Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-04-2023, 09:53   #20
Bielon
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Wszystko nagle jebło.

I to jak! Trudno było powiedzieć, co dokładnie było bezpośrednią przyczyną wybuchu agresji, ale nie można było odmówić Helmutowi szans na bycie ostateczną przyczyną chaosu, który w jednej chwili po jego krzyku - Spokój ludzie. Co w was wstąpiło - opanował karczmę. Huk wystrzału był taką kropką nad „i”. Błękitny dym wypełnił biesiadną na chwilę otulając tych w pobliżu Klaike pozornie bezpieczną pierzyną. Ale mleko, jak to się mówi, już się rozlało…

Nagle rozpętało się piekło. Brzęk cięciw łuków i wydobytych z ukrycia kusz w jedno się zlał z łomotem odwalanej przez łomignata ławy, którą ten chciał osłonić nieco swego pryncypała. Jednak przez to zarobił pałą w bok a drugą w łeb, aż zachwiał się na swych krępych, karlich nogach. Jeden z napastników fiknął śmiesznie koziołka złapany przez osiłka i ciśnięty w inną, biegnącą do Ademara kupę, rozbijając ją na jednostki. Ale i tych jednostek było dosyć. Ademar cofając się wpadł na inkwizytora, który krzyknął śmiesznie piskliwym głosem:

-Stać w imieniu Świętego Of… - nie dokończył. Trafiony strzałą w szyję charknął brzydko i zapluł się krwią. Ktoś zaklął szpetnie. Krzyczeli niemal wszyscy.

Felix wyrwał się ze stuporu w jaki wpędziły go pędzące z lotem błyskawicy myśli i odwaliwszy ławę pognał na galerię roztrącając dwóch myśliwych, którzy grodzili mu drogę. Nie patrzył za siebie tylko pognał przesadzając po kilka schodów na raz na galerię. Byle dalej od zawieruchy, w którą zmieniła się biesiadna.

Pablo widząc ruch Felixa zaklął szpetnie. Rejteradą rajtara była dlań zaskakująca, ale zadziałał instynkt. A ten kazał mu działać. Nie namyślając się długo porwał złożoną na ławie sieć i choć wiedział, że nie da się nią skutecznie rzucić w napastników, bo i izba mała i sprzęty i mnogość napastników, to jednak chciał „coś” zrobić. By to przerwać. By ochronić inkwizy…

Nie zdążył. Kręcąc siecią dostrzegł bełt, który przeszył krtań sługi kościoła. Wściekły zakręcił siecią ostatniego młyńca i cisnął nią w trzech najbliższych, odwróconych doń tyłem, napastników.

Elma napięła łuk niemal od razu, ale nie potrafiła się zdecydować czy strzelać, czy nie. Ostrożnie ruszyła na galerię widząc mknącego po schodach rajtara. To przełamało jej wątpliwości. Ruszyła spieszniej kątem oka dostrzegając wirującą w powietrzu sieć. Ktoś osunął się pod stół. Niziołek. A zaraz po nim ktoś jeszcze, tyle że z rozbitym łbem. Nie czekała. Skoczyła… Ktoś złapał ją za kostkę gdy była w połowie schodów. Wytrącona z równowagi potknęła się i wypuściła strzałę, po czym wierzgnęła kopiąc napastnika w twarz i uwalniając się pomknęła na górę.

Helmut stał z dymiącym pistoletem porażony ludzką wściekłością, która wypełniła biesiadną. W jednej chwili przez chmurę dymu, której był bezsprzecznie sprawcą, przemknęły strzały, bełty, kufle a nawet ciśnięty zydel.

