Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-04-2023, 17:26   #389
Deszatie
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Wreszcie… minuty wlekły się niemiłosiernie kiedy czekali na swą kolej. Carsten spoglądał po twarzach najemników, jakby chciał je zapamiętać. Nie wiedział komu będzie dane przeżyć bitwę. Do kogo tym razem uśmiechnie się wojenna fortuna, lecz czuł, że obecnie także jego los związany jest z grupą udającą się do piramidy. Nie wątpił w ich odwagę i zdolności bojowe, jednakże nie wiedzieli tego, co on. Nie zaznali piekielnego wyziewu, furii demonicznych przeciwników, z którymi Sylvańczyk musiał się mierzyć w świątyni Amazonek. Nie odnieśli ran, których wspomnienie było żywe i bolesne, jak palący dotyk broni odmieńców. Zło przenikało to miejsce, jakaś ohydna spaczona geometria kazała mrocznym Bogom interesować się tym osobliwym sacrum. Możliwe, że dawna spuścizna drzemała w trzewiach i podziemiach budowli, pulsując i czekając na dogodną chwilę, by wybuchnąć jak wulkan zła. Ochroniarz modlił się bezgłośnie, by nie nastąpiło to podczas dzisiejszej nocy…

Do pewnego momentu wszystko szło dość gładko, oczywiście jak na warunki dżungli. Zdziwiło go jednak, że jaszczury nie zabezpieczyły piramidy po poprzedniej wizycie żołnierzy. Praktycznie wszystko wyglądało tak, jak to zapamiętał. Miał przedziwne wrażenie, iż nadal przeżywa to samo, goszcząc w ciemnościach i znajomych korytarzach.

Uczucie rozwiało się dopiero, kiedy na ich drodze objawili się groźni przeciwnicy – Saurusy. Zdawało się, że samą swą wielkością zdolni są tamować drogę najemnikom. Umięśnione korpusy przydawały im wielkości bestii i wzbudzały niemy szacunek. Wiedział, że są niezwykle żywotne, a jak na swoją budowę dość zwinne i mogą sprawić nie lada problem, zwłaszcza ludziom pozbawionym solidniejszej zbroi. Pomyślał, że to oddział Koenig winien zająć się tymi jaszczurowatymi pomiotami, ponieważ bestie gotowe nielicho poranić tych lżej opancerzonych. A ranni w obecnej sytuacji byliby większym ciężarem dla reszty ich komanda. Dobył broni i chociaż był gotowy do starcia, rozsądek podpowiadał, aby maksymalnie wykorzystać atuty innych. Byli przecież dopiero na początku zuchwałej drogi do środka piramidy.

- Będę cię osłaniał, pani. – rzekł do Viivian, bo w tej chwili najbardziej odpowiadała mu rola ochroniarza Stirlandki, której magia mogła być decydująca w dalszej części misji i należało uchronić ją przed nawet przypadkową raną…
 
Deszatie jest offline