Morze Karaibskie.
Wieczór.
"Wilk morski" obrał kurs na wyspę Św. Thomasa, i wkrótce bez żadnych problemów zawitał do portu miasteczka o nazwie Charlotte Amalie, a tam… brak cholernej "Manty", i brak cholernej, "Wściekłej Clarisy"!
No jasny szlag!!
Ale byli za to Duńczycy, i to w okazałej sile.
Dwa wielkie galeony, z wielooooma działami, i licznymi załogami, cumowały w porcie. I póki co, duńczycy patrzyli dosyć krzywo na piratów, jednak ich nie ruszali. W końcu prawo wolnego portu dla wszystkich zobowiązywało. Jak długo jednak potrwa taki stan rzeczy, tego nie wiedział nikt. W końcu mogą komuś puścić nerwy…
Kapitan Simon, miał zaś spory orzech do zgryzienia. Zostać, uzupełniać zapasy, jakich brakowało na pokładzie, wypytać gdzieś o "Mantę", czy jedynie wypytać, i płynąć dalej w pościgu. A z każdym kwadransem, statek z porwaną Kirsten, oddalał się w… no właśnie, w jakim zaś kierunku??
~
- Panie bosman, jest sprawa - Powiedział poważnym głosem "Cichy" Kaden, z równie poważną miną, do
Edmure. A kilku pobliskich załogantów, udawało, że wcaaale nie nadstawili uszu.
- Mamy kilku ochotników, którzy sprawnie, i szybko, wypytają kogo trzeba, i o co trzeba, na mieście… - Wyjaśnił w końcu Kaden.
~
- Trochę byłam nie do życia, a tu proszę… KAPITAN Simon - Powiedziała Elva "Nożyk", z dziwacznym uśmieszkiem, zagadując dumającego nad sprawami
"Księcia". Najwyraźniej, była już na tyle zdrowa, że zaczęła się i poruszać po pokładzie… a teraz stała przy nim, i balansowała sobie nożykiem na palcu.
~
- Mandy! Mandy! - Do czarnoskórej
Mandisy pośpiesznie zbliżył się Sefu, i wyszeptał - Z Mamo źle. I on o ciebie pytał, chodź, chodź! Albo mam cię wziąć na plecy jak tak kuśtykasz?
No cóż, Mamo dostał szablą przez łeb, i niby jakoś się trzymał… no ale, do jasnej cholery, on chyba nagle nie umierał??
Gdzieś na Morzu Karaibskim.
Wieczór.
Wszelkie rozmowy z Clarisą już zostały zakończone, a Kirsten zaprowadzono do… brygu. "Cela więzienna" na statku miała może ze 4 kroki na 4 kroki, ławeczkę, i wiadro na potrzeby. Trzy ściany były drewniane, a jedna była cała z kratami, z widokiem na korytarzyk.
- Masz być cicho, albo się zabawimy - Powiedział jakiś pirat, po czym odszedł kilkanaście kroków w bok, i usiadł w jakimś kącie z dala od Kirsten, niby ją pilnując. Ale ledwo co się widzieli.
"Manta" płynęła dalej, morze szumiało, a ona rozmyślała o wielu rzeczach…
- Przyniosłem jej wody - Rozległ się gdzieś tam w pobliżu jakiś głos.
- Po co? Niech ją suszy - Odparł strażnik Kirsten.
- Powiesz to Clarisie?
- No dobra…
Przy celi "Ognistej" zjawił się po chwili jakiś typek, podający jej przez kraty bukłak. Zerknął również w stronę strażnika, po czym szepnął do dziewczyny:
- Ja cię znam. Pływałem kiedyś pod Dante. Pomogę ci. Niedługo przybijamy do brzegu. Wtedy możesz uciec…
***
Komentarze jeszcze dzisiaj.