Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-04-2023, 18:06   #21
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Nikt nie przyszedł w sukurs damie w opałach. Po prawdzie to i żadnej damy w opałach nie było, bo na damę trzeba było mieć wygląd, pieniądze i dobre nazwisko, a Elma nie miał żadnego z nich. Nie potrzebowała też żadnego ratunku, nawet z łapą zaciśniętą na kostce. Rozeźlona bólem pulsującym w przedramieniu, którym zamortyzowała upadek, chwyciła mocno za stopień i okręciła się w miejscu, mogąc tylko patrzeć za wypuszczoną z palców strzałą. Elma podciągnęła się nieco ku górze i potraktowała uczepionego chmyza jak każdego nachalnego adoratora - noga wygięła się i wyprostowała w jednym, płynnym ruchu, przedstawiając nochal zabłoconemu obcasowi ciężkiego buta. Przekleństwo zniknęło w harmidrze jaki wypełnił "Ostoję", krew buchnęła, ucisk zelżał, a łuczniczka czmychnęła w ślad za rajtarem, już nieniepokojona przez nikogo.

Wbrew niechęci do osoby Felixa, Elma zajęła miejsce dwa kroki od niego i z dłonią na balustradzie również pozwoliła sobie na chwilę wpatrywania się w burdel na dole. W innych okolicznościach burda byłaby nie lada przedstawieniem, z latającymi przedmiotami i meblami przecinającymi siwą chmurę po wystrzale, ale tutaj... Tutaj żądne krwi chmyzy wydały na siebie wyrok atakiem na, pożal się Taalu i Rhyo, "majestat". Jakby się burda nie skończyła, to wyrok na "Ostoję" i jej gości był już przypieczętowany. Jak nie Ademar, to jego obstawa dobijająca się do budynku; jak nie jego obstawa, to Święte Oficjum. Gunther i Helenka również mogli pożegnać się ze swoim zajazdem. Jak nie i życiem. Imperialny system prawny nie grzeszył wyrozumiałością. Dlatego też Elma jęła spoglądać za jakąś drogą ucieczki.

To dobra chwila na zabranie dupy w troki, panie rajtar — skinęła głową w stronę padającego inkwizytora.

Dziewczyna założyła kolejną strzałę, przenosząc spojrzenie na zawieszony na sznurze pod powałą, nad głowami ciżby, potężny kandelabr migoczący masą świec. Naciągnęła cięciwę, mierząc w tamtym właśnie kierunku. Nic tak nie pomagało w ucieczce, jak chaos.

I pożar.




___________________

44, 19, 44, 54, 44
 
Aro jest offline  
Stary 17-04-2023, 21:39   #22
 
Kawalorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Kawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwu

Widząc zachowanie rajtara, Pablo wiedział, ze powinien coś zweryfikować. Albo własne zachowanie, albo myślenie o rajtarze. Które z tych dwóch, nie wiedział, a czasu na myślenie nie miał.
Widział, dokąd biegnie Ademar, ale tam, skąd biegł, było coś pilniejszego.
Żałując, że pozostałe sieci zostawił przy koniu, Pablo w biegu wyciągnął bicz i rzucił się w kierunku Helmuta. Chlasnął biczem topornika tak, aby jedynie chwilowo mu przeszkodzić, a nie owinąć i stracić przy tym broń.
- Jego nie! - krzyknął, tak jakby rzeczywiście mógł go tym odwieść od ataku na... "Jak on się, do psiej rzyci, nazywał?" -Ej, pistol, odwrót!
Opędzając się od topornika, ruszył w stronę Ademara. Bardziej jednak niż o wielmoży, którego przeżycie samo w sobie coraz mniej go obchodziło, a w dodatku i tak pewnie nie odmieni losu wieśniaków z karczmy, myślał o pomocyGuntherowi, którego szanował jak wszyscy. Żeby tylko jeszcze mógł odgadnąć, czy gospodarz rzeczywiście chce von Gesunda uratować, czy tylko zabezpiecza siebie przed karą za prawdziwy lub nie współudział...


k100: 26, 15, 80, 16, 48
 
Kawalorn jest offline  
Stary 18-04-2023, 09:05   #23
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Tupik rzucił okiem na duszącego się od strzały Inkwizytora i w jednej chwili zrozumiał że tyle zostało pięknych planów pozyskiwania nowego ziomka. Po prawdzie może to i lepiej , inkwizytorzy nie słynęli z przyjacielskości i zbyt bliska znajomość z takowym mogłaby się szybko okazać wyrokiem śmierci. A nóż chciałby dla pewności przyjrzeć się lepiej nowo poznanemu kamratowi od kieliszka? Niziołkowi z herbem szlacheckim ? Plan A szybko zmienił się na plan B a ten na plan C gdy upadając (wsparty kopniakiem olbrzyma), odruchowo zasłonił się ręką przy upadku. Wszystko było by fajnie , nie raz upadał , potrafił to robić, wyciągało się rękę i przeturliwało całkowicie amortyzując upadek. Tyle że tym razem miał przytroczoną tarczę , więc zaś pięknego padu najpierw usłyszał a potem poczuł nieprzyjemne chrup w lewej ręce.

„Kurwa jeszcze tego mi brakowało” – pomyślał patrząc na swoją drętwiejąca łapę. Chwilowo nie czuł bólu , doskonale wiedział że zawdzięcza to adrenalinie, ból miał przyjść nieco później i wszystkie konsekwencje złamanej zapewne ręki. Jako medyk doskonale wiedział że musi ograniczyć poruszanie ręką do minimum żeby nie pogłębić uszkodzeń „ Psia jego mać” nakładanie temblaków czy pomoc inkwizytorowi nie wchodziła w rachubę , czas jakby na moment stanął w miejscu, Tupik niemal rozpaczliwie rozglądał się w sytuacji . Choć do rozpaczy było mu daleko. Wtem dostrzegł , chyba bardziej niż usłyszał – przywołujący gest ręki karczmarza. Wychylał się zza szybkwansu i przywoływał Tupika . Tak kto jak kto ale karczmarz doskonale musiał znać swój przybytek i mieć jakieś wyjście z tego bajzlu. Schował mieczyk przekładając tarczę do prawej ręki i lewą wciskając za pazuchę – by choć jakkolwiek choćby prymitywnie ją unieruchomić. Gotowy do uników i parowania zdrową ręką ruszył nie namyślając się wielce w kierunku karczmarza , jeszcze czujniej niż wcześniej uważając na wszelakie zagrożenia i wykorzystując teren po drodze do możliwej osłony. Zamierzał przeżyć ta awanturę.


K100 45, 41, 11, 89, 27

 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 18-04-2023 o 09:07.
Eliasz jest offline  
Stary 20-04-2023, 13:29   #24
 
Lynx Lynx's Avatar
 
Reputacja: 1 Lynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputację
Ludzie poszaleli.
Nic nie dały starania Helmuta i prośby o spokój. Liczył, że prostaczków porazi coś takiego jak wystrzał. No, ale miał pecha i trafił na ciężki przypadek, który nie czuł bojaźni przed bronią przyszłości, a może to nie byli przypadkowi podróżni?
Czasu na rozważania jednak nie było.
Umysł Trepa walczył z umysłem Inżyniera i chwilowo przejął kontrole nad ciałem.
Klaike rzucił się na tłum tłukąc tusze po łbach, aż co go w nogę nie ubodło.
Początkowo zignorował to, dopóki owa kończyna sama mu posłuszeństwa odmówiła.
Runął w dół pociągnąwszy jakiegoś nieszczęśnika za sobą i instynktownie postarał się osłonić owym człowiekiem przed najpewniej zbliżającym się ciosem. Prosta myśl. Lepiej on niż ja.
Nie mógł wstać, czuł że krwawi, a intuicja go nie zwodziła. Jakiś gagatek mierzył się toporem chcąc go dobić.
Może jak przeżyje poczuje jakieś wyrzuty. Teraz jednak nie było racjonalnego umysłu uczonego, tylko zwierzęcy instynkt przetrwania.
Chłopa, którego upadając się uchwycił zamierzał wykorzystać jak tarczę.
Cóż typ może nie wie co się dzieje i odejdzie do Mora równie nieświadomy.
Potem... potem jeśli przeżyje najbliższe sekundy... to gdzieś miał garłacza.
Odjebie temu hujowi z toporem łeb.

Rzuty:76,10,61,21,12

 
Lynx Lynx jest offline  
Stary 11-07-2023, 11:01   #25
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Bitwy mają to do siebie, że generalnie opierają się na szeregu zasad. Znawcy strategii i taktyki, sztuki wojennej, wykładowcy każdej akademii wojskowej w Imperium i poza jego granicami od wieków debatowali nad kwestią różnych zasad panujących na polu bitwy. Jednak od czego by ich dysputa się nie zaczynała i jakich pól bitewnych by nie dotyczyła zawsze kończyła się konkluzją, że bitwa to burdel, chaos i jeszcze więcej chaosu w jednym.

To co rozpętało się w biesiadnej było tego najlepszym przykładem. Coś co zapoczątkował jeden wystrzał z samopału naraz wybuchło niczym napęczniały wrzód tryskając na wszystkie strony agresją, brutalnością i bezwzględną walką o przetrwanie. A fakt, że z zewnątrz do tej awantury chcieli dołączyć się kolejni, nie wróżył najlepiej tym, którzy w „Ostoi” przyszli tego wieczoru w nadziei na kufel zimnego ale i przaśne opowieści ze szlaku. Choć prawie pewnym było, że to co teraz tu się działo, będzie w niedalekiej przyszłości przedmiotem opowieści w innych karczmach, zajazdach, oberżach i przydrożnych szynkach. I nie tylko. Nie co dzień w końcu tłuszcza zabija inkwizytora i podnosi zbroją rękę na prawowitego suwerena.

No, może poza ostatnimi czasy w Wissenlandzie. O tym co w ostatnich czasach działo się w krainie można by pisać eseje. Ba, zapewne takie będą w przyszłości pisane. Jednak dla tych, którzy w tych krwawych czasach znaleźli się na ziemiach objętych tą krwawą zawieruchą świat stanął na głowie a granat co i rusz lądował w szambie. Bo coraz częściej nie ważne już było po której jest się stronie a wyłącznie to, że się gdzieś jest. Bo gówno zawsze rąbało w koło i nie brało jeńców. Ci, którzy tego wieczora znaleźli się w „Ostoi”, o ile wcześniej mieli na ten temat inne zdanie, musieli zrewidować swoje poglądy błyskawicznie.

Tupik widział Wusterburg i początki rewolucji na własne oczy. Jakoś tak ostatnio los sprawiał, że lądował w samym środku każdej wartej uwagi awantury. Zapewne był to powód do przyszłej refleksji nad sensem życia, obranym kierunkiem i podjętymi decyzjami, ale tu i teraz liczyło się przetrwanie. Przeżycie. A złamana ręka, którą nieudolnie wepchnął za pazuchę nie przybliżała go do tego planu minimum. Z sercem w gardle, zbryzgany posoką, osłaniając się tarczą przemykał pod stołami kryjąc się przed każdym, bo miał doskonale świadomość że jest teraz łatwym celem. Z wzrokiem wbitym w plecy Ademara i szczelinę przejścia na zaplecze. I modlitwą do wszystkich bogów jacy przyszli mu na myśl na ustach. Byle dalej od tego burdelu. Byle dalej…

Pablo ruszył na pomoc Helmutowi uderzeniem bicza odwracając uwagę topornika od swej niedoszłej ofiary. Kątem oka dostrzegł, że lord gna na wyprzódki ku Guntherowi upatrując w nim ostatniej deski ratunku. Uskoczył przed zdradzieckim ciosem jakiegoś chmyza, którego pała miast jego głowę rozbiła stojący opodal dzban chlapiąc w koło okowitą i skorupami. Bydlak podszedł go z tyłu odcinając od dającej nadzieję na ocalenie szczeliny za szynkwasem. Stallmeister nie czekał na poprawkę tylko doskoczył do chama i wyrżnął go sierpowym w pysk. Chciał poprawić gdy uświadomił sobie, że nieopatrznie odwrócił się plecami do topornika. W ułamku chwili zrozumiał, że nie był to dobry wybór…

Elma spoglądała z góry na burdel jaki rozpętał się w biesiadnej zaskoczona gwałtownością i brutalnością starcia. Naraz wszyscy walczyli z wszystkimi. Nie… Lord Ademar rzucił się za szynkwas do ucieczki, jego przyboczny łamignat runął już pod nawałnicą ciosów. Podobnie jak inkwizytor i kilkoro jej towarzyszy podróży. Z okiennic leciały drzazgi, słychać było huk wystrzałów. To towarzysze paniątka próbowali wedrzeć się do zamkniętej izby by ocalić swego pana. Pana, którego od kilku wściekłych, żądnych pomsty i krwi wieśniaków, dzielił samotny Pablo. Wymachujący niezdarnie biczem w ferworze krwawej zawieruchy. „Biczem?” pomyślała trzeźwo Elma świadoma, że ciasnota pomieszczenia nie sprzyja tak wykwintnym zabawom. Elma sięgnęła po kolejną strzałę biorąc za cel sznur utrzymujący pod powałą potężny kandelabr pełen świec. Gdzieś w głębi serca miała nadzieję, że gdyby udało jej się go strącić na ziemię mogło by to spotęgować chaos na dole, może nawet wywołać jakiś pożar. A chaos z całą pewnością zwiększyłby jej szansę na ucieczkę. Na chwilę zamarła z napiętą cięciwa i językiem wystawionym jak dziecko, kiedy węgiełkiem kreśli coś na kamieniu. Zwolniona cięciwa zabrzęczała znajomo.

