15-04-2023, 23:14
|
#485 |
| Pościg na lombardzkich bezdrożach
Mimo wszystko i wszystkich Leon zdołał się zdrzemnąć. Spacerował, oddychał, wszystko w nauczony punkt. Sen nie był głęboki i wciąż świadomość, że ktoś czuwa, się budził, co chwilę, co więcej niż myślał, to szal zrywał znów zaś zaciskał na twarzy. Przebudził go ziąb. Wśliznął się wilgocią zmrożoną pod kaftan i portki, pod skórę do kości. Gość nieproszony, czy gospodarz spóźniony, bez znaczenia dla wynalazcy było, znaczenie tylko w zdrowiu i glorii do żony wrócić, nie wiedział skąd mu się owa gloria wzięła, wczoraj jeszcze o niej nie myślał. Nigdy nie myślał.
Magika wschodu musiała mącić mu myśli. Rozum truć próżnością... lub to wpływ mógł być samego Abdela, pomyślał Leon Thibaut, że może i kuzyna naśladować mimowolnie, podświadomie za wzór biorąc, co tym bardzie go do pionu przywróciło. Znów spacer i oddechy, wystudził rządze, wystudził ciało. Kuzynce pomógł, w dłonie dmuchnął, niby jej ruch, a jego, tempo.
Nie dość, że Leon ogarnął śniadanie, to zdawał się bardziej gotów do drogi niż reszta. Powróciwszy na miejsce spaczenia wykonał szkice i to jakby wyczerpało jego siły, spełnił się. Wymagający marsz prędko dał mu się odczuć zmęczeniem. W obliczu znaleziska, znów wyostrzył, równie jak reszta ciekaw. |
| |