Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-04-2023, 10:39   #592
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
- Nasi są rozproszeni po mieście. Potrzebują czasu. Zaraz ich ściągamy. Ściągniemy też Arwyn. - Mówiła Justycariusz. Była skupiona. Wszyscy wiedzieli, że dzieje się historia. Cath też o tym wiedziała. Kusiło ją, żeby pozostać z Justycariuszem. Jednak dobrze wiedziała, że historię piszą zwycięzcy.

- Uważajcie na siebie - powiedziała chłodno Juliet. - Teraz obydwoje występujecie w moim imieniu. Macie w swych rękach władzę Archontów.

W tym wszystkim była jeszcze jedna istotna rzecz. Mitra Mitrą, ale Anna właśnie pozostawała bez obrony.

Po drodze Tony rozmawiał z Arwyn, ale chyba rozmowa nie poszła tak jak zakładał.
Po chwili w lustrze zauważyli dwa czarne SUVy jadące za nimi. Wsparcie ludzi Justycariusz. Trzeba było podjąć decyzję czy pakują się tam od razu, czy też nie.

***


Jak się okazało ludzie Camdena nie planowali zaatakować Spoona i Yusufa. Rozstawiali się na pozycjach obronnych. Cokolwiek miało się dziać, to kultyści zabezpieczali tyłem. Ani Yusuf ani Spoon nie mieli wątpliwości. Kultyści nie zatrzymają Antigenu. A już na pewno nie zatrzymają ludzi Justycariusz. Ale może strzały z ich karabinów będą znakiem, że się zaczęło?

Ruszyli w głąb placu budowy. Deszcz powodował, że wszędzie było pełno błota. Po kilkunastu krokach ich spodnie były już ufajdane do połowy łydki. Camden szedł mocno owinąć płaszczem czapkę, tak żeby chronić artefakt przed deszczem.

W oddali ktoś mrugnął latarką. Mieli jeszcze dobre kilkadziesiąt metrów, żeby spotkać swego pana. To najpewniej u niego czekały pozostałe cztery artefakty. Tymczasem byli w cichym miejscu, w ciemności. We trzech, bo jedni strażnicy byli daleko za ich plecami, a kolejni daleko przed nimi.

***


- Nie znam pół-boga, który wytrzymał trafienie z granatnika M72 - odpowiedziała Diaz.
- Przygotować grupę uderzeniową, jedziemy na przejażdżkę - powiedziała do słuchawki odwracając się od Navaho i wychodząc.

Navaho został pozostawiony sam sobie. Trwało to kilka minut. Po chwili wszedł jeden z niżej postawionych strażników. Podał Navaho hełm i kamizelkę. Indianin zastanawiał się przez moment, czy podziękować. W końcu te gadżety nie dawały mu żadnej większej ochrony. Jednak strażnik rozwiał jego wątpliwości.

- Procedury.

Nawaho kiwnął głową.

Po chwili stał już w deszczu słuchając dudnienia deszczu o hełm. Duża ciężarówka wyjeżdżała, tymczasem czarny humvee podjechał do Utamkeeusa. Otworzyły się tylne drzwi. Diaz siedziała w środku.

- Wsiadaj. I pokaż dokąd jedziemy.

Indianina ucieszyła papierowa mapa miasta jaka na niego czekała. Miła odmiana po wszechogarniający tabletach i telefonach. Gdyby nie fakt, że znów założono mu kajdanki, to mógłby pomyśleć, że rusza na polowanie.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline