Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-04-2023, 07:00   #11
 
Lynx Lynx's Avatar
 
Reputacja: 1 Lynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputację
Helmut przyglądając się otoczeniu spostrzegł dwójkę ludzi bliskiego mu stanu pod galerią postanowił się do nich dosiąść i porozmawiać.
Liczył, że uda się tam na trzeciego dopchać i porozmawiać z kimś na ciekawszy tematy niż psia pogoda i słabe zbiory, a co było głównym tematem rozmów chłopstwa.
Tak, więc ruszył do owych dwóch jegomościów.

-Dzień dobry Mości Panowie. Helmut Klaike, inżynier rusznikarz. Można się przysiąść? Straszny tłok tutaj mamy.

Zagadnął. Ciekaw co rozmowa przyniesie i jakie wieści usłyszy.

Rzuty: 18,72,62,99,35

 
Lynx Lynx jest teraz online  
Stary 04-04-2023, 18:40   #12
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
- Ja pierdolę. Zasadzka. - Waldemar powiedział cicho do Tupika ukradkiem rozglądając się po wszystkich zabijakach i buntownikach, którzy akurat udawali biesiadników, a ewidentnie byli żądni krwi. Nie było wcale wykluczone, że to kultyści Khorna jedynie udający buntowników udających biesiadników. Tak czy inaczej Waldemar miał tak przejebane jak mało kto i jedynie żałował, że tak mało wziął za transport. Następnym razem - o ile będzie następny raz - to z pewnością weźmie dodatek za niebezpieczne drogi. Jakby płacił podatki to byłby w tym momencie wkurwiony, ale od zawsze stawał na głowie, żeby omijać wszelkie płatności to i bandytyzm szerzył się. W sumie fajnie byłoby być łowcą głów, ale łatwiej było jednak tych sztywnych...

Waldemar był już gotów do akcji, a nawet spodziewał się bełta w swojej głowie, gdy całkiem nieoczekiwanie otworzyły się drzwi karczmy, a stanął w nich wielki jegomość, góra mięśni przypominająca bardziej bestię niż człowieka, ale jednak niewątpliwie był to człowiek. Odezwał się do zebranych:
- Co jest kurwa, kto na wpierdol?

Waldemar odetchnął z ulgą. Już myślał, że to inkwizytorzy.
 
Anonim jest offline  
Stary 05-04-2023, 10:55   #13
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację

-Dzień dobry Mości Panowie. Helmut Klaike, inżynier rusznikarz. Można się przysiąść? Straszny tłok tutaj mamy. - powiedział Helmut. Siedzący przy stoliku pod galerią mężczyźni spojrzeli na niego zaskoczeni, jakby wyrósł spod ziemi. Nie mniej jednak na ich niemłodych obliczach pojawił się wyraz konsternacji, jakby pojawienie się kogoś trzeciego zaburzało ich plany na wieczór. Starszy z nich, chudy jak tyka pierwszy złapał kontakt z rzeczywistością i niepewnym uśmiechem uraczył Helmuta, jakby chciał mu osłodzić jakieś kwaśne danie.

-No rzeczywiście Panie Klaike. Tłok. Dla tego właśnie siedzimy na uboczu, by nikt nam w dyskusji nie przeszkadzał. Dla tego też upraszam Pana, nie przeszkadzajcie nam i wróćcie do swoich towarzyszy. Potrzebujemy… spokoju, by omówić ważne kwestie…

-…Handlowe. Hubert Zumm, do usług. - wszedł mu w słowo młodszy odwracając się do Helmuta. Kailke teraz dopiero dostrzegł, że odziany w bordowy kubrak mąż nie ma jednego oka a w jego miejscu ziała brzydka, odrażająca rana. Raczej świeża, choć gojąca się już i lekko zabliźniona. Klaike cofnął się odruchowo. Przez myśl przemknęło mu tysiąc przyczyn, które mogły spowodować taką ranę, ale czując wrogość obu mężczyzn skłonił się grzecznie i zrobił w tył zwrot. Kątem oka dostrzegł wstającego od stołu Felixa i Pablo. Rajtar w asyście Pabla ruszył w kierunku galerii.

W oberży zapanowało dziwne napięcie, porozumiewawcze spojrzenia. Dłonie sięgające po leżący pod ławami oręż? Uniesiona derka, której ruch złowiono kątem oka. Elma dostrzegła jak dwóch owczarzy unosi się, jakby chcąc zastawić rajtarowi przejście…

-Ani drgnij… - usłyszała szept przestraszonej Almy koło ucha. Jej dłoń już trzymała brzechwę strzały tkwiącej w leżącym pod ręką kołczanie. Szczęściem, mimo deszczu w jakim jechała, nie luzowała cięciwy, dzięki czemu łuk był gotów. Już zaciskała palce na łęczysku. Już…

Nagle z hukiem otworzyły się drzwi karczmy. Odrzwia huknęły o ścianę a w progu stanął wielki jegomość, góra mięśni przypominająca bardziej bestię niż człowieka, ale jednak niewątpliwie był to człowiek. Choć w sumie nie był może wielki a raczej straszliwie kłębiasty w torsie. I miał iście krasnoludzkie, krótkie nóżki. Ale niejeden krasnolud pozazdrościł by mu muskulatury.


-Co jest kurwa, kto na wpierdol? - wycharczał w kierunku ludzi zgromadzonych w oberży. Wszyscy niemal zamarli, bowiem jego nagłe wejście zaskoczyło niemal każdego. Gdzieś z tyłu słychać było głos Junga i parskanie kilku wierzchowców. Elma ze zdumieniem skonstatowała, że nie słyszała jak nadjechały. Musiały ścieżyną za stodołą, bryła budynku mogła stłumić ich przyjazd.

Waldemar z ulgą przyjął, że to jedynie jakiś lokalny łamignat a nie inkwizytorzy czy inni stróże prawa, których obawiał się najbardziej. Jego głośny oddech utonął w szuraniu butów podnoszących się biesiadników.

Felix zamarł w połowie drogi na galerię z Pablem za plecami. Na widok przybysza, reagując na jego słowa wsparł dłoń na rękojeści szpady i powoli zaczął ją wysuwać. „Strzeżonego bogi strzegą” pomyślał.

Zza pleców mocarza wyłonił się młody, przystojny mężczyzna.


Bezceremonialnym gestem przesunął siłacza, śmiejąc się głośno. - Hahaha! Widzieliście mistrzu! Mówiłem wam, robi wrażenie! - okryty grubym płaszczem podbitym futrem roztaczał wokół siebie aurę autorytetu. Oblicza większości biesiadników zastygły w martwym wyrazie. Gdzieniegdzie tylko oblicza ściągnął gniew. Za nim w drzwiach stanął siwy, tykowaty mąż o twarzy, zdawało by się, ściągniętej w wiecznym gniewnym grymasie.



-Gospodarzu! Sam tu! - krzyknął ten, który przesunął łamignata. Wszedł do oberży jak do siebie. Za nim postąpił ten zwany mistrzem ukazując się w całej krasie. O ile pierwszy był ubrany z pańska, jeździeckie buty, pancerz, miecz przy pasie i rycerski łańcuch spięty zdobioną klamrą o tyle ten drugi nie pozostawiał cienia wątpliwości co do swego powołania i służby. Złamany krzyż znamionował sługę owianej złą sławą instytucji inkwizytorów. Łamignat z hurmem zatrzasnął drzwi a Waldemar jęknął w duchu mając nadzieję, że nikt nie dostrzeże jak krew odpływa z jego twarzy. „Wpadłem!” pomyślał.

-Witajcie Łaskawy Panie, czym mogę…- Gunther wypadł zza szynkwasu kłaniając się w pół z poczerwieniałą twarzą i drżącym głosem. Felix zamarł z na poły wydobytą szpadą.

-Przegnaj wszystkich precz, do stajni. Twój Pan, Lord Ademar, raczy dziś tu nocować! - zawołał wesoło, jakby opowiadał jakąś zabawną historyjkę. Inkwizytor ruszył za nim w głąb biesiadnej, podobnie jak łamignat. Gdzieś na zewnątrz słychać było narastający tętent końskich kopyt, który zagłuszył trzask opadającej w drzwiach zasuwy. Nie zagłuszył jednak ryku jednego z tych przy drzwiach, który właśnie zatrzasnął wrota.

-Zabiłeś mi syna skurwysynu!!

W jednej chwili zdawało by się, że tama napięcia pękła i naraz wszyscy biesiadnicy jak jeden mąż poczęli zrywać się zza stołów i ław dobywając broni. I zewsząd padł podobny krzyk. „Za Janka!”, „Pohańbiłeś mi córę!”, „Oćcu rękę kazałeś odrąbać!”. Inkwizytor zamarł w bezruchu, jakby bierność lub urząd miały chronić go przed wszelką ludzką siłą. A Lord Ademar zrobił krok w tył, jakby porażony ilością gniewu i nienawiści, jaki wybuchł w biesiadnej. W której był on sam z jednym, jedynym przybocznym. Ale łamignatem.


***

5k100

.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline  
Stary 05-04-2023, 17:46   #14
 
Lynx Lynx's Avatar
 
Reputacja: 1 Lynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputację
~Przyjemniaczki~ Mruknął wracając do tych obwiesiów i niziołka co spotkał po drodze.
Przywykł już do takiego traktowania. Zawsze wykluczony bo coś.
Uczony nie, bo studiów nie dokończył.
Żołnierz nie, bo tyłowy, a nie prawilny z pierwszej linii.
Rzemieślnik też nie, bo niezrzeszony partacz z niego.
~Helmut Klaike im jeszcze pokaże!~ poprzysiągł sobie w myślach.

Czasu na dłuższe rozważania jednak mu nie dano.
Wpadł do środka najpierw jaki kark, a za nim jaki głupi szlachetka.
Tych dwóch zapewne, by zignorował. Tępy mięśniak i równie nie mądry i słabowity gaduła, który liczył ma protekcje pierwszego.
Za nimi jednak kroczyła kolejna osoba, a raczej nie osoba, a osobistość i nie byle jaka bo znacząca.
Wojska nauczyło go szacunku do hierarchii i porządku.
Więc na tępe wzburzenie tłumu zareagował automatycznie.
Umysł trepa kazał bronić autorytetu.
Wziął, więc swój pistolet i z wprawą pozbawił go śmiercionośnej kuli. Zadbał o odpowiedni efekt huku i dymu i cel i pal.

Hukło w sali.

-Spokój ludzie. Co was wstąpiło?

Rzuty:07,94,37,64,86

 
Lynx Lynx jest teraz online  
Stary 05-04-2023, 19:44   #15
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Ani drgnij...

Gdzieżby miała drgnąć, gdy czasu nie starczyło nawet na grymas, zanim łupnęły drzwi i bieg wydarzeń przybrał dosyć żwawe tempo. Jeden, drugi i trzeci nieznajomy wtłoczyli się do karczmy, odpowiadając na wyszeptane pytanie Elmy, na kogóż to goście "Ostoi" zastawiali sidła. Odpowiedź nadeszła, okutana w futro i w osobie przystojnego szlachciury, któren nie marnował czasu aby przypomnieć wszystkim wokoło, dlaczego ten uprzywilejowany stan pozostawał powszechnie znienawidzony. Nawet obecność inkwizytora i łamignata nie odwiodła towarzystwa od zamknięcia potrzasku wokół wolno kojarzącego paniczyka. Zaszurały krzesła, błysnęły ostrza i zagotowała się krew. Wszystko tak szybko, że Elmie nie było nawet dane splunąć z pogardą.

Huk wystrzału zagłuszył odkopnięty w dal zydel, gdy łuczniczka podskoczyła do pionu, przerzucając kołczan i tobołek przez ramię, chwytając za łęczysko i nakładając pierwszą strzałę o brunatnych lotkach. Helmut dowiódł, że nigdy do końca nie było wiadomo z kim dzieliło się szlak, wstawiając się za szlachciurą. Elma podziwiała tak prędką uległość. Chłop pewnie był gotów pacnąć na wszystkie cztery i wypiąć rzyć, gdyby tylko możny zażyczył sobie uhonorować go od tyłu.