-Ratujcie panie! - krzyknął doń jeden z tych, którzy nie specjalnie chcieli przed chwilą z nim gadać. Tym razem to on nie zaszczycił ich spojrzeniem. Sieć ciśnięta przez jednego z tych, co z nim przyjechali omotała dwóch wieśniaków mocujących się z łamignatem dając mu chwilową przewagę. Helmut skoczył mu na pomoc rozbijając komuś po drodze łeb kolbą pistoletu. Dopadł do walczących i z wprawą weterana zaczął tłuc na lewo i prawo. Wykorzystując przewagę zaskoczenia. Coś uderzyło go w nogę, ale tylko zachwiał się lekko. Złapał za gardło jakiegoś owczarza i runął na klepisko ciągnąć go za sobą. Okrwawiony topór tego, który go rąbnął z boku znów wznosił się do ciosu…

Tupik pod stołem znalazł się pierwszy. Niemal. Pierwszym bowiem był właściciel wozu, Waldemar bodajże, rąbnięty jakimś ciśniętym zydlem w twarz. Topik kątem oka dostrzegł rozbity łeb, krew i nieprzytomne, miotają się na lewo i prawo, oczy tamtego. „Przeżyje. Jak nie umrze” pomyślał w fachowy, podpatrzony od Philippusa, filozoficzny sposób. Póki co jednak miał ważniejsze sprawy. Pod stołem. Znał te tereny i poruszał się wśród nich sprawnie. Dobył odruchowo mieczyk a imak tarczy niemal jak zaczarowany znalazł się w jego drugiej garści. Widział, że nie bezpieczniej byłoby się nie wtrącać, ale już w Wusterburgu nauczył się, że walka o bezstronność wymaga ofiar. Nie miał zamiaru być jedną nich.

-Łap go, kurwa!

-Moja noga!

-Za mojego Ottona skurwysynu!

-Z tyłu!


Bitwa „na górze” rozpętała się na całego. Huk wystrzału w jedno zlał się z brzękiem zwalnianych cięciw. Topik roztropnie pomyślał, że jeśli już ma stanąć po czyjejś stronie, to najbezpieczniej zostać przy „władzy”. „Przyjaciel inkwizytor…” rozmarzył się skradając się pod dębową osłoną. Ktoś runął obok odsłaniając rozciętą mieczem twarz. Tupik dostrzegł Ademara, który parł za szynkwas korzystając z okazji, że ciśnięta przez któregoś z towarzyszy podróży Tupika sieć, omotała dwóch jego przeciwników. Osuwający się na kolana inkwizytor naraz znalazł się twarzą w twarz z niziołkiem. Chudymi i bladymi dłońmi próbował wyrwać sobie z szyi sterczący, gruby na palec bełt. Krew płynęła po jego, usianych niebieskimi żyłami, rękach plamiąc białą koronkę pod szyją. Ktoś łomotał do zastawionych skoblem i zawalonych przewrócona ławą, drzwi. Tupik dostrzegł łomignata w tej samej chwili, kiedy ten spojrzał na niego. Chciał krzyknąć, że są po tej samej stronie, ale wiedział że droga którą jego słowa będą podążać do mózgownicy osiłka może być kręta, zawiła i długa. Skoczył w tył. Kopniak w plecy, po którym coś w nim chrupnęło, przyspieszył jego rejteradę.

Felix stojący na galerii dostrzegł Ademara, który wykorzystując zamieszanie i Pablo cofał się do szynkwasu. Miecz w jego ręku trzymał pięciu przeciwników na dystans. Tyle, że ci mieli pały, topory, siekiery i noże.

-Tędy Panie! - krzyczał zza szynkwasu Gunther gwałtownie gestykulując. Dwójka z tyłu napinała łuki. Łamignat Ademara runął na klepisko przywalony dwoma owczarzami. Łuczniczka która z nim jechała na wozie dopadła galerii klnąc gromko. Ktoś przesadził bar odcinając szlachetce drogę odwrotu.

Huk wystrzałów podniósł się z oddali a okiennice zatrzaśnięte w oknach zadrżały sypiąc tu i ówdzie wiórami. Napastnicy z nową determinacją skoczyli na Ademara. Ktoś wył, krzyczeli wszyscy.

Felix stał wpatrzony w bitewną zawieruchę jak urzeczony…



***


Proszę Anonima o niepostowanie i kontakt na PW.

Eliasz i Lynx Lynx proszeni są o kontakt PW przed postem.


.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline