Spoon widział Camdena idącego uparcie przed siebie. Targanego wiatrem. I czuł obrzydzenie. Obrzydzenie do samego siebie. Bo wcale nie chciał tego robić. Inni Heroldowie gówno wiedzieli o Mitrze. Nawet go nie pamiętali. Ani jego ani Camdena. On ich pamiętał. Kiedyś… Przyjęli go z Brusillą z otwartymi ramionami jak rodzina.
Jednak… Okoliczności się zmieniły.
W końcu Spoon wymienił krótkie spojrzenie z Yusufem i ruszył.
Teraz działał już czysty instynkt. Ten sam instynkt który napędzał go od zmierzchu do świtu.
Uderzył. Kołek wszedł w ciało. Jego oczy spotkały się z oczyma Nekromaty i nie był już Camdenem był tylko „jego ofiarą”.
Widział tańczące cienie wokół atakowanego wampira, ale nie mógł przegrać.
Wytężył całą swoją wolę i pchnął głębiej.
Cienie znikły, a Camden pozostał tylko ciałem. -Zabieram go stąd Yusuf. Tobie też radze stąd spadać. – powiedział chwytając Camdena za rękę gotów przerzucić go sobie przez plecy i zabrać go jak najdalej od jego wyznawców, antygenu, ludzi Anny czy innego gówna które zaraz tu się zleci. -Zadzwonię do ciebie jutro, na budkę telefoniczną tak jak się umawialiśmy.
Ostatnio edytowane przez Rot : 25-04-2023 o 09:59.
|