Znikaj — syknęła w stronę Almy.

Elma uniosła łuk, łypiąc wte i wewte. Z tej pozycji ciężko było mieć wszystkich na oku. Galeria nad głową nęciła swoją korzystną wysokością, ale problemem mogło być dotarcie tam. Tyle dobrego, że uwaga wszystkich skupiła się na przybyszach i Helmucie. Łuczniczka zaczęła wycofywać się w kierunku schodów.





_________________

14, 18, 30, 10, 55
 

Ostatnio edytowane przez Aro : 05-04-2023 o 19:47.
Aro jest offline  
Stary 05-04-2023, 23:07   #16
 
Kawalorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Kawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwu
Pablo zaklął szpetnie. Wiedział, że powinien w takiej sytuacji chronić władzę. Tylko że jakoś nie mógł sobie przypomnieć, by jakikolwiek kodeks pozwalał władzy na karanie poprzez, jak to ujął jakiś zrozpaczony ojciec, pohańbienie. Gdyby chodziło o kogoś innego, Pablo albo starałby się utrzymać przestępcę przy życiu i go aresztować, albo zgodnie z instynktem samozachowawczym dyskretnie się wycofać, tak by nikt się nie dowiedział, że choć przez chwilę był świadkiem samosądu. Jednak gdy domniemanym przestępcą okazał się sam tutejszy władyka - najwyraźniej winny nie tylko surowych kar, o ile można to stwierdzić na podstawie jednego okrzyku z tłumu - jakoś żadne z tych rozwiązań nie wydawało się realne.
Najszybciej jak umiał przygotował sieć do rzucenia sam nie wiedział w kogo, i skupił się na bezpieczeństwie inkwizytora. I swoim.

k100: 61, 50, 17, 3, 90

 
Kawalorn jest offline  
Stary 08-04-2023, 00:21   #17
 
Panicz's Avatar
 
Reputacja: 1 Panicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputację
Napięcie wybuchło okrzykiem z tuzina gardeł, rozlało się po karczmie podrywając mściwy tłum do działania.

Taka klarowność sytuacji była na plus. Przynajmniej wiadomo było, co będzie grane. Wyszło szydło z worka, mleko rozlane i inne takie. Można było wziąć pół oddechu, nim ciężar sytuacji przywalił znowu, na powrót budując napięcie. Było wiadomo, co i kto, a krzyki sugerowały dlaczego. Teraz ciśnienie zmuszało, by opowiedzieć się po czyjejś stronie, bo szybkie rachunki mówiły, że konsekwencje bierności będą bolesne.

Uciśnieni, którym znudziła się rola, byli w przewadze. W tym układzie uciśnionym szybko mógł stać się panicz Ademar, lada moment dowód spełnionego gniewu klasowego. Żeby sprawy utrudnić, przywlókł ze sobą klechę, jakiegoś nobliwego notabla, którego śmierć dawała gwarant pod nigdy nie zapomnimy, nigdy nie wybaczymy u jemu podobnych.

Felix normalnie nie patyczkowałby się ze wzburzonym plebsem - obić i rozgonić chmyzów. Jak będzie trzeba, poważniej potraktować, ustrzelić. Współczuł ciemiężonym, w wielu społecznych kwestiach wyglądał w przyszłość i w ogóle byłby dobrym panem

Ale syty głodnego nie zrozumie. Wszelkie ludowe rozruchy potępiał – może i czasem słuszne bolączki, może i nazbierało się paniskom, może i to, może i tamto, ale zawsze za wcześnie było na zmiany, zbyt to gwałtownie, narwane to wszystko i wiadomo, komu to służy.

Tutaj jednak było inaczej. O wybrykach Ademara słyszał za każdym razem, kiedy przystawał w okolicy i wyrozumiałość wobec pana brata zmalała do zera. Jeśli do tego Gunther mówił mu, żeby się do sprawy nie mieszać, zamiast ostrzec go co się święci, to ochoty, by chronić odwieczny porządek klasowy w osobie panicza nie było żadnej.

Nie bawiąc się w ceregiele, Felix odwalił ławę na bok i szybko dokończył marsz na schody, pakując się na galerię. Miał wątłą nadzieję, że wystrzał i krzyk Helmuta może ostudzić wzburzonych, ale była to nadzieja z gatunku bardzo wychudzonych.

Felix nie widział scenariusza, w którym ktokolwiek wychodzi z tej sytuacji dobrze. Ademar najpewniej musiał zginąć, a wzburzona tłuszcza pewnie nie oszczędziłaby i klechy, bo jak już bić panów, to bić. Wesprzeć go może i byłoby po rycersku, bo zaraz miał dzielnie stawać sam przeciw wielu, ale Felixowi brakło solidarności. Ze skurwysynami do solidarności się nie poczuwał.

Śmierć Ademara i inkwizytora oznaczałaby dochodzenie i wywlekanie flaków ze wszystkich świadków, szczególnie tych podłego stanu. Żeby zniknięcie czy śmierć panicza wytłumaczyć, trzeba byłoby konsekwentnej i spójnej historii od wszystkich uczestników. Albo całkowitej, niewzruszonej zmowy milczenia.

Czy Gunther dał się w to wciągnąć, czy go przymusili? Przecież straci karczmę! Jak myśleli to ułożyć, żeby całość rozeszła się po kościach? Ademar aż tak ich przycisnął, że tylu ludzi było gotowych poświęcić życie, by dokonać zemsty?

Najgorsze, że po wszystkim możliwe, że dla krycia swego udziału, jedni będą mogli chcieć uciszyć drugich. O plugawy losie, co czynić? Dla bezpieczeństwa jednych niewinnych, poświęcać drugich?

Felix gonił nitkami czarnych myśli daleko w przyszłość. Nie widział dobrego rozwiązania, po którym będzie spokojnie spoglądał w lustro, więc póki mógł, pozwolił sprawom dziać się obok niego. Nie chciał uczestniczyć w samosądzie, ale zdecydował też, że nie pomoże Ademarowi i wiedział, że tym wydał na niego wyrok. A za jednym, hurtem szły kolejne.

Rzuty: 71, 50, 56, 89, 60
 
Panicz jest offline  
Stary 09-04-2023, 11:11   #18
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Napięcie w karczmie od samego początku było wyczuwalne, niczym gwóźdź w dupie, gdy jednak przybył inkwizytor zdawać by się mogło jakoby ktoś ten gwóźdź jeszcze przybił młotkiem. Tupik nie należał do tych co biją się bez potrzeby, nie za swoje lub nie o swoje. W myślach nader szybko przekalkulował pojawienie się inkwizytora i chaos który się rozpoczął z działaniem magii, demonów lub no w sumie nie było już żadnego więcej lub a przynajmniej on żadnego innego lub nie doświadczył a demonów i magii to już i owszem.

Tarcza, miecz i pod stół. Jego Mizerna sylwetka pozwalała mu całkiem znośnie korzystać z tego rodzaju zasłon nie czyniąc go jednocześnie bezbronnym, o ile zwykły człowiek pod stołem musiał przechodzić na klęczkach o tyle niziołek mógł stać niemal wyprostowany – w zależności oczywiście od wysokości dębowej ochrony.

Nawet nie próbował uspokajać tłumów jak Helmut, wiedział że to się źle kończy , doskonale pamiętał Wusterburg magazyny i tłum który w ciągu chwili zmienił się w bezmyślną palącą wszystko masę.

Cytat:
Wusterburg, 2523,
Marktag (Dzień targowy), blady świt…
10 Vorhexen (Przedwiedźmie)


Spalić ich!! - zakrzyknął ktoś z tłumu wskazując pochodnią na hutę z jej dymiącymi kominami.

- Spalić huty i fabryki!! - krzyknęło kilkoro ludzi z tłumu a reszta odpowiedziała mu gniewnym pomrukiem.

