Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05-04-2023, 09:54   #41
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
- To rozsądne założenie – odpowiedział na pytanie medyczki elf - Siły porządkowe Sakhrabayi, nawet jeśli patrolują drogi w takiej odległości od miasta, nie mogą być wszędzie. Zarządcy karawanseraju zapewne szkolą własną ochronę, lub zatrudniają kompanie najemnicze - dodał, schylając się oszronionej szyi jednego z trupów i rozcierając w palcach odrobinę zmrożonej krwi. Magia lodu – to znaczy, że „czarownica” nie była tylko nietypowo odzianym najeźdźcą, dysponowała prawdziwymi zdolnościami. Pozostawało tylko ustalić, jaki był ich charakter i potęga. Badacz rozejrzał się, szukając innych śladów, osmaleń na ścianach, nienaturalnie szybko postępujący rozkład, ewentualnie… tak! Posadzka w dormitorium była mocno popękana – zbyt mocno w porównaniu z pozostałymi pomieszczeniami, by zrzucić to na zużycie. Do tego większość jej fragmentów wydawała się wypchnięta od dołu. Deirlial przyklęknął i rozgrzebał odrobinkę gruzu, aż wyrwało mu się ciche „Acha!”
Podniósł się, trzymając w dłoni kawałek uschniętego korzenia.
- Ta „czarownica” wykorzystała czary mrozu, była też w stanie przywołać oplątujące pnącza. Wygląda na to, że mamy do czynienia z magią natury – druidzką lub szamańską - przekazał informacje towarzyszom.

Stojąc pod drzwiami warsztatu, elf poświęcił chwilę na nasłuchiwanie – szabrownicy albo skończyli pracę i opuścili karawanseraj, albo, co bardziej prawdopodobne, zdali sobie sprawę z ich obecności i przygotowali się na najście.
- Jeśli cały kompleks jest tak symetryczny, jak się wydaje, będzie tam prowadziło drugie wejście – powiedział cicho - Może je sprawdzimy? –
 
Sindarin jest offline  
Stary 05-04-2023, 21:33   #42
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Pułapka

Karawanseraj

Przemierzając tajemnice przystanku karawan, Świteź nawykły do wygód zajazdów i dworów, miał wrażenie, że balansuje na krawędzi zagrożenia. Z wszystkich sprzecznych uczuć pozostała złość, szczególnie na osoby i zdarzenia, które go sprowadziły w to miejsce i czas. Uważny, ściągnął usta, napiął się cały. gotów do błyskawicznej reakcji, ale nic tylko pach, historia i wiatr miedzy nimi.

Niechętny okazywaniu uczuć obstawiał tyły, bezpieczniej dla niego i drużyny. Słuchając ściszonych głosów towarzyszy w akompaniamencie wiatru szuru- szuru, oceniał akustykę.

Wszystko zmieniły odnalezione ciała martwych najemników. Skuł się elf w lód w maszynę przeżycia, oddechem kontrolował strach, prędkim myśleniem zwykłe codzienne szaleństwo maskował. Uważnie przyjrzał dokąd prowadzą ślady krwi od brakującego trupa.

Wreszcie wypadało wydać opinię, jakąkolwiek, choćby i zwyczajem szaloną. Spod ronda kapelusza czarował czarnym okiem, szeptał słowiczo tak by słyszeli go tylko towarzysze i nikt inny.

- Jeśli jest jak mówicie i ktoś nas oczekuje z tego kierunku, to tak powinno pozostać. Plan obejścia jest dobry, tylko może ktoś powinien w tym czasie przykuwać uwagę domniemanych oponentów w tym kierunku. Sam bym to chętnie zrobił, ale moja inspiracja będzie potrzebna grupie, która zajdzie od tej drugiej mańki. Można by i nakazać to zrobić miejscowym. Tylko czas nas goni, bo karawana na pustyni, a banda dziesięciu gnolli nie kilka psów. - spojrzał na opatrzone świeżo rany mimowolnie, znów na grupę i napotkał wzrok kobiety - panna żadnych podchodów sama nie czyń, zbyt cenne są twe dłonie smukłe i główka co je porusza.

Świteź proponuje nakazać kręcić się w pomieszczeniu komuś z miejscowych, sam może się podjąć przekonania takiego i jak sugeruje reszta spróbować symetrycznej drogi.

6/12/7/15/10

 
Nanatar jest offline  
Stary 17-04-2023, 16:22   #43
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Karawanseraj

Czy ci najemnicy mogli należeć do ochrony karawanseraju? — zapytała Lara.

Mogli — odparł Rayyan, który przykucnął nad jednym z ciał i z wieloznaczną miną oglądał krwawe znalezisko. — To niewielka banda najemników, którą wysługują się ci, których nie stać na profesjonalistów. Niewiele lepsi od nożowników ze slumsów czy rozbójników na szlaku. Podobno i takie zlecenia przyjmują bez oporu.

Lara przytaknęła niezobowiązująco w odpowiedzi, widząc jak twarz pół-orka wykrzywia wyraz odrazy i pogardy. Nawet w najemniczym fachu istniały różnice w etyce pracy i najwidoczniej próżno byłoby szukać przyjaznej nici pomiędzy Złotym Bractwem, a Wolną Kompanią. Wojownik wyprostował się, po raz kolejny omiatając pomieszczenie spojrzeniem i wzdychając ciężko.

To nie wygląda na napad — zawyrokował, czubkiem ostrza wskazując jedno z łóżek. Dopiero teraz, podążając za wzrokiem pół-orka medyczka i śledczy dostrzegli rozerwany materiał poduszki, spoczywającej na zakrwawionym sienniku. Przywoływał na myśl próbę zasztyletowania kogoś, opadający z góry sztych.

A jakich tu masz miejscowych? — parę kroków dalej Thurgrun skwitował plan Świtezia. — Babę z dziećmi, gdzie ich tu wpychać. To już lepiej wziąć paru z tych studentów. Byle nie tych dwóch chłystków, co im doktur musiała pomagać w zajeździe, bo jeszcze nam zejdą w progu, heh.

Krasnolud splunął w bok, przerzucając topór z ręki do ręki w oczekiwaniu na kolejny ruch grupy. Mimo ordynarnego tonu, do którego zdążył ich już przyzwyczaić, ciężko było się nie zgodzić z jego oceną sytuacji. Nie wątpili, że matczyna miłość gotowa była napędzić gospodynię do obrony swoich dzieci lwią zawziętością, gdyby było to od niej wymagane, ale jednocześnie sprawiała, że nie wyściubi nosa poza zabarykadowaną kuchnię. A co dopiero mówić o ciągnięciu ze sobą dwóch małolatów. Zwłaszcza że najstarszy syn mógł w ciągu najbliższych godzin odejść pod ostateczny osąd Szarej Pani.

Sytuacja nie pozwalała jednak na mitrężenie. Czający się gdzieś w pozostałej połowie karawanseraju gnolle mogły znudzić się oczekiwaniem na zwierzynę, przełamać znaną dla swojego gatunku leniwość i pofatygować się na łowy. Specjaliści wycofali się zatem, postanawiając obejść zastawioną pułapkę, po krótkiej chwili jaką zajęło Rayyanowi i Thurgrunowi zastawienie wejścia do części sypialnej naprędce wyciągniętym z pokoju łóżkiem, na wypadek gdyby hienowaci, wzięci z zaskoczenia od tyłu, postanowili umknąć w stronę dormitorium.

Nic takiego jednak miało nie mieć miejsca. Gdy grupa ponownie znalazła się w pasażu, przez dziedziniec przetoczył się głos. Zdecydowanie należący do humanoida mało mającego wspólnego z ludzką fizjonomią, łamiący keleszycki zarówno wymową jak i ubogim słownictwem, przeciągający sycząco niektóre zgłoski.

Mówić! Mówić razem, nie walczyć!

Specjaliści zdążyli zaledwie jako-tako przybrać formację u wylotu przejścia, z Larą i Deirlialem pozostającymi w łuku prowadzącym do skrzydła sypialnego, z dala od natrętnych spojrzeń. Rayyan i Thurgrun wysunęli się na szpicę, a Świteź zamarł dwa kroki za nimi.

Postać, która wyłoniła się z magazynu po drugiej stronie dziedzińca była bez wątpienia wspomnianą wcześniej czarownicą, guślarką, szamanką czy jakkolwiek gnolle miały w zwyczaju tytułować swoich czaromiotów. Odziana w patchworkową kolekcję skórzanych skrawków i obwieszona talizmanami z kości samica stąpała pewnie przed siebie, z łapami na wpół uniesionymi w uniwersalnym geście mającym świadczyć o pokojowych zamiarach i chęci do pertraktacji. O ile takie słowo mieściło się w jej słownictwie.

