Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-04-2023, 12:32   #102
Seachmall
 
Seachmall's Avatar
 
Reputacja: 1 Seachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputacjęSeachmall ma wspaniałą reputację


Otto podszedł do Starszego i Mergi, kiedy rozmowy zaczęły schodzić na bardziej przyziemne sprawy.
- Wyrocznio, Czcigodny, mógłbym poprosić o chwilę. - skłonił się dwójce przewodzącej kultowi - Odwiedziłem dziś świątynię Morra i udało mi się porozmawiać z Matką Somnium. Najwyraźniej ona też słyszy szepty Sióstr, co jednocześnie rodzi kłopoty i potencjalne zyski. Jeżeli Siostrom udałoby się przeciągnąć Somnium ku właściwej stronie, byłaby potężnym sojusznikiem. Jednak jest na razie sługą Przewoźnika i zaznajomiła się z Inkwizytorem, co mogłoby nam przysporzyć kłopotów. Oczywiście decyzję w tej sprawie pozostawiam wam, mam inną sprawę, którą chciałbym obgadać. - Otto chwilę zastanowił się, dokładnie ubierając swoje myśli w słowa - Czy byłoby możliwym, przy pomocy magii, rytuałów, ziół, grzybów, czegokolwiek, doprowadzić się do stanu świadomego snu? Być w kontroli, kiedy twój umysł i dusza sięgają do Świata Chaosu i w ten sposób nawiązać kontakt z Siostrami? Nie żeby prosić o wskazówki, czy coś takiego, sprowadzenie ich to nasz test. Jednak moglibyśmy im wskazać osoby, którymi mogłyby się zainteresować.

Skoro późnym wieczorem, gdy o pokład nad ich głowami wciąż z uporem uderzały krople ulewy rozmowy podzieliły się na mniejsze grupki i strony to i dwójka liderów nie miała nic przeciwko aby porozmawiać z jednym ze swoich podopiecznych. Z uwagą wysłuchali słów jednookiego mnicha i zasępili się na chwilę. Przynajmniej Merga bo przez maskę mistrza zboru niewiele było widać z jego mimiko.

- No tak… Ona jest z tego odłamu morrytów co się zajmuje snami, wizjami i przepowiedniami… No tak, to może być bardziej podatna na zew Sióstr… Albo nawet jej patron w jakiś sposób ją ostrzega… - Starszy zadumał się nad słowami mnicha. Popatrzył na wyrocznię bo ta też zabrała głos.

- Liczyliśmy się z tym od dawna. Tak uwrażliwione osoby mogą odbierać zew podobnie do nas. My, że tak powiem mamy uprzywilejowaną pozycję w tym słuchowisku ale do innych też może coś dotrzeć. No ale to kapłanka do tego nie jakaś nowicjuszka tylko ze stolicy. Może mieć posłuch u swoich. - wyrocznia też uważała, że to jest możliwe z tym odbieraniem ostrzeżeń przez bladolicą kapłankę. No a, że była kapłanką to niejako z miejsca stawiało ją na piedestale w oczach jej pobratymców. Kapłani zwykle cieszyli się uznaniem i byli lokalnymi autorytetami wśród zwykłych ludzi.

- Nie wiem czy udałoby się ją przeciągnąć na naszą stronę. Widziałem, że wpadła w oko naszym dziewczętom. Ale w ogóle jej nie znam. Pierwszy raz do nas przyjechała. Nic dziwnego jak taka młoda. Powinniśmy zachować ostrożność w jej względzie. Byłoby cudownie gdyby dziewczętom albo komuś z nas udało ją się zbałamucić ale kapłani zwykle mają lepsze wykształcenie, silniejszą wolę i doświadczenie w działaniu przeciwko takim dysydentom jak my. Więc lepiej będzie zachować ostrożność. Ale też dobrze mieć ją na oku aby chociaż wiedzieć co porabia i czego może się domyślać. Tak, masz rację Otto, trzeba ją wziąć pod uwagę. Dobrze, że o niej powiedziałeś. - lider chyba obrabiał ten temat na bieżąco bo mówił dość szybko ale w głosie dało się poznać zastanowienie. Widocznie nie miał gotowego rozwiązania co tu teraz począć z tą bladolicą kapłanką. Zwłaszcza jak była pierwszy raz w mieście i nie miał o niej wyrobionego zdania.

- A co do tego kontaktu z Siostrami… - Merga wróciła do tego o co jeszcze pytał młody mnich. - One są u siebie. W Domenie Chaosu. W Domenie Demonów. To nie jest takie łatwe aby skontaktować się właśnie z nimi. Trzeba by odprawić rytuał. I mieć doświadczenie w takich sprawach. To raczej nie jest rozwiązanie dla amatorów. Ja mam pewne takie praktyki na koncie ale to zawsze jest ryzykowna sprawa. Sam rozumiesz, nie wszyscy wielcy państwo lubią jak jakieś obdartusy kołaczą do ich bram wykrzykując ich imię. - powiedziała z namysłem jakby rzecz o jaką Otto zapytał może i była w zasięgu jej możliwości ale uważała to za mocno ryzykowną sprawę. Na koniec pozwoliła sobie na nieco ironicznie rozbawioną uwagę.

- Ale właściwie po co chciałbyś się z nimi skontaktować? Bo nie do końca rozumiem jaki masz w tym zamiar. - Starszy poprosił aby mnich dokładniej opowiedział jak sobie wyobraża ten kontakt nawet gdyby Merdze udało się go przeprowadzić.