- Spalić fabrykantów, arystokratów i kupców!!!! - zakrzyknął ich przywódca unosząc w górę krzepką prawicę.

- Spalić wszystkoooooo!!! - tłum ryknął i naparł ruszając w kierunku huty szkła Brucknera.
Okrzyki tłumu i to co działo się chwilę później przewinęły się w głowie Tupika niczym deja vu . To co się działo w karczmie zdawało się nader podobne , wiedział by mieszać się do tego jak najmniej się da, co najwyżej by podratować któregoś z towarzyszy podróży wciągając go pod stół czy chroniąc spod stołu pchnięciem mieczyka. Podstolne warunki bitewne były mu nader znane, wszak w gangu Grabarza nie raz nie dwa przychodziło mu się nawalać z innymi. Wtedy zwykle szło na pięści, czasem kosy, ale już wydoroślał z dziecinnych zabaw. Jeśli w grę wchodziło życie to zamierzał o nie zadbać wszystkimi środkami. Zbyt wiele już poświęcił, by wszystko stracić.

Kątem oka zauważył jak część z kamratów zaczęła wyraźnie osłaniać inkwizytora, było to nie głupie działanie biorąc poprawkę na fakt że gdyby przeżył mógłby się ostro wziąć za wszystkich tych którzy mu w czasie bitki karczemnej nie sprzyjali. Poza tym lepiej jest mieć wśród znajomych inkwizytora czy szlachcica niż jakąś tłuszcze bez środków i wpływów. Tupik uwzględnił to w kalkulacjach obronno ochronnych – przynajmniej na ile się dało spod stołu – biorąc poprawkę na przemieszczanie się pod drewnianymi osłonami i wspieranie także ekscelencji.


K100 : 89, 15, 05, 52, 89

 
Eliasz jest offline  
Stary 12-04-2023, 20:12   #19
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Waldemar westchnął. Nieważne jak było źle zawsze mogło być gorzej. W tym przypadku nie bardzo wiedział co mogło jeszcze stać się, ale prawdopodobnie pojawi się jakieś gówno. Dla przykładu okaże się, że karczma w swych piwnicach ukrywa oddział zwierzoludzi albo że podane jedzenie było trucizną. Waldemar starł pot ze swojego czoła i poczuł dziwne ciepło emanujące z jego działa. Być może było to przeziębienie, a być może działanie trucizny.

Przypomniała mu się taka historia z porywania zwłok, gdy włamał się do bogatego mauzoleum i w efekcie uwolnił starożytnego wampira. Waldemar już myślał, że nie może być gorzej, gdy tamten pokazał mu kutasa, zrobił śmigło i poszedł śmiejąc się. Od tamtej pory Waldemar strzepywał tylko góra-dół.

Waldemar wstał od stołu, gdy już wszyscy (lub niemal wszyscy) rzucili się ratować inkwizytora i skierował się w stronę wejścia do kuchni. Mówił przy tym do karczmarza:
- Chujowa ta kiełba. Oddawaj kasę albo podaj mi coś co chociaż widziało wołowinę albo wieprzowinę. - w ten sposób próbował wtargnąć do kuchni. Czasami skryta ucieczka najlepiej wychodziła, gdy obwieszczało się ją każdemu. Liczył, że tym razem uda się.

Żona karczmarza próbowała przeszkodzić Waldemarowi, ale odepchnął ją i wparował do kuchni. Tam zastał kucharza i powoli cofnął się.

Zawsze mogło być gorzej. - powtórzył sobie w duchu.

W kuchni była krwawa jatka. Szczątki ludzkich zwłok zalegały na półkach poprzecinane rzeźnickimi toporami. Najgorszy był jednak kolor zielony i biały. Zielono-białe narośle znajdujące się na wielu elementach mięsa, a w tym na kucharzu. Kucharz prawdopodobnie był człowiekiem, ale jego skóra była w poważnym stanie rozkładu. Skurwysyn był nosicielem czegoś naprawdę obrzydliwego.

Jedyną drogą ucieczki było główne wyjście i tam skierował się Waldemar, ale dotarł zaledwie do wcześniej zajmowanego stolika i obficie zwymiotował.