Śnieżnobiałe futro samicy było sklejone miejscami ciemnymi smugami krwi, zapewne zarówno własną, jak i cudzą, ale zerkająca ze swojej kryjówki Lara nie była w stanie wypatrzeć jakichkolwiek ran. I nie była to kwestia odległości, bo siatka paskudnych blizn - pamiątki po brutalnych porodach - na odsłoniętym podbrzuszu była dobrze widzialna. Nietypowe umaszczenie i czerwone ślepia łypiące w ich kierunku nie były typowymi cechami gnolli, lecz medyczka wątpiła by albinizm szedł w parze z biologiczną regeneracją.

Krwawa Cykuta Śmierć-Znienacka mówić z wami — samica zatrzymała się na granicy zadaszonego łącznika i dziedzińca. — Silne wojowniki, może też mądre. Krwawa Cykuta i synowie nie chcieć krwi. Uciekać przed czarnomagią. Musieć wyzdrowieć, dać srebro człekom. Dużo srebra. Człeki oddać żelazo, gdy Cykuta i synowie zasnąć. Inaczej nie krwawić człeki. Wojowniki dać iść. My zabrać żer, wodę i srebro, wojowniki dać iść. Albo umrzeć. Oni też umrzeć.

Widocznie nawet plemienne kultury nie były zupełnie odporne na ciągoty do teatralności. Jakby na zawołanie bowiem, dwa kolejne gnolle wyłoniły się z magazynu za plecami Cykuty, ciągnąc spętanych niczym boczek na wędzenie mężczyzn. Jeden tłustą budową nawet przypominał baleron, hienowaty go ciągnący musiał korzystać z obu łap i sapał przy tej czynności. Proste odzienie go okrywające i przerzedzająca się kręcona grzywa sugerowały, że był to stary Sahid, właściciel przybytku. Drugi człowiek, z wygoloną lewą stroną głowy i w skórzanym pancerzu z poznaną wcześniej naszywką był najemnikiem Złotego Bractwa. Być może nawet wyższym rangą, wnosząc po bliznach na twarzy i wieku. Jeńcy mogli tylko wierzgać niemrawo, skrwawieni i zakneblowani. I patrzeć w stronę specjalistów błagalnie, gdy gnolle przyłożyły sztylety o kościanych rękojeściach do ich gardeł.

Dać iść — powtórzyła Cykuta.
 

Ostatnio edytowane przez Aro : 17-04-2023 o 18:47.
Aro jest offline  
Stary 20-04-2023, 23:08   #44
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Brawura raz jeszcze

Karawanseraj

Na końcu, ale ucho miał Świteź wyczulone toteż prędko nie patrząc nawet lokalizował gnolle na dziedzińcu, skryty w cieniu, w małości, delikatnym niebycie, z powodzeniem utkał sztuczkę. Charkania wysłuchał i czekał na swych heroldów, sam pamiętny popełnionych błędów postanawiając się nie wychylać. Dość już życie i reputację naraził, dość właściwie, żeby niewiele do stracenia zostało, przynajmniej z reputacji, bo życie jakoś umknęło w rozrachunku.

Wyjrzał zza pleców kompanów, bo chwila niepotrzebnie się przedłużała, co w negocjacjach nie jest dobre, ostrzy tylko niepewność, jeszcze trzy oddechy wsłuchał się w odgłosy warowni w krok każdy, szurnięcie, tupot. Oponentów ocenił, ważąc gdzie chowają posiłki.

Wreszcie oceniając stratę siebie jako najmniej ważną dla zespołu wystąpił do negocjacji. Wystąpił, bo i łatwiej przekonać i jest to oznaka odwagi. Poważny, blady, zacieniony kapeluszem z woalem.

- Jestem Świteź suko, szczekacz sfory z ramienia vadery Semiramis. - głos barda poniósł się we wszystkich kierunkach, odbił i wzniósł ponad mury. -
Chcesz odejść, ale my nie będziemy wąchać waszych zadów. Inne jest nam ważne, sfora odejdzie jak wyszczeka co będzie chciał Świteź. Tych - wskazał balerony - uwolnić! Nie żeby mi zależało, to są pchły dla Vadery, ale dla nas głosy, chcemy je usłyszeć. Inne gnolle i psy mają wyjść na plac, słyszę je. Możemy pomóc i nakarmić. - zmienił na koniec ton

Elf wciąż nie był pewny, czy nie wszedł w pułapkę, co w jakiś sposób czyniło jego zachowanie pewniejszym. Występ jest występ, trzeba grać swą rolę do końca mimo gwizdów i potknięć, tak grał bard.

