|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
03-04-2023, 07:00 | #11 |
Reputacja: 1 | Helmut przyglądając się otoczeniu spostrzegł dwójkę ludzi bliskiego mu stanu pod galerią postanowił się do nich dosiąść i porozmawiać. Liczył, że uda się tam na trzeciego dopchać i porozmawiać z kimś na ciekawszy tematy niż psia pogoda i słabe zbiory, a co było głównym tematem rozmów chłopstwa. Tak, więc ruszył do owych dwóch jegomościów. -Dzień dobry Mości Panowie. Helmut Klaike, inżynier rusznikarz. Można się przysiąść? Straszny tłok tutaj mamy. Zagadnął. Ciekaw co rozmowa przyniesie i jakie wieści usłyszy. |
04-04-2023, 18:40 | #12 |
Reputacja: 1 | - Ja pierdolę. Zasadzka. - Waldemar powiedział cicho do Tupika ukradkiem rozglądając się po wszystkich zabijakach i buntownikach, którzy akurat udawali biesiadników, a ewidentnie byli żądni krwi. Nie było wcale wykluczone, że to kultyści Khorna jedynie udający buntowników udających biesiadników. Tak czy inaczej Waldemar miał tak przejebane jak mało kto i jedynie żałował, że tak mało wziął za transport. Następnym razem - o ile będzie następny raz - to z pewnością weźmie dodatek za niebezpieczne drogi. Jakby płacił podatki to byłby w tym momencie wkurwiony, ale od zawsze stawał na głowie, żeby omijać wszelkie płatności to i bandytyzm szerzył się. W sumie fajnie byłoby być łowcą głów, ale łatwiej było jednak tych sztywnych... Waldemar był już gotów do akcji, a nawet spodziewał się bełta w swojej głowie, gdy całkiem nieoczekiwanie otworzyły się drzwi karczmy, a stanął w nich wielki jegomość, góra mięśni przypominająca bardziej bestię niż człowieka, ale jednak niewątpliwie był to człowiek. Odezwał się do zebranych: - Co jest kurwa, kto na wpierdol? Waldemar odetchnął z ulgą. Już myślał, że to inkwizytorzy. |
05-04-2023, 10:55 | #13 |
Reputacja: 1 |
__________________ Bielon "Bielon" Bielon |
05-04-2023, 17:46 | #14 |
Reputacja: 1 | ~Przyjemniaczki~ Mruknął wracając do tych obwiesiów i niziołka co spotkał po drodze. Przywykł już do takiego traktowania. Zawsze wykluczony bo coś. Uczony nie, bo studiów nie dokończył. Żołnierz nie, bo tyłowy, a nie prawilny z pierwszej linii. Rzemieślnik też nie, bo niezrzeszony partacz z niego. ~Helmut Klaike im jeszcze pokaże!~ poprzysiągł sobie w myślach. Czasu na dłuższe rozważania jednak mu nie dano. Wpadł do środka najpierw jaki kark, a za nim jaki głupi szlachetka. Tych dwóch zapewne, by zignorował. Tępy mięśniak i równie nie mądry i słabowity gaduła, który liczył ma protekcje pierwszego. Za nimi jednak kroczyła kolejna osoba, a raczej nie osoba, a osobistość i nie byle jaka bo znacząca. Wojska nauczyło go szacunku do hierarchii i porządku. Więc na tępe wzburzenie tłumu zareagował automatycznie. Umysł trepa kazał bronić autorytetu. Wziął, więc swój pistolet i z wprawą pozbawił go śmiercionośnej kuli. Zadbał o odpowiedni efekt huku i dymu i cel i pal. Hukło w sali. -Spokój ludzie. Co was wstąpiło? |
05-04-2023, 19:44 | #15 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Aro : 05-04-2023 o 19:47. |
05-04-2023, 23:07 | #16 |
Reputacja: 1 | Pablo zaklął szpetnie. Wiedział, że powinien w takiej sytuacji chronić władzę. Tylko że jakoś nie mógł sobie przypomnieć, by jakikolwiek kodeks pozwalał władzy na karanie poprzez, jak to ujął jakiś zrozpaczony ojciec, pohańbienie. Gdyby chodziło o kogoś innego, Pablo albo starałby się utrzymać przestępcę przy życiu i go aresztować, albo zgodnie z instynktem samozachowawczym dyskretnie się wycofać, tak by nikt się nie dowiedział, że choć przez chwilę był świadkiem samosądu. Jednak gdy domniemanym przestępcą okazał się sam tutejszy władyka - najwyraźniej winny nie tylko surowych kar, o ile można to stwierdzić na podstawie jednego okrzyku z tłumu - jakoś żadne z tych rozwiązań nie wydawało się realne. Najszybciej jak umiał przygotował sieć do rzucenia sam nie wiedział w kogo, i skupił się na bezpieczeństwie inkwizytora. I swoim. |
08-04-2023, 00:21 | #17 |
Reputacja: 1 | Napięcie wybuchło okrzykiem z tuzina gardeł, rozlało się po karczmie podrywając mściwy tłum do działania. Taka klarowność sytuacji była na plus. Przynajmniej wiadomo było, co będzie grane. Wyszło szydło z worka, mleko rozlane i inne takie. Można było wziąć pół oddechu, nim ciężar sytuacji przywalił znowu, na powrót budując napięcie. Było wiadomo, co i kto, a krzyki sugerowały dlaczego. Teraz ciśnienie zmuszało, by opowiedzieć się po czyjejś stronie, bo szybkie rachunki mówiły, że konsekwencje bierności będą bolesne. Uciśnieni, którym znudziła się rola, byli w przewadze. W tym układzie uciśnionym szybko mógł stać się panicz Ademar, lada moment dowód spełnionego gniewu klasowego. Żeby sprawy utrudnić, przywlókł ze sobą klechę, jakiegoś nobliwego notabla, którego śmierć dawała gwarant pod nigdy nie zapomnimy, nigdy nie wybaczymy u jemu podobnych. Felix normalnie nie patyczkowałby się ze wzburzonym plebsem - obić i rozgonić chmyzów. Jak będzie trzeba, poważniej potraktować, ustrzelić. Współczuł ciemiężonym, w wielu społecznych kwestiach wyglądał w przyszłość i w ogóle byłby dobrym panem… Ale syty głodnego nie zrozumie. Wszelkie ludowe rozruchy potępiał – może i czasem słuszne bolączki, może i nazbierało się paniskom, może i to, może i tamto, ale zawsze za wcześnie było na zmiany, zbyt to gwałtownie, narwane to wszystko i wiadomo, komu to służy. Tutaj jednak było inaczej. O wybrykach Ademara słyszał za każdym razem, kiedy przystawał w okolicy i wyrozumiałość wobec pana brata zmalała do zera. Jeśli do tego Gunther mówił mu, żeby się do sprawy nie mieszać, zamiast ostrzec go co się święci, to ochoty, by chronić odwieczny porządek klasowy w osobie panicza nie było żadnej. Nie bawiąc się w ceregiele, Felix odwalił ławę na bok i szybko dokończył marsz na schody, pakując się na galerię. Miał wątłą nadzieję, że wystrzał i krzyk Helmuta może ostudzić wzburzonych, ale była to nadzieja z gatunku bardzo wychudzonych. Felix nie widział scenariusza, w którym ktokolwiek wychodzi z tej sytuacji dobrze. Ademar najpewniej musiał zginąć, a wzburzona tłuszcza pewnie nie oszczędziłaby i klechy, bo jak już bić panów, to bić. Wesprzeć go może i byłoby po rycersku, bo zaraz miał dzielnie stawać sam przeciw wielu, ale Felixowi brakło solidarności. Ze skurwysynami do solidarności się nie poczuwał. Śmierć Ademara i inkwizytora oznaczałaby dochodzenie i wywlekanie flaków ze wszystkich świadków, szczególnie tych podłego stanu. Żeby zniknięcie czy śmierć panicza wytłumaczyć, trzeba byłoby konsekwentnej i spójnej historii od wszystkich uczestników. Albo całkowitej, niewzruszonej zmowy milczenia. Czy Gunther dał się w to wciągnąć, czy go przymusili? Przecież straci karczmę! Jak myśleli to ułożyć, żeby całość rozeszła się po kościach? Ademar aż tak ich przycisnął, że tylu ludzi było gotowych poświęcić życie, by dokonać zemsty? Najgorsze, że po wszystkim możliwe, że dla krycia swego udziału, jedni będą mogli chcieć uciszyć drugich. O plugawy losie, co czynić? Dla bezpieczeństwa jednych niewinnych, poświęcać drugich? Felix gonił nitkami czarnych myśli daleko w przyszłość. Nie widział dobrego rozwiązania, po którym będzie spokojnie spoglądał w lustro, więc póki mógł, pozwolił sprawom dziać się obok niego. Nie chciał uczestniczyć w samosądzie, ale zdecydował też, że nie pomoże Ademarowi i wiedział, że tym wydał na niego wyrok. A za jednym, hurtem szły kolejne. Rzuty: 71, 50, 56, 89, 60 |
09-04-2023, 11:11 | #18 | |
Reputacja: 1 | Napięcie w karczmie od samego początku było wyczuwalne, niczym gwóźdź w dupie, gdy jednak przybył inkwizytor zdawać by się mogło jakoby ktoś ten gwóźdź jeszcze przybił młotkiem. Tupik nie należał do tych co biją się bez potrzeby, nie za swoje lub nie o swoje. W myślach nader szybko przekalkulował pojawienie się inkwizytora i chaos który się rozpoczął z działaniem magii, demonów lub no w sumie nie było już żadnego więcej lub a przynajmniej on żadnego innego lub nie doświadczył a demonów i magii to już i owszem. Tarcza, miecz i pod stół. Jego Mizerna sylwetka pozwalała mu całkiem znośnie korzystać z tego rodzaju zasłon nie czyniąc go jednocześnie bezbronnym, o ile zwykły człowiek pod stołem musiał przechodzić na klęczkach o tyle niziołek mógł stać niemal wyprostowany – w zależności oczywiście od wysokości dębowej ochrony. Nawet nie próbował uspokajać tłumów jak Helmut, wiedział że to się źle kończy , doskonale pamiętał Wusterburg magazyny i tłum który w ciągu chwili zmienił się w bezmyślną palącą wszystko masę. Cytat:
Kątem oka zauważył jak część z kamratów zaczęła wyraźnie osłaniać inkwizytora, było to nie głupie działanie biorąc poprawkę na fakt że gdyby przeżył mógłby się ostro wziąć za wszystkich tych którzy mu w czasie bitki karczemnej nie sprzyjali. Poza tym lepiej jest mieć wśród znajomych inkwizytora czy szlachcica niż jakąś tłuszcze bez środków i wpływów. Tupik uwzględnił to w kalkulacjach obronno ochronnych – przynajmniej na ile się dało spod stołu – biorąc poprawkę na przemieszczanie się pod drewnianymi osłonami i wspieranie także ekscelencji. | |
12-04-2023, 20:12 | #19 |
Reputacja: 1 | Waldemar westchnął. Nieważne jak było źle zawsze mogło być gorzej. W tym przypadku nie bardzo wiedział co mogło jeszcze stać się, ale prawdopodobnie pojawi się jakieś gówno. Dla przykładu okaże się, że karczma w swych piwnicach ukrywa oddział zwierzoludzi albo że podane jedzenie było trucizną. Waldemar starł pot ze swojego czoła i poczuł dziwne ciepło emanujące z jego działa. Być może było to przeziębienie, a być może działanie trucizny. Przypomniała mu się taka historia z porywania zwłok, gdy włamał się do bogatego mauzoleum i w efekcie uwolnił starożytnego wampira. Waldemar już myślał, że nie może być gorzej, gdy tamten pokazał mu kutasa, zrobił śmigło i poszedł śmiejąc się. Od tamtej pory Waldemar strzepywał tylko góra-dół. Waldemar wstał od stołu, gdy już wszyscy (lub niemal wszyscy) rzucili się ratować inkwizytora i skierował się w stronę wejścia do kuchni. Mówił przy tym do karczmarza: - Chujowa ta kiełba. Oddawaj kasę albo podaj mi coś co chociaż widziało wołowinę albo wieprzowinę. - w ten sposób próbował wtargnąć do kuchni. Czasami skryta ucieczka najlepiej wychodziła, gdy obwieszczało się ją każdemu. Liczył, że tym razem uda się. Żona karczmarza próbowała przeszkodzić Waldemarowi, ale odepchnął ją i wparował do kuchni. Tam zastał kucharza i powoli cofnął się. Zawsze mogło być gorzej. - powtórzył sobie w duchu. W kuchni była krwawa jatka. Szczątki ludzkich zwłok zalegały na półkach poprzecinane rzeźnickimi toporami. Najgorszy był jednak kolor zielony i biały. Zielono-białe narośle znajdujące się na wielu elementach mięsa, a w tym na kucharzu. Kucharz prawdopodobnie był człowiekiem, ale jego skóra była w poważnym stanie rozkładu. Skurwysyn był nosicielem czegoś naprawdę obrzydliwego. Jedyną drogą ucieczki było główne wyjście i tam skierował się Waldemar, ale dotarł zaledwie do wcześniej zajmowanego stolika i obficie zwymiotował. 9, 87, 62, 25, 19 |
17-04-2023, 09:53 | #20 |
Reputacja: 1 | Wszystko nagle jebło.
__________________ Bielon "Bielon" Bielon |