9, 87, 62, 25, 19
 
Anonim jest offline  
Stary 17-04-2023, 09:53   #20
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Wszystko nagle jebło.

I to jak! Trudno było powiedzieć, co dokładnie było bezpośrednią przyczyną wybuchu agresji, ale nie można było odmówić Helmutowi szans na bycie ostateczną przyczyną chaosu, który w jednej chwili po jego krzyku - Spokój ludzie. Co w was wstąpiło - opanował karczmę. Huk wystrzału był taką kropką nad „i”. Błękitny dym wypełnił biesiadną na chwilę otulając tych w pobliżu Klaike pozornie bezpieczną pierzyną. Ale mleko, jak to się mówi, już się rozlało…

Nagle rozpętało się piekło. Brzęk cięciw łuków i wydobytych z ukrycia kusz w jedno się zlał z łomotem odwalanej przez łomignata ławy, którą ten chciał osłonić nieco swego pryncypała. Jednak przez to zarobił pałą w bok a drugą w łeb, aż zachwiał się na swych krępych, karlich nogach. Jeden z napastników fiknął śmiesznie koziołka złapany przez osiłka i ciśnięty w inną, biegnącą do Ademara kupę, rozbijając ją na jednostki. Ale i tych jednostek było dosyć. Ademar cofając się wpadł na inkwizytora, który krzyknął śmiesznie piskliwym głosem:

-Stać w imieniu Świętego Of… - nie dokończył. Trafiony strzałą w szyję charknął brzydko i zapluł się krwią. Ktoś zaklął szpetnie. Krzyczeli niemal wszyscy.

Felix wyrwał się ze stuporu w jaki wpędziły go pędzące z lotem błyskawicy myśli i odwaliwszy ławę pognał na galerię roztrącając dwóch myśliwych, którzy grodzili mu drogę. Nie patrzył za siebie tylko pognał przesadzając po kilka schodów na raz na galerię. Byle dalej od zawieruchy, w którą zmieniła się biesiadna.

Pablo widząc ruch Felixa zaklął szpetnie. Rejteradą rajtara była dlań zaskakująca, ale zadziałał instynkt. A ten kazał mu działać. Nie namyślając się długo porwał złożoną na ławie sieć i choć wiedział, że nie da się nią skutecznie rzucić w napastników, bo i izba mała i sprzęty i mnogość napastników, to jednak chciał „coś” zrobić. By to przerwać. By ochronić inkwizy…

Nie zdążył. Kręcąc siecią dostrzegł bełt, który przeszył krtań sługi kościoła. Wściekły zakręcił siecią ostatniego młyńca i cisnął nią w trzech najbliższych, odwróconych doń tyłem, napastników.

Elma napięła łuk niemal od razu, ale nie potrafiła się zdecydować czy strzelać, czy nie. Ostrożnie ruszyła na galerię widząc mknącego po schodach rajtara. To przełamało jej wątpliwości. Ruszyła spieszniej kątem oka dostrzegając wirującą w powietrzu sieć. Ktoś osunął się pod stół. Niziołek. A zaraz po nim ktoś jeszcze, tyle że z rozbitym łbem. Nie czekała. Skoczyła… Ktoś złapał ją za kostkę gdy była w połowie schodów. Wytrącona z równowagi potknęła się i wypuściła strzałę, po czym wierzgnęła kopiąc napastnika w twarz i uwalniając się pomknęła na górę.

Helmut stał z dymiącym pistoletem porażony ludzką wściekłością, która wypełniła biesiadną. W jednej chwili przez chmurę dymu, której był bezsprzecznie sprawcą, przemknęły strzały, bełty, kufle a nawet ciśnięty zydel.