- Siostry są świadome nie tylko naszego istnienia, ale poczynań i postępów. Wysyłają do nas spersonalizowane wiadomości, przyjmując formy, które rozpoznamy i przekazując informacje, które zrozumiemy. O ile nie umniejszałbym tak cudownym istotom, zastanawiałem się nad potencjałem zamienienia faktu, że całe miasto słyszy Siostry w swoich snach, w narzędzie przyspieszenia ich przybycia. Norra zsyłające sny na straż miejską, sprawiając, że są agresywniejsi i bardziej morderczy. Oster wypełniająca umysły chorych plagą szaleństwa. Vesta zmieniająca szlachtę w bandę paranoicznych, wbijających sobie noże w plecy konspiratorów. - Otto westchnął - Teraz jak to powiedziałem, czuję się trochę jak bluźnierca. Wymagać od naszych cudownych Sióstr, aby zniżyły się do działania na naszą korzyść. Może trochę samolubny powód wychylił swój łeb. Prawda, która otworzyła mnie i moich braci na służbę Mrocznym Siłom ciągle mi umyka, a jednak jestem przekonany, że jest ona prawdziwa. Chyba szukam wszelkich możliwości, aby do niej sięgnąć.

- Wspaniała wizja Otto. Takie coś na pewno by nam pomogło i opanować to miasto i sprowadzić Siostry do ich matecznika. - wiedźma pokiwała swoją rogatą głową uśmiechając się ciepło do takiej wizji. Po czym uśmiech stał się dość melancholijny i westchnęła krótko.

- Ale obawiam się, że sprawy są znacznie bardziej skomplikowane. - powiedziała jakby nie miała do przekazania zbyt dobrych wieści. - Takie potężne istoty jak nasze wspaniałe Siostry… Hmm… Myślę, że są dla nas tak samo obce, niezrozumiałe i tajemnicze jak my dla nich. One nie myślą i nie planują takimi samymi kategoriami jak my. Już samo pojęcie czasoprzestrzeni tak jak my ją odczuwamy dla nich nie jest takie oczywiste. Stąd sto czy tysiąc lat dla nas to bardzo długo dla nich to abstrakcyjne coś z naszej rzeczywistości. Dlatego wydarzenia z odległej przeszłości czy przyszłości nie muszą ale mogą być dla nich dostępne jak dla nas zaglądanie do którejś z licznych butelek na stosie takich butelek. To znacznie utrudnia wzajemną komunikację. Żeby w ogóle złapać coś wspólnego aby do niej doszło. Z tego powodu nie sądzę aby Siostry czy podobne im byty postrzegały akurat ten fragment rzeczywistości w którym akurat my istniejemy teraz tak jak my. - powiedziała żwawo i całkiem chętnie jak to ludzie z pasją gdy mogą o niej z kimś porozmawiać. Starszy też zdawał się słuchać tego z wielkim zainteresowaniem.

- Więc myślę, że one jakoś namierzyły ten kawałek naszego czasu i świata. I nadają swoje pragnienia, plany i wizje, do nas śmiertelników jacy są akurat tu i teraz. Ale to jest jak deszcz. Moczy wszystkich. Nie jestem też pewna czy nas rozróżniają. Poszczególnych śmiertelników. Być może dostrzegają tylko artefakty i miejsca mocy. Stąd przy ich artefaktach, ołtarzach ich zew powinien być silniejszy. I być może będą starały się przemówić, nakłonić, skusić, zastraszyć kogoś kto jest w pobliżu. Ale raczej takie działanie, dość wybiórcze, o jakim mówisz nie sądzę aby to udało się aż tak skanalizować. Zapewne mogłabym spróbować wywołać którąś z nich ale to nie jest igraszka. Na razie tego nie robiłam i na tą chwilę wolałabym tego uniknąć. To nie chodzi o jakiegoś żałosnego impa czy biesa tylko potężne istoty z jakimi nie ma żartów. Co mogę zasugerować to te sny. Bez względu na ich dziedzictwo śmiertelnicy którzy są bardziej podatni na podszepty Chaosu, zwłaszcza od któregoś z Wielkiej Czwórki powinni słyszeć właśnie zew swojej patronki. Co zresztą mam wrażenie obserwujemy. Silny nie śni o orgiach z Pajęczą Królową a Łasica o bitwach pod wodzą o czarnym rycerzu. - powiedziała kręcąc powoli głową jakby uznała, że to raczej nie tak działa jak to sobie wyobraża jej rozmówca. A wszystko to jest znacznie bardziej skomplikowane. Mimo wszystko chociaż była wyznawczynią Czterech Sióstr nie zdradzała ochoty, że miałaby ochotę je przedwcześnie niepokoić wywołując je do rozmowy z ich piekielnej domeny.

- Rozumiem. Przepraszam, jeszcze jedno pytanie. Czy mamy… plan na ich przyzwanie? Czy zbierzemy wszystkie ołtarze, artefakty, heroldów i czempionów w jedno miejsce i odprawimy jakiś rytuał? Czy jest to bardziej subtelne i wymagające mniejszej ilości składników? Czy może same się pojawią kiedy zbierzemy ostatni artefakt? - to pytanie kręciło się w głowie Otto od dzisiejszego ranka, podejrzewał, że Merga jest w stanie przyzwać Niezrodzonych z Domeny Chaosu, pewnie byłaby też w stanie przyzwać istoty tak potężne jak Siostry. Skoro jednak wszystkie na raz muszą się tu pojawić, może to oznaczać bardziej skomplikowany proces.

- Czy mamy plan na ich przyzwanie? Nie. Na tą chwilę nie. Nasza wiedza jest zbyt szczątkowa. I wciąż w sporej mierze poruszamy się po omacku. Po cichu zakładam, że w miarę zdobywania kolejnych elementów ich dziedzictwa coraz więcej spraw powinno się wyjaśnić. Być może aby je sprowadzić trzeba mieć jakiś komplet. - Merga przyznała szybko i bez ogródek, że na tą chwilę nie mają co liczyć na sprowadzenie Sióstr do tego świata. Widocznie nawet dla tak doświadczonej wieszczki i wiedźmy zbyt wiele było niewiadomych.

- I szczerze mówiąc liczę na to, że coś się wyjaśni. A ta wieść, że miałyby być przyzwane cztery na raz szczerze mówiąc mocno mnie zaniepokoiła. Paktowanie z jedną tak potężną istotą, nawet gdy powinno się mieć wszystkie atuty w ręku nadal jest śmiertelnie niebezpieczne i ryzykowne. Wolałabym nie ryzykować takiego kroku póki nie będzie dobrych omenów świadczących o ich łaskawości. A sprowadzenie czterech na raz to wszystko to jeszcze bardziej zwiększa ryzyko. Być może to “na raz” to niekoniecznie tak dosłownie. Mówiłam ci, że takie istoty inaczej postrzegają czas i przestrzeń więc ich “na raz” nie musi być tożsame z naszym. - wyrocznia z pięknymi, długimi rogami jakie niezmiennie tak zachwycały Lilly chętnie podjęła ten temat dzieląc się z nimi oboma swoimi spostrzeżeniami na ten temat.

- To jest kolejna rzecz jaką mam nadzieję załatwić w Norsce. Tam, że tak powiem, łatwiej o fachowców z takich tajemnych dziedzin. Być może uda mi się kogoś takiego pozyskać do współpracy bo ta sprawa z Siostrami to nie przelewki i przydałoby mi się każde wsparcie doświadczonego czarnoksiężnika. Na to zapewne też przydadzą się te skarby ze świątyni. I jaja Oster. Taki namacalny dowód na ich łaskę i ślady dziedzictwa tutaj. Zamierzam zabrać ich próbkę ze sobą. I te małe, alabastrowe syrenki z pomnika Soren. Jak do czasu wyjazdu znajdziecie jeszcze jakiś artefakt co dałoby się zabrać to też chętnie bym go zabrała na dowód łaski Sióstr. To powinno zainteresować moich braci i siostry po fachu. - rogata podzieliła się też swoimi planami jakie miała na tą podróż. Okazało się, że liczy nie tylko na zwerbowanie morskich rozbójników ale i na kogoś jeszcze. I wszelkie odłamki dziedzictwa sióstr na równi ze zdobytymi skarbami powinny ją wspomóc w tym zadaniu.

- I nie masz za co przepraszać Otto. Od tego tu jestem aby wam służyć radą póki jeszcze jestem z wami. Twoj pomysł był ciekawy, bardzo mi się spodobał, chciałabym aby to było możliwe. Ale raczej to tak nie działa. Niech cię to jednak nie zniechęcia ani do zadawania pytań ani do szukania odpowiedzi. - na koniec uśmiechnęła się ciepło do młodego mnicha obdarzając go spojrzeniem swoich płonących wewnętrznym ogniem złotych oczu i położyła mu rękę na barku aby dodać mu otuchy.

- No rzeczywiście szkoda. To by mogło pomóc nam bez alarmowania pozostałych. Z drugiej strony bez tych wizji i omenów dalej nic byśmy nie wiedzieli o tych Siostrach i, że ich dziedzictwo jest wokół nas, że stąpamy po tej samej ziemi jaką niegdyś przemierzały one czyniąc swoje cuda i wspaniałą sztukę jaka jest wzorem dla nas. - Starszy chyba też się uśmiechnął ale starał się znaleźć i dobrą część takiego wpływania Sióstr na ich rzeczywistość.

- Jeżeli chodzi o Niezrodzonych. Można polegać na ich przewidywalności, jeżeli to ma sens. Nie mogą postąpić poza rygory swej natury. Siostry są jednak ludźmi, wywyższonymi, ale ludźmi. Mamy jednak wgląd w ich plany, jak już tu powrócą. Soren najwyraźniej chce udowodnić swój tytuł Matki Potworów, gdyż ma mieć cały harem, wśród nich Marisse, jej Herolda. Norra najwyraźniej chce sprowadzić armię, na której czele ma stanąć ten Czarny Rycerz. Podejrzewam, że Nueus Emskrank może stać się punktem początkowym inwazji Imperium.

- To nie jest wykluczone. Ale póki ich tu nie ma albo nie prześlą nam swoich życzeń w bardziej zrozumiały sposób to możemy to tylko zgadywać. Pierwszym etapem będzie sprowadzenie ich tutaj, na ten świat. Zapewne w tym mieście albo okolicy. Przybycie takiej potężnej istoty na pewno nie pozostanie niezauważne. Sam widzisz jaki mają na nas wpływ gdy jeszcze ich tu nie ma i nie działają z pełną mocą. - wiedźma uśmiechnęła się łagodnie wskazując wolną dłonią na resztę zboru. Większość z nich miała ostatniej nocy jakieś wyjątkowe sny z których chyba wszystkie były mniej lub bardziej wyraźnie powiązane z zewem Sióstr.

- Ale ile potrwa ten pierwszy etap trudno powiedzieć. Zależy w sporej mierze od nas samych i naszych poczynań w kompletowaniu wiedzy i dziedzictwa Sióstr. Więc na razie przynajmniej ja, daruję sobie zastanawianie się co będzie dalej. Zapewne staniemy do walki o to miasto. - pokiwała głową ponownie gdy patrzyła gdzieś w dal albo próbowała wyobrazić sobie jak może wyglądać przyszłość.

- Ale absolutnie nie ma co traktować Sióstr lub podobnych im istot tak jak nas. Nawet jeśli urodzili się jako śmiertelnicy to wywyższenie skutecznie odziera ich z tej ludzkiej powłoki, mentalności, charakteru. Stają się czymś innym. Czymś potężniejszym. Stają się jednym z potężnych bytów Eteru razem z innymi a nasz świat, nasza rzeczywistość, staje się dla nich tak samo obca jak dla nas ich rzeczywistość. Ale skoro wolą Sióstr jest powrót tutaj skąd zaczęły i skończyły wędrówki po tym świecie to daje nam szanse, że będą nam udzielać jakichś wskazówek jak doprowadzić do ich powrotu. - uśmiechnęła się łagodnie kręcąc swoją rogatą głową na znak, że akurat nie może się zgodzić aby Sióstr traktować jak śmiertelników nawet jeśli kiedyś takimi były. Nie traciła jednak nadziei, że mimo tych wszystkich przeszkód i różnic skoro mają wspólny cel to uda się jakoś dojść do porozumienia.

- Och, nie miałem na myśli, aby traktować ich jak jednych z nas. Jedynie spostrzegałem, że tak jak można się spodziewać po Demonie Khorna, że będzie żądny krwi, a pomysł kopulacji będzie dla nich obcy jak dla nas oddychanie płynnym żelazem. Tak po wywyższonych śmiertelnikach można się spodziewać… szerszej palety emocjonalnej i możliwości upodobań. Czyni ich to bardziej nieprzewidywalnymi i niebezpiecznymi. - mnich chwilę się zastanowił - Legenda, którą nam przedstawiliście, mówi o siostrach z punktu widzenia… no naszego. Ale legendy zawsze mają dwie twarze, czy istnieje "Imperialna Wersja" legendy czterech sióstr? Jakaś lokalna opowieść o Czterech Świętych Kobietach czy coś takiego?

- Nie sądzę. - odparła Merga po tym jak przez chwilę marszczyła brwi. - Siostry pochodziły od nas, z Norski i to z naszych okolic. Traktujemy je jako jedne z naszych znamienitych przodków i… hmm… błogosławione dusze… Tak to chyba by się u was mogło nazywać. U nas to już jest legenda z odległych czasów. Nawet w Norsce, w reszcie krainy, nie wszyscy o niej słyszeli. Ale za to mają inne. Prawie każde miasto, osada, świątynia, jaskinia czy pustelnia ma podobną historię. Do tego to działo się dawno temu. Nasze sagi nie podają dokładnych dat ale przypuszczam, że przybyły tutaj albo w początkach waszego Imperium albo i przed. Potem znikły z tego świata dostępując wywyższenia. Chociaż czasem obdarzały kogoś z nas swoją łaską. Zwykle któraś z Sióstr swojego championa. Tak też raczyły zwrócić uwagę na mnie zeszłej zimy. Tym razem wszystkie co było wyjątkowe. Dlatego od razu wiedziałam, że to coś niecodziennego czego nie można zignorować. Więc kierując się ich szeptami wsiadłam na statek i przypłynęłam tutaj. Dalej to pewnie słyszałeś, statek się rozbił, ledwo dopłynęłam do brzegu, tam prawie zamarzłam ale w końcu mnie znaleźli miejscowi i jako wiedźmę i mutanta wsadzili do kazamat. Dopiero Starszy i jego zbór mnie uwolnił. No ale wracając do twojego pytania to Siostry działały tu tak dawno temu, że wątpie aby wśród południowców przetrwały jakieś legendy. Być może. Ale Siostry wędrowały całe lata przez ten świat, Oster na przykład dotarła aż do Cathayu, Soren do południowych krain porośniętych dżunglą. Więc być może gdzieś przetrwały jakieś opowieści i legendy ale zapewne o którejś z nich. Obe się rozdzieliły gdzieś tutaj, w tej okolicy. Potem każda poszła swoją drogą. Dopiero jak uznały, “że to już” ponownie się tutaj spotkały. - Merga dość chętnie i całkiem sporo opowiedziała więcej detali z tych sag o Czterech Siostrach. Ale nie spodziewała się, że po tej stronie Morza Szponów z tak zamierzchłej przeszłości przetrwały jakieś legendy po ich działalności.

- Można poszukać pamiątek po nich. Jak ta Jaskinia Oster czy ta jaką zapwene gdzieś tu miała Soren. Dwie pozostałe też pewnie coś takiego miały. Może w nich zostały jakieś runy czy glify ale nie wiem czy dacie radę je odczytać. Może zwierzoludzie? Są dość pierwotni. Chociaż to od ich czasów jakieś plemię musiałoby tu przebywać. Lub w jakiś sposób przekazywać sobie takie legendy. Ale u twoich pobratymców wątpię aby coś przetrwało do naszych czasów. Zwłaszcza z ich zamiłowaniem do niszczenia tego typu artefaktów i heretyków jacy im sprzyjają. - pokręciła głową gdy znów wątpiła aby imperialni zdołali przechować tak im obce i wrogie legendy. Ale chyba uznała, że jest cień szansy, że zwierzoludzie mogli coś ocalić od zapomnienia bo w końcu też byli dziećmi Chaosu. Dla nich Siostry to też byłyby jak święte i potężne istoty błogosławione przez bogów.