- Zbliż się Znienacka Krwawa Cykuta - Narzucał, robiąc krok w przód Świteź obrócił w dłoniach flecik - Słyszałaś mnie? - spytał dwuznacznie, swobodę udając - Jesteś widźmica, coś mówiła o czarnomagii?

- Tych nie uwolnimy, oni naszy łup.
- Inaczej jest, nie masz łup, nasz ma, bo wy chcieli gadania. My są psy Vadery, nie szczekniesz wyżej Krwawa Cykuta. - uznając sprawę za załatwioną - Mówi teraz o co pytał! O tym przed czym uchodziły Gnolle.

Jak pan chcesz to możemy to pociągnąć. 3/19/19/13/17

Wpierw oszustwo, później negocjacje

 
Nanatar jest offline  
Stary 26-04-2023, 11:10   #45
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Deirlial przypatrywał się dyskretnie rozmowie Świtezia z gnollową wiedźmą. Nie miał zamiaru prowadzić dyskusji z dzikuską, ale jej słowa go zaintrygowały. Teoria o napadzie okazała się błędna? Zakładając wysoce prawdopodobny scenariusz, według którego gnolle nie były skłonne (lub zdolne) do blefowania, okazywało się, iż to mieszkańcy karawanseraju byli tutaj agresorami. Cóż, może nie tyle agresorami, co nieszczęsnymi idiotami, którym chciwość i uprzedzenia zupełnie przesłoniły zdrowy rozsądek. A gnolle zareagowały na zdradziecki atak z właściwą sobie dzikością i okrucieństwem – czego każdy rozsądny by się po nich spodziewał. Możliwość takiego biegu wydarzeń istniała, lecz by ją potwierdzić, śledczy potrzebował znacznie więcej dowodów. Niestety, w tej sytuacji pozostawał im chwilowo najbardziej ulotny i niewiarygodny z dowodów: słowa.

- Pozwólcie im mówić – rzucił w końcu cicho, wskazując na jeńców - Niech potwierdzą wasze słowa, czy naprawdę złamali prawo gościnności –
Elf miał nadzieję, że guślarka nie zapomni o jednym z ważniejszych pytań Świtezia: przed czym jej sfora uciekała? Był to temat mniej naglący, lecz równie, jeśli nie bardziej, istotny co los karawanseraju.
 
Sindarin jest offline  
Stary 26-04-2023, 15:22   #46
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Karawanseraj

Niski pomruk jaki rozbrzmiał w gardle Cykuty mógł znaczyć wiele. W połączeniu z przekrzywionym pyskiem i zmrużonymi ślepiami sugerował ciekawość Świteziem, nie licząc paru gardłowych warknięć na jego słowa, które ewidentnie nie przypadły jej do gustu. Wyszła mu jednak naprzeciw, czyniąc dwa kroki wprzód i wysłuchała do końca, z żółtawym pazurem stukającym o rękojeść sierpa. Powołanie się na majestat Semiramis nie wywołało na albinosce żadnego wrażenia, w przeciwieństwie do jeńców, którzy wierzgnęli w miejscu i w których spojrzeniach błysnęła iskierka nadziei.

Czarnomagia, zła magia — odpowiedziała w końcu samica. — Złe sny, nocne mary i niespokojne duchy. Duże duchy. Plemię Cykuty mniejsze przez duchy. Góry umierają przez czarnomagię. Zatrute.

Cykuta wyrzuciła z gardła parę dźwięków w mowie gnolli, z drugą dłonią na talizmanie. Rayyan i Thurgrun stężeli w miejscu, lecz gest i słowa musiały być tylko krótką modlitwą bądź okazem szacunku dla poległych współplemieńców, a nie wstępem do zaklęcia.

Zatrute jak ich słowa! — samica warknęła, wskazując jeńców. — Wężosłowa, jadowite. Nieprawda. Długouchy chcą słuchać? Słuchać.

Kolejna seria szczeknięć była komendą dla hienowatego, którego nóż spoczywał na tłustym gardle Sahida. Wciśnięty w usta knebel łapa porośnięta płową sierścią wyrwała bez cienia delikatności. Gospodarz zacharczał, splunął i wyrzucił z siebie potok słów. W tempie napędzanym desperacją.

Napadli nas bez pardonu. Zapłacę wam za ratunek, mam wysoko postawionych przyjaciół w mieście! Nie jest ich wiele, złożeni są chorobą, najwyżej pół tuzina zdolne do walki. Mają... UGH!

Warknięcie Cykuty spowodowało uderzenie rękojeścią sztyletu w skroń, ucięło słowotok i knebel ponownie znalazł się w ustach mężczyzny.

Wężosłowa — samica wycyzelowała sycząco. — Decydować. Dać iść albo krwawić.
 
Aro jest offline  
Stary 26-04-2023, 19:39   #47
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Lara w skupieniu wysłuchała opowieści Rayyana o najemnikach ze Złotego Bractwa. Poświęciła też dłuższą chwilę na analizę zakrawionego posłania, które wskazał półork.
— Też myślałam o podejściu od drugiej strony — wyrzekła swą opinię jako ostatnia z tzw. specjalistów. Po czym dodała w stronę elfiego barda. — Nie trwóż się o mnie Świteziu. Nie tylko w leczeniu jestem biegła. A i wbrew pozorom medyk to wcale nie zawód dla ludzi pragnących spokoju i ciepłej posadki. Tak naprawdę to ja żyję niebezpieczeństwem.
Mrugnęła okiem, po czym poczuła się w obowiązku wyraźnie zaznaczyć, co sądzi o planie wykorzystania mieszkańców karawanseraju.
— Gdy w grę wchodzi ryzyko, nie zamierzam się nikim wysługiwać — zaznaczyła dobitnie.

Podczas przekraczania pasażu padło nagle wezwanie wypowiedziane nieludzkim i gardłowym głosem, na co zaskoczona jasnoblondynka gwałtownie drgnęła. W pierwszej reakcji instynktownie wycelowała bronią w kierunku jego źródła, przyjmując pozycję w tylnym szeregu skleconej naprędce formacji. Na tyle, ile pozwalała jej pozycja, oceniła wzrokiem dotkniętą albinizmem przywódczynię sfory gnolli. Miała na sobie ślady krwi, nie tylko cudzej, ale najwidoczniej i własnej. Mimo to brak świeżych ran na ciele wskazywał jasno na jej talenty uzdrowicielskie o jednoznacznie magicznej naturze.

Czarnooka uważnie obserwowała cały spektakl z wyprowadzeniem więźniów, a także wysłuchała w skupieniu pytań Deirlial i egzaltowanej mowy barda oraz Cykuty. Sama nie zabierała początkowo głosu, oddając pierwszeństwo towarzyszom. Nie widziała powodu na razie reagować, zwłaszcza że do tej pory nikt nie zamierzał uczynić niczego nieroztropnego. Za to przez ten czas zdążyła sobie dość szybko wyrobić zdanie o tym co naprawdę wydarzyło się w karawanseraju. A właściwie, to w nim utwierdzić. Przy okazji niezwykle interesujące wydały jej się zeznania gnollicy co do przyczyny ich ucieczki. Jakaś czarna magia wlała strach w umysły tych krewkich istot, przywołała groźne widma i wygnała ostatecznie z gór, naznaczywszy jakąś chorobą. Zwłaszcza to ostatnie zaintrygowało medyczkę.
— Damy wam odejść — postąpiła krok naprzód, przemawiając w końcu i to z wyraźną pewnością w głosie. — Wiem, że mówicie prawdę. Lecz wcześniej pozwólcie mi obejrzeć waszych chorych. Jestem med... znachorką. Pragnę dowiedzieć się, co im dolega. Może zdołam pomóc.
Następnie spojrzała na towarzyszy, by rozwiać wszelkie wątpliwości.
— Od początku miałam przeczucie, że nie powiedziano nam wszystkiego. Nawet tutejsi nie ukrywają, że gnolle są chore. A nikt nie zabiera na bitwę chorych osobników. Do tego widać, że gnolle są również zdesperowane, skoro postanowiły szukać schronienia w ludzkim przybytku. Wierzę w to także dlatego, że gdyby zaatakowały znienacka, kilkoro ludzi w tak krótkim czasie nie zdołałoby zbudować tak licznych i misternych barykad opatrzonych pułapkami, jak ma to miejsce w prawym skrzydle. Ponadto jedno z posłań, które wskazał mi Rayyan było pokryte krwią w sposób potwierdzający słowa Cykuty. Bez wątpienia ktoś tam próbował zasztyletować kogoś we śnie. Niezbyt to w stylu atakujących w bitewnym ferworze gnolli. Dodajmy do tego zwłoki wyrachowanych najemników znajdujące się wyłącznie w skrzydle sypialnym. A na sam koniec: gdyby gnolle pragnęłyby jedynie krwi, nie brałyby jeńców i nie chciałyby negocjować. Zaczaiłyby się na nas dokładnie tam, gdzie zakładaliśmy. Wychodzą jednak z propozycją. I ja im w zupełności wierzę.
8, 20, 14, 16, 12


