26-04-2023, 15:22
|
#46 |
| Karawanseraj
Niski pomruk jaki rozbrzmiał w gardle Cykuty mógł znaczyć wiele. W połączeniu z przekrzywionym pyskiem i zmrużonymi ślepiami sugerował ciekawość Świteziem, nie licząc paru gardłowych warknięć na jego słowa, które ewidentnie nie przypadły jej do gustu. Wyszła mu jednak naprzeciw, czyniąc dwa kroki wprzód i wysłuchała do końca, z żółtawym pazurem stukającym o rękojeść sierpa. Powołanie się na majestat Semiramis nie wywołało na albinosce żadnego wrażenia, w przeciwieństwie do jeńców, którzy wierzgnęli w miejscu i w których spojrzeniach błysnęła iskierka nadziei.
— Czarnomagia, zła magia — odpowiedziała w końcu samica. — Złe sny, nocne mary i niespokojne duchy. Duże duchy. Plemię Cykuty mniejsze przez duchy. Góry umierają przez czarnomagię. Zatrute.
Cykuta wyrzuciła z gardła parę dźwięków w mowie gnolli, z drugą dłonią na talizmanie. Rayyan i Thurgrun stężeli w miejscu, lecz gest i słowa musiały być tylko krótką modlitwą bądź okazem szacunku dla poległych współplemieńców, a nie wstępem do zaklęcia.
— Zatrute jak ich słowa! — samica warknęła, wskazując jeńców. — Wężosłowa, jadowite. Nieprawda. Długouchy chcą słuchać? Słuchać.
Kolejna seria szczeknięć była komendą dla hienowatego, którego nóż spoczywał na tłustym gardle Sahida. Wciśnięty w usta knebel łapa porośnięta płową sierścią wyrwała bez cienia delikatności. Gospodarz zacharczał, splunął i wyrzucił z siebie potok słów. W tempie napędzanym desperacją.
— Napadli nas bez pardonu. Zapłacę wam za ratunek, mam wysoko postawionych przyjaciół w mieście! Nie jest ich wiele, złożeni są chorobą, najwyżej pół tuzina zdolne do walki. Mają... UGH!
Warknięcie Cykuty spowodowało uderzenie rękojeścią sztyletu w skroń, ucięło słowotok i knebel ponownie znalazł się w ustach mężczyzny.
— Wężosłowa — samica wycyzelowała sycząco. — Decydować. Dać iść albo krwawić.
|
| |