- No cóż… nasze Slaaneshytki zacieśniają więzy z jednym plemieniem. Może udam się z nimi i popytam. Sądzę, że można sięgnąć mimo wszystko do lokalnych legend. Przejście tak potężnych istot musiało zostawić swoje piętno, korupcję jak ładnie by to nazwali Sigmaryci. Wszelkie wzmianki o potworach mogą odnosić się do potomstwa Soren, a to przybliżyć nam lokalizację jej "Jaskini Pożądania". Żałuję, że nigdy nie poznałem Mrocznego Języka… w klasztorze nauczyli nas rozpoznawać tylko słowa klucze, aby bardziej niebezpieczna wiedza nie weszła nam do głów. - prychnął na te słowa - Cóż, zabawne, że księga która "zgubiła" cały zakon była napisana w czystym Imperialnym.

- Oh tak, myślę, że nasze dziewczęta wybrały całkiem dobrą drogę do nawiązania porozumienia z kopytnymi. Dlatego życzę im jak najlepiej. Już o tym rozmawialiśmy z mistrzem. Zapewne będzie z tego dekadencka orgia za jaką tutaj powinny spłonąć na stosie ale jednak daje to podstawy do załatwienia z kopytnymi innych spraw. Kto wie co dzięki temu uda nam się dowiedzieć albo uzyskać. W końcu oni mieszkają w lesie i znają tamten teren jaki dla nas jest obcy. Za to my znamy miasto. - rogata pokiwała swoją głową i uśmiechnęła się z aprobatą dla planowanej zabawy przy najbliższej pełni Mannlieba. Widocznie traktowała to jako możliwość nawiązania szerszej współpracy z rogatym plemieniem ungorów.

- Ale co to tych śladów to tak, masz rację. Całkiem możliwe, że jakieś opowieści o potworach jakie być może pochodzą od Soren, plagi jakie nawiedzały okolicę a mogą być dziełem Oster i tak dalej, to coś mogły się przechować. Legendy o nawiedzonych miejscach, zagajnikach gdzie spotykali się kultyści i czarownice, pradawnych kamieniach, miejscach dziwnych zjawisk i tym podobnych to wszystko mogą być ślady po naszych Siostrach. Nawet jeśli tutejsi nie mają o tym pojęcia. Mogą też być w ogóle z nimi nie związane ale i tak zwykle w takich opowieściach coś jest. To może nas naprowadzić na jakiś ciekawy ślad, nawet jeśli nie jest bezpośrednio związany z Czterema Siostrami. Spójrz na ten uroczy zakątek nad rzeką w jakim Joachim i dziewczęta odnaleźli ołtarz Soren. Zwierzoludzie zaś traktowali to miejsce jako sprzyjające płodności i po to tam wtedy przyszli. Więc coś jest w tych opowieściach. - za to w tym kolejnym punkcie wiedźma przyznała rację młodemu mnichowi prosząc go aby zwracali uwagę na takie tajemnicze i przeklęte zjawiska czy miejsca. Jako te w jakich mogła być skryta część dziedzictwa Czterech Sióstr.

- A co to była za książka o jakiej mówisz? - zaciekawiła się na koniec detalem o jakim wspomniał na końcu.

- Z początku wyglądała jak zwykła księga prawiąca o bogach. I to nawet nie Wielkiej Czwórce czy innych mniejszych siłach, tylko o bogach Imperium, Elfów i Krasnoludów. Imiona, tytuły, domeny i relacje. Jednak… w relacjach ktoś z Wielkiej Czwórki był wspomniany. Na przykład…- mnich najwyraźniej zaczynał poważnie walczyć z własnymi wspomnieniami - Na przykład! Na przykład Morr miał powiązania z Nurglem… powiązania… powiązania… pan? Tak! Władca.. to było słowo. Nurgle władca Morra! - głos Otto uniósł się w odrobinie niemalże ekstazy - I byli tam też inni! I był Sigmar i on… i on… - twarz Otto zapadła się w smutku - Uciekło. Nigdy nie pamiętam całości. - mnich westchnął - Nie rozumiem czemu informacja, która w każdym innym Imperialnym wywołałyby typowe "bluźnierstwo", sprawiła, że cały mój zakon i rycerze, którzy nas pilnowali zrozumieli Prawdę. Co tam jeszcze było?

- Ciekawe… Skoro księga tak wpływała nie tylko na ciebie to zapewne był to potężny artefakt obdarzony mocą. Być może nawet był w niej zaklęty demon. Ale tego nie wiem bez jej zbadania. Zdarzają się jednak takie rzeczy. Nawet opętania. To jedna z metod aby ustabilizować demona w naszym świecie. Musi opętać jakieś ciało jakie będzie dla niego kotwicą. Z czasem wypacza takie ciało obdarzając je błogosławieństwami. Właśnie coś takiego przydarzyło się naszemu Gustawowi. Ale i z przedmiotami to się zdarza, zwłaszcza jak ktoś spęta i uwięzi w nich demona. Te raczej nie są z tego powodu szczęśliwe ale rzadko są gdy zjawiają się w naszej rzeczywistości. Coś takiego mogło być z tą księgą. Co się z nią stało? - Mergę zaciekawił ten temat i podzieliła się swoimi przypuszczeniami. I była ciekawa co było dalej z tą księgą i braćmi do jakich wtedy należał Otto.

- Pewności nie mam, ale bezpiecznie będzie zakładać, że spłonęła razem z klasztorem i moimi braćmi. Wiem, i to nie jest "uważam" czy "wierzę". WIEM, że informacje, które były w niej zawarte ciągle są we mnie. To jest Prawda, o której czasami mówię. Coś najwyraźniej tak silnego, że wryło się w moją duszę. Niestety nie potrafię jej przywołać na wierzch. - mnich ponownie westchnął - I nie, nie wiem jak przetrwałem atak inkwizycji na mój klasztor. Pamiętam, że broniliśmy się w Głównej Bibliotece. Setki, tysiące ksiąg, zwoi, pamiętników, kamiennych tablic pełnych "heretyckiej wiedzy" i smród dymu dochodzący do nas zza głównych drzwi… wyważyli je. Inkwizycja, regularne wojsko i tyle. Następne co pamiętam to leże na trakcie sto kilometrów na północ, dwa tygodnie później, bez jednego oka. - mnich wzruszył ramionami - Fakt, że niewiele pamiętam też po tym jak zakon doznał oświecenia. Spora część z nas popadła w obłęd. Ja… chyba kontrolowałem się, pamiętam, że myślałem gorzej o moich braciach, którzy poświęcili się jednemu patronowi. Pycha, jak sądzę.1

- Ciekawe… Bardzo ciekawe… Być może otarłeś się o coś niesamowitego. Być może ocalałeś przypadkiem. A być może już wtedy byłeś przewidziany jako część dalszego planu. - Merga spoglądała na niego z zainteresowaniem czy nawet fascynacją. Musiała to chwilę przemyśleć.

- Jeśli dane ci jest być nośnikiem cennej wiedzy to kiedyś to wypłynie. W odpowiednim momencie. No albo tak ci się tylko wydaje z tą wiedzą. Tak czy inaczej brzmi to ciekawie. I nie jest wykluczone, że ktoś jeszcze przeżył z twoich braci. Skoro niezbyt pamiętasz jak to się skończyło. - raczej chyba myślała na głos chcąc podsumować to co usłyszała niż pytała go o coś.

- I ciekawe jest to, że uważałeś się za lepszego od innych co się poświęcili jednemu patronowi. Zwykle jest na odwrót. Ci co obierają jedną ze ścieżek uważają pozostałych za mniej zdolnych, pięknych, inteligentnych i tym podobne. W sporej mierze widać to nawet tutaj u was. Ja jestem zdania, że tak bardziej ogólnie to dla wszystkich dróg jest miejsce. Ot, w danej sytuacji czy miejscu któraś z potęg może wydawać się silniejsza czy lepsza ale w większej skali to się dość wyrównuje. - podzieliła się swoimi poglądami na ten temat obdarzając go ciepłym i pogodnym uśmiechem.

- Obecnie dzielę twój pogląd. - przyznał mnich - Żadna z mocy nie jest silniejsza na długo. Pomimo swej nazwy, chaos jest dość statyczny. Status quo utrzymuje się bez interwencji z zewnątrz, dlatego nasz świat jest takim kąskiem dla Wielkiej Czwórki. Dusze obdarzone wolną wolą, które wybierają jednego z nich nad pozostałych oznacza nowego pionka, którego przeciwnicy nie posiadają. - mnich potrząsnął głową, jakby starał się odgonić obce myśli - Wtedy jednak, chyba uważałem, że jestem bystrzejszy od nich. Od moich braci, którzy poświęcili się jednemu patronowi. Jakby oni nie zrozumieli pełni Prawdy. Tak jak powiedziałem, pycha. Pewnie sam jej nie rozumiałem, a sądziłem przeciwnie.

- Wszystko ma swoją cenę Otto. Owszem gdy się wybiera jednego patrona jest szansa, że ten obdarzy nas łaską. Na to każdy z nas liczy. Na boską łaskę, uwagę i dary. Nasi patroni mocno różnią się od siebie ale zwykle sporo z nas może się dopasować czy utożsamiać z jednym z nich. I łatwiej jest uzbierać względy jednego z patronów czy choćby jego sług jakimi są choćby Siostry. Dla nas istoty jakże potężne. No ale ceną za to jest nieufność lub wręcz wrogość od pozostałych trzech stron. Można więc próbować lawirować pomiędzy nimi służąc po trochu każdemu ale nie obierając żadnego z nich za patrona. Można. Tylko wtedy może nie ma się wrogich relacji ot tak, za samą przynależność. Ale też wszędzie jest się obcym jakiemu się nie ufa i wiadomo, że to nikt ze swoich. Wasz zbór jest o tyle wyjątkowy, że zwykle takie grupy obierają sobie jednego z patronów. A wy ty macie misz masz. Po trochu każdego. Jak plemię. Podobnie jest w tej jaskini odmieńców z jakiej pochodzi Lilly. Tam też jest to wymieszane. Ale zawsze jest coś za coś Otto, zawsze trzeba dokonać wyboru. Zawsze za to trzeba w końcu zapłacić. - powiedziała szybko i z przekonaniem dzieląc się z nim swoimi przekonaniami. Brzmiało jakby te dylematy i rozterki były jej całkiem dobrze znane jak nie jej własne to z innymi z jakimi stykała się wcześniej.

- Nie chcę urazić, Czcigodna. Jednak twoje słowa brzmią, jakbyś wyznawała bogów, w celu pozyskania czegoś. Tak jak powiedziałaś, łaska, uwaga, dary. Brzmisz jakby te… przyziemne zyski były powodem, dla którego wierzysz w Wielką Czwórkę, lub w twoim przypadku oddajesz się Panu Zmian. - mnich dobierał słowa, starając się brzmieć jak najmniej oskarżycielsko - Być może usłyszałaś, jak określiłem wiarę kultu Grubsona jako płytką. Uważam tak, ponieważ oddają się jedynie przyjemnościom cielesnym. Nie chcą zgłębić prawd Węża. Pomimo, że ich wiare jest płytka, jest jednak.. czysta. Prawdziwa. Oni oddają się przyjemnościom swych ciał, oddając w ten sposób cześć Slaanesh i nie oczekując w zamian nic, ponad więcej przyjemności. Wiara, dla wiary. Taka jest moja. Wielka Czwórka są jedynymi, PRAWDZIWYMI Bogami - nasilił brzmienie swojego głosu, dając nacisk na "Prawdziwi". Najwyraźniej dla mnicha określanie bogów Imperium fałszywymi sięga poza ich słabość, czy bezsilność w porównaniu do Mrocznych Sił - i dlatego w nich wierzę. Dlatego oddaję im swoje ciało, przyszłość i duszę. Ponieważ zrobienie inaczej, dla mnie, nie ma sensu.

- Bardzo bym chciała aby było tak jak mówisz i być może w jakimś wariancie rzeczywistości tak jest, że istnieje tylko Wielka Czwórka prawdziwych bogów ale obawiam się, że my w niej nie jesteśmy. - pokręciła głową na znak, że chociaż wizja malowana przez mnicha jej się podoba i wydaje kusząca to jednak nie może się z nią zgodzić.

- Bogowie południowców istnieją. Istnieją, działają i wspierają swoich kapłanów i wyznawców. To niezaprzeczalny fakt. Zapewne sam nie raz widziałeś uzdrawiające moce kapłanek Shallyi czy różne cuda czynione przez kapłanów. A oni nie są magami i nie robią tego sami z siebie tylko są przekaźnikami mocy ich patronów. Traktowanie ich jak podrzędne istoty byłoby mało odpowiedzialne i niedocenieniem przeciwnika. Aby daleko nie szukać spójrz na tą morrytkę o jakiej dzisiaj rozmawialiśmy. Ona zapewne ma jakieś sygnały płynące poprzez wizje od swojego kruczego patrona. A nie od naszych Sióstr czy patronów. A póki oni mają swoich bogów a my swoich to jesteśmy skazani na walkę między sobą. My, śmiertelnicy i wyznawcy. My jakich przekonują czynione cuda i dary przekazywane najczęściej przez sługi boże i różne błogosławione dusze. Spójrz na mnie. Czy byłabym tak przekonywująca gdybym nie miała tych rogów, świecących ogniem oczu? Tego stroju i kostura? Gdybym wyglądała jak zwykła dziewczyna z ludu? Gdybym nie miała tej wiedzy i mocy jaką zdobyłam dzięki opatrzoności i łasce moich patronów? Wrescie gdybym nie słyszała szeptu istot wywyższonych przez naszych patronów. Uwierzyłbyś mi wtedy bardziej? Gdzie wówczas byłyby oznaki mojej wiary i oddania? - zadała serię pytań wskazując na samą siebie. I widocznie uznawała, że jej nietuzinkowy wygląd jaki zimą sprowadził na nią tyle kłopotów to dzieło boskiej łaski. Podobnie jak wiedza i moce jakimi władała czy wizje zsyłane przez Siostry lub patronów.

- Tym właśnie obdarowali mnie bogowie. Zwykle w ten sposób nas nagradzają. Gdy mają na to ochotę i ktoś zwróci na siebie ich uwagę. Lub potężnych bytów takich jak nasze Siostry. Na to wielu z nas liczy, mniej lub bardziej, przyznając się do tego przed innymi lub nawet samym sobą albo nie. Ale większość z nas robi swoje. Tak po prostu. Tak samo jak ja rzuciłam wszystko aby podążyć tutaj za moimi wizjami nie mając pojęcia co tutaj zastanę. Czy liczyłam na nagrodę? Niekoniecznie. Byłam zaciekawiona. I wierzyłam, że w ten sposób powinnam służyć potężniejszym od siebie. A Łasica? Pomogła mi w zimie. Z przyczyn różnych. I została nagrodzona piętnem swojego patrona. Nie sądzę aby to planowała a jak pamiętam to znamię bardzo ją zaskoczyło i ucieszyło. Wątpię aby to było jej motywacją gdy zimą codziennie przychodziła pracować w kazamatach gdzie każdego dnia mogli ją zdemaskować, pojmać, poddać torturom i stracić razem ze mną. A Lilly? Poza resztą błogosławieństw też ma znamię swojego patrona oznaczającego jego łaskę. A nie sprawia na mnie wrażenia zbyt wyrachowanej i interesownej. - pokręciła głową podając parę przykładów z ich własnego zboru, łącznie z sobą samą gdzie można było zauważyć wpływ czynników nadprzyrodzonych na życie, ciało i działania zwykłych śmiertelników.

- Zaś Herberta Grubsona widziałam raz czy dwa gdy wizytował nas zimą po moim uwolnieniu. Więc nie czuję się ekspertem aby go osądzać. Sporo jednak o nim słyszałam od naszych dziewcząt. Podobnie jak o Fabienne i Oksanie. Ich wiara wydaje ci się zbyt płytka? Dlaczego? Oddawanie czci Wężowi objawia się zwykle nie przez klęczenie, leżenie krzyżem, posty i modły tylko przez folgowanie swoim żądzom, ciekawości i zachciankom. Nieumiarkowaniu w jedzeniu i piciu, próbowaniu nowych potraw, nowych zabawek, nowych kochanków i pozycji w alkowie. Pod tym względem to z tego co słyszałam niczego im nie brakuje i są bardzo religijni a wiara ich jest szczera i głęboka. Nie wszyscy muszą się z tym zgadzać czy aprobować, sam zapewne widziałeś sarkania Thobiasa czy Sigismundusa na to co wyczyniają nasze dziewczęta. Ale tak się właśnie najczęściej objawia wiara w Węża. Także w zamiłowaniu do piękna, estetyki, poezji, sztuki i artystów. Czasem, dużo rzadziej, do pewnego rodzaju naukowej ciekawości co już nieco graniczy z zainteresowaniami wobec mojego patrona. Ale nie, jeśli Grubson robi to co robi i jest w tym oddany podobnie jak nasze dziewczęta to moim zdaniem jak najbardziej jest wierny swoim ideałom i ma spore szanse na łaskawość swojego patrona. Dziewczęta też bo taka wyuzdana i perwersyjna orgia jaką planują w najbliższą pełnię to jest właśnie odpowiednik żarliwej mszy jaką ostatnio choćby widzieliśmy na pogrzebie księżnej - matki. To jest właśnie religijne oddanie sprawie. Zaspokojenie swoich ządz, perwersji, próbowanie czegoś nowego, to tak, właśnie tak się najczęściej objawia wiara w Węża. - dodała jeszcze, że inaczej niż Otto ocenia wiarę grubego kupca czy nawet ich dziewcząt ze zboru. Brzmiało jakby takie bezeceństwa jakie odprawiali uważała za świadectwo oddania się swojej wierze i patronowi.

Otto pokręcił głową.
- Mnie nie chodzi, że bogowie Imperium, czy Elfów, czy innych ras nie są bogami. Definitywnie są istotami o boskiej mocy i możliwościach. Jednak jest znacząca różnica między nimi a Wielką Czwórką. Poprosiłbym cię o opisanie Morra, czy Shallyi, czy Sigmara. Jak wyglądają? Jak wyobrażają sobie ich śmiertelnicy? Blady, ciemnowłosy mężczyzna. Jasna kobieta, w białym habicie. Potężny mężczyzna z wielkim młotem. Tak samo z bogami elfów i krasnoludów. - Otto spojrzał na wyrocznię - A teraz opisz mi, proszę kogoś z Wielkiej Czwórki. Tu zaczynają się schody, nie jesteś naprawdę w stanie ubrać ich w słowa. Najbliższe co można powiedzieć to "Jak ich najpotężniejsze demony, tylko bardziej". - Otto delikatnie się uśmiechnął - Krasnoludy same twierdzą, że ich bogowie są ich przodkami. Sigmar jest śmiertelnikiem, który dostąpił "boskości". Są pretendentami, uzurpatorami do prawdziwych bogów, którzy są obcy temu światu, tak jak powinni być. - mnich westchnął - Ale to dywagacje teologiczne. I oczywiście mogę się mylić, ale wierzę, w co wierzę. Co do Grubsona i jego gromadki. Ponownie, nie uważam ich wiarę za niegodną, a płytką. Ponieważ Slaanesh ma o wiele więcej do zaoferowania niż zaspokajanie żądz i pragnień. Tworzenie sztuki ohydnej i pięknej na raz. Kuszenie innych, "czystych" dusz oferując rzeczy, których pragną, nie tylko cielesnych, ale materialnych, czy intelektualnych w zamian za przysługi, dary czy nawet czyny, które zbliżą ich w objęcia Slaanesh. Zaspokojenia chuci wydaje mi się płytkie, kiedy istnieje cały ocean możliwości innych niż to. Jako Slaaneshyta nie musisz być tylko dewiantem, możesz też być kusicielem, a wiele rzeczy na tym świecie może być pokusą. - mnich zamknął oko, starając się uspokoić emocje - Mogę nie być długo w gronie wyznawców Chaosu. Czytałem jednak o ich metodach i działaniach całe moje życie, uczyłem się czytania na raportach z bitew przeciwko marauderom Khorna. - Otto spojrzał na rogi Tzeentchianki - No cóż, nie umniejszając ci pani. Dobry demagog sprzeda ci most na pustyni.

- Zapewne tak właśnie jest Otto. - rogata wiedźma o fioletowej skórze i złotych oczach uśmiechnęła się łagodnie i skinęła głową. - A co do kuszenia, no powiedzmy Grubsona w roli kusiciela, to jak myślisz. Kto mu podarował ten cały harem pięknych i bogatych dam jakim się tak chwali przed naszymi dziewczętami? Nie sądzę aby go odziedziczył w spadku razem z nazwiskiem. Więc zapewne jakoś sam je nakłonił do tych wszystkich bezeceństw o jakich czasem mówią nasze dziewczęta. Czyli je skusił. A z tego co pamiętam to nie wygląda na amanta. Nie ma szlacheckiego nazwiska. Nie mieszka w rezydencji w drogiej dzielnicy. A już nie raz słyszałam od Pirory, że Fabienne czy Oksana szaleją za nim. A w końcu nasza Averlandka to bardzo piękna dziewczyna, ze swoją kamienicą, renomą miłośniczki sztuki, dobrym nazwiskiem, mile widziana w towarzystwie która całkiem dobrze dogaduje się i z Fabienne i Oksaną. Co mamy po drugiej stronie? Zwykły, gruby kupiec w średnim wieku. A coś nasza piękna Pirora ma kłopot aby być o jego kochanek na pierwszym miejscu. Czy to ci nie wygląda na oczarowanie czystej wody? Na kusicielstwo w czystej postaci? - Merga uśmiechnęła się zwracając uwagę na nieco inne aspekty grubego kupca niż Otto. I przytaczając tutaj przykład osób jakie oboje dość dobrze znali.

 
__________________
Mother always said: Don't lose!
Seachmall jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem