Otto chętnie brał udział w przedstawieniu, przekrzykując się "cenami" z innymi kultystami. Ku własnemu zdziwieniu i odrobiny radości, wygrał aukcję i Adelajde była jego do wykorzystania jak chciał. Oczywiście na widoku wszystkich. Nigdy nie był na scenie aktorskiej, a sztukę kochania... w sumie znał chyba tylko z książek. Teoria więc musiała mu wystarczyć, aby wykonać w miarę imponującą praktykę.
Postanowił dosiąść Fabienne od tyłu, niczym rozochocony ogier, chwycił Bretonkę za włosy trzymając jej głowę w miejscu i rozpoczął scenę.
Szybko zauważył, że reszta zboru zajęła się sobą, mógł więc wykonać inne scenki ze swoją własnością. Położył się na placech i usadził bladolicą kobietę na swoim berle.
- Dziś ty będziesz mi dogadzać, niewolnico. - uśmiechnął się figlarnie i kontynuował zabawę z Frau von Mannlieb.
Ciało Otto pomimo relatywnie młodego wieku i stylu życia mnicha było dość okazałe. Nie mocno rozbudowane niczym jakiś barbarzyński król z opowieści, ale dobrze zbudowane, z bardzo małą ilością tłuszczu a jego mięśnie były silne i dobrze ukształtowane.
Pokryte jednak było masą blizn wszelakiego pochodzenia. Oparzenia, cięcia, tu miejsce gdzie kość przebiła ciało, a tu szereg poziomych linii sugerujących samookaleczanie, no i oczywiście pusty oczodół, który jednak zdawał się wbijać spojrzenie w partnerkę mnicha.
Otto nie pamiętał pochodzenia sporej ilości z nich, przypominał sobie o nich jedynie, kiedy dłonie bretonki, starając się pieścić jego skórę dotknęły delikatniejszego, zabliźnienia punktu. Może kiedyś sobie przypomni, teraz ważniejsza była przyjemność, którą czuł i którą oddawał. I w której jego rodzina tonęła wokół niego.