Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-04-2023, 17:52   #42
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Frontowe drzwi do karczmy zatrzęsły się z łoskotem a każdy z broniących się w środku osób wiedział, że najeźdźcy będą próbowali dostać się do wnętrza. Regularne i naprzemienne dudnienie świadczyło, że drzwiami zajęło się przynajmniej dwoje osobników. Jakby tego było mało od północy rozległo się ujadanie wilka.
- Czuję elfiego pomazańca!- warknął ktoś z okolic rozbitego okna, gdzie przed chwilą jedna z agresorek próbowała wskoczyć do środka gospody - Chcę go żywcem!- polecił głos.
- Gospodarzu! Potrzebujemy pomocy! - krzyknęła sferotknięta. Mężczyzna zdołał odzyskać świadomość i podniósł się na nogi trzymając nisko głowę. Człek przytaknął i wskazał swej żonie palcem szynkwas, każąc jej się ukryć w bezpiecznym miejscu, sam zaś ruszył do ściany, gdzie z elementu "wystroju" wyszarpał starą włócznię z dębowym drzewcem. Z drzwi do gospody odpadały coraz większe ilości drzazg a ostre głowice toporów coraz widoczniej przebijały się przez deski.
Zmęczona po podróży druidka nie zareagowała dość szybko i otrzymała ranę, przeklęła szpetnie i oderwała drzewiec pocisku. Własnymi ranami zajmie się później, potrzebowała karczmarza żywego! Co prawda już go ktoś podleczył, ale nie zaszkodzi mu więcej. Podbiegła do niego i położyła na nim rękę:
- Przysyła mnie Nów, będę potrzebować twojej pomocy a na razie, niech Wielka Matka cię uleczy- Rzekła, przesyłając mu kojącą energię leczniczą.
- Przeklęte malaryckie ścierwa łapią każdego, kto ma, choć krople elfiej krwi, żeby złożyć w ofierze swemu plugawemu bóstwu!- Krzyknęła do osób w karczmie, następnie wzmocniła czarem swą broń! Wkrótce da im posmakować swej ćwierćpałki.
Następnie prostym słowem leczniczym “Vitea” spróbowała poprawić stan Czaroklety.
Zostało jej jeszcze jedno błogosławieństwo, na dziś spróbuje oczarować wrogów aby walczyli między sobą.
- Dosuńcie stół i ławy do drzwi! - powiedział Verryn, przesuwając się pod ścianę tak, by widzieć rozbite okno i drzwi. - To ich trochę spowolni! - dodał.
Miał zamiar potraktować zaklęciem pierwszego wroga, jaki pojawi się w oknie, lub użyć silniejszego zaklęcia, gdyby wrogowie sforsowali drzwi karczmy.

Na polecenie Verryna gospodarz od razu złapał za masywną ławę, która stała najbliżej drzwi, dosuwając ją energicznie. Co jak co, ale krzepy mu nie brakowało, gdyż zrobił to z zadziwiającą łatwością. Zaklęcie Tenii wprowadziło chwilowe zamieszanie w szeregach agresorów, gdyż dotknięty nim barbarzyńca, który przed chwilą do niej szył z łuku, teraz naciągnąwszy pocisk na cięciwę, niespodziewanie strzelił swemu kompanowi w pierś. Zawsze to jednego mniej.
Frontowe drzwi trzymały się coraz gorzej. Mimo iż były solidnie wykonane, kolejne razy toporami wyrąbały w deskach solidną dziurę, przez którą było widać młodocianych toporników oraz kolejnych dwoje, czekających w gotowości, by wedrzeć się do środka. Jakby tego było mało, gdzieś z tyłów budynku rozległ się potężny trzask drewna, któremu towarzyszyło wilcze ujadanie.
-To składzik na drewno, prowadzi przez piwnicę do kuchni!- krzyknęła spanikowana gospodyni, lecz jej krzyki zagłuszył brzęk tłuczonego szkła, z kolejnych dwóch okien. Dwóch odzianych w futra mężczyzn wskoczyło równocześnie do środka. Jeden obrał sobie za cel Thulzssę, drugi zaś Var'ras.
Z pewnością było to nierozsądne, ale Verryn zaatakował odruchowo, chcąc wyeliminować najpoważniejsze w danym momencie zagrożenie. Płonące ogniem promienie wytrysnęły z rąk zaklinacza i bezbłędnie dotarły do celu. Dwaj intruzi, którzy wdarli się do karczmy przez okna, padli trupem.
Dopiero w tym momencie Verryn zorientował się, że lepiej było wziąć na cel tych, co rozwalali drzwi. No ale na zmianę było już za późno.
- Moja magia na dziś skończona, ale mam w zanadrzu jeszcze inne sztuczki — Rzekła po czym, ryknęła niczym jeleń na rykowisku i dopadła do drzwi z szałem w oczach! Pierwszego wroga, który się przebije czeka przykra niespodzianka!
Zaklęcie Verryna nie dało szans agresorom, którzy wpadli do gospody przez okna. Czarokleta po raz kolejny popisał się magicznym kunsztem posyłając w piach dwa trupy za jednym zamachem. W tym samym czasie drzwi w końcu uległy wpuszczając do środka biesiadnej izby zarówno powiew chłodu jak i kolejnych agresorów.