Helmut poczuł na ciele chłopa którym się przysłonił potężny cios topornika. Aż wydusiło mu powietrze z płuc. Wiedział, że oto właśnie wyrwał się z łap Morra, ale wiedział też, że nie ocali się leżąc cały czas jak ofiara. Topornik stracił na chwilę zainteresowanie jego osobą, co Helmut wykorzystał wyszarpując garłacz rękoma lepkimi od krwi. Drżącą ręką uniósł broń i wycelował mierząc w skurwysyna z toporem, który właśnie wznosił swój oręż do ataku na Stallmaistera. Nie namyślając się długo Klaike wypalił po raz drugi z satysfakcją widząc roztrzaskującą się niczym dojrzały arbuz głowę napastnika. Chwila wytchnienia i nagła świadomość, że oto w jednej chwili został w tej zawierusze… bezbronny. Z potworną raną ziejąca w udzie. Raną, która nie dawała wielkich nadziei na przeżycie. Uniósł się nieco na łokciach próbując ocenić sytuację i naraz…

Ogromny kandelabr runął w dół grzebiąc pod swoimi rozłożystymi ramionami dwóch wieśniaków, przewracając gnającego za szynkwas do wyjścia na zaplecze Pablo, przewracając dwa stoły i trzy ławy. W trzasku pękających naczyń, bryzgających dań i napitków, buchających naraz płomieni z podpalonej okowity w oberży rozpętało się piekło. Tupik rozpaczliwym skokiem umknął przed padająca ławą kątem oka łowiąc wyłamane okiennice i pojawiającą się w szczelinie postać w pancerzu. Za nią mignęły mu kolejne, ale nie tracił czasu na obserwacje. Pomknął na złamanie karku ku zapleczu w przejściu do którego zniknęli już i Gunther i Ademar. Pablo deptał mu po piętach odcinając się dwóm postępującym za nim wieśniakom wyrwanym komuś złomkiem siekiery. Elma stojąca na galerii już wcześniej uznała, że czas spierdalać i tylko krzyknęła do dumającego nad tym co czynić rajtara „Chodu!’. Mknęła ku izbom, chcąc dostać się do jakiegoś okienka na tyłach. Byle dalej od biesiadnej.

Helmut… czołgał się i wył. Płonąca okowita kapała ze stołu raz po raz spadając na jego poranione ciało, ale zaciął się. Nie mógł sobie pozwolić na wszechogarniającą słabość. Z determinacją weterana, który z niejednego pieca chleb jadł, z determinacją człowieka, który do wszystkiego w życiu doszedł pracą własnych rąk, parł przed siebie, byle dalej od epicentrum płomieni. Byle dalej od okien i przeciskających się przez nie ludzi. Byle dalej od śmierci. Chciał żyć. W tej właśnie chwili jak nigdy w życiu poczuł, że to nie jest jeszcze ta chwila. Miał tyle spraw do załatwienia, takie plany, takie marzenia. Miał…


***

„Ostoja” nadludzkim wysiłkiem ludzi Lorda Ademara została uratowana. Płomienie strawiły część ław i stołów, osmoliły ściany i zamieniły szynkwas oraz zdobiące ściany makaty w pogorzelisko, ale samej oberży nie stało się nic więcej. Można by rzec, że Guntherowi „się upiekło”, ale nie było zbyt wielu chętnych do tego, by wchodzić mu w oczy z takim sformułowaniem. To, że nikt mu bliski nie przypłacił tej przygody życiem zakrawało na cud. Trudno jednak było oczekiwać dziękczynnych modłów ze strony Lorda Ademara i jego świty, która poniewczasie dotarła na plac boju tej chłopskiej zasadzki. Połapani zbuntowani chłopi zawiśli na pobliskim dębie jeszcze przed świtem. Kilku obcych ludzi, którzy stanęli w obronie lorda chroniąc go przed wściekłością tłumu i walnie przyczyniając się do uratowania mu życia, Ademar sowicie wynagrodził dając każdemu z nich tłustą kiesę w której każdy znalazł kilkanaście karli i niemało srebra. Ich rany zaś kazał zaopatrzyć i obiecał opiekę na swoim zamku dopóki nie wrócą do pełni zdrowia. Iście po pańsku.

Szczególną wdzięcznością obdarzył pewnego rajtara, którego uznał za dowódcę salwujących go bohaterów. Choć byli tacy, co patrzyli krzywo na ten rozmach atencji jaśnie wielmożnego pana lorda słusznie uważając, że ów rajtar nie uczynił nic wielkiego.


Zawistnicy.

***

KONIEC


***


Kończąc tak nagłe niniejszą sesję zwalniam Wasze postacie. Każdy z Was może z powodzeniem dodać sobie 100XD. Nie liczę indywidualnie, bo mieliśmy przerwę, ale myślę że ten 1 rozwój jest jak najbardziej na miejscu po całym zajściu.


Pozdrawiam i do zabaczenia w przyszłości.

b
.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:54.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172