Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-04-2023, 10:12   #46
Halwill
 
Reputacja: 1 Halwill nie jest za bardzo znany
-Ja… ja… mój mistrz! Mój mistrz znał rytuał, który był w stanie nas uzdrowić… posiadam pewien magiczny zwój, który pozwoliłby mi zapytać jego zwłoki o tę wiedzę… ale nie wiem, czy zdążymy odnaleźć ciało i wykonać rytuał nim poczuje skutki klątwy likantropii… na Oghmę ja nie chcę zmienić się w potwora…- jego oczy zaszkliły się od łez i chłopak nagle wstał i podbiegł do jednego z wybitych okien wymiotując żółcią.
- Euuh… - Bard skrzywił się wyraźnie widząc kątem oka wymiotującego akolitę. - Pierwszsza przemiana przychodzi zdaje śśsię dopiero z pełnią, ktośś wie ile dni zossstało do pełni? - zapytał grono krzątające się po karczmie. - Może maszsz więcej czassu niż myśślisz. - Dodał na koniec, spoglądając w kierunku Hugona.
-Co? Ile dni? Jedenaście… nie dwanaście!- niemal krzyknął -To dość czasu. Tyle tylko, że jesteśmy niemal na krańcu świata… w Termailain stacjonuje garnizon Helmitów… może… może oni mi pomogą?- zastanawiał się głośno.
-No pewnie to zrobią…- skomentował pod nosem Salomon -Powiedzmy, że ci nie są zbyt przyjaźnie nastawieni…- ciągnął czerwonooki -Sami się o tym przekonaliśmy- rzekł, spoglądając na Verryna i Itkoviana -Swoją drogą, czy ciebie też nie podrapał?- Salomon zwrócił się do wąsatego wojaka patrząc na krew na jego ubraniu.
-A giganci?- Hugo zerwał się z miejsca łapiąc Tenię za ramiona jakby to mu miało pomóc -Mówiłaś, że idziecie z poselstwem do gigantów? Oni na pewno mają u siebie kapłana Auril. A skoro nienawidzą likantropów to może zechcą nam pomóc?! Może zechcą mi pomóc…- akolita spojrzał błagalnie na każdego z towarzyszy niedoli.
-Albo zmiażdży cię maczugą, kiedy tylko usłyszy, że jesteś zarażony klątwą likantropii…- skomentował Salomon, na co oczy Hugona znów zaszły łzami.


- Tym będziemy się martwić później - powiedział Verryn. - Jak na razie ważniejsze jest podleczenie rannych i nocleg, bo powinniśmy odpocząć przed jutrzejszą drogą.
Yuan-ti spojrzał krytycznym okiem na swoją robotę polerską, po czym przytaknął sam sobie i zaczął chować sprzęty jednocześnie mówiąc - Jedno mnie tylko zassstanawia…sskoro giganci mają kapłanów Auril, to czy czasssem wielka, wieczna zima nie jesst im na rękę? -
-Teoretycznie tak, ale jeśli zapanowałaby taka wieczna zima to giganci musieliby chyba śnieg żreć, a o ile wiem oni też preferują mięso i piwo…- wtrącił Salomon.
Thulzssa wstał z krzesła spoglądając na Salomona - Kapłani sssą w sstanie zrobić dla sswoich bogów wiele rzeczy, nawet takich, które osstatecznie będą dla nich niekorzysstne. W końcu pośświęcenie to jeden z dowódów niewzruszszonej wiary, czyż nie? - Uśmiechnął się półgębkiem - Możecie wierzyć mi na ssłowo, mam trochę dośświadczenia z oddanymi ssługami bóssstw. -
-To prawda…- odezwał się gospodarz -Słyszałem o pewnym kapłanie Illmatera, który dał sobie dobrowolnie odebrać życie oprawcom w imię odkupienia dusz ludzi, zamieszkujących tamtejsze okolice. Niesamowite poświęcenie…- przemowę przerwał mu młody chłopiec stajenny niosąc czystą kartę papiery kałamarz i pióro, o które prosiła Tenia.
-Pomóż mi wynieść ciała na zewnątrz. Jeśli chcecie też możecie pomóc. Będzie szybciej… albo możecie napalić w kominku, drwa leżą tam- wskazał miejsce tuż obok paleniska.
-A co ze śladami? Jeżeli nie ruszymy teraz padający śnieg może zatrzeć nam trop. – odparł wojak obwiązując swoją nogę bandażem. -Nie wiem jak wy, ale ja z chęcią dopadłbym tych skurwysynów i wysłał ich wszystkich w diabli- Wyczyścił miecz z krwi, po czym ciężko usiadł na krześle. Rozejrzał się po zebranych osobach, a w jego oczach było widać smutek. Nie raz zdarzało mu się tracić towarzyszy w boju, lecz każda śmierć zostawia blizny na jego sercu. Zachował pamięć o każdym z poległych towarzyszy, a teraz musiał dodać do listy kolejną osobę. Odetchnął ciężko po czym zabrał się do sprzątania. Zaczął od ustawiania stołów oraz krzeseł. – Gospodarzu znajdzie się jakieś prześcieradło którym mogliśmy przykryć ciało towarzyszki?- zapytał stawiając kolejne krzesło.


-Tak, tak. Moja żona zaraz przyniesie prześcieradło i zajmie się sprzątaniem flaków… jej ojciec bił świnie na wiosce, nie raz mu pomagała, flaki i kichy jej nie straszne…- skomentował całkiem poważnie.
-Kogo chcesz ścigać Itkovianie? Trójkę młodziaków? Kilka wilków? Szkoda wysiłku. Pewnikiem dziesiątki ich się tu w okolicy jeszcze kręcą…- rzucił chłodno Salomon.
-Dobrze zdajesz sobie sprawę jak ja że oni nie są jedynymi. Na pewno jest ich więcej. Gdybyśmy znaleźli centrum tej szajki moglibyśmy je rozbić...-odpar wojak z zimnym wyrazem w oczach.
-A co jeśli jest ich zbyt wiele?- drążył Salomon.
-Czy ty naprawdę uważasz że w sześć osób chce szturmować ich kryjówkę? Wystarczy że dowiemy się gdzie jest, a potem możemy ściągnąć wsparcie- rzekł Itkovian przedstawiając pokrótce plan.
-To przesłuchaj tego zasrańca- Salomon trącił butem powoli dogorywającego kapłana.
Thulzssa spojrzał na umierającego trochę beznamiętnym wzrokiem
- Mogę ssspróbować cośś z niego wyciągnąć zaklęciem sssugessstii, ale niczego nie obiecuje, pytanie co chcielibyśśście konkretnie wiedzieć. - Mężczyzna spojrzał po grupie swoimi wężowymi ślepiami. - Od razu zaznaczam, że raczej trudno będzie go przekonać o wyjawienie miejssca obozu.Trzeba pytać o cośś mniej zagrażającego z jego punktu widzenia - stwierdził, pokrótce Yuan-ti.
- Na przykład o ich liczbę? Lub o plany związane z efami? - zasugerował Verryn.
- Coś na temat przywódcy tej zgrai też by się mogło przydać…- wtrącił słabowitym głosem Hugo z krańca biesiadnej izby.
- Nie ma co tamtych ścigać skoro udało się wbić dzieciakom oszukanym przez plugawe bóstwo polowań to nie ma co ich ścigać i mordować co do ostatka skoro szansa jest, że zrobią coś ze swoim życiem a wilki pewno były oczarowane jakąś mistyczną mocą też nie ma powodu ich wybijać do nogi Panie Itkovianie- Powiedziała druidka do woja.


- Ja bym chciała wiedzieć, czy ten tutaj jest tym Szamanem, o którym mówił dzikołak i jego stado tym który składa ofiary z elfów i elfowkriwstych, przydałoby się dowiedzieć też skąd mają tę przepowiednię o wielkiej zimie czy to ich plugawy bóg sobie wymyślił ? Jeżeli twoja magia sugestii nie starcza to zawsze możemy wsadzić mu nieco świeżej pokrzywy w ranę temu chujowemu gwałcicielowi otworzyło to rzyć, poza tym jesteśmy w karczmie z pewnością znajdzie, się tu nieco soli i gorącej oliwy, która może stać się bardzo przekonująca… - Pozwoliła, żeby niedopowiedzenie zawisło w powietrzu - Nie jestem Lovitarianką, tortury nie sprawiają mi przyjemności, kiedyś trenowałam na kapłankę Illmatera, lecz świat jest surowy i jeżeli torturowanie tej gnidy, która sama oddała się w służbę zapchlonemu bogu i morduje elfy tylko dlatego, że jego przygłupi pomniejszy zapchlony bożek miał jakieś zatargi z ojcem elfów to jak dla mnie stracił prawo do łaski i nie mam żadnego problemu, żeby go torturować, a potem spać spokojnie w nocy z czystym sumieniem i spojrzeć z rana w lustro bez chęci splunięcia - Oznajmiła następnie wzięła krzesło usiadła przy stole i wziąwszy pióro i kałamarz od stajennego zaczęła pisać list.
- Nów mój starszy w kręgu dał mi proporzec poselstwa do gigantów, którzy podobno nienawidzą Malarytów jeżeli chcecie doprowadzić sprawę do końca możecie iść ze mną i spróbować zdobyć sojuszników - Zaproponowała nowo poznanym przypomniawszy sobie o tym, szczególe i wróciła do skrobania piórem po kartce.
 
Halwill jest offline