Na ich nieszczęście na posterunku była Tenia i towarzyszący jej od paru dni Thulzssa. Pałka blondwłosej kobiety pogruchotała czaszkę jednego z barbarzyńców, choć nie pozbawiła go życia. Mężczyzna zamachnął się dwuręcznym toporem w kierunku Tenii, lecz chybił szkaradnie. Drugi nie miał tyle szczęścia, gdyż sejmitary Yuan-ti dosłownie poszatkowały go nim w ogóle zdążył ocenić swoją sytuację. Stół, którym karczmarz zablokował wejście posłużył się idealnie za blokadę, zatrzymując agresorów w progu, tam, gdzie było im pisane wyzionąć ducha.
-Haha! Spróbujcie z nim!- krzyknął jeden z berserkerów stojący przed progiem gospody. Sekundę później zza szynkwasu do uszu obrońców dobiegł głośny i mrożący krew w żyłach skowyt wilkołaka, który od razu rzucił się na stojącego najbliżej Hugona. Młodzieniec Śmiertelnie się przestraszył i próbował uciec przed bestią, lecz potknął się o własne nogi i przewrócił a likantrop od razu skoczył w jego kierunku pozostawiając na jego wątłej piersi trzy krwawiące bruzdy. Akolita pobladł i zawył żałośnie z bólu, próbując zasłonić się ramieniem przed napastnikiem, lecz wilkołak wykorzystał to i ugryzł nieszczęśnika w nadgarstek. Widząc to wszystko Var'ras oddała strzał z kuszy w Malarytę, lecz jej bełt świsnął tylko nad głową potwora.
Wojak rzucił się na pomoc akolicie. Gruchnął tarczą w pysk potwora i poprawił mieczem. Wilkołak zawył żałośnie z bólu, z rany na jego piersi powoli sączyła się krew. Spojrzał z wściekłością w oczach na wąsacza, ten stał w pozycji bojowej z uniesioną tarczą przygotowany na czekającą go walkę.
Widząc, że sytuacja w związku z pojawieniem się wilkołaka nieco się skomplikowała Salomon, odłożył kuszę na blat stojącego obok stołu, po czym wykonał rękami kilka skomplikowanych gestów formując płynącą w jego żyłach moc w zaklęcie powszechnie znane jako magiczny pocisk. Świetliste kule świsnęły w powietrzu mijając stojącego po drodze Itkoviana I uderzyły w pierś wilkołaka jedna po drugiej wywołując na jego wilczym pysku coś na wzór grymasu bólu.
Najważniejszą rzeczą zdało się zaklinaczowi wyeliminowanie wilkołaka, który dobrał się do skóry akolicie. Verryn skupił się, a potem posłał w potwora magiczne pociski, które bezbłędnie trafiły w cel.
 
Kerm jest offline