się biedakiem. I pouczy, i zadba.

Propozycja Heinricha nieco zaskoczyła towarzystwo bo większość głów skierowała się najpierw na niego a potem na eleganckiego guwernanta o jakim mówił. Sam Thobias też wydawał się nie być gotowy na taki pomysł. Zastanawiał się chwilę nad tym.

- Właściwie to jak już bym miał brać ucznia czy wychowanka to wolałbym kogoś bardziej rozgarniętego. Bo z tego co o nim mówicie jak on jest na poziomie bawienia się klockami to no cóż… dyskusja nie mówiąc o nauczaniu i wychowaniu może być trudna. - uśmiechnął się raczej kwaśno aby zaznaczyć, że gdyby miał wybór to wolałby sam dobierać sobie uczniów.

- Ale rozumiem sytuację. No i jak sądzę chodzi o kogoś kto słyszy podszepty Vesty wyraźniej od nas. To może być nawet interesujące doświadczenie. Więc dobrze, zgadzam się. Mogę się nim zainteresować. - dodał już z nieco łagodniejszym i cieplejszym uśmiechem kiwając do tego ciemnowłosa głową, że jest gotów przysłużyć się rodzinie i ją wspomóc w tym zadaniu. Albo chociaż spróbować.

- To jak będę odbierać Thorna to mogę cię polecić. Albo jutro powiem Fabi bo nie wiem która z nas pierwsza by odebrała swojego służącego. Albo napiszę bilecik do przeora, że cię polecam. - Pirora zapaliła się do tego pomysłu i ochoczo zaczęła rozważać jakby mogła go wesprzeć. Nawet jak nie osobiście czy finansowo to chociaż dobrym słowem i referencjami.

Heinrich był zadowolony z takiego wyniku. Będzie ciekawie zobaczyć efekty tej adopcji w wykonaniu Tobiasa. Może pójść idealnie, a może przyprawić guwernanta o ból głowy.

- Z Marissą może to jeszcze zająć. Dziewczyna ma najwyraźniej wpływową rodzinę w Saltzburgu. Pomysł jednak z próbą wykształcenia George'a może się udać, szczególnie jeżeli z polecenia. - mnich przytaknął temu pomysłowi - Porozmawiam przy najbliższej okazji z Georgem o tym.

- No dobrze. Będę musiał zrobić małe przemeblowanie jeśli miałby się do mnie wprowadzić. - przyznał nauczyciel jakby już zastanawiał się jakie kroki powinien podjąć z powodu przyjęcia pod dach dodatkowego dorosłego co miał ponoć umysł małego chłopca.

- Ja to czekam na tą naszą Marisskę. Strasznie bym chciała aby już była z nami. Aż szkoda, że tyle musimy czekać. Ale jakby się tam jej dłużyło bidulce samej to Otto coś tam pomyśl o jakiejś wizycie jednej czy dwóch wolnotariuszek co? - skoro rozmawiali o pacjentach co wciąż byli w hospicjum to i Łasica się udzieliła bezwstydnie zdradzając swoje zainteresowania kto jest jej faworytą w tej puli. Nawet poprosiła kolegę z jednym okiem aby w razie potrzeby coś podziałał w materii szybszego spotkania się z nią.

- Przeor to chyba powinien być jutro na mszy. Tylko nie wiadomo czy udałoby się go złapać. No i może nie chcieć rozmawiać na jakieś poważne tematy ale coś zagadać można. - Burgund odezwała się po dłuższej chwili milczenia. Mogło tak być bo w końcu poranne msze w Festag gromadziły w świątyni Mananna sporą część populacji miasta. Zwłaszcza tą co się miała za prawą, bogobojną i na świeczniku.

Joachim ucieszył się że pojawiło się jakieś rozwiązanie kwestii Georga.
- Dziękuje Tobiasie, myślę że jak ty wyrazisz chęć zajęcia się tym chłopakiem to będzie faktycznie mniej podejrzane niż jak zajmie się tym czarodziej - ze swojej strony mogę natomiast wesprzeć ciebie finansowo.

 
__________________
Writing is a socially acceptable form of schizophrenia.
Zell jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem