Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-04-2023, 22:19   #599
Zaalaos
 
Zaalaos's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputację
Yusuf pokonał kroki dzielące go do tronu, spokojnie, z dwuręcznym mieczem w dłoni. Oparł go przed sobą, jak rycerz stojący na straży i zatrzymał się, wpatrując w twarz swojego boga. Twarz która była obca. Nie ukląkł przed "Mitrą", ani nie pocałował pierścienia.

- Zabiłem de Worde panie za grzech zdrady. Mam jego wspomnienia. - stwierdził Yusuf, taksując kogoś starszego od siebie o milenia wzrokiem. Był Prawem. - Przeżyłeś jego ruch... ale jesteś odarty z swojej boskości. Jak? I kim są... oni? - spytał wskazując podbródkiem nieznanych mu zgromadzonych.

Mitra nie drgnął. Patrzył uważnie swymi boskimi oczyma.
- A więc uważasz, że obdarto mnie z boskości. A jednak udało mi się zebrać lojalnych towarzyszy. Zresztą, nie tylko ich.

Z cienia wyszła para elegancko ubranych ludzi. Obydwoje byli w marynarkach i obydwoje trzymali w dłoniach eleganckie strzelby półautomatyczne. Wielkość lufy sugerowała, że były one zabójcze na krótkim dystansie. Wzrok Yusufa spotkał się ze wzrokiem kobiety, a gdy ta się skłoniła Sędzia zrozumiał kim są.

- Dziękuję za załatwienie kwestii szpiega i porywacza. Jednak memu Seneszelowi darowałeś życie.

Ostatni raz tę parę ghuli widział kilka nocy temu. Gdy zabierali Valeriusa z Londynu. To, że stali teraz przed tronem Mitry znaczyło ni mniej ni więcej, jak to, że Valeriusa nie było już wśród żywych. Co słowa Mitry zdawały się potwierdzać.

- Wyraził głęboką skruchę i gotowość poddania się mojemu osądowi. De Worde okazał tylko pychę. Pozwoliłem mu odejść, naznaczonym przez moją krew. Gdybyś wyraził panie nowy wyrok, wyrok wymagający jego śmierci nie byłoby odległości i miejsca na ziemi w którym mógłby się ukryć. Nie musiałbym go nawet widzieć by zmienić Vitae w jego żyłach w płynny ogień. - odparł Yusuf oceniając sytuację. Nie miał żadnych szans w walce. - Ale to mamy jak widzę za sobą.

Wampir na tronie skinął na głową na znak akceptacji takiej odpowiedzi.

- Czy masz jeszcze jakieś pytania?

Yusuf zastanowił się przez chwilę. Miał ich milion, ale czuł że czas im się kończy i nie wiedział czy uzyska prawdziwe odpowiedzi.

- Czemu? Dlaczego stworzyłeś nas, Heroldów? I czemu mamy cudze wspomnienia? Kim byłem zanim... stałem się tym czym jestem teraz? Ile z tego co wiem to prawda, a ile to cienie cudzej świadomości?

- Mieliście być między mną a resztą. Ty miałeś być mym Głosem. Przekazywać mą wolę śmiertelnym i nieśmiertelnym. Wszystko co wiesz jest prawdą.

Yusuf zamilkł. Był rozbity. Słowa które wypowiedział Mitra brzmiały prawdziwie. Głos Boga powinien być zbyt potężny, zbyt przytłaczający dla ludzi, jak i dla wampirów. Ale nie był. Był to zwyczajnie kolejny element mistyfikacji. Kolejny krok oddzielający Mitrę od swoich wyznawców, od ich problemów. Kolejna desperacka próba starego wampira by pogłębić swoją władzę.

Nagły huk i wystrzał spowodował, że wszyscy zamarli w świątyni. Tylko jeden Mitra-nie-Mitra wyciągał dłoń i mówił:

- Podaj mi proszę czapkę - wtedy Yusuf zauważył, że miał na sobie pierścień, a na oparciu stał kielich.

Sędzia skinął głową swojemu "bogowi". Wyjął czapkę z kieszeni wojskowej kurtki i trzymając ją przejechał dłonią po ostrzu swojego miecza, "błogosławiąc" je, jak i czapkę. Krwawy trybut dla Mitry. Spokojnie ruszył w kierunku tronu, z mieczem opartym o bark, jak u żołnierza prezentującego broń na defiladzie, a czapką wyciągniętą przed siebie w drugiej dłoni.

Podchodząc bliżej zebrał całą energię, energię zawartą w swojej krwi i przemówił z całym ciężarem Prawa nadanego jego przodkom, a przez to i jemu.

- Nie jesteś bogiem. - te trzy słowa zabrzmiały w Mitreum, w centrum władzy Boga niepowstrzymane w żaden sposób. Herezja. Zabrzmiały prawdziwie. I teraz każdy wampir w jego wnętrzu wiedział że to prawda. Czy musieli coś z tym zrobić? Nie. Ale wiedzieli. I to wystarczyło. Zasiał ziarna zwątpienia.

Wezwał całą siłę swojej Vitae i ruchem wymykającym się oczom przeciętnych śmiertelnych uniósł oburącz miecz, z czapką zawiniętą wokół rękojeści i ciął wyciągniętą dłoń Mitry.
 
Zaalaos jest offline