Tupik rzucił okiem na duszącego się od strzały Inkwizytora i w jednej chwili zrozumiał że tyle zostało pięknych planów pozyskiwania nowego ziomka. Po prawdzie może to i lepiej , inkwizytorzy nie słynęli z przyjacielskości i zbyt bliska znajomość z takowym mogłaby się szybko okazać wyrokiem śmierci. A nóż chciałby dla pewności przyjrzeć się lepiej nowo poznanemu kamratowi od kieliszka? Niziołkowi z herbem szlacheckim ? Plan A szybko zmienił się na plan B a ten na plan C gdy upadając (wsparty kopniakiem olbrzyma), odruchowo zasłonił się ręką przy upadku. Wszystko było by fajnie , nie raz upadał , potrafił to robić, wyciągało się rękę i przeturliwało całkowicie amortyzując upadek. Tyle że tym razem miał przytroczoną tarczę , więc zaś pięknego padu najpierw usłyszał a potem poczuł nieprzyjemne chrup w lewej ręce.
„Kurwa jeszcze tego mi brakowało” – pomyślał patrząc na swoją drętwiejąca łapę. Chwilowo nie czuł bólu , doskonale wiedział że zawdzięcza to adrenalinie, ból miał przyjść nieco później i wszystkie konsekwencje złamanej zapewne ręki. Jako medyk doskonale wiedział że musi ograniczyć poruszanie ręką do minimum żeby nie pogłębić uszkodzeń „ Psia jego mać” nakładanie temblaków czy pomoc inkwizytorowi nie wchodziła w rachubę , czas jakby na moment stanął w miejscu, Tupik niemal rozpaczliwie rozglądał się w sytuacji . Choć do rozpaczy było mu daleko. Wtem dostrzegł , chyba bardziej niż usłyszał – przywołujący gest ręki karczmarza. Wychylał się zza szybkwansu i przywoływał Tupika . Tak kto jak kto ale karczmarz doskonale musiał znać swój przybytek i mieć jakieś wyjście z tego bajzlu. Schował mieczyk przekładając tarczę do prawej ręki i lewą wciskając za pazuchę – by choć jakkolwiek choćby prymitywnie ją unieruchomić. Gotowy do uników i parowania zdrową ręką ruszył nie namyślając się wielce w kierunku karczmarza , jeszcze czujniej niż wcześniej uważając na wszelakie zagrożenia i wykorzystując teren po drodze do możliwej osłony. Zamierzał przeżyć ta awanturę.
Ostatnio edytowane przez Eliasz : 18-04-2023 o 09:07.