-Ratujcie panie! - krzyknął doń jeden z tych, którzy nie specjalnie chcieli przed chwilą z nim gadać. Tym razem to on nie zaszczycił ich spojrzeniem. Sieć ciśnięta przez jednego z tych, co z nim przyjechali omotała dwóch wieśniaków mocujących się z łamignatem dając mu chwilową przewagę. Helmut skoczył mu na pomoc rozbijając komuś po drodze łeb kolbą pistoletu. Dopadł do walczących i z wprawą weterana zaczął tłuc na lewo i prawo. Wykorzystując przewagę zaskoczenia. Coś uderzyło go w nogę, ale tylko zachwiał się lekko. Złapał za gardło jakiegoś owczarza i runął na klepisko ciągnąć go za sobą. Okrwawiony topór tego, który go rąbnął z boku znów wznosił się do ciosu…

Tupik pod stołem znalazł się pierwszy. Niemal. Pierwszym bowiem był właściciel wozu, Waldemar bodajże, rąbnięty jakimś ciśniętym zydlem w twarz. Topik kątem oka dostrzegł rozbity łeb, krew i nieprzytomne, miotają się na lewo i prawo, oczy tamtego. „Przeżyje. Jak nie umrze” pomyślał w fachowy, podpatrzony od Philippusa, filozoficzny sposób. Póki co jednak miał ważniejsze sprawy. Pod stołem. Znał te tereny i poruszał się wśród nich sprawnie. Dobył odruchowo mieczyk a imak tarczy niemal jak zaczarowany znalazł się w jego drugiej garści. Widział, że nie bezpieczniej byłoby się nie wtrącać, ale już w Wusterburgu nauczył się, że walka o bezstronność wymaga ofiar. Nie miał zamiaru być jedną nich.

-Łap go, kurwa!

-Moja noga!

-Za mojego Ottona skurwysynu!

-Z tyłu!


Bitwa „na górze” rozpętała się na całego. Huk wystrzału w jedno zlał się z brzękiem zwalnianych cięciw. Topik roztropnie pomyślał, że jeśli już ma stanąć po czyjejś stronie, to najbezpieczniej zostać przy „władzy”. „Przyjaciel inkwizytor…” rozmarzył się skradając się pod dębową osłoną. Ktoś runął obok odsłaniając rozciętą mieczem twarz. Tupik dostrzegł Ademara, który parł za szynkwas korzystając z okazji, że ciśnięta przez któregoś z towarzyszy podróży Tupika sieć, omotała dwóch jego przeciwników. Osuwający się na kolana inkwizytor naraz znalazł się twarzą w twarz z niziołkiem. Chudymi i bladymi dłońmi próbował wyrwać sobie z szyi sterczący, gruby na palec bełt. Krew płynęła po jego, usianych niebieskimi żyłami, rękach plamiąc białą koronkę pod szyją. Ktoś łomotał do zastawionych skoblem i zawalonych przewrócona ławą, drzwi. Tupik dostrzegł łomignata w tej samej chwili, kiedy ten spojrzał na niego. Chciał krzyknąć, że są po tej samej stronie, ale wiedział że droga którą jego słowa będą podążać do mózgownicy osiłka może być kręta, zawiła i długa. Skoczył w tył. Kopniak w plecy, po którym coś w nim chrupnęło, przyspieszył jego rejteradę.

Felix stojący na galerii dostrzegł Ademara, który wykorzystując zamieszanie i Pablo cofał się do szynkwasu. Miecz w jego ręku trzymał pięciu przeciwników na dystans. Tyle, że ci mieli pały, topory, siekiery i noże.

-Tędy Panie! - krzyczał zza szynkwasu Gunther gwałtownie gestykulując. Dwójka z tyłu napinała łuki. Łamignat Ademara runął na klepisko przywalony dwoma owczarzami. Łuczniczka która z nim jechała na wozie dopadła galerii klnąc gromko. Ktoś przesadził bar odcinając szlachetce drogę odwrotu.

Huk wystrzałów podniósł się z oddali a okiennice zatrzaśnięte w oknach zadrżały sypiąc tu i ówdzie wiórami. Napastnicy z nową determinacją skoczyli na Ademara. Ktoś wył, krzyczeli wszyscy.

Felix stał wpatrzony w bitewną zawieruchę jak urzeczony…



***


Proszę Anonima o niepostowanie i kontakt na PW.

Eliasz i Lynx Lynx proszeni są o kontakt PW przed postem.


.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:18.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172