 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 04-06-2023 o 08:42.
Alex Tyler jest offline  
Stary 01-05-2023, 22:08   #48
 
Nanatar's Avatar
 
Reputacja: 1 Nanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputacjęNanatar ma wspaniałą reputację
Balans

Karawanseraj

Jak zawsze kiedy ktoś wyręczał go w wychodzeniu przed szereg i wtedy Świteź odczuł wpierw zadowolenie, kiedy członkowie ekspedycji włączyli się do negocjacji, niemniej zbyt łatwe zapewnienia ogniomistrzyni psuły jego koncept. Piorunowałby wzrokiem, ale nie śmiał dawać świadectwa braku jednomyślności. Zmilczał. Czekał co powie suka Cykuta.

Odarty z pierwszeństwa, zapadł się w niepozorność, drobność, zbliżył do więźniów. Gładził rany, póki dzierżący powróż Gnoll nie szarpnął za sznur, obalając więźniów, którzy znaleźli się poza zasięgiem bladych ramion elfa. Ów wolno podniósł wzrok ukryty za czarnym welonem i skrzyżował go z mocarnym Gnollem.

- Tak - westchnął wreszcie - Słowa wężowe. Skoro tak długo zostali ci przy życiu, cel był w tym. Muszą powiedzieć wszystko. Chcę to usłyszeć, by wyszczekać mojej Vaderze. Ich życie zależne od was, ale wasze od naszej woli. Nie jesteśmy sami, na zewnątrz są strzelcy i czarownicy. Jeśli poleje się więcej krwi Gnolle położą łby.

Odszedł od więźniów, znów zbliżając się ku czarownicy.

- Mądra bądź dla sfory swej. Zrobimy tak. Wysłuchamy słów tych tu. Do końca! - podkreślił - Później pani obejrzy wasze rany - wskazał na Larę - wy zaś opowiecie ze szczegółami skąd uciekaliście, jak się zaczęło, jak przebiegało. To wszystko ważne. Wolą mojej Vadery jest by to naprawić. O losie tych dwóch zdecydujemy na koniec, a teraz niech szczają pod siebie.

Wolno bez niepotrzebnego pośpiechu zdjął z palca maleńki pierścień i wyciągnął w kierunku szamanki. - To i imię Semiramis otworzy wam bezpieczniejszą drogę. - Uniósł brwi. Wyciągnął drobną elegancką dłoń - Umowa?
16/6/11/17/20

 
Nanatar jest offline  
Stary 06-05-2023, 01:09   #49
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Karawanseraj

W Qadirze i dalszych jeszcze prowincjach Keleshu panowało powszechne przekonanie, że gnolle były niewiele więcej jak prymitywną rasą, ostającą się czy nawet wręcz odrzucają postęp cywilizacji, po wsze wieki zakotwiczoną w plemiennych tradycjach; nieokrzesaną, zdradziecką i brutalną. Poniekąd tkwiło w tychże historiach naprawdę wiele ziaren prawdy, lecz obcując tak blisko z hienowatymi humanoidami ciężko było nie widzieć w nich pewnych podobieństw do tak zwanych "cywilizowanych" ras i ludzkich odruchów. Jak choćby gdy Cykuta, pozwalając Świteziowi zbliżyć się do jeńców, postąpiła parę kroków w bok by utrzymać względny dystans na wypadek zdradzieckiego sztychu lub gdy drgające mięśnie szczęki rozluźniły się na słowa Lary, a w czerwonych ślepiach błysnęło coś na kształt... nadziei?

Pomóc. Może. Moc Cykuty słaba. Może znachorka pomóc lepiej. Może iść. Ale kostur zostawi — albinoska wskazała palcem muszkiet doktor, utwierdzając wszystkich w przekonaniu że nie mieli do czynienia z miłośniczką militariów.

Nie ma mowy, abyś poszła tam sama — syknął Rayyan, wbijając miecz na sztorc w piach i odpinając tarczę z przedramienia. Oparł ją o stalową głownię, kładąc tam również trzy krótsze puginały, wydobyte zza pasa i cholewy wysokiego buta.

Hmpf — Cykuta kiwnęła głową.

Samica zdawała się zupełnie nie ufać słowom elfa. W mięśnie i spojrzenie ponownie wkradło się napięcie, podszyte też i nieufnością, gdy wbiła spojrzenie w oferowaną jej biżuterię. Świteź zaczynał czuć, że powoływanie się na autorytet Jej Promienności miało przynieść niewiele pożytku przy interakcji z wolnymi koczownikami.

Mówił źle. Więcej nie mówić — machnęła dłonią w stronę Sahida. — Miał czas, zmarnować czas i próbować kupić. Jego wina.

Jeśli tak wyglądają negocjacje w twoim wydaniu, przyjacielu, to nie chcę widzieć jak sięgasz po ostrzejsze środki — Rayyan parsknął pozornie lekkim tonem. Pozornie, po napięte mięśnie i czujne spojrzenie sugerowały że był gotów uderzyć na najmniejszą oznakę zdrady ze strony hienowatych. — Spocznij, Świteziu. Za chwilę wrócimy.

Iść. Teraz — szczeknęła przytakująco Cykuta.

Poszli. Ramię w ramię - a przynajmniej na tyle ramię w ramię na ile pozwalała znacząca różnica we wzroście - wyminęli duet gnolli trzymający jeńców, którzy odprowadzili ich niedowierzającymi spojrzeniami i skręcili na lewo w zadaszonym łączniku, zastawionym dwukółkami, skąd parę chwil temu wyłoniła się Cykuta. Głośne warknięcia i szczeknięcia albinoski wstrzymały pozostawionych tam kolejnych gnolli, którzy przepuścili ich dalej. Trzecie już skrzydło karawanseraju było przeznaczone pod magazyn, schowki i składownie różnych towarów. Proste torby należące do plemiennych były napęczniałe szabrem, jakiego dopuścili się przed ich przybyciem i w jednej z sakw, nie do końca zasznurowanej, dostrzegli że gnolle ograniczyły grabież do niezbędnych rzeczy, takich jak racje żywnościowe i proste narzędzia. Uchyliwszy kotarę kryjącą przejście do centralnego pomieszczenia, medyczka i najemnik stanęli jak wryci.

Na słodki pocałunek Calistrii — sapnął Rayyan.

Sahid nie kłamał gdy szło o liczebność. Z siedmiu gnolli w kwadratowej komnacie, zaledwie trójka stała w pionie, łypiąc podejrzliwie w ich stronę. Kolejna trójka leżała na prowizorycznych, naprędce ułożonych posłaniach, w różnie nadszarpniętych stanach przytomności, a czwarta sylwetka zdążyła już wyzionąć ducha. Jednak to dudniące warknięcia dobiegające z potężnej masy mięśni i futra przyciągnęło ich uwagę w pierwszej kolejności. Bestia niebywałych rozmiarów, niemal przerastająca Larę, wbijała w nich ślepia z dalekiego końca pomieszczenia.

Nie gryzie — oznajmił gnoll za plecami. — Nie gryzie. Samica lecz.

Medyczka zbliżyła się do leżących samców, z Rayyanem stąpającym tuż obok niej i sytuującym się przy każdym kroku między nią, a powarkującym hienodonem. Był to zaledwie pusty gest czy rycerski odruch, wojownik bez wątpienia nie podołałby bestii, która jednym kłapnięciem szczęk byłaby w stanie roztrzaskać i zmielić jego ramię.

Gnolle na posłaniach rzeczywiście zostały złożone jakąś chorobą, która u wszystkich trzech objawiała się tymi samymi symptomami - ciała pokryte futrem były rozpalone gorączką i wstrząsane drgawkami, a przekrwione spojrzenia były mało przytomne. Jasnobrązowa, śmierdząca plama na środkowym posłaniu, która wymknęła się spod przepaski biodrowej i łapy kurczowo zaciśnięte na pokrytym sierścią brzuchu przypieczętowały tylko diagnozę doktor Quartermain.

Zatrucie — oznajmiła, kucając obok trzeciego hienowatego, z zakrwawionym skrawkiem materiału na szyi.

Zatruto ich tutaj? — grymas odrazy wykrzywił twarz Rayyana.

Niewykluczone, aczkolwiek pospolite trucizny działają tak szybko tylko w dużym natężeniu, łatwo wykrywalnym w jadle czy napitku. Wątpię również, aby gospodarz trzymał na stanie bardziej specjalistyczne specyfiki. Od jak dawna chorują? — Lara zerknęła w stronę przytomnych gnolli, delikatnie odkrywając opatrunek.

Hienowaci przez chwilę warczeli między sobą. Jeden z nich w końcu uniósł dwa palce do góry, by jeden z nich zakryć drugą dłonią do połowy.

Półtora dnia — oznajmił Rayyan, pozwalając Larze skupić się na ranie.

Gnoll musiał być ofiarą pierwszego sztychu w dormitorium, wnosząc po umiejscowieniu zranienia. Zachęcona brakiem krwotoku, medyczka ostrożnie odgarnęła sklejoną brunatnie sierść, by móc lepiej przyjrzeć się szramie. Zamarła.

Pani doktor?

Wnosząc po ilości krwi zarówno na posłaniu, jak i samej sierści, rana musiała być naprawdę poważna, a ostrze bez wątpienia opadło głęboko. Na tyle, że pozostanie gnolla przy życiu można było sklasyfikować jako cud. Mało tego, rana goiła się na oczach Lary. Naprawdę powoli, do tego stopnia że spojrzenie laika nie byłoby w stanie wychwycić tego procesu i jedynie doświadczenie pozwoliło kobiecie wyłowić ten fakt.

Rana goi się samoistnie — westchnęła.

Może to magia szamanki? — Rayyan podsunął możliwe wytłumaczenie, ale niepewność była doskonale słyszalna w jego głosie.

Zaklęcia lecznicze działają z natychmiastowym efektem. Zasklepiają skórę i uszkodzenia wewnętrzne, aby uniknąć śmiertelnego krwotoku, po czym przyspieszają naturalne procesy — odparła Lara rzeczowo. — Ta rana pozostaje otwarta i goi się stopniowo od najgłębszego punktu. To nie magia, a regeneracja.

Jak u trolli — wojownik pokiwał głową, że rozumie.

Jak u trolli — medyczka powtórzyła. — Lecz o wiele wolniej.

Duet wymienił się długimi spojrzeniami, zerkając na stłoczone gnolle parę kroków dalej. Żadne z nich nie było naznaczone widocznymi ranami. Tak jak ich towarzysze złożeni chorobą i tercet pozostawiony na dziedzińcu.

Nie taka czarnomagia straszna, jak ją Cykuta maluje? — Rayyan wysilił się na lekki ton.
 
Aro jest offline  
Stary 09-05-2023, 18:47   #50
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Gnolle przystały na propozycję Lary, co też przyjęła z dostrzegalną ulgą i radością. Zwłaszcza że dziewczyna nie tylko chciała im pomóc, ale również zapoznać się z tajemniczą chorobą, którą ekspedycja mogła potencjalnie zarazić się podczas podróży przez Ward-Alsahrę i Masyw Zho. Kiedy przywódczyni sfory wyraziła życzenie, by Quatermain odłożyła broń, ta skwapliwie to uczyniła. Nie spodziewała się niczego złego ze strony teriomorficznych gości, choć Rayyan zdawał się być nieco odmiennego zdania. Dlatego też nie oponowała gdy zechciał jej towarzyszyć w roli obstawy. Mimo że w jej mniemaniu i w tym wypadku to ludzie okazali się gorszymi potworami niż gnolle. Nie chciała jednak tracić w danej chwili czasu na rozwiewanie jego obaw. Za bardziej istotne uznała dokonanie rozpoznania u chorych gnolli.

Wkrótce okazało się, że było dokładnie tak, jak czarnooka przypuszczała. Zwierzoludy nie zagrabiły wszystkiego, co tylko się dało, jak bez wątpienia uczyniłyby w przypadku gdyby wersja mieszkańców karawanseraju była prawdziwa. Wzięły tylko najpotrzebniejsze rzeczy z punktu widzenia niekorzystnej sytuacji, w której się znalazły. Na pewno za dobra te by zapłaciły, gdyby zawczasu nie otrzymały krwawej zapłaty w żelazie.

Po dokładnym zbadaniu tych gnolli, które wykazywały niepokojące objawy i jeszcze żyły Quatermain udało się zidentyfikować naturę tajemniczej choroby. A także jej najbardziej prawdopodobną przyczynę, wyglądało bowiem na to, że stworzenia zjadły coś szkodliwego na szlaku. Przy okazji jasnoblondynka dokonała zaskakującego odkrycia w postaci nienaturalnie szybko regenerującej się rany. Znając przyczynę stanu zdrowia teriomorficznych istot, wzięła się za leczenie zatruć. Kiedy już będzie po wszystkim, poradzi Cykucie, jak należy zajmować się chorymi, dopóki nie wydobrzeją.

12, 8, 12, 4, 12


 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 04-06-2023 o 08:42.
Alex Tyler jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:10.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172